Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218116
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 grudnia 2011 , Komentarze (1)

u mnie to niestety rózga..... od pracy.... kiedys pisałam Wam o zmianach i reorganizacji, no i trafiło sie mi to szczęście, dziś dostałam radosną nowinę, że mnie przenoszą..... nie powiem Wam jak się czuję, bo klawiatura od przekleństw by chyba pękła.......
jestem mega wku.......iona, ale cóż. pozostaje mi tylko czekać na kwit i mieć nadzieje, że przejdę z moim stanowiskiem, bo inaczej to chyba kurczę pójdę na wojnę...... choc sprawa i tak nie byłaby wygrana....
ale tak się załatwia w tym kraju matki..... a gdy spytałam czemu padło na mnie, to usłyszalam, że do tej komórki, gdzie idę, potrzebna jest osoba, która usiądzie i będzie pracować..... czyli lepiej być olewusem i "tępakiem" to Cię zostawią w spokoju....... to nic dziwnego, ze w tym państwie jest jak jest, skoro od komuny pod tym względem w pewnych instytucjach nic się nie zmieniło.
Nie żalę się więcej, chciałam tylko mojego nerwa przelać - właśnie wrócił małż , więc dzisiaj drinka nie odmówię wrrr
buziaki i mam nadzieję, ze Wy macie miłe Mikołajki!!!!!!

1 grudnia 2011 , Komentarze (1)

początek nowego miesiąca, wiele z Was robi podsumowanie poprzedniego.... a ja... jak w tytule, nie mogę się ogarnąć po tym okropnym listopadzie, nie mam jakoś sił i chęci, by kontynuować wcześniejsze plany o płaski brzuch..... tym bardziej, że z hula muszę zrezygnować na razie ze względu na palec (ale kombinuję, że może jakoś je rozbujam jedną łapą? co myślicie?)
ale na razie widzę, że muszę dojść do siebie psychicznie po tym pechowym miesiącu.... oj w ogole rok był cały ciężki, zamiast cieszyć się z powiększenia rodziny, dostaliśmy dodatkowe zmartwienia w postaci drugiego chorowitka..... no ale mam nadzieje, że już będzie dobrze. poza tym to normalne, gdy ma się w domu niemowlaka i przedszkolaka, że ten niemowlak od starszego łapie choróbska, a że do czerwca starszy był w jednej chorobie, to czego oczekiwac....a potem od sierpnia młoda w "drugiej" chorobie..... a teraz ja złamany palec..... jak widzicie depresja pełną gębą....
czasu brak, teraz na chwilę usiadłam , pozamawiałam parę prezentów na Święta i postanowiłam tu skrobnąć... zaraz idę do łóżka, bo ledwo na oczy patrzę, a muszę się wyspać, bo chcę w robocie jutro zakończyć jedną sprawę a do tego umysł muszę mieć sprawny i trzeźwo myślący
lada moment jeszcze małż wróci z delegacji i będzie cool

jutro muszę w końcu siąść i opracować dla siebie jakiś plan żywienia i ćwiczenia do Świąt. w sobotę będą zakupki i od poniedziałku konkretnie, tzn. żywię się ok. ale potrzeba mi urozmaicenia i przede wszystkim powrtou do ćwiczeń, bo brzuch mi sflaczał przez ten miesiąć "nicnierobienia" (w kwestii ćwiczeń oczywiście)

No więć moje Drogie, jeśli dobrnęłyście do tego momentu mojego misz maszu myślowego życzę Wam miłych snów i prześlijcie mi trochę pozytywnej energii, bo baaaardzo tego teraz potrzebuję.
buziaki


P.S. wpis różowy dla tej energii

26 listopada 2011 , Komentarze (1)

w czwartek miałam tzw. WYPADEK W PRACY, czyli przytrzasnęłam sobie palec drzwiami, co skończyło się  2 szwami i złamanym palcem..... na szczęście lewej ręki ale i tak rękę mam niesprawną, mam nadzieję, że to potrwa kilka dni, bo niesprawna jest przez ból palca....
och , ten rok był pechowy - pod znakiem lekarzy.... dzieciaki chorowały na potęgę i na koniec wisienka na torcie - mój palec... a chciałam robić Święta. nie wiem, jak to będzie ile będę nosic usztywnienia.... och jak nie urok to ... wiadomo co...

najgorsze to w tym wszystkim (no nie w sensie dosłownym, a raczej Vitaliowym, tudzież moim samopoczuciowym) to , że tyję. Nie tyle na wadze, ale nie ćwiczę więc i mięśnie mi giną a sadła przybywa... brzuch zaczyna się wylewać.... a hula hoop odpada, bo jak bym sobie przyfasoliła w mój złamany palec tym kołem to chyba bym się skichała..pozostaje mi tylko rowerek stacjonarny i brzuszki i muszę do tego powrócić, bo przez ten szpital zeszłam totalnie na psy.....

dajcie mi więc kopniaka i to mocnego... od poniedziałku biorę się ostro do roboty bo kurczę zamiast zbliżać się do 5 z przodu to sie zbliżam do 5 pośrodku.....

AAAA ale jest plus tej sytuacji!!!! a mianowicie, wszystkie obowiązki domowe spoczęły na małżu!!!!!! oł je

Miłych Andrzejek dla andrzejkujących, papa!!!


16 listopada 2011 , Komentarze (1)

jak w temacie.....
 oj mówie Wam, odkąd wróciłam ze szpitala, nie mogę się ogarnąć, najpierw z resztą musiałąm dojść do siebie.....
wylądowaliśmy z małą w szpitalu bo miała wysoką gorączke, powiększoną wątrobę i w ogóle złe wyniki krwi.... podejrzenie było mononukleozy, na szczęście skończyło sie tylko na podejrzeniu, diagnoza to silna angina.... choć myslę, że też nie do końca, była po prostu niedoleczona i zaflegmiona i w końcu jej to wyszło (kaszlała w nocy, a lekarze - różni!!! - twierdzili, że jest zdrowa, tylko ją trzeba odflegmić...). dostała silny antybiotyk dożylnie i kroplówki na wątrobe i jest już ok. w szpitalu siedziałyśmy tydzień, całe szczęście w izolatce, z TV i łazienką - jeden plus  normalnie jak w hotelu hehe chociaż sobie telewizji pooglądałam trochę..

a wczoraj już wróciłam do roboty, więc znów zabiegana, zarobiona, masakra....
od wczoraj mamy też opiekunkę do młodej... cóż w takim stanie rzeczy do żlobka niestety nie mogę jej posłać..... trzeba zacisnąć zęby i pas i do przodu....
al pani bardzo fajna, troche też w domu mi robi, więc będę miała trochę lżej (prasuje i tak mi troche dół ogania - sama z własnej inicjatywy...)

a poza tym to diet staram się trzymać, ale po szpitalu jestem sflaczała, brzuch wywalony, bo już 2 tygodnie nie ćwiczyłam, nie muszę też wspominać, jaki rodzaj jedzenia miałam dostarczany przez małża do szpitala.... bułki, pizzerinki, gorące kubki i fast foody.... niestety rodziców ni żywią
ale mam nadzieje, że już niedługo powrócę o reżimu ćwiczeń, miałąm dzisiaj ćwiczyć, ale ogrom roboty mnie przytłoczył.... położyłam dzieciaki, troche posprzątałam i padam..
teraz idę wziąć prysznic i przy okazji umyję kabinę i lulu....
bo jutro wcześniej pobudka, małż wyjechany i synowca muszę do przedszkola zawieźć....
ach te matczyne obowiązki !!!

miłego wieczorku!!!

10 listopada 2011 , Komentarze (3)

Wróciłam po tygodniu nieobecności, cóż wylądowałam z córką w szpitalu.... i siedziałyśmy sobie tydzień na oddziale zakaźno-obserwacyjnym....
później napiszę coś więcej i sprawdzę co u Was, zaraz małż przywiezie syna, któego tyle nie widziałam, muszę sie nim nacieszyć
buziaki

3 listopada 2011 , Komentarze (4)

dobijają mnie te tytuły normalnie....
jestem trochę przybita, bo moja Młoda znów chora, siedziała teraz w domu, a wczoraj temperaturę dostała, nosz ..... mać!!! i po południu jadę z nią do lekarza.... nie wiem, co to... ciągle jest zatkana śluzami, obstawiam, że przez zęby, bo ząbkuje niemalże nieprzerwanie od czerwca. W poniedziałek sie okazało, że dwie czwórki jej wylazły.... i znów siedzę w domu, a moja pożal się Boże "kariera zawodowa" leży, nie mam na co liczyć, a jeszcze teraz zmiany, to obawiam się że polecę jako pierwsza..... tym bardziej, że ostatnio wyraziłam swoje niezadowolenia szefowi i powiedziałam wprost, że jestem poszkodowana, ponieważ jestem młodą matką (nie dostałam dodatku, który mi się należy jak przysłowiowa buda psu), ale cóż, bylebym stanowiska i miejsa pracy nie zmieniła, to może będę bardziej zadowolona.... staram się tym nie zamartwiać, ale jednak jestem trochę w stresie
a z drugiej strony wiadomo, że zdrowie moich dzieci jest dla mnie najważniejsze i jestem już strasznie zmęczona tymi ciągłymi choroóbskami, jak wyszlismy ze Starszym to teraz Młoda nam daje do wiwatu i teraz nie ma co zrzucać winy na żłobek, bo 2 tygodnie była w domu.... no i w zwiazku z powyższym mam mega doła.... choć pocieszam się, że może w końcu wyjdę na prostą z praniem i prasowaniem, bo w ciągu dnia, jak Moda spi to sobie po troszku działam , (no nie ma co ale mam ambicje)

z dietą w sumie dobrze, choć waga mi robi psikusa..... dziś pokazała 62,3 - no comment ćwiczę coś tam codziennie, nie objadam się, staram się juz planowac posiłki i co? i nico! pewnie znów sie pomęczę z miesiąc i potem ruszy kilo i znów miesiąc... a mniej już jeść nie mogę, bo się źle czuję, hmmm a może powinnam więcej jeść? tak właśnie pisząc ostatnie zdanie mnie naszło, bo już tak parę razy miałam, że waga stała, ja się pilnowałam, a jak sobie pofolgowałam 2 dni to nagle zobaczyłam spadek??? no zobaczę, na wagę wejdę w sobotę, jak nie będzie mniej, to w weekend jem!!!!!


no dobra Młoda zaczyna się chyba budzić do życia po 2,5 godz. snu więc ruszę swoje szanowne 4 litery i coś może jeszcze zdążę zrobić (może brzuszki???)

miłego dzionka Dziewczynki!!!!!

26 października 2011 , Komentarze (2)

Młoda już położona (tak tak na noc o godz. 17..... i będzie spać do rana.... tak to jest jak sie mało śpi w dzień), a ja czekam na chłopaków/i jak to się tam odmienia, syna teściowa odbierała dziś z przedszkola i małż go od niej po pracy odbierze i myślę, że ok. 18-18:30 będą w domciu. a ja na chwilę w końcu przysiadłam, popatrzę co tam u Was pójdę umyć włosy i poprasuję i potem będę sie mogła moim 5-letnim kawalerem zająć a i muszę jeszcze ogarnąć pokój synowca, bo pourzędowałyśmy tam dzisiaj ostro z córcią hihi i teraz trzeba ślady zatrzeć
chcę jeszcze później poćwiczyć (choć już zaliczyłam 30 min hula i 390 brzuszków)
i tak mi wieczór zleci a jutro do roboty.....i dobrze, bo siedzeni z prawie rocznym dzieckiem jest fizycznie bardzo męczące, ona ciągle na schody leci, ale jutro małż powinien bramkę na schody w Ikei kupić i będzie ok
dieta jako tako, tzn nie jest źle ale jakoś super też nie jest, przechodzę jakiś kryzys, chyba deprecha jesienna czy co, nie mam w ogóle natchnienia co tu zjeść itp. choć w zeszlym tygodniu trochę się sprężyłam i sałatki do pracy porobiłam a tak sama nie wiem, co mam jeść już na nic nie mam ochoty. musli wychodzi mi bokiem - gdybym w robocie miała mikrofalę to bym jadła "normalne" płatki na mleku, ale owsiane z zimnym mlekiem, brrr fuj!!!!na obiady pomysłów już w ogóle nie mam, w tygodniu to mam "zlewke" bo syn je w przedszkolu, małż też niewymagający, to się wciąga byle co, ale tak można przez krótki okres, doradźcie coś, zainspirujcie mnie Kobitki!!!!! please!!!!!
no dobra pomarudziłam sobie i idę już do roboty, bo coś i się sennie i leniwie robi, a samo się nie zrobi, a wieczór już chcę dla siebie
to miłego


23 października 2011 , Komentarze (5)

było super:-) choc chyba spora część publiczności miała bilety z socjala z pracy, bo widać było, że niestety ani piosenek za bardzo nie znali, ani muza specjalnie ich nie porywała... ale my się bawiliśmy przednio
potem po powrocie do domku i położeniu starszej części dzieciarów (czyli chłopaków szwagra i mojego starszego, bo córcia już dawno w kimono poszła) troche podrinkowaliśmy z szanownym szwagrostwem.. ale niestety ich pobyt nie zakończył się miło, bo szwagier i starszy bratanek niestety okazało sie , że raczej jakąś jelitówę mają i się przed południem zmyli.... oni w stresie i my w stresie czy nam dzieciaków nie pozarżali, ale na razie odpukać wszystko ok. Synowiec dostał 3 razy odgazowana pepsi, co niestety nie jest dla niego miłe, bo - ewenement jakis - on pepsi nie lubi na całe szczęście

a ja od jutra wracam na dobre tory, gonić moją 5 z przodu, by jak najszybciej się z nią spotkać:-)
dobra idę oglądać z małżem programik muzyczny i przy okazji zrobić sobie manicure... a jutro czeka mnie znów lekarz.... kontrola Młodej i chyba starszego też zabiorę, bo coś znów na ucho narzekał (fuck!)
miłego wieczorku!!!!!

21 października 2011 , Komentarze (2)

no i znów w domku na zwolnieniu, Młoda tradycyjnie ząbkowanie zakończyła infekcją oskrzeli... jak nie urok.... Młody tez został w domu, żeby już nie kombinować z jego odbiorem z przedszkola. zmęczona jestem już tymi choróbskami, bo od ponad 2 lat się tak bujam,ale cóż dzieciaki kiedyś z go wyrosną,no nie? no Młody już chyba wyrósł, ale kosztowało nas to 2 zabiegi usuwania migdałów, ale za to poprawa diametralna, przynajmniej póki co

ale jutro idziemy z małżem na koncert Dżemu do Filharmonii Bałtyckiej, więc będzie fajnie nie wiem tylo, jak to się ułoży, bo szwagrostwo z dzieciakami swoimi mieli przyjechać do nas zająć się naszymi i potem z ami "poimprezowć" i nocować, a teraz nie wiem, czy się zdecydują, czy tylko szwagier przyjedzie? zobaczymy, tak czy inaczej koncert będzie.
poczekam na rozmowę małża z bratem i potem będę decydować, co dalej, bo miałam robić sałatkę i jakieś ciasto, ale nie będę uprzedzać faktów. sałatke i tak zrobię, bo młody ma mi pomóc kroi warzywa - żeby ta ch pomocy w kuchni mu została  w późniejszym wieku hehe

a tak poza tym, to dietowo w tym tygodniu jakoś do bani, dziwne skoki wagi z zeszłego tygodnia mnie wytrąciły i ciasto zjedzone w weekend jakoś tak nastroiły mnie na słodycze, co jest dziwne, bo naprawdę od ich odwykłam i kawał ciast okupuje przesłodzeniem i potrzebą zmiany smaku na "konkretny". staram się już pilnować, tylko kurczę na ćwiczenia wieczorami już naprawdę nie mam siły, w tym tygodniu chodziłam spać o 21 do 21:30 - to już chyba nie muszę tego komentować. wczoraj chatę miałam wolna wieczorem (Młoda spi od 18), a chłopaki do logopedy pojechali, to myślałam, że poprasuję, bo mam już 2 pralki, a potem poćwiczę, to tylko z wielkim bólem pranie ze sznurków zdjęłam.....
ale nie ma to tamto, Dukanka dziś zobaczyła 5 to ja ją też zobaczę - daję sobie czas spokojnie do świąt - wiem, że to długo, patrząc na to ile teraz ważę, ale znów się bujam z 62, raz mniej raz więcej i tak się mogę z tym bujać jeszcze z miesiąc - ale Święta to plan maksimum, a minimum do końca listopada o!!! trzymajcie Kobitki kciuki!!!!

alem się rozpisała, chwila czasu, to jakoś dałam radę
buziaki i miłego weekendu!!!!!!!

18 października 2011 , Komentarze (1)

ale czasu ciągle brak....
ja tylko na chwilkę, dać znak życia i zmykam do łózia, bo padam na twarz....
buziaki moje Drogie, pamiętajcie o mnie , bo rzadko ostatnio zaglądam, tylko na szybciora.....
słodkich snów

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.