Niestety, rozpoczęta budowa przewróciła moje życie do góry nogami. Teraz jestem już po przeprowadzce, więc mogę spojrzeć na to z nowej perspektywy. Wszystko zaczęło się w kwietniu, kiedy odebraliśmy dom w stanie deweloperskim. Zaczęła się gonitwa - z zakupami, z wykończeniówką. Wszyscy potrzebowali materiały na wczoraj. Przeglądanie sieci do wieczora, zakupy do północy. Odbiory, poprawki. Do tego codzienność - praca, dzieci. Zarzuciłem bieganie całkowicie - nie miałem do tego głowy. Zacząłem też jeść byle jak i byle gdzie. I osiągnąłem tego efekt - moja waga wzrosła do 109,4 kg.
Od 2 tygodni powoli wracam na przetarte szlaki. Nie biegam jeszcze, ale wprowadzam się do biegania codziennymi spacerami z psem po 10 km. Jemu też potrzebna jest dieta - pozostał biedny na łasce sąsiadów przez 2 tygodnie, a że minę miał ciągle smutną (pewnie z rozłąki) dokarmiali go częściej i więcej niż wcześniej ustalaliśmy.
Od 3 dni testuję dietę pudełkową 2000 kcal, przy przeciętnym dziennym zużyciu energii na poziomie 2900 kcal. Na razie jest widoczny dobry efekt - bez problemu osiągam kolejne etapy spadku mojej wagi wg założeń diety. Wczoraj miałem niestety mały kryzys - pewnie zużyły się moje całe zapasy glikogenu - wyszedłem poza zakres przygotowanych pudełek.
Zataczam kolejne w moim życiu koło.
Aktualna poranna waga: 105,7 kg
Średnia aktywność tygodniowa: 2901 kcal.