rozpoczęty.... teoretycznie tydzień do terminu, ale mam nadzieje, że lada moment urodzę. Już różnego typu objawy mam, ale dziś na wizycie u ginki nic n ie wskazywało, żeby to miało być już teraz. Rozwarcie malutkie, więc czekamy. Chciałabym, żeby już było po wszystkim, bo ciągle jeżdżę po jakiś lekarzach i mam już dość. Jutro muszę iść do zakaźnika, bo w niedzielę mi sie skończą antybiotyki - gdybym miała pewność, że do tej niedzieli urodzę bym sobie odpuściła te wizytę, bo tak 85 PLN w plecy..... Poza tym chciałabym troche "posiedzieć na tyłku" - jesli można to tak nazwać, czyli nie miec w planach kompletnie nic - juz tylko zajmowanie się małym i troche wiekszym skrzatem. tak po prostu, żeby mnie nic nie goniło.... Ale moje życie - jak wszystko do tej pory wskazuje - nie jest do tego stworzone. Zawsze, jak z malżem zamkniemy jakiś "etap" i sobie mówimy, że teraz to troche "osiądziemy" i spokojnie pożyjemy, to zaraz potem coś nowego sobie fundujemy i tyle z naszego spokoju
Tak więc Młoda wyłaź już czas najwyższy!!!!!!!!
Trzymajcie kciuki, by moje następne wejście na V było w stanie rozdwojonym