Hejka.. :)
Czas szybko leci, my czujemy sie super, albo w druga strone. Szczesliwe, pelne akceptacji, lub
zupelnie inaczej..
Dzisiaj ogladalam zdjecia figury od 2010 do 2012.. I wiecie? Zaluje ze czujac sie ciagle gruba, zaprzepascilam to co mialam.. Czyli zgrabniutka figure..
Same popatrzcie:
09.2010.
Czulam sie sytrasznym grubasem, spodnica r.36 wydawala mi sie workiem, w ktorym chodze bo mam tlusta doope. Jadlam po kapelce, najczesciej platki zbozowe z domowymi dzemami, i jogurtami naturalnymi. Chudlam w zastraszajacym tepie. Tylko z ciala. W glowie, bylam nadal otyla.. Widzialam zakompleksiona dziewczynke z dzieciecych lat, wysmiewana przez wszystkich.
06.2011.
Pamietam te czasy. Mnostwo adoratorow, komplementow. A u mnie w glowie co?
"Ja utylam, jejjus, ja utylam. Jak ja wygladam?",
" Wszyscy mowia mi komplementy bo musza, ktos im pewnie powiedzial, ze mam niska samoakceptacje"
.Dzisiaj chcialabym miec taka figure jak na tym foto. Nawet te sukienke trzymam w szafie, i czekam na lepsze czasy. ( moje wymiary byly okolo: 89 - 72 - 103.
( Teraz okolo 92 - 83 - 112?)
2012:
Bylam szczesliwa, ale jak zawsze chcialam schudnac. Widzialam ze nie wchodze w niektore ubrania, ale to az tak jak wczesniej mnie nie martwilo...
09 - 10. 2012:
W okresie tych miesiecy schudlam bardzo duzo. Bez problemu wchodzilam w spodnie r.36 - moje ulubione. Bez problemu nosilam moje ukochane spodniczki.. Ale nie schudlam zdrowo. Ba, ja nawet wtedy sie nie odchudzalam. Przechodzilam bardzo trudny okres w zyciu, i zlecialo chyba ze stresu. Wszyscy wokolo mowili, jak schudlam, jaka to ja zgrabana jestem, jak to ja chudne ciagle. Uwierzcie, bylam zadowolona.. Ale wrocilo. Jak mogloby to nie wrocic, jezeli ja chudlam bez cwiczen, diety.. Nic nie jedzac, a pijac wode. ? Z tym ze nic nie jadlam to przesada, ale jak zjadlam kanapeczke czy 2 w dzien, plus maly obiad czasami to wszystko.
2013:
Nie mam na tym komputerze zdjecia jak wygladam bez szpilek, w legginasach.. Ale nie za dobrze.. Znowu stresujacy czas, ale nie chudne.. Nie jem duzo. ( JUZ, bo na poczatku mego stresu Objadalam sie, Obzeralam sie, a CZYM?. Juz Wam mowie, cukierkami, czekoladkami, zelkami, itp, itd.. Do tego siedzacy tryb zycia..
Teraz duzo sie nie zmienilo. Nadal malo sie ruszam. Ale slodkiego prawie nie jem.. I staram sie nie podjadac, duzo pic, chociaz nie zawsze wychodzi. Tez cwicze potroszku.. Chociaz nie zaduzo. Hulahop codziennie, zwiekszajac stawke.. Planuje kupic rowerek domowy. I biegac rankiem.
Taka byla moja droga.. Od laski do grubaski.