Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agamrozz

kobieta, 46 lat, Lubin

165 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 stycznia 2011 , Komentarze (2)

No tak, a myślałam że wracam do formy.

Niestety nie będzie tak łatwo, po wczorajszym treningu jestem o tym przekonana.

Tętno mi już tak nie szalało, ale za to moje nogi nie wytrzymały.

Trening zaczęłam od 20 minutowej rozgrzewki na bieżni. Pobiegałam sobie trochę na przemian z szybkim chodem. Było nawet nieźle, więc pełna optymizmu weszłam na orbitreka a tu... klops  brakuje sił. Ale nie poddałam się i wytrzymałam 30 minut.

Zabrakło mi 10 do godziny, ale poszłam jeszcze tylko na brzuchy i do domu.

Dziś muszę niestety posprzątać i poprać, więc gimnastykę będę musiała zorganizować sobie sama w domku. Myślę, że dam radę

Dietkowo nie za bardzo, ale nie przyznam się z czym bo mi wstyd...

Życzę miłego dnia...

17 stycznia 2011 , Komentarze (3)

Dziewczyny dziekuję za wasze komentarze i miłe słowa wsparcia.

W piątek też miałam iść na ćwiczenia i to zaraz po pracy, ale mój nowy przyjaciel trochę pokrzyżował mi plany. Na szczęście nie mam czego żałować

Piątkowy wieczór i noc przejdą do historii hihihihi

W sobotę cały dzień byłam nieprzytomna, ale nie chciałam się położyć spać bo obawiałam się problemów z uśnięciem na wieczór. Tak więc cały dzień walczyłam z sennością.

Niedziela należała do mnie, rano kościół, śniadanie, odwiedziny mamy i później pojechałam do teściów mojego brata na obiadokolację.

I takim sposobem minął kolejny weekend.

Dziś zaczynam kolejny tydzień zmagań i walki o swoje marzenia.

Miłego dnia...

14 stycznia 2011 , Komentarze (2)

No tak czego mogłam się spodziewać po takiej długiej przerwie.

Tętno szalało jak zwariowane, ale wykonałam swój plan.

Na początku rozgrzewka na bieżni - 20 min., następnie 45 min orbitrek - tutaj miałam tak wysokie tętno, że nie musiałam się starać aby uzyskać najwyższe wartości odpowiednie do mojego wieku, szok...

Według planu kolejne były brzuszki - wykonane ,

a na koniec rowerek 40 min na tętnie 123.

 

Dziś też się wybieram... hihihihihi

już nie mogę się doczekać...

Wczorajszy dzień dietkowo też ok.

13 stycznia 2011 , Komentarze (5)

No tak już na początku nowego roku miałam systematycznie pisać pamiętnik, a jakoś nie mogłam znaleźć czasu aby wypisać swoje postanowienia  

Tak na prawdę to nie jestem w stanie wypisać wszystkiego, ale zawsze mogę spróbować, hehehehe

Na początek muszę się przyznać, że przed samym wyjazdem na święta przytyłam jeszcze 2 kg, szok co? Ale to prawda.

Będąc u brata nie uważałam specjalnie na to co jem, bo nie chciałam sprawiać im kłopotu z gotowaniem, ale codziennie opiekowałam się swoją 1,5 roczną bratanicą, która ma tyle energii co wielka elektrownia . Jest niesamowita, więc codziennie miałam niezły trening.  Każdego dnia tańce, "ćwiczenia" które prowadziła moja mała bratanica - dużo było przy tym zabawy i śmiechu, a także codziennie wychodziliśmy na dwór na spacer.

Na koniec jak się zważyłam okazało się, że schudłam te 2 przybrane kilogramy przed samym wyjazdem. Byłam i jestem z tego powodu szczęśliwa.

Po po powrocie do domu zaczęłam się już pilnować, ale niestety nie mogłam znaleźć chwili aby wybrać się w końcu na ćwiczenia - choć bardzo ale to bardzo za nimi tęskniłam.

Miałam iść we wtorek, ale niespodziewanie przyjechał do mnie na kawę kolega i nie mogłam go przecież wygonić zwłaszcza, że jest z niego niezłe ciacho

Tak więc ponownie odłożyłam wypad do klubu fitness, ale już dziś jestem spakowana, plecak mam ze sobą i prosto po pracy idę na trening  już nie mogę się doczekać.

Rok zaczął mi się bardzo dobrze, po pierwsze spadkiem wagi, po drugie mam nowego kolegę/przyjaciela, który dodaje mi energii  i siły do dalszej walki.

Wiem też, że moja mama jest przy mnie  tak czuję...

 

W weekend zostaję sama, mój tata wyjeżdża do naszej rodzinki w strony mojej mamy, Oni nas bardzo wspierają i tata dobrze się tam czuje.

Nie wiem jeszcze co będę robić, ale na pewno nie zmarnuję tego czasu na lenistwo

Mojemu nowemu koledze obiecałam masaż pleców, ale nie wiem czy  się zdecyduje przyjechać  chyba się trochę mnie boi hehehehe, żartuję...

A wracając do postanowień to pierwsze i najważniejsze postanowienie jest takie aby w tym roku schudnąć i być szczęśliwą, cieszyć się z każdego dnia tak jakby miał być naszym ostatnim dniem życia. To wszystko razem to jest jedno postanowienie bo łączy się w całość  tego czego pragnę.

Wam kochane Vitalijki życzę tego samego - osięgnięcia wyznaczonych przez siebie celów i bycia szczęśliwym, buziaki

 

19 grudnia 2010 , Komentarze (4)

Ten rok był dla mnie bardzo ważny, podjęłam najważniejszą decyzję dotyczącą mojego życia...  poznałam bardzo dużo ciekawych, bardzo ważnych dla mnie ludzi.
Straciłam najbliższą mi osobę na świecie... 
Ale mimo wszystko mam nadzieję, że Nowy Rok będzie o wiele, wiele lepszy od tego co mija.
Kochane Vitalijki życzę Wam Wesołych rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, szczęśliwego Nowego Roku oraz życzę Wam i sobie abyśmy spełniły swoje wszystkie marzenia
BUZIAKI 

9 grudnia 2010 , Komentarze (3)

Dziękuję za wszystkie słowa otuchy i wsparcia  

Wczoraj też wytrzymałam bez słodyczy,

choć sama częstowałam innych...

w domu znowu "wołała" mnie nie dokończona Milka, ale ja byłam głucha na te "wołania"

hehehehehehehehe

Po wtorkowych tańcach bolą mnie łydki i brzuch

wczoraj pojeździłam na rowerku przez 40 minut, na więcej nie miałam siły...

Przez ten śnieg i zimę jestem jakaś ospała

jedyny wniosek z tego taki....

że powinnam zapaść na ten czas w sen zimowy i obudzić się na wiosnę

hihihihi

Jestem ostatnio bardzo zaganiana.

Codziennie robię zakupy...

jeden dzień to prezenty na święta,

inny to zakupy na święta,

ale nie ma czemu się dziwić, przecież

za półtora tygodnia wylatuję do Brata, już nie mogę się doczekać,

znając moje zapominalstwo muszę zrobić listę co spakować do walizki,

jeszcze nie zdarzyło mi się wziąć wszystkiego

Buziaki....

8 grudnia 2010 , Komentarze (5)

Na początku chcę Wam dziewczny podziękować za miłe słowa i wsparcie.

Wczoraj miałam wielką ochotę na coś słodkiego , ale dałam radę i nie zjadłam nic, a nic słodkiego. Chociaż wciąż ktoś mówił o słodyczach lub jadł je. Nawet w domu "wołała" mnie nie zjedzona do końca czekolada Milka , trudno zmarnuje się...

Widzę, że pomału wracam do formy  hihihihi...

Niestety nie miałam wczoraj czasu na wyjście do klubu na ćwiczenia, ale za to urządziłam sobie w domu zajęcia z dance , po godzinnym szaleństwie byłam zmęczona, że hej... Od razu poczułam się jakaś lżejsza, pewnie bardziej duchowo niż fizycznie, ale i tak czułam ogromne zadowolenie.

No i już wczoraj nie jadłam kolacji, po ćwiczeniach zjadłam tylko jabłko.

Dziś rozpoczynam kolejny dzień zmagań.

Moje postanowienie na koniec roku jest nastąpujące: nie przytyć już ani grama, a nawet jak dam radę to schudnąć 3 kg. 

Wiem, niezbyt ambitne, ale muszę małymi krokami wrócić do swojego rytmu.

A na początku odchudzania miałam inny cel na koniec roku... szok jak rzeczywistość wpływa na nasze plany i wybory...

Znowu czuję determinację tak jak na samym początku,

a wiem że tylko determinacja i wytrzymałość

pomogą mi osiągnąć sukces.

Buziaki...

 

6 grudnia 2010 , Komentarze (3)

Witam, niestety ostatnio byłam tak zaganiana, że nawet nie miałam czasu tu zajrzeć.

Od wtorku nie byłam na ćwiczeniach w klubie, za to miałam niezły trening w czwartek, pięciokilometrowy spacer przez śnieg, było cudownie. Na drugi dzień tak bolały mnie łydki jakbym specjalnie je trenowała :-)))

No i nie potrafię jeszcze pochamować swojej chęci do jedzenia....  teraz dla mnie najważniejsze aby nie przytyć.

Na święta wyjeżdżam do mojego brata, razem z moim tatą. Nie wyobrażam sobie świąt w pustym domu, bez mamy. Już 20.12. wylatuję do Włoch. Mam nadzieję, że tam będzie cieplej niż u nas.

Jutro wybieram się na ćwiczenia do Pure.

Miłego dnia...

1 grudnia 2010 , Komentarze (6)

Tak jakoś dziwnie się czuje po tak długiej nieobecności. Ale czas najwyższy zacząć realizować swoje marzenia, swoje i mojej kochanej mamusi.

Ostro wzięłam się za "robotę".

Wczoraj byłam pierwszy raz w Pure na ćwiczeniach po ponad miesięcznej przerwie.

Kiedy weszłam do klubu przez dobre kilka minut czułam się jak zagubione dziecko, nowe twarze, nowi trenerzy, nikogo znajomego... ale nie poddałam się złemu samopoczuciu.

Już kiedy weszłam na bieżnię humor był lepszy, a kiedy poczułam zmęczenie i byłam zasapana poczułam euforię... I'm back!!!! - tak pomyślałam

Pod koniec rozgrzewki pojawiła się moja koleżanka i wróciły wspomnienia, znów poczułam się jak u siebie. Po rozgrzewce poszłyśmy na zieloną herbatkę, a później dalszy trening na spalanie.

O rany, jak ja za tym tęskniłam...

Nowa rzeczywistość trochę przytłacza, ale nie mogę się poddać, nie teraz kiedy mam za sobą 1/3 walki  Teraz już z górki

Muszę tylko zadbać jeszcze o swoje zdrowie i wszystko będzie ok.

Jutro mam wolne więc wykorzystam ten dzień na wcześniejszy trening. Już nie mogę się doczekać.

Miłego dnia...

 

2 listopada 2010 , Komentarze (5)

Dziękuję za wszystkie komentarze... nigdy nie spodziewałabym się, że tyle osób odwiedzi mój krótki wpis w tych natrudniejszych dla mnie chwilach...

Dziś mija tydzień, serce wciąż boli... codziennie godzinami rozmyślam co by było gdyby... wiem, że teraz to już nic nie zmieni, ale mam do siebie żal, że nie zrobiłam nic więcej...

Przez kilka dni był z nami mój brat z żoną i córeczką. Malutka skutecznie pomogła przetrwać nam ten najgorszy moment.

 

Może już jutro wybiorę się na ćwiczenia, ale nie jestem pewna czy dam radę...

 

Miłego dnia...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.