Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój główny cel to być swobodną. Czuć się ze samą sobą dobrze :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26832
Komentarzy: 166
Założony: 14 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
orcha

kobieta, 40 lat, Poznań

173 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Jak daleko możemy się zapędzić w braku akceptacji samego siebie? Na jak wiele pozwalamy innym rządzić naszym życiem? Jak mocno potrzebujemy czyjegoś poklasku by czuć,że jesteśmy cokolwiek warci?
Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Moje życie od kilku miesięcy jest tylko wegetacją. Próbuję walczyć z samą sobą. Chcę wreszcie być niezależna. Podejmować decyzje samodzielnie, nie zastanawiając się czy znajdą one akceptację u innych.
Nigdy nie przepuszczałam,że relacja matki z córką może być tak trudna. Wyniszcza mnie to od środka. Boję się cokolwiek powiedzieć. Zanim o coś spytam w myślach wertuję słowa, których chce użyć - z obawy przed gniewem, który mogę wywołać. Mam 27 lat, a czuję się tak jakbym miała 13. Od niedawna znów mieszkamy razem. Jest trudno. Znowu jestem tą zagubioną dziewczynką sprzed wielu lat. Kłótnie pojawiają się nagle. Spadają na mnie jak z nieba. Podobnie jak pytania-szczegółowe, zawierające podtekst "powiedz mi wszystko, chcę Cię na czymś przyłapać". Podsłuchane rozmowy, otwarta korespondencja, pretensje o zasłyszane pojedyncze słowa.
Nie słucha mnie lecz wypytuje. Mówi, że nie myślę, że zachowuję się jak smarkacz, że gdyby tylko mój facet tego ode mnie zażądał zostawiłabym własne dziecko. Łzy same płyną do oczu. Bo jak powstrzymać łzy skoro ktoś powtarza Ci, że jesteś do niczego. Najgorsze jest to, że uważa mnie za bezmyślną. Wyciąga po tysiąc razy moje błędy. Nie jestem święta. Mam dużo za uszami. Zrobiłam wiele głupstw. Tylko czy wszystko co zdarzyło się w przeszłości ma żyć teraz?? Jak długo można oceniać kogoś po tym co było 2, 5 czy 7 lat temu..
Kiedy powiedziałam jej, że nawet nie zauważyła, że miałam depresję parsknęła : "Ty???"
Nie mam już siły.

1 grudnia 2011 , Skomentuj

takiej pomyłki to dawno nie zrobiłam. Ale to wszystko przez to,że nie jestem przyzwyczajona do "5" z przodu hehe.

 

1 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Dzisiaj to już jakieś przegięcie. Patrzyłam na wagę z niedowierzaniem. Przedwczorajsze 59kg to jeszcze nic. Dziś ujrzałam.....68,2kg Dżizassss.... Jestem w szoku, bo wczoraj wrzuciłam w siebie tyle słodkiego świństwa, że mało kto by to ogarnął i byłam pewna, że pojawi się dziś na wadze 60kg.
Nie wiem jak to działa, ale narazie mi się podoba

29 listopada 2011 , Komentarze (3)

Staję sobie dzisiaj na wagę. Z rana, na czczo, po proteinowym poniedziałku. A tam co??
59,0 kg!!! Nie wierzę. Nigdy bym nie sądziła, że zobaczę KIEDYKOLWIEK "5" z przodu. Paska wagi nie zmieniam, bo i po co? I tak wątpię bym te 59 kg utrzymała. Zresztą waga 60 kg całkowicie mi "wystarcza"

Wskaźnik BMI dla wagi 60,0 kg przy moim wzroście wynosi 20,
a dla 59 kg już 19,7 - i co ważne od 19,4 już ma się niedowagę....
Dziwnie widzieć taki wynik. Zawsze bałam się wcisnąć przycisk "oblicz" Nie chcę więcej chudnąć. Najważniejsze, i zarazem najtrudniejsze dla mnie, będzie teraz utrzymać wagę obecną. Świetnie się czuję. Nie mam wałków na brzuchu. Uda są szczuplejsze. Nogi wyglądają na dłuższe. Twarz też wg mnie korzystniej wygląda. Najbardziej się chyba cieszę z tego, że brzuch po ciąży wygląda dobrze. Nie jest idealny, bo porosły go rozstępy, ale jest płaski. Poza tym skóra już tak brzydko na nim nie wisi.
Kiedy marzyłam o tym by schudnąć myślałam, że będę słyszeć "ale Ty schudłaś, super wyglądasz" i że będzie mi to sprawiać radość. A tym czasem najlepszy komplement, który nawet teraz wywołuje uśmiech na twarzy brzmiał : "można przez Ciebie gazetę czytać"
No comment



28 listopada 2011 , Komentarze (1)

Kolejny proteinowy poniedziałek. Poszło dobrze Skusiłam się tylko na ciasteczko Lu (spacer z moim maleństwem wcinającym ciacha mnie tak zdeprawował hehe). Waga krąży gdzieś wokół 61 kg - co chwilę co innego mi na tej wadze wychodzi więc paska nie zmieniam.

Dzisiejsze posiłki:
śniadanie - owsianka
obiad - smażona na cebulce wątróbka kurczaka plus ogóreczki z domowej "apteczki"
(nie czuję jak rymuję )
kolacja - jajecznica na mleku z szyneczką

I to co najważniejsze - czekolada na gorąco

Przepis I (moja metoda, nieco wolniejsza bo konieczne jest gotowanie):
Wstawiamy szklankę mleka na ogień, dodajemy słodzik wg uznania. W garnuszku w odrobinie mleka myrdamy czubatą łyżeczkę kakao i łyżeczkę skrobi kukurydzianej. Dodajemy miksturę do gorącego (niekoniecznie wrzącego) mleka i gotujemy do stężenia.

Przepis II barrrdzo szybki
Do kubka wsypujemy pół łyżeczki kawy rozpuszczalnej, porządną łyżeczkę kakao i słodzik wg uznania. Zalewamy wrzątkiem i uzupełniamy mlekiem. I już

22 listopada 2011 , Skomentuj

Waga pokazała dziś 60.6 kg Co oznacza, że negatywne skutki podżerania ciastek zniwelowałam skromniejszym jedzeniem "pomiędzy" ciastkami hehe

Dzisiejsze menu:
śniadanko - owsianka
obiad - klopsiki z mięsa mielonego, surówka z papryki, kalafiorek
podwieczorek - drożdżówka
kolacja - 2 kromki chleba z szynką, serek wiejski 3%
Plus wieczorna gorąca czekolada mniam

Ciągnęło mnie dzisiaj strasznie w żołądku. Jedzenie krzyczało z lodówki "weź mnie!". Ale nie dałam się podejść

21 listopada 2011 , Komentarze (1)

Dzisiaj wszystko zgodnie z planem. Żadnego zbaczania z wytyczonej ścieżki. Ciastek/czekolady w żołądku nie ma Jestem z siebie dumna.
Dzisiejsze menu:
śniadanie - jajko + serek wiejski 3%
obiad - rozwalone podczas gotowania kluseczki z sera białego light
podwieczorek - kilka łyżek jogurtu naturalnego z otrębami
kolacja - omlet z szynką

Trochę monotonne to jedzenie, ale tak jakoś wyszło. Wolę tak niż wplatanie między posiłkami słodyczy. Jutro już "normalnie" z warzywami więc postaram się urozmaicić wygląd na talerzu.
Dawno się nie ważyłam. Nawiedziła mnie @ więc jak pewnie zatrzymała w organizmie trochę wody. Chyba będę grzeczna przez cały tydzień i zważę się dopiero za kilka dni.

16 listopada 2011 , Komentarze (1)

Wciągnięte dzisiaj:
śniadanie - pół bułeczki z dynią + ser żółty i wędlina
obiad - zupa cebulowa z grzanką
podwieczorek - batonik muesli (25g - niecałe 3g tłuszczu)
kolacja - paróweczki drobiowe + tosty z otrębów i jogurtu

Żadnego obżerania się = krok do przodu

15 listopada 2011 , Komentarze (2)

Jest 23:22 a ja ciągle sięgam po ciastka. Wszystko przez późny obiad. Śniadanie wciągnęłam dokładnie o 8 rano, a obiadek dopiero koło 17. Nie mogę sobie robić aż takich długich przerw, bo potem nadrabiam wszystko w nocy. I najgorsze jest to, że ja wcale nie odczuwam głodu. Po prostu muszę coś mielić. Zjadłam za mało w ciągu dnia. Rano dwie małe skibeczki z szynką, popołudniu makaron z sosem pomidorowym, na kolację owsiankę. I potem się zaczęły wycieczki do kuchni w celu kradzieży ciastek owsianych - i to w odstępach dwuminutowych. Jak tak dalej pójdzie to urosnę do świąt kilka kg, a to już by była katastroffffa... Staję do boju kolejny raz. Krok do przodu, dwa kroki w tył

14 listopada 2011 , Skomentuj

Oj byłam dzisiaj grzeczna Ani jedno ciastko, ani jeden zbędny posiłek, ani zakazany okruszek yupppi!! Jest więc dla mnie nadzieja

Dzisiejszy jadłospis:
śniadanko - duży jogurt naturalny z otrębami
obiadek - naleśniki Dukana z mięskiem mielonym
podwieczorek - ptasie mleczko Dukana
kolacja - serek wiejski 3%

Mam nadzieję, że w ten tydzień nie będę grzeszyć. Najtrudniej będzie wytrwać w postanowieniu 2 uczt Poza tym idzie @ więc organizm wytoczy przeciwko mojej diecie najcięższe wojska...


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.