Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Lubię podróżować, czytać książki, uprawiać sport. Uwielbiam słodycze i to jest moja zguba. Dużo ćwiczę i prawdopodobnie ten mój nadmiar kilogramów nie jest tak bardzo widoczny na pierwszy rzut oka, ale ja to wiem. Latka lecą co nie znaczy, że trzeba się poddać bez walki i na te lata wyglądać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 542084
Komentarzy: 13391
Założony: 9 maja 2010
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Spychala1953

kobieta, 71 lat, Tarnowo Podgórne

160 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2010 , Komentarze (27)

Szukałam dzisiaj w komputerze moich zapisków oczywiście o dobrym odżywianiu i trafiłam na zdjęcia z listopada 2009 czyli niezbyt odległe czasy. Byłam tam u siostrzenic z moją kochana młodsza siostrzyczką. Było cudownie. Jadałyśmy dietetycznie bo dziewczynki pracują w knajpce gdzie serwuje się dania dietetyczne.Mnóstwo wrażeń, a przede wszystkim wesoło. Czułam się tam tak jakbym miała znowu 20 lat. Jeeezu jak mi się chce znowu poderwać tyłek i gdzieś wylecieć. Wkleiłam kilka zdjątek co by też Was na chwilę tam przenieść. Jak już tak dobrze dzisiaj zaczęłam to może wprowadzę klimacik włoski i będzie pizza na obiad? Och jak cudownie, marzenia, marzenia. Dopóki one są coś w duszy mojej gra i chce się żyć. Teraz nacieszcie oko.

Ruda piękność to angielska przyjaciółka dziewczynek. Byłyśmy tam przypadkowo na bankiecie.

To oczywiście ja w towarzystwie młodzieńca, hi, hi. "Bo kto z młodym przystaje takim się sam staje."




Też miłe towarzystwo. Pan specjalnie dla nas zaśpiewał piosenkę. Są tacy faceci, a co.

Przemieszczałyśmy się w tą i z powrotem od rana do wieczora i dawałyśmy radę - szalone. BO ŻYCIE JEST SZALONE
Ale się dzisiaj pozytywnie nakręciłam. Wypiłam przy tym 1 ltr wody niegazowanejhe, he.Trzymajcie się kobietki i nie poddawajcie się żadnym zniechęceniom bo życie mimo wszystko jest piękne.  A żeby Wam to udowodnić przesuwam ważenie pasażerek pociągu na piątek rano. A ja będę szczupła, zgrabna i zadowolona Buziaczki

12 października 2010 , Komentarze (28)

Dzisiaj coś dla starszych odchudzających się dziewczynek bo każda grupa wiekowa ma swoje szanse tylko po prostu  inne, he, he. A skoro dbamy o swoją zgrabną figurkę tzn. że kurwiki jeszcze przez nasze ślipięta przelatują, a co.
Wczoraj wieczorem wpadli znajomi. Dostałam w prezencie ciasteczka z galaretką w czekoladzie. Cholercia, ale ze mnie wątpliwa fuksiara. Wolałabym dostać kupon toto lotka. Że nikt na to nie wpadnie, a prezent byłby tańszy. To tak jakby alkoholikowi przynieść butelkę wódy.  I do tego jeszcze ja masochistka wystawiłam czekoladki itp. na stół. NO I CO SIĘ STAŁO? I tu Was zaskoczę. NIC. Nie zjadłam ani kawałka bo było po 20.00 Ustawiłam sobie w głowie parawan pomiędzy słodyczami, a moimi oczętami i piłam czerwoną herbatę. Ale byłam grzeczna. Prezencik skosztuję dzisiaj i w rozsądnej ilości. Popiję kawką z mleczkiem, a że będzie to do południa to postaram się spalić. To chyba to słoneczko za oknem tak mnie pozytywnie nastroiło.

Trzymajcie się kobietki i pamiętajcie. W obiegu jesteśmy całe życie tak długo dopóki mamy na to ochotę. Ja apetyt na życie jeszcze mam więc biegnę mu na przeciw, go, go, go. BUZIACZKI

11 października 2010 , Komentarze (24)

Przyśniło mi się dzisiaj, że jestem w Londynie i jest potworna mgła. Otworzyłam rano jedno oko potem drugie i okazało się, że sen wślizgnął się w rzeczywistość bo za oknem w Poznaniu ktoś rozlał mleko. Na wadze ok. 0,80 więcej i nie dziwota. Po wizycie u mojej mamy lat 88 byłam tak wnerwiona, że odreagowałam zeżarciem słodkiego. A rano waga była taka pozytywna. Ludzie ile złości, pretensji i niezadowolenia z życia może siedzieć w jednej kobiecie to niewyobrażalne. To, że przytelepałam się do niej ze złamaną ręką to szczegół. Na tą okoliczność użalała się nad swoim zwichnięciem barku sprzed 100 lat. Przeleciała przez wszystkie swoje porody ( oczywiście miała najgorsze) jest najbardziej chora ze wszystkich znajomych i najbardziej pokrzywdzona przez życie. A do tego bidula jak była mała miała piegi i to też okrutne nieszczęście. Już od progu mi nadawała, że ona nie chce żadnego jedzenia ma nie ma na nic ochoty i ma chore jelita, a jeszcze nie widziała co mam w torbie. A okazało się, że to co przyniosłam to tak, to może być.Ja pitolę. W ciągu tej wizyty zeżarła cały mój zapas pozytywnej energii no to potem Miecia na odreagowanie zeżarła słodycz. Mam nadzieję, ze jestem jej przeciwnością bo ja wspominam tyle miłe wydarzenia, a te przykre wyrzucam z pamięci na tyle ile jest to możliwe, albo traktuję je jako wskazówki do dalszego życia. To tyle o moje niezadowolonej z życia rodzicielki. Tata nie żyje, ale też nie może spoczywać w spokoju bo oczywiście też nie spełnił jej oczekiwań. Masakra.
Bardzo dziękuję za wasze wpisy. Troszkę się obawiałam, ze kiedy zdradzę Wam mój pomysł na nowe życie odniesiecie się do mnie troszkę sceptycznie i tu się mile rozczarowałam. Dzięki Waszym wypowiedziom mam nawet większą motywację na realizację swoich zamierzeń
Zabieram się dzisiaj do ćwiczeń bo wczoraj mamuśka wypompowała ze mnie siły witalne. Trzeba to koniecznie nadrobić bo kilogramy same z dupska nie spadną. Pamiętajcie ważymy się w czwartek 14.10 kiedy pociąg DEN doczłapie się do stacji docelowej. Czyli mamy jeden dzień mniej na ogarnięcie brzusznych oponek. Nie ma żadnej dyspensy. Gonimy wredne chabasy. Buziaczki

10 października 2010 , Komentarze (12)

Chciałam wyjaśnić, że ja nie znikam z forum Vitalii i nie zostawiam Was bo jest mi tutaj z Wami baardzo dobrze. Po prostu chcę wnieść w swoje życie coś nowego, coś o czym myślałam już od dawna. Myślę, że to coś pożytecznego. Cały czas będę wspierać Wasze wysiłki w odchudzaniu już bez kierownikowania. Ta rola zwyczajnego człowieka bardziej mi odpowiada. Lubię być wolna, chociaż lubię też nowe doświadczenia bo czegoś nas uczą. Myślę, że ten artykuł przybliży Wam moje odczucia, a te ważniejsze myśli zaznaczyłam niebieskim kolorem. Ja sama lepiej bym tego Wam nie wyjaśniła. Odchudzanie np. stało się dla mnie też pewnego rodzaju obsesją i dlatego moim zdaniem spadki były takie małe. Chcę schudnąć, ale nie jest to już dla mnie celem samym w sobie. Przeczytajcie poniższy artykuł on Wam wiele wyjaśni.

Medytacja

 1. medytacja może być wykonywana zawsze i wszędzie, nawet podczas porannego joggingu, jeśli ktoś tak lubi (notabene stan oświecenia, to stan ciągłej medytacji, czyli świadomości)

 2. ja jakiś czas temu wolałam medytować podczas ćwiczeń jogi niż bez ruchu na siedząco. Połączenie ćwiczeń jogi i medytacji to dobra metoda dla tych którzy nie potrafią usiedzieć w miejscu.

3. całkiem niedawno mi się pozmieniało i dziś wolę siąść pod drzewem. Medytacja na świeżym powietrzu, w kontakcie z ziemią, trawą, czy drzewem i niebem to wspaniała metoda relaksacji, wyciszenia i harmonizacji.

4. medytacja to NIE znaczy nie myśleć ;) w potocznym rozumieniu, tak właśnie odbiera się słowo medytacja :) Wg mnie i tego co sama doświadczyłam, medytacja to prosto mówiąc, nie wchodzenie w te potoki myśli, które cały czas przepływają przez nasz umysł, bo trzeba zaznaczyć, że płyną one cały czas. Szczególnie jak zaczynamy sztukę medytacji - jest ich wtedy od groma. Problem, który często pojawia się na tym etapie, to świadomość potocznego rozumienia medytacji i zarzucanie sobie, że nie potrafimy wyłączyć tych potoków myśli. Zapewniam, że to nie o to chodzi, a już na pewno nie chodzi o walczenie z tymi myślami.

Po prostu:

  - ważne jest, aby je zauważyć/zarejestrować i nie wchodzić w nie z emocjami, tylko pozwolić im przepłynąć przez nas i popłynąć dalej w świat, z czasem bowiem, im dłuższa praktyka, tym mniej tych myśli zaczyna kołatać się w naszym rozbieganym umyśle, i łatwiej nam z każdym dniem stanąć obok nich i nie emocjonować się już każdym najdrobniejszym szczegółem,
  - ważne, aby po prostu BYĆ i cieszyć się tym byciem, tą chwilą istnienia siebie samego, Boga, świata, wszechświata?

  - ważne, aby nie stresować się i strofować siebie, jeśli przypadkiem podążymy za jakąś myślą i zaangażujemy się w nią emocjonalnie ? to się zdarzyć może każdemu,
  - ważne, aby w momencie spostrzeżenia swojego zaangażowania w jakaś myśl, po prostu od niej odejść na spokojnie i na luzie, uświadomić sobie: aha, weszłam w temat, a teraz chcę być od tego wolna i dobrowolnie z własnej woli odchodzę od emocji i drążenia tematu?
  - ważne, aby w momencie porzucenia zaangażowania w ostatnią myśl, od nowa zacząć świadomość bycia tu i teraz,

  - ważne, aby podczas medytacji czuć harmonię i jedność, lub próbować ją odczuć. Możemy również skupić się na dowolnym temacie, który nas interesuje i który chcemy wzmocnić lub uzdrowić w medytacji,

  - ważne, aby nie naciskać na siebie, w żadnej kwestii. Medytacja to chwila wiecznej harmonii, jedności, radości, poczucia spełnienia, miłości? nie ma tu miejsca na presję, stres i nacisk. Jeśli zauważymy u siebie tendencje w tym kierunku, pomyślmy, że odchodzimy od nich tu i teraz i kierujemy swoje myśli i całego siebie, na nowo, w kierunku kontaktu z Bogiem.

Wiem, że wiele początkujących osób, potrafi się mocno stresować tym, że nie udaje im się tego czy tamtego - to bzdura. Ja sama wiele razy słysząc jak ktoś mówił, że medytował nad tym czy tamtym, czułam się lekko nie swojo, a to z tego względu, że miałam zakodowane, że tak wypada na drodze rozwoju duchowego? wypada medytować. Niestety sama ilekroć próbowałam siąść do medytacji, po prostu zasypiałam, bo mi się nudziło. Dopiero po jakimś czasie odkryłam, że wspaniale mi się medytuje przy ćwiczeniach jogi. Tak więc rozejrzymy się, co daje nam poczucie relaksu i harmonii a przy tej czynności możemy śmiało zacząć medytować.

Każdy idzie w swoim rytmie i jedyne co mamy do zrobienia to po prostu słuchać swojej intuicji i iść swoim tempem, bez naciskania, bez stresu i bez frustracji. Wtedy szybciej przejdziemy te chwile i szybciej nauczymy się medytacji.

Jak już wspomniałam wcześniej, teraz najlepiej mi się medytuje, siedząc spokojnie na świeżym powietrzu. Niemniej kiedyś, nie potrafiłam sobie tego nawet wyobrazić. Samo wyobrażenie było dla mnie męczące ;) przez pewien czas nawet próbowałam się zmuszać do takich medytacji, które kompletnie mi nie szły i kończyły się fiaskiem. Aż poczułam, że hola, przecież nie mogę się zmuszać. Widać albo ja wolę inną formę medytacji, albo to jeszcze nie ten czas na siedzenie pod drzewkami ;). I tak oto odpuściłam to sobie. Bardzo szybko zauważyłam naturalny pociąg do kontaktu z przyrodą i sama z siebie zaczęłam siadywać pod drzewkami, a chwile te są dla mnie teraz te jedyne, wspaniałe i zawsze mi mało ;)

Właściwie ja nie lubię nawet używać tego słowa: medytacja, bo trudno jednym słowem opisać ogrom różnych doświadczeń i przeżyć duchowych, które się mogą pojawić podczas medytacji. A przypisując coś do jednego słowa, ludzie spodziewają się, że zawsze będzie ono oznaczać dokładnie to samo. W przypadku medytacji, stanowczo tak nie jest J. A więc, ilu ludzi, tyle doświadczeń medytacji. Każda jest inna, jedyna i najwspanialsza.
A gdzie możemy uznać, że zaczyna się proces medytacji?
Tam gdzie chęć i otwarte serce, tam już zaczyna się proces medytacji?
Bo to serce jest już chętne i gotowe i nasłuchuje, nasłuchuje co Bóg ma Mu do powiedzenia. A Bóg mówi do nas stale, zawsze kiedy zechcemy Go ?usłyszeć? to usłyszymy.
Tyle ilu ludzi, tyle różnych dróg i sposobów rozmowy z Bogiem i 'słyszenia' Jego Głosu.
Czasami wystarczy popatrzeć w Niebo, uśmiechnąć się do siebie, do Boga w nas i dookoła Nas, poczuć wdzięczność w sercu i to już będzie wspaniała medytacja.

A medytacja nie musi trwać nie wiadomo ile, zwłaszcza na początku, kiedy utrzymanie uwagi i świadomości jedności może być kłopotliwe. Nie zmuszajmy się jednak do niczego. Nie zmuszajmy się do długich medytacji, bo tak wypada, bo tak robią inni? bo wypracujemy tylko w swojej podświadomości chęć ucieczki od tego doświadczenia J a przecież nie o to nam chodzi J. Zatem nie róbmy nic na siłę. Kiedy będziemy gotowi samo wszystko przypłynie: spokojnie, naturalnie i cicho.

A jak poznać, że to ten moment? Medytujmy wtedy, jak poczujemy 'ten' impuls w sercu, jak poczujemy nieprzepartą ochotę i chęć, jak poczujemy 'ten żar' i 'głód' medytacji, w swoim sercu, duszy i ciele. To jest najlepszy moment na wspaniałą medytację, bo i ona sama płynie wtedy bez wysiłku, a rezultaty takiej medytacji sięgają daleko poza nasze oczekiwania.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że takie impulsy na początku nie będą codziennością, ale proszę nie frapujcie się tym. Z czasem bowiem i one zaczną pojawiać się coraz częściej, nawet dzień w dzień. Sami nawet nie zauważycie jak to szybko się wszystko rozwinie J.

Ufajcie podczas medytacji. Ufajcie Bogu. Ufajcie sobie. Ufajcie!

Ja osobiście (mówię to jako inspirację dla innych) medytuję idąc do pracy i/lub wracając z pracy. Widoki mam piękne bo samo niebo :))) doprawdy wspaniała okazja, aż trudno się oprzeć i ją tracić na cokolwiek innego :))) bywa też że po powrocie z pracy siadam pod drzewkiem które jest obok domu i sobie siedzę tyle ile mam ochotę :))) Dzieci sąsiadów biegają i bawią się obok albo i nie ;) a ja sobie siedzę :) cudowna sprawa tak sobie posiedzieć i pobyć i nie wkładać żadnego wysiłku nawet w najmniejszą myśl :)))

I to na tyle. Jeżeli teraz to czytacie to znaczy, ze przebrnęłyście i dotarłyście do końca. Dzięki za cierpliwość. Artykuł wkleiłam w całości. Nie jestem jego autorką, ale jest odzwierciedleniem moich odczuć. To na tyle. Nie martwcie się, ja się nie zmieniam bo moja zwariowana natura mi odpowiada. Uwielbiam zmiany ale myślę, że nie na gorsze. Ja po prostu stale czegoś szukam. Myślę, że to dobrze bo najważniejsze nie stać w miejscu i stale iść do przodu. No to do usłyszenia dziewczęta i go, go, go gonimy chabasy bo tutaj nic się nie zmieniło. A teraz idę sobie poczytać co Wam w duszy gra

 

9 października 2010 , Komentarze (15)

Pociąg pomału dobija do celu. Jako kierowniczka tego pociągu ( jakoś tak wyszło) już dzisiaj bardzo dziękuję pasażerkom pociągu i naszym wiernym kibicującym, które nam wiernie towarzyszyły w tej podróży. Starałam się jak mogłam wspierać Was jako czuwająca nad pasażerkami. Czy mi się udało nie mnie to oceniać. Ostatnie ważenie będzie w czwartek 14.10 Miecia baaardzo dziękuje za współpracę. Na dzień dzisiejszy rezygnuję z tej funkcji ponieważ mam pewne plany co do swojej osoby, które zamierzam zrealizować. Jeżeli macie ochotę na dalsze podróżowanie proszę o zgłoszenie się chętnej koleżanki do prowadzenia i ogarnięcia. Podaję swoją decyzję wcześniej, żeby nie zostawić Was na ostatnia chwilę przed faktem dokonanym.
A teraz o filmie: Po I bardzo podobał mi się podkład muzyczny.Po II taka fajna lekka komedia.  Główna bohaterka  podróżuje  po Włoszech, Indiach oraz indonezyjskiej wyspie Bali, ażeby odnaleźć własne ?ja?. Ja lubię te klimaty ( medytacja, joga, buddyzm itp.) Cały rok chodziłam na zajęcia z Tai chi, żeby troszkę wprowadzić się w ten klimacik. Było to jednak za spokojne dla mojej zwariowanej natury. Fascynuje mnie też joga. Nie wspominałam tu, ale przed złamaniem ręki codziennie rano stawałam na głowie.Chciałam Wam umieścić zdjęcie, ale złamanie stanęło na przeszkodzie. Moja przygada ze staniem na głowie zaczęła się kiedy przeczytałam książkę"Spóźnieni Kochankowie" Williama Whartona. Jest to opowieść o przeznaczeniu, oczekiwaniu, spełnieniu. To historia dwojga ludzi, żyjących w odmiennych światach, różniących się kulturowo, pokoleniowo. Miałam wtedy ok. 40 lat i pomyślałam sobie: co ona ma 50 i potrafi to może ja też? Zaczęłam ćwiczyć z jogi ćwiczenia, które umożliwiły mi zrealizowanie mojego marzenia. Po rehabilitacji wrócę do tego na pewno. Wiem bo w 2003 miałam złamany prawy bark, a jednak udało mi się. Doprowadziłam bark to sprawności i wróciłam do stania na głowie. To taka mała ciekawostka o mnie wyjaśniająca dlaczego podobał mi się film, ponieważ ja wciąż szukam swojego "ja"i teraz mam w planie zgłębienie wiedzy o medytacji. Muszę uporządkować moje szalone myśli i uspokoić " swędzące pięty" bo stale mnie nosi. Mam 150 myśli na sekundę, a jestem już tym nieco zmęczona. Stąd moja rezygnacja z kierownikowania. Troszkę się wywnętrzyłam, żeby się wytłumaczyć.Myślę, że mnie zrozumiecie.
Oczywiście dalej gonimy i zwalamy kilogramy. Innej opcji nie widzę. Postanowione więc będzie zrealizowane jak moje stanie na głowie
. Buziaczki i wytrwania w dalszych zmaganiach i żeby mi tu żadnej nie zabrakło.
Ps.Wagi które otrzymałam później już nie mogę poprawić bo nie pozwala mi wejść do tych wpisów, ale uwzględniłam w swoich notatkach. Lorry ma -1,00 i Sdorota 207 -0,50.

9 października 2010 , Komentarze (3)

cd. tabelki

1.   

Zach.pomorz.

73,10

1,60

72,90

-0,20

2.   

alianna

66,20

2,00

66,00

0,00

3.   

Alicjaap21

67,20

2,30

67,00

-0,20

4.   

Jaaka

83,80

1,40

83,60

-0,20

5.   

Bombonna125

124,50

2,00

124,30

-0,20

6.   

babelberry

74,20

-0,40

73,00

-1,20

7.   

Jf1231

77,90

2,00

77,90

0,00

8.   

rozaar

61,50

2,40

62,00

+0,50

9.   

Sdorota207

73,50

2,00

72,70

-0,80

10. 

Aweko

67,00

1,20

66,30

-0,70

11. 

shanell

65,20

2,00

64,20

-1,00

12. 

Bega30

77,90

2,20

77,00

-0,90

13. 

lorry

63,00

0,10

63,00

0,00

14. 

Adador77

73,10

-0,10

73,50

+0,40

15. 

Misiuniaaa

62,50

2,00

62,50

0,00

16. 

 

 

61,10

 

-10,70


9 października 2010 , Skomentuj

Wagę koleżanek gdzie nie dostałam wiadomości wpisałam z pamiętników.

 

Pasażerka

Waga 01.10.

Zrzuca do 14.10

 

zrzuciła

1.   

Klusia 1954

61,20

1,70

59,40

-1,80

2.   

Luckaa

58,70

1,70

58,30

-0,40

3.   

Spychala1953

66,50

1,40

66,20

-0,30

4.   

Dziejka

72,00

3,20

71,30

-0,70

5.   

Gaila

63,20

2,90

63,20

0,00

6.   

anna.helena

65,80

1,50

65,40

-0,40

7.   

Anna1997

74,00

3,00

73,70

-0,30

8.   

Gorzatka2

62,70

1,20

63,20

+0,50

9.   

Linda.ewa

81,50

2,00

80,90

-0,60

10. 

jolajola1

57,10

2,50

57,10

0,00

11. 

obtulanka

86,70

2,20

86,50

-0,20

12. 

loteria

69,60

1,00

68,20

-1,40

13. 

odNova

69,50

1,00

69,00

-0,50

14. 

Baja1953

62,20

2,30

63,30

+1,10

15. 

Keli1979

67,50

2,20

64,90

-2,60

16. 

Lukrecja7

81,90

1,70

82,00

+0,10

17. 

Elamela.gd.

83,70

2,30

84,20

+0,50

18. 

HannaStrozyk

72,80

1,70

73,20

+0,40

19. 

kiszonka

55,40

1,20

55,00

-0,40

20. 

Anka70

77,40

1,40

78,40

+1,00


8 października 2010 , Komentarze (19)

Jestem zła, jest mi smutno. Jestem po wizycie. Złamanie się jeszcze nie zrosło. Do 29.19 chodzę nadal z Panem gipsem. A zwolnienie mam do 14.11. Przyczepił się do mnie franca. Chyba go za dobrze traktowałam. Muszę porysować mu karoserię to odechce mu się siedzenia na mojej biednej łapce. Jezu jaka ona będzie stara i pomarszczona tyle tygodni bez balsamu. . Waga też mnie nie rozpieszcza, ale tutaj jestem cierpliwa bo trwa stabilizacja. Najważniejsze, że nie idzie w górę tylko spada po parę deko, a to jest krok do przodu. A teraz z innej beczki.Piekę synkowi serniczek na imieniny. Napisał esemesa : mamuś upieczesz coś słodkiego Misiowi na imieninki? Pewnie, że upiekę. Dałam radę i sernik już siedzi w piecu. Dobrze, ze jakiś mądrala wymyślił mikser, he, he. Ściskam mu łapkę za ten wynalazek. Idę sobie posmutasić  w kacie i pożalić się nad Mieciną niedolą. Wieczorem idziemy do kina na komedię" Jedź, módl się i kochaj" może wyrówna mi się poziom adrenaliny. Aha, na te smutki zeżarłam bez żalu trochę słodyczy popiłam kawą z mleczkiem i za cholerę nie żałuje. A co, co w mojej d- pie to moje i jest mi weselej. Cukier czyni cuda.

No to dalej gonimy te wstrętne nadprogramowe kalorie żeby nasze pośladki nie były tak niekształtne jak pyra, którą obierałam na obiad. Buziaczki

7 października 2010 , Komentarze (17)

Chciałam zrobić ostatnie ważenie 8.10. ale czujna Luckaaa uzmysłowiła mi, że macie wykupione bilety do 14.10 czyli nie udało mi się wykręcić i ostatnie ważenie będzie rano 14.10 w czwartek i tego dnia zakończy się podróż pociągu DEN.

Koleżanki uprawiające czynny ruch przy pomocy patyków biorą przykład z kolegi (oczywiście nie rozbieracie się!!!!!!!) to dla Was tylko tak dla zachęty, może facio gdzieś biega na Waszej trasie, hi, hi, hi. I do roboty. Odliczam ostatnie godziny do ważenia, A jutro czekam na wiadomość z piątkową wagą. Tylko proszę żebym nie musiała przypominać bo tak niestety się zdarza w przypadku kilku koleżanek. No to do zrzucania oponek go, go, go. Nie przyjmujemy żadnych wymówek

6 października 2010 , Komentarze (13)

Kobietki ponieważ zbliżamy się do stacji końcowej kierowniczka pociągu przypomina o nie zaniedbywaniu ćwiczeń itp. Chcemy ładnie wyglądać więc rzeźbimy nasze ciałka. Raz, dwa, raz, dwa itd. Te którym waga stoi proszę nie zniechęcajcie się.  Kilogramy gromadziłyśmy cierpliwie z uśmiechem na ustach kiedy pochłaniałyśmy nasze ulubione potrawy miesiącami i latami. Cudów nie ma. Na spadek też musimy czekać cierpliwie. Jeżeli będziemy przestrzegać liczenia kalorii tego co zjadamy + wysiłek fizyczny doczekamy się upragnionego spadku wagi.

Bardzo serdecznie Was pozdrawiam moje kochane Towarzyszki doli i niedoli. Bądźcie dzielne. Buziaczki

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.