Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmagam się z codziennością nie znajdując czasu dla siebie. Spożywam byle co, byle gdzie i byle jak - co zmusiło mnie do aktywności. Zadzwonił dzwonek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 58007
Komentarzy: 661
Założony: 8 marca 2009
Ostatni wpis: 26 lutego 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tombom

mężczyzna, 52 lat, Strzegom

181 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2015 , Komentarze (2)

Wczoraj miałem dzień regeneracji. Nie było soku wieczorem, tylko normalny posiłek wieczorem, była też cola i ciasteczka. Nie było ćwiczeń. Od razu czuję się silniejszy i pełny energii, choć wszędzie piszą, że to właśnie soki tej energii powinny dostarczać. Wczoraj przetestowałem do soków nowe produkty - trawę pszeniczną i spirulinę, oba w wersji sproszkowanej.

Spirulina jest nazywana zielonym mięsem z powodu niespotykanie dużej zawartości wysokowartościowego białka. Jego udział jest blisko trzykrotnie większy od zawartości białka w mięsie. Zawiera 18 aminokwasów, w tym 8 niezbędnych, z których zbudowane są białka. Jest to najwyższa koncentracja, jaką można znaleźć w żywności. Nie są one tylko materiałem budulcowym mięśni, ale także przynoszą wiele korzyści dla zdrowia, m.in. wyrównują poziom cukru we krwi, przyśpieszają rekonwalescencję. Ta niezwykła alga zawiera łatwo przyswajalne żelazo (ma go znacznie więcej niż mięso), magnez, potas, witaminy, makro- i mikroelementy. Dzięki obecności pigmentów – zielonego chlorofilu i niebieskiej fikocyjaniny – działa antyoksydacyjnie oraz przeciwzapalnie i antyalergicznie. Normalizuje przemianę jodu w organizmie, przez co przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania tarczycy.

Jest tak intensywnie zielona, że chwilowy kontakt z palcami przebarwia je na zielono. Dziwnie też wygląda sok z dodatkiem spiruliny, tak jakoś bardzo nienaturalnie, ale smak soku pozostaje niezmieniony.

Dziś pierwszy dzień ważenia po rozpoczęciu kolejnego procesu redukcji wagi - 102,5kg (po wczorajszym normalnym posiłku). Nabieram sił na kolejny tydzień. Dziś idę na bal z potańcówką, więc pewnie jutro dojdzie mi trochę kilogramów do dzisiejszego wyniku. Od niedzieli rozpoczynam na nowo zmagania.

19 listopada 2015 , Komentarze (6)

Dziś rano, jak wstałem, miałem chwilę zwątpienia - czy aby na pewno znów sok na śniadanie? Ale później stanąłem na wadze - od wczoraj kolejne 0,7kg mniej - to mnie przekonało. Tak więc sok na śniadanie (dziś jarmuż, seler naciowy, pomarańcza, jabłko, gruszka, pigwa i kawałek cytryny). Pyszny sok, choć wyjątkowo zielony. Później espresso z kropelką Tabasco - lekko pikantna, lecz w smaku jeszcze nie tak, jak kiedyś piłem - jutro dodam 2 krople. Dziś też czułem się lekko osłabiony po wczorajszych ćwiczeniach. O 10.00 już byłem głodny więc zjadłem pyszną kromkę swojskiego chleba pełnoziarnistego z odtłuszczonym twarogiem, popiłem małym kefirem - druga rzecz pyszna w dniu dzisiejszym. A na lunch zasłużony kurczak ze szpinakiem po meksykańsku - trzecia pyszna rzecz w dniu dzisiejszym. Dziś dieta wg planu. Na wieczór planuję bieganie - ok. 8km, bez interwałów. Rano waga 101,8kg.

18 listopada 2015 , Komentarze (2)

Dziś pozmieniałem trochę plan dnia. Rano zacząłem jak zwykle od soku (pomidory, czerwona papryka, kalafior, marchewka, kawałek cytryny). Piekł w język (samo zdrowie :-)). Przesadziłem chyba trochę z kalafiorem. Ale za to trzymał mnie do 11.30 bez głodu. Wypiłem chyba z 600ml. Później trochę skomplikował mi się dzień w pracy. Nie miałem czasu nic zjeść poza drugim śniadaniem, które zjadłem właśnie ok. 11.30 (mały kefir i mała podwójna kromka chleba razowego). Niestety wróciłem do domu głodny i jakoś wyjątkowo osłabiony, więc postanowiłem, że dzisiaj nie będę robił zaplanowanego kolejnego treningu interwałowego, dzień po dniu, bo muszę coś zjeść, a po jedzeniu ciężko się biega, zwłaszcza interwały. Postanowiłem, że dzisiaj zrobię pierwszy trening z Vitalią zaplanowany dopiero na piątek. Stwierdziłem, że dziś mogę trochę poćwiczyć a w piątek zrobię trening interwałowy. Zjadłem więc mały obiad (trochę zupy fasolowej, a następnie przepadłem w zamkniętym pokoju w spokoju oddać się ćwiczeniom (rozgrzewka, ćwiczenia siłowe - 680kg, ćwiczenia kardio - 30 minut na orbitreku z tętnem 110-130/min. i na koniec rozciąganie - razem ok. 1,5 godziny ćwiczeń. Po ćwiczeniach nagroda - pyszny soku (dużo pyszniejszy niż ten poranny) - worek szpinaku, melon, mango, pigwa, jabłko i kawałek cytryny. Zielony, ale wyjątkowo dobry. Podobny w smaku do sałatki z surowego szpinaku z kawałkami mango i melona, lub odmiany tej sałatki z gruszką. Rano waga 102,5kg, czyli spadek wraca do normy.

17 listopada 2015 , Komentarze (8)

Drugi dzień zmagań po przerwie. Wczorajszy wysiłek dał efekt w postaci utraty 1,8kg w ciągu 1 dnia (poranny pomiar)!!! Niemożliwe, jakie cuda może zdziałać oczyszczenie organizmu poprzez spożywanie większej ilości płynów. Dziś prawie zrealizowałem założony sobie plan - prawie, bo niestety złamałem się przed chwilą w ferworze wielu zadań, które muszę jeszcze wykonać przed snem. Duża rodzina zobowiązuje. Rano rozpocząłem na zielono - sok z brokuła, selera naciowego, ogórka, gruszki, kiwi i natki z pietruszki. Ciekawy smak. Do tego oczywiście mała espresso. Ten zastrzyk energii utrzymał mnie do 14.30 - prawda jest taka, że nie miałem dzisiaj chwili, żeby zjeść coś po drodze. Na obiad zjadłem dwa małe naleśniki ze szpinakiem na wzór meksykański. A wieczorem, jak zaplanowałem, poszedłem pobiegać. Ciężko było mi się zebrać, ale zawziąłem się w sobie, pomimo lekkiego deszczu. Mały trening interwałowy 4 x 400 metrów w tempie zakładanym 5,08 min./km. Wyszło niestety średnio 5,26 min./km, ale uważam, że to tempo po tak długim czasie to i tak rewelacja. W sumie przebiegłem 5,5km. Po bieganiu radość w przygotowaniu kolejnego soku - tym razem z melona, pigwy, ciemnych winogron, pomarańczy i jabłka z niewielkim dodatkiem cytryny - pycha! Sok wypiły wszystkie moje dzieci, choć niektóre, jak sięgam pamięcią to chyba pierwszy raz w życiu - taki świeżo wyciskany, a nie z butelki. I myślałem, że to wystarczy, ale ok. 22.00 włączyło mi się ssanie, a jeszcze nie mogłem położyć się spać, więc zjadłem na noc 2 jajka i kromkę chleba razowego. Szkoda, bo sukces był blisko. Moja poranna waga to 102,6kg. Jest szansa, że do końca roku zejdę poniżej 100kg. Dziś przysłali mi żywą świeżą trawę cytrynową do soków - podobno ma bardzo wiele składników odżywczych. Wypróbuję w boju.

16 listopada 2015 , Komentarze (5)

Dziś wzorcowo udało mi się zrealizować plan dnia, jaki sobie na dziś założyłem. Począwszy od rana - śniadanie na płynnej diecie sokowej, drugie śniadanie o godz. 11.00 (podwójna kromka razowego chleba z odtłuszczonym twarogiem i mały kefir). Nie odczuwałem wcześniej głodu. Lunch dopiero o 15.00 (banan i mały jogurt z maślanką + mała kawa z mlekiem). Do domu dojechałem ok. 19.00. Wieczorem jedynie sok (mango, pigwa, granat, gruszka, seler naciowy, pomarańcza). Pycha. Nakarmiłem nim również dzieci - w ten sposób przemyciłem warzywa uzupełniając ich słodką dietę. Później mała kawa espresso - opuściły mnie siły na płynach. Po kawie nabrałem energii do ćwiczeń - 40 minut treningu obwodowego - trochę ćwiczeń rozciągowych i orbitrek 30 minut na tętnie 110-130/min. Po ćwiczeniach - woda z cytryną i mały jogurt na nadchodzącą hipoglikemię. Na deser garść migdałów i dobry film - Avatar. Gdyby wszystkie moje dni tak wyglądały nie miałbym problemu z nadwagą.

16 listopada 2015 , Komentarze (2)

Nie było mnie tu półtora roku. Cieszę się, bo jak patrzę na swoje zdjęcie profilowe, to trochę się zmieniło. Zaczynam od nowa, ale za każdym razem z niższego pułapu. Dopadła mnie nowa motywacja, więc będę starał się ją wykorzystać. Od ostatniego mojego wpisu trochę się pozmieniało. Włączyłem się do grupy biegowej i staram się, przynajmniej od kilku miesięcy, regularnie brać udział w biegach do 10km organizowanych niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Niestety regularność w zawodach nie towarzyszy regularności w treningach, więc traktuję to jako rozwój motywacyjny i sposób na podtrzymanie kondycji. Ale to zamierzam zmienić i zacząć trenować regularnie. Przed tygodniem zakupiłem filtr do wody działający na zasadzie odwróconej osmozy, więc od tygodnia piję tylko czystą wodę. Od 3 dni używam także regularnie wyciskarki do soków - rewelacja! Soku dużo więcej niż w sokowirówce, a znacznie mniej mycia i sprzątania po wyciskaniu. Fajna zabawa. Przygotowanie soku i posprzątanie zajmuje dużo mniej czasu, więc mogę przygotowywać i pić soki także rano, przed wyjściem do pracy. W kolejnym etapie przymierzę się także do przygotowywania soku do pracy. Za oknem deszcz. Od dziś regularna kontrola wagi. Na początek 104,4kg. Co do ruchu - jeszcze bolą mnie nogi po bieganiu w sobotę w Górach Kaczawskich (10km). Ale postaram się mimo to wieczorem trochę porozciągać i pobiegać na orbitreku. Rano śniadanie płynne - sok z buraka, grapefruita, jabłka i pigwy. Do tego łyżeczka błonnika w proszku. No i mała kawa - kolejna zabawka dla podtrzymania motywacji (zabawa smakiem kawy - kawa espresso z Brazylii).

20 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Wczoraj udało mi się namówić rodzinę i psa na wycieczkę w góry - po raz pierwszy, od kiedy jesteśmy wszyscy razem, wybraliśmy się tam w pełnym komplecie. Dzieci marudziły, pies dyszał, ale wszyscy dali radę. Lody na szczycie - bezcenne. Nawet ja zjadłem z ochotą. Niestety nie udało mi się dopilnować nawyków i nie wypiłem tyle wody, ile zaleca się dobowo. Niestety też z powodu tego, iż wycieczka trwała do 21.00 ostatni posiłek zjadłem niedługo przed spaniem. Dziś jestem połamany i ledwo się ruszam. Pies śpi, a dzieci leżą przed telewizorem. Wczoraj było ciepło, dziś jest jak w pierwszy dzień jesieni. Mimo niekonsekwencji ubyło trochę na wadze. A ile szczęścia przy tym.

18 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Zgrzeszyłem - zjadłem wieczorem dwa ciastka. To dlatego, że niestety przedłużyłem odstępy pomiędzy posiłkami i dopadł mnie Głód. Stałem dzisiaj w korku na autostradzie w drodze do pracy blisko 5 godzin. Za karę - 12km. Dziś znowu to zrobiłem. Przebiegłem maraton w 5 dni. Jutro pierwsze ważenie po przerwie.

17 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce. Żebym tak chciał biegać, jak mi się nie chce nic robić. W związku z tym napierającym lenistwem przebiegłem dziś podwójny dystans - 12km. Jestem dumny z siebie, tym bardziej, że mi się nie chciało.

16 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Dziś wróciłem z pracy o godz. 22.30, a pomimo tego przebiegłem jeszcze 6 km. Najważniejsza jest konsekwencja.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.