Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmagam się z codziennością nie znajdując czasu dla siebie. Spożywam byle co, byle gdzie i byle jak - co zmusiło mnie do aktywności. Zadzwonił dzwonek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 57499
Komentarzy: 661
Założony: 8 marca 2009
Ostatni wpis: 26 lutego 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tombom

mężczyzna, 52 lat, Strzegom

181 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 listopada 2016 , Komentarze (1)

I to ma być dzisiejszy motywator dla mnie?

19 listopada 2016 , Komentarze (3)

Niestety, rozpoczęta budowa przewróciła moje życie do góry nogami. Teraz jestem już po przeprowadzce, więc mogę spojrzeć na to z nowej perspektywy. Wszystko zaczęło się w kwietniu, kiedy odebraliśmy dom w stanie deweloperskim. Zaczęła się gonitwa - z zakupami, z wykończeniówką. Wszyscy potrzebowali materiały na wczoraj. Przeglądanie sieci do wieczora, zakupy do północy. Odbiory, poprawki. Do tego codzienność - praca, dzieci. Zarzuciłem bieganie całkowicie - nie miałem do tego głowy. Zacząłem też jeść byle jak i byle gdzie. I osiągnąłem tego efekt - moja waga wzrosła do 109,4 kg.

Od 2 tygodni powoli wracam na przetarte szlaki. Nie biegam jeszcze, ale wprowadzam się do biegania codziennymi spacerami z psem po 10 km. Jemu też potrzebna jest dieta - pozostał biedny na łasce sąsiadów przez 2 tygodnie, a że minę miał ciągle smutną (pewnie z rozłąki) dokarmiali go częściej i więcej niż wcześniej ustalaliśmy. 

Od 3 dni testuję dietę pudełkową 2000 kcal, przy przeciętnym dziennym zużyciu energii na poziomie 2900 kcal. Na razie jest widoczny dobry efekt - bez problemu osiągam kolejne etapy spadku mojej wagi wg założeń diety. Wczoraj miałem niestety mały kryzys - pewnie zużyły się moje całe zapasy glikogenu - wyszedłem poza zakres przygotowanych pudełek.

Zataczam kolejne w moim życiu koło.

Aktualna poranna waga: 105,7 kg

Średnia aktywność tygodniowa: 2901 kcal.

5 marca 2016 , Komentarze (6)

Poranna waga - po raz pierwszy od czasu wzrostów - nie wzrosła. Utrzymała się na tym samym poziomie, co w ubiegłym tygodniu - bez diety i bez ćwiczeń. Nie mogę się zebrać w sobie przez kłopoty w pracy i późne powroty z pracy. Jedyne o czym marzę to kanapa i telefon z nową zabawką - Quizwanie. Kłopoty zajadam i zapijam. Śpię po 6 godzin dziennie. Walczę z nerwicą i zaburzeniami rytmu serca - ostatnio nie mam żadnych dolegliwości. Czas ruszyć się z kanapy.

Dziś zaplanowany miałem bieg na 5 km - bieg dla kobiet. Biegłem towarzysko, bez spinania się, dla przyjemności i dla rozruchu. W ubiegłym tygodniu pobiegłem 2 km, dziś 5 km. Za tydzień zapisany jestem na 10 km. Nie było całkiem łatwo, choć nie mogę narzekać. Męczy mnie trochę astma oskrzelowa od kilku dni - tak mam, jak zrobię sobie zbyt długą przerwę w aktywnościach. Dziś była ładna pogoda. Biegaliśmy po parku. Było trochę dużo kobiet - było bardzo różowo, landrynkowo. Mężczyzn pobiegło 20, kobiet prawie 400. Chwilami zastanawiałem się, co ja tam robię - wszyscy organizatorzy mówili do mnie w trybie żeńskim: "bądźcie wytrwałe", "która z Was ma numer ...", "będziecie biegły w lewo" itp. To trochę jak w Vitalii. Koszulki w pakietach startowych też były tylko damskie. Ale liczy się miło spędzony dzień - dzień aktywny.

Po biegu i małych zakupach - spacer z psem. Dziś zrobiliśmy 7 km. Niestety ściemniło się szybko i musieliśmy wrócić do domu na zasłużoną kolację.

29 lutego 2016 , Skomentuj

Dziś obudziłem się z bólem nóg - zakwasy po dawno niewykonywanym wysiłku - ale miło. Już jestem zmęczony, do tego za oknem śnieg, a następnie przez cały dzień deszcze. Pogoda do Nietzschego. Poranna waga 101,6 kg, ale wzrost to chyba te bolące nogi. Niestety wieczorem dopadła mnie powysiłkowa hipoglikemia i tuż przed snem skonsumowałem trochę glukozy w czystej postaci. Ogólnie, nawet z glukozą, bilans dnia bardzo ok. Dziś rano sok z wyciskarki - standard z białym winogronem. Kurczę, dopiero wczoraj odkryłem, jaki on drogi. To już lepiej chyba buraki - w cenie jednego dnia winogronu - buraki przez cały tydzień. Dzień wg planu, trochę więcej kawy niż wg planu - ale to żebym nie zasnął w pracy. Wczoraj nadrobiłem zaległości - uzupełniłem opłaty i zapisy na najbliższe biegi w okolicy - plan do połowy maja 2016 r. Teraz pozostaje mi już tylko wziąć się za bieganie. Najbliższe w sobotę - bieg na 5 km - "dla kobiet". Pobiegnę towarzysko na rozruch.

28 lutego 2016 , Komentarze (6)

Mam nadzieję, że z wiosną nowe postępy. Niestety przez 1,5 miesiąca, poza nartami, nie robiłem nic, co można by było uznać za dobre nawyki. Przytyłem w tym okresie jakieś 5 kg. Wczoraj zacząłem ćwiczyć - 1 godzina biegania na orbitreku, dziś pobiegłem w biegu: Tropem Wilczym. IV Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych - 2 km. Niech to będzie na dobry początek. Po południu spacer z psem - dziś poszaleliśmy - 12 km. Wróciliśmy dobrze po zmierzchu - obaj mocno zmęczeni. Kilka fotek z biegu.

20 lutego 2016 , Komentarze (3)

Podobnie, jak w ubiegłym roku po feriach - nie mogę się pozbierać. Przekroczyłem właśnie magiczną granicę 100 kg. Muszę coś z tym zrobić. Jestem już blisko. Myślę, że czas zacząć liczyć to co jem.

Waga rano 100,5 kg. Zainstalowałem aplikację Fitatu. Od drugiego śniadania liczę kilokalorie. Na śniadanie wyszło więcej, niż przewidziane było w diecie - 705 kcal. II śniadanie trochę zmodyfikowałem - jogurt naturalny zmiksowałem z 2 łyżkami otrębów żytnich, 1/2 jabłka ze skórką i 1/2 kiwi - razem 222 kcal. Na obiad niestety gotowiec z lodówki - pierogi z mięsem. Nie było czasu ani na zakupy, ani na gotowanie. Niestety obowiązki. 7 sztuk pierogów - 633 kcal. Nie wiem, czy się najadłem? Utrzymuję przewidziane odstępy pomiędzy posiłkami. Dziś po raz pierwszy przygotowałem jeden posiłek wg Vitalii - po niewielkiej modyfikacji. Piję wodę odznaczając ilości. Najgorzej będzie z ostatnim, wieczornym posiłkiem. Do tego trzeba będzie znaleźć czas na ćwiczenia.

14 lutego 2016 , Komentarze (3)

Właśnie wróciłem z zimowych ferii po tygodniowym pobycie z rodziną na nartach. Nie utrzymałem w tym czasie żadnych zdrowych nawyków żywieniowych. Było dużo piwa wieczorami, innych zimowych trunków, czeskiej diety z nadmiarem węglowodanów, ale było też dużo wysiłku fizycznego w ciągu dnia. Każdego dnia pokonywałem na nartach ok. 50 km (łącznie z wjazdem na wyciągu).

Jednego dnia zrobiliśmy przerwę, żeby nie zamęczyć dzieci i cały dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie różnych ciekawych dziecięcych wystaw, parków technologicznych i kompleksów basenowych. Ten dzień zmęczył mnie najbardziej.

Wczoraj wróciliśmy do domu. Bilans tygodnia - plus 1 kg, to i tak mniej, niż się spodziewałem. Mniej też, niż można było się spodziewać przy takiej diecie, a raczej jej braku. Waga poranna - 99,1 kg.

Czas ruszyć tyłek, przestać bumelować i wziąć się porządnie do roboty. Na początek przy niedzieli - niedzielny spacer z psem - 8 km.

2 lutego 2016 , Skomentuj

Dziś się w końcu zważyłem. Zważyłem się dwa razy, tak dla pewności. Na wadze 99,8 kg. Zatrzymałem pewnie wodę po wczorajszych ćwiczeniach siłowych. I niech to będzie punkt wyjścia do nowego cyklu zmian.

Rano sok - taki, jak wczoraj. Drugie śniadanie podobnie, jak wczoraj. Na obiad - kurczak po meksykańsku. Po powrocie do domu bieganie w planach. Kondycja do niczego. Czułem się jak na rehabilitacji po zabiegu kardiochirurgicznym. Płuca nie mieściły mi się w klatce piersiowej. Dziś robiłem interwały w tempie 7,00 minut/km, a pomiędzy interwałami szedłem, żeby unormować tętno. Łącznie dystans 8,5 km. Regeneracja przez 21 godzin i tego będę się trzymał.

Dziś bez PLANKA - jutro ponownie 3 minuty. Trochę zmienię zasady, tak żeby stopniowo dojść do 4 minut. Po bieganiu kapusta kiszona gotowana z dużą ilością kminku - będą niezłe efekty jutro.

Po bieganiu czuję się na 60 lat. Wydolność biegowa spadła mi do 42. Wiele jeszcze przede mną, ale cieszę się, że zacząłem.

1 lutego 2016 , Komentarze (2)

PLANK - 3 minuty 0 sekund

Następnie trening Vitalii - 1 godzina 37 sekund na średnim tętnie 102/minutę z małymi incydentami niemiarowości na początku treningu. Bardzo się cieszę, że coś dla siebie dzisiaj zrobiłem. Mam nadzieję, że to na dobry początek.

Odpoczywam zgodnie z planem - 4 godziny. Teraz dobrze się nawodnię, małe przygotowania do pracy i czas do spania.

1 lutego 2016 , Komentarze (4)

Krok po kroku.

Rano bez ważenia. Sok z jarmużu, selera naciowego, gruszek, kiwi, jabłka, kawałka mango i kawałka ananasa. Soki, to jedyna rzecz, z której nie zrezygnowałem przez te całe dwa tygodnie, kiedy całkowicie zarzuciłem aktywność. Kawy rano nie piłem - nie zdążyłem. Zepsuł nam się drugi samochód, więc musiałem dzisiaj, trochę wcześniej niż zwykle, porozwozić całą moją rodzinę na różne zajęcia - żonę do pracy, dzieci na półkolonię. Niestety po południu będą musieli się sami pozbierać. Wczoraj przywiozłem mamę do opieki nad dziećmi poza godzinami półkolonii. Niestety związane jest to z tym, że będę przez tydzień narażony na dietę wysokokaloryczną, pełnotłustą - nie będę więc jadł w domu nic, albo będę jadło osobno, to co sobie tylko sam zrobię. To tylko tydzień. Kawa w pracy, zaraz po przyjeździe - czarna. O 11.00 - drugie śniadanie - podwójna kromka chleba wieloziarnistego z twarogiem i pastą z papryki chili - pikantną mieszanką w oliwie z oliwek. Do tego sok, który przygotowałem rano (porcja do pracy). Następnie między posiłkami dwie herbaty - jedna owocowa, druga zielona. Za chwilę czas na kolejny posiłek. Wieczorem chciałbym poćwiczyć z Vitalią - jak będę to sobie powtarzał, to tak właśnie się stanie, mam nadzieję.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.