- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (80)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 541774 |
Komentarzy: | 13391 |
Założony: | 9 maja 2010 |
Ostatni wpis: | 2 kwietnia 2020 |
kobieta, 71 lat, Tarnowo Podgórne
160 cm, 70.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Pierwszą rzeczą, jaką powinieneś zrobić, to ujawnienie negatywnych uczuć, których istnienia nawet sobie nie uświadamiasz. Wielu ludzi żywi takie nie uświadamiane negatywne uczucia. Wielu jest przygnębionych, nie zdając sobie sprawy z własnego przygnębienia. Dopiero, kiedy zetkną się z radością, uzmysławiają sobie, jak bardzo byli przygnębieni. Nie można walczyć z nowotworem, jeśli nie został wykryty. Nie wytropisz szkodnika na farmie, jeśli nie będziesz wiedział o jego istnieniu. Po pierwsze zatem, musisz uświadomić sobie samo istnienie owych negatywnych uczuć. Pytasz, jakie to są uczucia? Na przykład jesteś posępny. Posępny i w złym nastroju. Nienawidzisz siebie lub masz poczucie winy. Uważasz, że życie jest bez sensu, czujesz się urażony, nerwowy, spięty. Wejdź najpierw w kontakt z tymi uczuciami.
Po drugie, musisz zaakceptować fakt, że uczucia te istnieją w tobie, a nie na zewnątrz ciebie.
Wydaje się to czymś banalnie oczywistym. Ale czy jest tak na pewno?
Wierzcie mi, że nie. Ludzie mają doktoraty z filozofii, są rektorami
uniwersytetów, ale często nie są w stanie tego pojąć. W szkołach nie
uczono ich, jak żyć; uczono wszystkiego innego, ale nie tego.
Negatywne uczucia istnieją w tobie, nie w otaczającej cię rzeczywistości. Nie trudź się, by ją zmieniać.
To przecież szaleństwo! Nie próbuj zmieniać innych. Marnujesz czas i
energię. Nie próbuj zmieniać współmałżonka, szefa, przyjaciela, wroga i
wszystkich pozostałych. Nie musisz zmieniać niczego. Negatywne uczucia
są w tobie. Nikt na świecie nie jest w stanie cię
uszczęśliwić. Nic na świecie nie jest w stanie zranić cię lub skaleczyć.
Nie ma takiego zdarzenia, takich warunków, sytuacji czy osoby. Nikt ci
tego nie powiedział? Mówili wręcz coś odwrotnego. Teraz wiesz,
dlaczego tkwisz w tym chaosie. Teraz możesz zrozumieć, dlaczego
pogrążony jesteś we śnie. Nigdy ci tego nie powiedziano. Ale jest to
przecież samo przez się zrozumiałe.
Przypuśćmy, że deszcz przerwał ci miłą wycieczkę. Kto fakt ten przeżywa negatywnie? Deszcz czy ty? Co jest przyczyną tego negatywnego uczucia? Deszcz czy twoje nastawienia?
Kiedy uderzasz się kolanem w stół, stół ma się dobrze. Zajęty jest
realizowaniem tego, do czego został powołany – do bycia stołem. Ból jest
w twoim kolanie, nie w stole. Mistycy wciąż próbują nam przekazywać, że
rzeczywistość, która nas otacza, jest najzupełniej w porządku. Problemy tkwią nie w tej rzeczywistości, znajdują się one wyłącznie w ludzkich umysłach.
Sama rzeczywistość jest pozbawiona problemów. W czym miałby znajdować
się problem? Nie ma żadnego problemu. Ty jesteś tym problemem. To ty
stworzyłeś problemy. Utożsamiłeś „ja” z „mnie” i to właśnie jest ten
problem. Uczucie to jest w tobie, nie w rzeczywistości.
Po trzecie, nie identyfikuj się z tym uczuciem.
Nie ma ono nic wspólnego z „ja”. Nie określaj istoty swego „ja” w
kategoriach tego uczucia. Nie mów: „Jestem przygnębiony”. Jeśli byś
powiedział: „To jest przygnębienie”, byłbyś bliższy prawdy.
Gdy powiesz: „Depresja jest we mnie”, to postępujesz właściwie tak, jak gdy stwierdzasz: „Posępność jest we mnie”.
Ale niemądrze czynisz, gdy powiadasz: „Jestem posępny”, gdyż definiujesz
siebie w kategoriach uczucia. Jest to twoje złudzenie, błąd. Jest w
tobie – akurat teraz – przygnębienie, rozgoryczenie, ale zostaw je w
spokoju, niech sobie będą. Na pewno miną. Wszystko mija, wszystko.
Twoje depresje i wzloty nie mają nic wspólnego z twoim szczęściem. Są
punktami na drodze zataczanej przez wahadło twego losu. Jeśli szukasz
silnych wrażeń i dreszczu emocji, przygotuj się na depresję. Czy
pragniesz zażyć swego narkotyku? Przygotuj się więc, że po jego zażyciu
będziesz miał kaca. Ruch wahadła w jedną stronę nieuchronnie pociąga za
sobą ruch w przeciwną.
Zjawisko to nie ma nic wspólnego z „ja”, nie ma nic wspólnego ze szczęściem. Odnosi się to do „mnie”.
Psychologowie mówią nam, jak ważne jest poczucie przynależności.
Gadanie! Dlaczego miałbyś chcieć przynależeć do kogokolwiek? To już nie
ma teraz znaczenia.
Jeden z moich przyjaciół opowiadał mi, że istnieje taki afrykański szczep, w którym kara śmierci polega na ostracyzmie społecznym. Jeśli wyrzucą cię z Nowego Jorku lub z jakiegokolwiek miejsca twego zamieszkania, nie umrzesz. Jak to się dzieje, że ci Afrykanie umierają? Ponieważ uczestniczą w zbiorowej głupocie ludzkości. Sądzą, że nie należąc nigdzie, nie będą w stanie żyć. Podobnie mniema większość ludzi. Są przekonani, że muszą gdzieś należeć. Ale ty nie musisz przynależeć do nikogo ani do niczego, do żadnej grupy. Nie musisz być nawet zakochany. Kto ci wmówił, że musisz być zakochany?
To, czego potrzebujesz, to wolność. To, czego potrzebujesz, to kochać. I taka jest twa natura. A z tego, co mi mówisz, wynika, że chcesz być pożądany. Chcesz być oklaskiwany, atrakcyjny, chcesz, by stadko małych małpek za tobą się uganiało. Marnujesz swoje życie. Obudź się. Nie potrzebujesz tego. Możesz trwać w błogim szczęściu i bez tych atrakcji.
Społeczeństwo nie będzie uszczęśliwione tym, co mówię, ponieważ – jeśli to zrozumiesz i otworzysz oczy – staniesz się dla niego zagrożeniem. Jak to możliwe, by kontrolować osobę taką, jak ty? Nikogo nie potrzebuje, nie boi się krytyki, nie dba o to, co o niej myślą i co o niej mówią. Przecięła te wszystkie sznureczki, za pomocą których nią sterowano. Nie jest już kukiełką. To niesie zagrożenie. Takiej osoby najlepiej się pozbyć. Mówi prawdę. Stała się nieustraszona. Przestała być ludzka. – Właśnie ludzka! Proszę, cóż za paradoks: w końcu przecież stała się istotą ludzką! Wydarła się ze swego zniewolenia, wydobyła się z wiezienia.
Nic nie usprawiedliwia negatywnych uczuć. Nie ma na świecie takiej sytuacji, która usprawiedliwiałaby ich podtrzymywanie. Wszyscy mistycy zdarli sobie gardła, by to nam powiedzieć. Ale nikt ich nie słucha. Uczucia negatywne są w tobie. W Bhagawad-Gicie, świętej księdze hinduizmu, Pan Kriszna mówi do Arjuny: „Rzuć się w wir bitwy, ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana”. Cudowna sentencja. Aby osiągnąć szczęście, nie musisz robić nic. Mistrz Eckhart powiedział bardzo pięknie: „Boga nie osiąga się w procesie dodawania duszy czegokolwiek, ale przez odejmowanie”. Aby być wolnym niczego nie rób, ale coś odrzucaj. Wówczas będziesz wolny.
Po czwarte: Jak zmieniać wszystko? Jak zmieniać siebie?
Musisz wiele rzeczy zrozumieć, a właściwie jedną rzecz, którą można wyrazić na wiele sposobów.
Wyobraźcie sobie pacjenta, który idzie do lekarza i mówi mu, na co cierpi. Doktor odpowiada:
- Rozumiem pańskie symptomy. Wie pan, co zrobię? Zapiszę lekarstwo dla pana sąsiada.
Pacjent odpowiada:
- Dziękuje, bardzo dziękuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.
Idiotyczne to, prawda? Ale właśnie tak czynimy. Osoba pogrążona we śnie sądzi, że poczuje się lepiej, jeśli zmieni się ktoś inny. Cierpisz, bo śpisz, ale myślisz sobie: „Jakże piękne byłoby życie, gdyby ktoś inny się zmienił. Jakże piękne byłoby życie, gdyby zmienił się mój sąsiad, żona, szef”.
Zawsze chcemy, by dla naszego dobrego samopoczucia zmienił się ktoś inny. Ale czy nigdy nie pomyśleliście, co by się stało, gdyby rzeczywiście twój mąż, twoja żona się zmienili? Byłbyś równie bezradny jak przedtem, równie nie przebudzony jak dotąd. Ty jesteś tym, który ma się zmieniać, który musi zażyć lekarstwa. Twierdzisz: „Czuję się dobrze, bo świat jest w porządku.” Błąd! Świat jest w porządku, ponieważ ja czuję się dobrze. Tak twierdzą wszyscy mistycy.
—————————————————————-
Przećwicz to tysiąckrotnie:
a) zidentyfikuj swe negatywne uczucia;
b) zaakceptuj, że są one w tobie, a nie na zewnątrz, w świecie;
c) nie traktuj ich jako integralnej części „ja”, są one bowiem czymś przejściowym;
d) zrozum, że kiedy ty się zmienisz, zmieni się wszystko.
A. de Mello „Przebudzenie”
Przeminęło z wiatrem....mam urodziny:-))
Uzależniona ciastocholiczka..???
Zaprzyjaźniłam się ze swoim smutkiem..:-))
Znalazłam tą bajkę w czasopiśmie psychologicznym, "Charaktery",które lubię czytać od pewnego czasu. Listopadowy numer jest poświęcony smutkowi i depresji i , że nie każdy smutek to depresja. Przeczytajcie tą bajkę uważnie. Zmieniła moje nastawienie do smutku. Czasami warto pobyć sam na sam ze smutkiem, poobcować z tym specyficznym stanem ducha, który może nam przynieść dużo dobrego.
Depresję trzeba leczyć, ale czy warto walczyć ze smutkiem?
Smutek można łatwo złagodzić. Dobrze nam zrobi np. wysiłek fizyczny, spotkanie z przyjaciółmi. A czasami wystarczy filiżanka dobrej herbaty
Bajka o
zasmuconym smutku
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!",
zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się
smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym
przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo
zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach,
... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu
westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli
tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej
obecności."
"Masz rację,", potwierdziła
staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu
człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy:
najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała
czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię
nie pokona."
Smutek
nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?",
zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe
dziecko. ……."JA JESTEM NADZIEJA!"
Nie wiem czy Wam pomogłam, ale od kiedy zaprzyjaźniłam się ze swoim smutkiem czuję się teraz o niebo lepiej. Wiem, że mam prawo być czasem smutna, że to nic złego. Przychodzi do nas by powiedzieć nam o czymś ważnym. Każe nam się zatrzymać, uważnie przyjrzeć temu, co się dzieje w naszym życiu. Chroni przed kolejnym błędem.
"Gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca"
Buziaczki
I jak tu nie pedałować, he,he :-))
Nabrałam dystansu do jedzenia.