Nie wiem jak to się stało że znów dałam ciała z pamiętnikiem.A przecież bywam tu regularnie ( codziennie !) , gdyż udzielam się w grupie wsparcia . Teraz korzystając z okazji że chłopaki ...z psiakiem poszli do naszych przyjaciół - piszę. W końcu !
Co u mnie się zmieniło przez ten miesiąc ? Bardzo dużo ! U mnie jak na karuzeli , nie ma czasu na nudę.
Po pierwsze - trzymam dietki - bywają wpadki , bywają sukcesy . Nie spadam w dół - a to najważniejsze :D
Wyszłam właśnie spod prysznica i stwierdziłam - a co tam , zrobię foto . Ostatnie jakie tu dawałam było w kurtce . No to ja - po jakieś już tam zmianie ...
Nie wyraźne zbytnio bo mistrzem fotografowania samodzielnego nie jestem :P
Bardziej chciałam pokazać ile mnie ubyło na podstawie moich strych spodni
Następne będą lepsze - zrobią mi chłopaki :D
Po drugie - Została postawiona diagnoza mamie - zespół otępienia ( demencja ) . Mama ma 60 lat , wszystko za szybko się dzieje. Bywają dobre dni , a bywają takie że głowa mi pęka . Mama ma leki - zobaczymy jak to wszystko się ułoży.
Po trzecie - Stwierdziłam że to już ten moment że wystarczy mi siedzenia w domu i szukam pracy :D Dostałam 3 propozycje stażu i byłam na 1 rozmowie . Szukam dalej :D
Po czwarte - Mąż od połowy stycznia zaczął pracować w innym miejscu. Zdecydowanie daleko od domu.Widywaliśmy się co 3-4 tygodnie.Na góra 1,5 dnia !!!! To było tragedia . W dniu wyjazdu całą trójka ryczała , najbardziej przechodziłam przez te doły ja. W tym czasie kiedy tam był dostał 3 propozycje pracy ( Sami dzwonili - znają go , widzieli jak pracuje , mąż nigdzie w tamtej chwili nie szukał ) . Tak więc spakował torbę i ....od 3 kwietnia jest bliżej domu :D - Wrócił znów do Berlina . Będziemy się widywać w każdy wieczorny piątek do 4 rano poniedziałku , plus oczywiście każde niemieckie Święta. Jest lepiej , jest fajnie ...ale czekam aż w końcu stanie się cud i wszyscy będziemy w Berlinie . Musi się tylko wszystko poukładać z mamą . Póki co nie mogę i nie chcę jej zostawić !
Dziś po paru dniach zimna , w końcu zawitała wiosna.Jest pięknie :D Po śniadaniu pojechaliśmy na działkę do mojego wuja . Już nie mogę się doczekać lata ! Dopiero będziemy mieć raj blisko domu :D Nawet będzie można spędzić tam noc - dokańczany jest domek.
Nawet kibelek musi mieć mieszkańca :D
Czuje skruchę ?
Mamuśka czyli ja przez parę minut biadoliła że nie wolno kraść jedzenia ze stołu :D
Byliśmy z nim wczoraj u weterynarza. Ładnie przybiera na wadze - ma ok 13 kg ( stresował się wiec dokładnie nie dało się jego zważyć ) . Ba ! Nawet załapał się na obcinanie pazurków - biedny się bał , ciągle sikał .
Nadal walczymy z sierścią - czekam z utęsknieniem aż stara , gruba zejdzie :D
Tyle mamy co 3 dzień czesania .
Na zimę jak rosła jemu cieplejsza to też tak było.Ale proces trwał krócej - 6 tygodni . Teraz trochę dłużej . Weterynarz mówi byśmy się nie martwili :)
A teraz czas na kleszcze - u nas jest wysyp . Łagodna zima i mnóstwo tego paskudztwa. Mój latem 2016 miał jednego . W tym roku póki co nic go nie zaatakowało ( ciągle jest na łące,w lesie) . Ale np. psiaki sąsiadów,przyjaciółki chodzą w te lub podobne rejony i mają ich mnóstwo ! Utrapienie ! Ja póki co stosuję kropelki - na kark . Okres ochronny to 4 tygodnie. Wiadomo że to też nie uchroni w 100 % . Dlatego mam pytanie .Stosowaliście może u swoich psiaków,kociaków te oto cacko ?
Na dziś będzie tyle . Wolnej chwili zajrzę do Was :)