;)
Rano już widuję 69,5kg ;) Wreszcie 6 na początku, na to czekałam ;) wiem tylko, że bardzo łatwo mogę to stracić, dlatego chciałabym teraz się przypilnować. Jutro po pracy zamierzam sobie po pierwsze zrobić jakiś dobry obiadek, bo ostatnio jem raczej z doskoku, a później wybrać się na jakiś basenik albo fitness... może wreszcie mi to wyjdzie, a nie skończy się jak zawsze tylko na gadaniu...
Na razie stabilnie...
Waga wieczorna 70,3kg, a to dobrze rokuje ;) Za 10 godzin zobaczymy ile wynosi ranna ;) Ale na razie się trzymam, staram się nie kusić, nawet nie ciągnie mnie do złego... ciekawe na jak długo... Cera mi się tylko zepsuła. Nie wiem w sumie czemu, bo już miałam tyle spokoju, a tu nagle totalny wysyp nastąpił. Mam nadzieję, że jakoś nad tym zapanuję. A jak nie to trzeba będzie się wybrać do dermatologa :/
chyba dobrze ;)
Na razie nie przesadziłam z jedzeniem, staram się jakoś utrzymać dobrą passę mimo powrotu do domu ;) Ale jutro jadę do Krakowa do dziewczyn z liceum, więc czasu na zbędne jedzenie nie będzie, a to dobrze ;)
;)
Jem tylko jak zrobię się głodna i nie myślę o nadprogramowym jedzeniu. Nic tylko się cieszyć i oby tak dalej ;) Waga dzisiaj wieczorem pokazuje 70,1kg, więc ciekawa jestem co mi powie rano... Ale nie nakręcam się na szybkie zrzucanie wagi... niech schodzi powoli, ale skutecznie ;)
gut gut gut
No dobra, przyznaję, że nakusiłam wczoraj wieczorem i zjadłam nadprogramowo chałwę - (tak, caaałą ;/) i dodatkową kolację. Ale od razu po tym nakuszeniu się pozbierałam i powiedziałam sobie dość! No i dzisiaj już zjadłam normalnie. Waga ranna pokazała 70,1kg, więc nie ma się czym martwić ;) A jestem już w Gliwicach, lodówkę mam pustą, więc nie ma mnie co kusić ;D Tylko chciałabym żeby to przeziębienie mi ustąpiło, bo chętnie bym poszła na jakiś fitness czy chociaż basen...
Waga ruszyła w dół!
Waga ranna w ciągu tych kilku dni spadła do 70kg ;) Jest dobrze ;) Teraz jednak przede mną najtrudniejsze zadanie - umocnić, utrzymać i zrzucać dalej. Zwłaszcza, że ten proces będzie jeszcze bardziej utrudniony, bo wróciłam do domu, a tu zawsze czai się tyle pokus... Ale zostaję tylko do piątku, więc może nie nakuszę za bardzo... oby!
Głowa do góry ;)
Wróciłam na dobrą drogę. Tylko właściwie nie dlatego, że się zawzięłam, a po prostu ostatnio ani mi się za bardzo jeść nie chce ani myśleć nawet o jedzeniu. Ale to dobrze. Przynajmniej nie kuszę, a moja waga ranna już powoli zbliża się do równej 70. Może wreszcie nadszedł ten czas żeby ją ruszyć dalej... I tak jestem z siebie dumna... może powoli mi to idzie, ale wreszcie skutecznie. Najpierw utrzymywałam to 76, potem zeszłam do 72 i już długo tą wagę utrzymuję. To może jak teraz przycisnę to zejdę o kolejne kilka kilogramów... Mam taką nadzieję ;)
...
Mam ostatnio jakieś gorsze dni. Waga na szczęście utrzymuje się na stałym poziomie i nie idzie w górę. Ale złapałam jakieś przeziębienie i przy okazji przygnębienie. I mam wrażenie, że wszyscy chcą mnie zdołować. Każdy mi daje jakieś piękne życiowe rady i mówi co powinnam robić. Tylko to moje życie i chcę je przeżyć po swojemu, a nie po czyjemuś. A jak popełnię błędy? To popełnię i wyciągnę wnioski na przyszłość. Co do wagi... to tylko się trochę podkuruję i mam nadzieję, że zacznę uprawiać jakiś sport. Aerobik, basen, cokolwiek... muszę stanąć na nogi i odzyskać optymizm, bo ostatnio jakoś mi go zaczęło brakować... ale przecież wszystko będzie dobrze ;)
powoli do przodu
Staram się, naprawdę się staram. I moja waga zaczyna robić postępy. Na razie nie są one jakieś zniewalające, ale jakieś są ;) Będę więc walczyć dalej i starać się nie kusić ;)
Poziom stabilny..
Cały czas krążę koło 72kg. I chciałabym sprowadzić ją dalej w dół, ale jakoś brakuje mi ostatnio motywacji. Właściwie to już od dawna mi jej brakuje. Ale pocieszam się faktem, że przynajmniej nie wracam do starej wagi... dobrze odżywiam się dopiero od paru dni, bo wcześniej miałam straszny tydzień i jadłam co popadło. Po tym tygodniu powinnam skończyć sprawy uczelniane związane z sesją, więc może będzie mniej stresów, więcej czasu i wreszcie zabiorę się porządnie za siebie. Zobaczymy...