Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój główny cel to być swobodną. Czuć się ze samą sobą dobrze :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26854
Komentarzy: 166
Założony: 14 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
orcha

kobieta, 40 lat, Poznań

173 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 października 2011 , Komentarze (2)

Waga pokazuje 62,2 kg. Zanotowałam więc niewielki spadek,ale nie cieszy mnie to w ogóle...

Dlaczego tak jest,że łatwiej jest tracić wagę,gdy ma się zdecydowanie za duzo sadełka, a kiedy jesteśmy tak blisko celu wszystko staje się zdecydowanie trudniejsze i tak opornie idzie...achhh

Nie pozostaje mi nic innego jak dotrwać do wagi 61 kg. Nie wiem kiedy to nastapi,ale warto. Patrzę w lustro i nie wierzę. Mam na sobie krótkie spodenki, które nosiłam dokładnie 9 lat temu!!!! Szok. Jeśli uda mi się dotrwać i osiągnąć zamierzony cel to obiecuje sobie wyjście w tych spodenkach na miasto - obcasy, grubsze rajstopki i uśmiech na twarzy

Trudno mi jest jednak odrzucić pokusę podżerania między posiłkami. Chwilke po obiedzie zjadłam kubeczek budyniu, a potem zrobiłam sobie placuszki na słodko na jogurcie. Niby wszystko w zgodzie z dietą, ale ja i tak dobrze wiem, że dopada mnie znowu zajadanie stresu i bzdurna chęć poprawienia sobie humoru. Co za różnica czy jem w zgodzie z dietą czy nie, skoro to poprostu kompulsywne kręcenie żuchwą...

Walka, walka, walka..

26 września 2011 , Skomentuj

Waga pokazała dzisiaj 62,5 kg, a więc oficjalnie zmieniam pasek Czekałam na ten moment 12 dni - przez ten cały czas nie wierzyłam,że mi się udało. Nowa waga przypieczętowana została zakupami. Po raz pierwszy w życiu kupiłam sobie rurki. I co najważniejsze, wyglądam w nich całkiem apetycznie

Postanowiłam dojśc do wagi 61 kg. Okres jesienno/zimowy raczej nie wróży dobrze...Wolę mieć 1 lub 2 kg "w zapasie" gdybym miała przytyć wcinając coś słodkiego w chłodne wieczory

Przez ostatnie 12 dni nie trzymałam się ściśle diety. Dlaczego?? Jestem cała w kartonach. Przeprowadzka zdecydowanie utrudniła mi życie. Pojawiła się pizza, i to nie raz, drożdżówka, też nie raz, i jeszcze kilka grzeszków.

Rozpisałam więc sobie nowy rozkład jazdy. Do jutra proteinki, a od 28 września dołączę warzywka.

Pozostał mi tylko jeden, mały, półtorakilogramowy kroczek

14 września 2011 , Komentarze (3)

Cel założony: 63 kg
Dni walki: 48
Samopoczucie: jakoś nie chce mi się wierzyć, że...............

Cel osiągnięty


Waga pokazała dziś rano dokładnie 63 kg.....Boszszsz nie wierzę !!!
W związku z tym, że cały czas myślę, iż oczy mnie mylą nie odnotowuję sukcesu na pasku (nie chcę zapeszyć hihi)

Siedzę sobie uśmiechnięta i wcinam pyszny obiadek (patrz załączony obrazek)



Brukselka + klopsiki (mięsko mielone indycze,jajko,pieczarki,sól,pieprz i to tyle - mało roboty, a pyszne).

12 września 2011 , Skomentuj

No i stało się...Waga stoi od dłuższego czasu, a do osiągnięcia celu pozostał jeden jedyny kurde mol kilogram!!!
Poza tym dopada mnie ogromny głód. Nie najadam się już tym co wcześniej. Zjadam np. solidny obiad, a po chwili mam ochotę na coś więcej. Nie wiem co mam z tym głodem zrobić. Piję wodę i inne wynalazki, ale głodu nie mogę uciszyć. Najbardziej ciągnie mnie do śmieciowego żarcia: pizza, lody, chipsy...
Zaczynam myśleć, że to chyba najwyższy czas na III etap. Może mój organizm potrzebuje już innego jedzenia, jakiegoś urozmaicenia. No bo skąd nagle ten głód???
Spróbuję dokończyć "5" z warzywami, potem "5" proteinek. Jeśli nic się nie ruszy to przechodzę na III etap.Chociaż barrrrrdzo bym chciała zrzucić jeszcze teraz to, co mi pozostało do zrzucenia.
Ach

9 września 2011 , Komentarze (3)

Zielonego pomysłu już nie miałam co zrobić sobie na obiad. W lodówce pustka. Nawet jednej nóżki od kurczaczka nie było. Nie miałam ochoty na coś słodkiego. Tzn. ochotę na słodkie zawsze mam , ale tym razem nie w porze obiadowej hihi.
Stwierdziłam więc,że zmodyfikuję nieco przepis na słodkie racuszki i zrobię sobie placki na słono z szyneczką . Wyszły bardzo smaczne.

Składniki moich placuszków:
pół dużego opakowania jogurtu naturalnego
jajko
skrobia kukurydziana do zagęszczenia ciasta
cebulka (można ją zetrzeć na małych oczkach)
szyneczka drobiowa pokrojona w drobną kostkę
koperek
sprasowany ząbek czosnku
sól i pieprz



Obiadek był barrrdzo syty,ale mimo to przygotowałam już sobie galaretkę na bazie herbatki malinowej. Mam oczywiście ochotę na kakao i wyroby czekoladopodobne, ale po wczorajszej nocy lepiej sobie odpuścić.
Odwiedził nas znajomy. Chłopaki popijali % , a ja, twarda sztuka nic a nic Ale na śliwowicę to się skusiłam. Uwielbiam rakiję W międzyczasie podjadłam kilka czipsów i efekty są już widoczne.
1) wzdęty brzuch
2) zatrzymana woda w organizmie (wina pysznego śliwkowego alkoholu)
3) najstraszliwszy skutek uboczny nocnego posiedzenia - waga w górę do cholepy!!! i to jeszcze o kg w górę!!! Wymiękłam...

Na dodatek niedługo dopadnie mnie @. Poza tym, nie wiem czy wiece, to też wina Księżyca. Zbliża się pełnia, Księżyca przybywa i efekt jest taki, że organizm zatrzymuje w tym czasie więcej wody.
Najgorsze jest to, że jestem blisko celu, a chudnięcie idzie coraz wolniej. Waga poszła w górę, a jestem przecież teraz na "5" protein. Zwykle było tak, że w tych dniach gubiłam sadło, a w ciągu WP waga stabilizowała się i nie drgała zbytnio w żadną stronę. A tu masz Ci babo placek. Dupa zbita


7 września 2011 , Skomentuj

Jestem coraz bliżej założonego celu :) Dzisiejsze poranne ważenie pokazało 63,8kg.
Poza tym zaczynam dzisiaj "piątkę" bez warzyw i pewnie troszkę wody mi ubędzie. Dzisiaj muszę się trzymać restrykcyjnie reguł. Wczoraj zgrzeszyłam i nawet nie wiem dlaczego. Siedziałam do 2.30 w nocy i rozmawiałam z kimś bardzo ważnym. Ciągle wstawałam od kompa i szukałam zapychacza żołądka. Tradycyjnie sięgnęłam po kakao i zrobiłam sobie czekoladę na gorąco. Ale to mi nie wystarczyło. Wypiłam 2 szklanki coli zero i już niby oszukałam łaknienie. Około 24 do głowy wpadł mi genialny pomysł, żeby wyżreć Mojemu chrupki o smaku bekonowym. I łaziłam jak poraniona w tą i z powrotem sięgając po kilka chrupek, aż zjadłam ich chyba 20. Na koniec opiłam się wody...jakby to coś miało zmienić...

Rano wciągnęłam sobie jajecznicę z szyneczką i cebulką. Na obiadek zjadłam ogórkową i gotowaną drobiową wątróbkę. Na podwieczorek ukochany napój kakaowy Serduszko. A kolacja?? Sama nie wiem...Może owsianka? Oszalałam na jej punkcie Nic tylko mleczko, otręby i trochę słodziku...MNIAMMM

5 września 2011 , Komentarze (3)

Dopadł mnie jakiś dziwny stwór. Do założonego celu brakuje niecałe 2kg. Jestem blisko, bliziutko, bliziutenko. I wtem pojawia się ON. Wielki głód. Nie tam taki mały, sympatyczny, jak z reklamy, ale taki podstępny, wstręty, ogromniasty głód. Obawiam się, że to powrót obżarstwa spowodowanego stresem. Jem tak jak przez całą dietę, nie zmieniłam wielkości porcji. Wstaję od stołu i jestem niby najedzona, ale za chwilkę pojawia się pokusa wciągnięcia czegoś jeszcze. Dzisiaj, tak dla przykładu, po obiadku zjadłam sobie deserek w postaci czekoladowego budyniu/ gęstej gorącej czekolady. Potem zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam czekoladowy jogurt pitny. I co z tego, że ma 0% skoro był "nadprogramowy"?
A może ja już wariuję? Może nie zjadam tak dużo jak myślę? Może to organizm jest już głodny i zmęczony dietą??
Zaczynam myśleć, że to już pora na III etap diety Dukana. Chociaż z drugiej strony jeszcze kilka kg przydałoby się zrzucić
Prawdziwa ze mnie kobieta. Niezdecydowana i rozdwojona w swej pięknej jaźni..

3 września 2011 , Komentarze (2)

No i stało się...dzisiejsze zakupy, chyba jak nigdy wcześniej, były TOTALNĄ koniecznością. Totalnie nic już na mnie nie pasowało lub inaczej rzecz ujmując wszystko już na mnie wisiało. Już nie wspomnę o tym, że buty mi się rozleciały i już nie miałam w czym pomykać.
W każdym razie znalazłam dziś idealne jeansy
I co najważniejsze....
UWAGA...są w rozmiarze 38 i leżą na moim tyłeczku wprost znakomicie

31 sierpnia 2011 , Skomentuj

Śniadanko - pyszna owsianka na słodko
Obiadek - roladki z piersi w sosie beszamelowym
Kolacja - sałatka z jajeczka, szynki i ogórasa
Obowiązkowa słodycz - galaretka na bazie herbatki malinowej

Poniżej zdjęcia pysznego cyca w wersji "before" i "after"




I tak oto minął mi kolejny dzień diety. Dzisiaj czuję się strasznie zmęczona. Ale co się dziwić. Kilka razy pod rząd kładłam się do łóżka po 1 w nocy, cały dzień jestem na nogach, a dzisiaj dodatkowo dopadł mnie spadek ciśnienia i lekka migrena.
 Najgorsze jest to, że nie widzę rezultatów odchudzania. No...może w górnych partiach ciała. Brzuszek jest ładny, talia też, ale jakoś nie mogę się przekonać, że schudłam także w tyłku i udach. To tak, jakby w mojej głowie tkwił jakiś ściśle określony obraz mnie. Czy to znaczy, że spadek kg wcale nie zmieni mojego poczucia własnej wartości? To dziwne uczucie. Czuję się nadal ciężka, jakby nic się nie zmieniło.












30 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Miałam ochotę na coś słodkiego. Znowu cały dzień latałam jak poparzona. Obiad o 15, a kolacja o 22 no i niedojedzenie gwarantowane...Racuszki pycha


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.