Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

1. Dzień bez przejadania i podjadania (jem tylko, kiedy jestem głodna) - 2 pkt 2. Bez gazowanych i słodkich napojów - 2 pkt 3. Bez słodyczy - 2 pkt 4. Kreatywne śniadanie lub kolacja - 1 pkt 5. Ugotowany samodzielnie obiad - 1 pkt 6. Koktajl owocowy - 1 pkt 7. Min. 5 wejść na trzecie piętro - 1 pkt 8. Min. 5 km spaceru - 1 pkt 9. Min. 2 km ciągłego biegu - 1 pkt 10. Min. 7 km na rolkach - 1 pkt 11. Deska - 1 pkt 12. Min. 20 długości basenu - 1 pkt 13. Inne sporty - 1 pkt

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49450
Komentarzy: 533
Założony: 23 grudnia 2010
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nigana

kobieta, 35 lat, Toruń

170 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2011 , Komentarze (2)

Do przodu... nie myślę o odchudzaniu, o słodyczach zapomniałam mam nadzieję pernamentnie, po prostu korzystam z życia;) Robię to co lubię, a przy okazji moja waga spada. Jestem zadowolona z siebie, zdrowo się odżywiam i łudzę się, że tak będzie już zawsze;)

4 marca 2011 , Skomentuj

Nie myślę o odchudzaniu, jedzeniu, słodyczach i o tym, że fajnie jest coś zrobić, bo po tym spadają kilogramy. Nie zacznę cieszyć się z życia dopiero jak schudnę. Raczej zaczynam chudnąć jak cieszę się z życia. A teraz się cieszę! I zaczynam korzystać z niego ile się da;) Jest poprawa;) A waga? No cóż, powoli wraca do normy;) a nawet poniżej normy;) Ale teraz wiem, że nie ona jest tutaj najważniejsza...

1 marca 2011 , Komentarze (2)

Ostatnio nie wiem co się ze mną stało, ale trochę się poddałam i kilogramy wróciły. Powoli jednak odzyskuję siły. Staram się nie myśleć o jedzeniu, a właściwie o słodyczach głównie i nie stresować tym co pokazuje waga, zwłaszcza w czasie okresu. Trochę się pogubiłam w tym wszystkim. Nagle zaczęłam stawiać na jak nawiększy spadek wagi zamiast na skuteczność spadków i tym samym jak nie odnotowałam oczekiwanych efektów, przyszło rozczarowanie i wszystko się posypało. Oby było lepiej...

19 lutego 2011 , Skomentuj

Kondycję na nartach i desce może wyrobiłam, ale waga nic nie ruszyła. Aż dziwne. No nie powiem, że nie jestem trochę zawiedziona, ale nie ma co nad tym myśleć. Nie waga jest najważniejsza, ale samopoczucie. A czuję się w swoim ciele już dobrze. Może jeszcze nie świetnie, ale na wszystko przyjdzie czas;) Zmniejszyłam na razie wagę docelową. Jak już będę miała te 70kg to dopiero wtedy będę się martwić co dalej. No to cóż - walczymy;) I nie poddajemy się;)

9 lutego 2011 , Komentarze (1)

Chyba nie mogę za często wracać do swojego domku, bo tu zawsze mam jakiś wzmożony apetyt. Na szczęście moja waga utrzymuje się na razie w miarę na stałym poziomie. Oczywiście chcę ją ruszyć dalej w dół, ale na wszystko przyjdzie czas. I tak póki co jestem z siebie zadowolona. Byle bym tylko tego nie zaprzepaściła...

5 lutego 2011 , Komentarze (1)

Jak na razie nie jest źle... no dobra zjadłam 6 ciastek, ale to jeszcze jestem w stanie sobie wybaczyć, bo cała reszta idzie dobrze. Rano jak patrzę na swój brzuch to jestem zachwycona. Jest płaski, może nie tak płaski, o jakim marzą wszystkie dziewczyny, ale w porównaniu z jego wcześniejszym wyglądem naprawdę jest płaski :P I waga też jest lżejsza, ale na razie nie tak dużo żebym to odnotowywała. Poczekamy do powrotu z ferii. A one już za tydzień!!! Mam tylko jedno zmartwienie - gdzie jest śnieg? Przecież ja jadę na deskę... No nic, jak nie będzie śniegu to najwyżej pozdobywamy okoliczne szczyty. Chociaż wolałabym żeby jednak był ten śnieg. I wiecie co? Chyba powoli się zakochuję i chyba ze wzajemnością;) I przez to tymbardziej nie myślę o jedzeniu..

3 lutego 2011 , Komentarze (1)

Przestałam obsesyjnie myśleć i o odchudzaniu i o słodyczach. I co? I chudnę;) Przynajmniej tak czuję. Jeśli nawet powoli to przynajmniej świetnie się czuję, lekko i przyjemnie. Trzymam się tylko dwóch zasad: zero przejadania i zero słodyczy. Jem tyle ile mogę, a słodycze odstawiłam bardziej ze względu na cerę, bo mam z nią problemy jak je jem. Gdyby nie to to pewnie nie musiałabym się tak ograniczać. Ale wiecie co? Życie bez słodyczy wcale nie jest złe. Owoce i jogurty też są słodkie. Przepis na sukces? Wystarczy nie myśleć o tym, że może ostatni raz jeszcze zrobię sobie dzień wszystkożerności. Po co mi ten dzień? Najem się i co? Będę szczęśliwsza? Oczywiście, że nie;)

1 lutego 2011 , Skomentuj

Nie mówię, że weszłam z powrotem na dobrą drogę, bo jeden dzień to za krótko żeby to stwierdzić. W każdym razie staram się nie myśleć kompletnie o jedzeniu. Jem duże śniadanie i duży obiad, a jak później jestem głodna albo po prostu chce mi się jeść to jakiś jogurt czy owoce, cokolwiek, byle się nie zapchać. To jest teraz mój priorytet, bo nie powiem, miałam z tym problemy - jedzeniem ulubionych rzeczy bez opamiętania. I szczerze mówiąc wcale nie sprawiało mi to przyjemności, jadłam bo oczy widziały, a później tylko czułam się ciężko i okropnie. I nie powiem, że już na szczęście mnie to nie dotyczy, bo w każdej chwili mogę się w tym zatracić tak jak to zrobiłam niedawno, ale będę starała się z całych sił. I nie waga jest tu najważniejsza, ale zdrowie, samopoczucie. Teorię znam, czasem gorzej tylko z wykonaniem. Dochodzi jeszcze lenistwo. Na jogę wczoraj nie poszłam, ale udało mi się zgarnąć wieczorem na aerobik z czego jestem dumna, bo już prawie się rozmyśliłam. Dzisiaj bolą mnie wszystkie mięśnie, ale przynajmniej czuję, że ćwiczyłam. Wykupiłam sobie karnet, więc już nie mam wyjścia i muszę chodzić. Będzie dobrze;) Byle się tylko nie zniechęcać za szybko;)

30 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Miałam już nigdy nie używać tego zwrotu, ale OD JUTRA walczymy! Rano idę na jogę, wieczorem na aerobik i nie ma, że mi się nie chce! W międzyczasie jeszcze będę musiała wpaść na uczelnię, ale mam nadzieję, że tylko chwilowo. Wtorek aerobik, środa joga i aerobik, czwartek basen i piątek też basen. Pora uzupełnić ubytki sportowe, bo tylko sport trzyma mnie przy zdrowym trybie życia. Trzymajcie kciuki żeby mi się leń nie włączył!

27 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Wczoraj, ostatni raz w swoim życiu się przejadłam. Jedzenie jest najgorszym sposobem na zabicie stresu, więc dlaczego tak często z niego korzystam? Już koniec. Zebrałam swoje siły, wyrzuciłam myśli o wszelkich tuczących dziadostwach i kontynuuję swoje zdrowe życie. Nie będę rozliczała się ze zjedzonych kalorii, ale będę jadła tyle ile powinnam, a nie tyle ile oczy widzą. I muszę powrócić do sportu. Spodziewałam się, że po tym tygodniu na wadzę zobaczę już z 78. Na szczęście jest 75. Przybrałam tylko 2 dodatkowe kilogramy od pamiętnego spadku. Teraz muszę się zatroszczyć o to, żeby je z powrotem zrzucić. Ale już mam w sobie siłę, więc musi się udać;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.