Dziś co tygodniowe ważenie , i jest spadek o 0,6kg , choć w poniedziałek było 112,8 czyli o 0,8kg więcej niż w piątek czyli 112kg , taka sytuacja mi przypomina dlaczego nie lubię się ważyć częściej niż raz w tygodniu , no ale muszę to przetrwać dla grupy gdzie się ważymy w poniedziałki
Poza rozmową ze szklaną dziś od rana szperałam w szafie za jakimiś ciuchami bo spodnie w których chodzę już tak mi z tyłka spadają że nawet pasek nie pomaga , a że trochę ubrań mniejszych mam bo wiadomo nie przytyło się od razu tylko systematycznie po trochu , więc pogrzebałam i wyciągam z szafy parę rzeczy tak tylko do przymiarki i co ? i szok bo wchodzę bez problemu i z tyłka nie spada i nawet bluzeczka ładnie leży tak że nie mogłam przestać patrzeć w lustro , jedną z bluzek sobie zwężę dziś bo wyglądam w niej już jak w namiocie ale od czego jest maszyna . Wiecie co aż mi się humor poprawił bo już nie mogłam na siebie patrzeć w tych za dużych spodniach a w czymś trzeba chodzić . Aż się zastanawiam co mężuś powie jak mnie zobaczy zwłaszcza że ja nie widziałam jakoś różnicy tych 17kg ale teraz już wiem że to i ubrania robią hehe a znalazłam jeszcze 2 pary spodni w szafie które mają jeszcze metki i pamiętam jak je kupiłam to były za ciasne ale za jakiś czas się przydadzą .
A poza tym wczoraj z mężusiem poszliśmy na długi spacerek oczywiście zapomniałam włączyć krokomierz ... ale zrobiliśmy jakieś 8-10km , a i mężuś powiedział że kiedyś bardzo powoli chodziłam a teraz nie umiem powoli chodzić a wręcz mnie irytuje wleczenie się hahaha
Kurcze ale się rozpisałam miłego dnia kochani