Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój główny cel to być swobodną. Czuć się ze samą sobą dobrze :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26830
Komentarzy: 166
Założony: 14 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
orcha

kobieta, 40 lat, Poznań

173 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 listopada 2011 , Komentarze (1)

Waga stoi w miejscu, ale mam poważny problem z etapem stabilizacji. Dwie uczty w tygodniu i jeden dzień proteinowy mnie przerosły. Nie daję rady. Poprzedni tydzień przebiegł w miarę grzecznie, ale w weekend byłam w Londynie i pofolgowałam sobie-zjadłam trochę słodyczy i się spiłam hehehe (tego nie żałuję ) Powiedziałam sobie, że w te dni mogę. Jestem na wymarzonej wycieczce, przeleciałam się samolotem, muszę odpocząć. I wszystko byłoby cudnie gdyby nie fakt, że nie mogę "wyjść"  z tego weekendu. Jem śniadanie, obiad i kolację zgodnie z dietą, ale te słodyczeeeeeeeeeee...Nie mogę się opanować. Nie wcinam ciastek z kremem a np. biszkopty, ale powinnam pochłonąć powiedzmy 2, a nie ładować do buzi jedno za drugim. Muszę to w sobie jakoś przezwyciężyć, bo przecież nie po to tyle walczyłam. Smażone tłuste mięso mnie nie ciągnie, ziemniaki i sosik też nie, a tak je kochałam...Tylko ta miłość do czekolady jakoś przejść nie chce.Achhh
Postanawiam więc spowiadać się tutaj co zjadłam i trzaskać sobie po rękach sięgających coś słodkiego.
Może jakieś rady? Cenne doświadczenia? Na Was można liczyć

31 października 2011 , Komentarze (2)

Wszelkie obliczenia dokonane - faza stabilizacji powinna trwać do 7 lutego 2012 roku. Czy podołam?? Na pewno. Muszę sobie tylko ustalić jak często będę się ważyć, żeby trzymać rękę na pulsie. Może dwa razy w tygodniu starczy? Do tej pory ważyłam się codziennie.. A może raz w tyg wystarczy..sama nie wiem..
Dzisiaj dzień czystych protein:
śniadanie - jajecznica z 2 jajek i plasterka szynki na mleku
II śniadanie - 1/3 dużego jogurtu naturalnego
obiad - gotowana noga kurczaczka
podwieczorek - Danio (wg producenta w 100g są 3g tłuszczu, a więc w niewielkim stopniu przekroczyłam zasadę 4g tłuszczu w 100g produktu)
kolacja- pewnie będzie to owsianka, jakoś nie mam ochoty nic wymyślać/smażyć/kroić

Jutro wycieczka pt."dotrzyj na cmentarz i z powrotem w jednym kawałku i bez większego stresu"... Placek z kruszonką czeka...Jedna uczta będzie więc już wykorzystana. Kolejna planowana jest na niedzielę. No...chyba, że stanie się coś co "zmusi" mnie do zmiany tego planu

30 października 2011 , Komentarze (3)

Postanowiłam wreszcie przejść do fazy stabilizacji. Mój organizm już nie ogarnia tych "piątek". Zresztą psychicznie nie daję rady. Męczy mnie to jedzenie na przemian protein i warzyw. Poza tym brakuje mi żelaza i magnezu.
Swój jadłospis niedzielny ułożyłam tak:
- śniadanko: dwie kromki ciemnego pieczywa z żółtym serem i chudą wędlinką
- obiad: gotowana nóżka kuraka, pieczarki, buraczki i surówka z brokuł
- podwieczorek: kawałek sernika i 2 rożki (ciacha, nie lody)
- kolacja: raczej owsianka, żeby już nie przesadzać
W tak zwanym międzyczasie wciągnęłam troszkę winogronka.

Postanowiłam, że tzw. "ucztę" będę sobie robić w niedzielę w postaci słodkości, może w ciągu tygodnia zjem coś "zakazanego" na obiad lub kolację.
Dniem czystych protein będzie poniedziałek - w niedzielę zazwyczaj jem większy obiad i wcinam coś słodkiego więc dzień kolejny powinien być powiedzmy postny.
Muszę jeszcze poczytać dokładnie co wolno mi jeść i w jakich ilościach. No i poza tym trzeba obliczyć ile dni powinna trwać ta III faza
Muszę w sobie zebrać nowe siły na walkę. Pociesza mnie wpis jednej z vitalijek, która na III fazie zrzuciła jeszcze 3 kg i dołączyła do diety więcej ruchu. Mnie też by się przydało
A więc od dziś kolejny rozdział bicia nadwagi prosto w jajca

27 października 2011 , Komentarze (2)

..nie mam siły na nic. Od wczoraj lata mi nerw na oku i za choinkę nie mogę tej powieki uspokoić. Jestem już chyba bardzo blisko swojej granicy wytrzymałości. Dawno się tak słabo nie czułam, ale dam radę. Zawsze daję. Jak się ma miękkie serce trzeba mieć twardy tyłek. Najlepiej założyć sobie na pupę metalową miskę Dużo rzeczy nałożyło się na siebie. Opieka nad maludą zabiera dużo siły i czasu, ale to nie to sprawia, że czuję się jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł. Głowę mam zajętą myślami nad swoim życiem. Nad tym co zrobiłabym gdybym mogła cofnąć czas o 3 lata. Wtedy życie dało mi szansę na totalną zmianę, na poukładanie wszystkiego od nowa, na zadbanie o swój los. Niestety dałam ciała. Wiem, że takie rozmyślanie nie ma sensu. Nie jestem w stanie cofnąć czasu. Ale taką już mam naturę. Trochę lubię takie samoudręczenie...Najgorsze jest to, że nie mam z kim o tym pogadać. Najważniejsza osoba jest barrrrdzo daleko stąd i nawet nie mam możliwości spytać co o "nas" myśli. Najchętniej wywaliłabym z siebie wszystkie żale, powiedziała co leży na sercu i czekała na rezultat. Boję się podjąć jakąkolwiek decyzję. Zastanawiam się cały czas czy ja aby nie uległam wyimaginowanemu obrazowi faceta, którego cały czas kocham. Może on wcale nie jest taki doskonały i nie warto rezygnować z obecnego związku i nie warto robić dziecku krzywdę wprowadzając do jego życia "nowego" Pana...

Lepiej może przejdę do ostatniej "5" protein..
Waga na dziś 60.9 kg, czyli spadek o 0.5 kg od poniedziałku.
Zjedzone dziś:
- śniadanie: serek wiejski 3%
- obiad: pierś kurczaka w sosie sojowym, 1/2 jogurtu naturalnego
- podwieczorek: domowe ptasie mleczko na mleku 0,5%
- kolacja: zielonego pojęcia nie mam...

24 października 2011 , Komentarze (1)

Mam już dosyć tego naprzemiennego wcinania protein i warzyw. Do celu nr 3 zostały tylko 2 kg. Tak więc od dzisiaj ostatnia "5" z samymi proteinami. Potem rozpoczynam III fazę - stabilizacji. Zobaczymy ile uda mi się zrzucić w ciągu tych pięciu dni. Oczywiście im więcej tym lepiej
Już rozglądałam się za zajęciami fitness w okolicy i znalazłam coś ciekawego. Dobrze by było poruszać tyłkiem jeszcze przed zimą. Zadbać o kondycję i o kształt ciała. Muszę wymodelować pośladki i nogi. Przed Dukanem ćwiczyłam codziennie po 40 min i już po tyg widziałam różnicę tak więc nie powinno być trudno i nie powinnam czekać długo na rezultaty ćwiczeń.
O ile dietę mogę okiełznać to spraw sercowych już nie bardzo. W głowie kłębią się myśli. Co chwilę przypomina mi się coś miłego co jest z Nim związane. Wracają do mnie dawne miejsca, spojrzenia, uśmiechy i dotyk. Trudno tak żyć. Tymbardziej, że nie potrafię już powiedzieć "kocham Cię" ojcu mojego dziecka. Nie wiem co będzie gdy wróci. Jak dam sobie radę z przytulaniem i pocałunkami. Mam wrażenie, że nie będę w stanie się do niego zbliżyć. Oj, trudny czas przede mną...

21 października 2011 , Komentarze (4)

Kocham Go mocno od 10 lat. Nigdy nikt tak wiele dla mnie nie znaczył. Nikt tak chętnie nigdy mi nie pomagał. Nikt nigdy tak mnie nie dotykał i tak głęboko patrzył w oczy. Gdy lekko muskał moją skórę czułam, że jesteśmy tylko My. Że nie ma całego świata. Że nic i nikt nie jest w stanie Nas od siebie odkleić. Całował z czułością, dotykał lekko, pragnął z całego serca. Był wszystkim i jest wszystkim nadal. Przyniósł mi dzisiaj kwiaty. Piękne długie róże w kolorze wrzosów. Piliśmy razem kawę. Rozmawialiśmy o rzeczach przyziemnych. O pracy, o mieszkaniu, o pieniądzach. A ja cały czas myślałam o tym jak Go dotknąć, jak pocałować, jak się w niego wtulić. W końcu spojrzał na mnie tak jak chciałam. Pogłaskał przedramię i chyba chciał chwycić dłoń..Musiał już iść. Odprowadziłam Go na dół. Tak bardzo chciałam Go poczuć. Wtuliłam się w niego. Lekko pocałowałam. Próbowałam zobaczyć w Jego oczach, że On także tego pragnie. Pocałowaliśmy się. Pożegnałam Go na parterze, a mieszkam na II piętrze. Dlaczego nie mogłam zrobić tego w swoim mieszkaniu? Ponieważ na górze z moją mamą był mój synek. Syn, którego urodziłam innemu mężczyźnie. Moja największa życiowa porażka - dać dziecko człowiekowi, który mnie nie kocha, który pojawił się w domu 3 dni po narodzinach dziecka i nawet nie spytał słowem o poród lecz opowiadał o swojej pracy. Jestem z nim nadal, ale łączą nas już tylko wydatki na malucha. Nie ma go już miesiąc. Jest kilka tysięcy km stąd. Gdy dzwoni nigdy nie pyta jak się czuję. Opowiada o pracy, o ludziach, których nie znam. Jestem nieważna. Liczą się tylko jego sprawy, bo są związane z zarabianiem pieniędzy. Nie wiem co dalej...Chciałabym zniknąć.

15 października 2011 , Skomentuj

całe 10 kilogramów
Nie wierzyłam na początku, że uda mi się dobrnąć do 61 kg. I tak sobie myślę,że może jeszcze 2 kg?? Będzie wtedy 5 z przodu...Korci mnie to bardzo, ale z drugiej strony widzę jak coraz trudniej jest mi oprzeć się pokusie podżerania słodyczy. Teraz dla przykładu patrzą na mnie kruche ciacha z marmoladką. Mniammmmmm
Chyba łatwiej mi będzie zachować figurę przez zimę jeśli teraz schudnę bardziej niż zamierzałam. A może lepiej po prostu bardziej się pilnować i trzymać dyscyplinę tak jak na początku diety. Sama nie wiem.
Rządzą mną ostatnio sprzeczności. Myślę o tylu sprawach na raz. I niestety o więcej niż jednym mężczyźnie. Jak ja bym chciała czuć, że on to ten Jedyny, moja połówka pomarańczy. A niestety nie czuję. Nie jestem nawet pewna czy go kocham czy to tylko zwykłe przywiązanie, przyzwyczajenie, stan do którego po prostu przywykłam i wyuczyłam się na pamięć.
Na szczęście z dietą mi poszło. Osiągnęłam 2 kolejne cele. Wystarczyło mi samozaparcia i mam nadzieję,że tego nie zaprzepaszczę.Może warto iść za ciosem i zmienić wreszcie wszystko w swoim życiu-wszystko to, co tak długo odwlekałam??

"I tylko jedno może unicestwić marzenie - strach przed porażką"

9 października 2011 , Komentarze (1)

Dzisiejsza poranna waga = 61.7 kg, co oznacza spadek ponad 9 kg i zaledwie 0.7 kg do celu numer dwa. Znając mnie, pewnie po osiagnięciu 61 kg wymyślę sobie "5" z przodu

Tylko czy ja dam radę?? Jestem tak zmęczona dietą. Dużo stresów, nerwy, drażliwość i koniecznośc odmawiania sobie słodyczy nie są zbyt korzystne. Zwłaszcza kiedy za oknem takie zimno. A tak na marginesie...zdecydowanie czuję brak tłuszczu. Nie ma mnie co grzać w te zimne dni i iweczory. Facet daleko. Kilka tysięcy km stąd, a ja jak taki kołek...ach..

Byle się nie poddać i nie stracić tego, co udało mi się osiagnąć.

A teraz...batonik muesli

7 października 2011 , Komentarze (2)

Kolejna słodycz, która rozpływa się w ustach

Czego potrzebujesz??

4 czubate łyżki mleka w proszku

2 czubate łyżki otrębów owsianych i 1 czubata łyżka pszennych

1 płaska łyżka kakao

4-6 tabletek słodzika (pokruszonych)

4 łyżki mleka

 

Mieszamy suche składniki, dodajemy mleko i formujemy batonika (w formie rulonika). Najlepszy sposób to nałożyć masę na woreczek foliowy i "rolować" w dłoniach. Wkładamy batonika do zamrażalnika na ok.15 min, a po wyjęciu możemy pociąc na mniejsze kawałki.

Gdyby masa była za rzadka można dodać troszkę więcej suchych składników.

Smacznego

 

6 października 2011 , Komentarze (3)

Dzielę się przepisem znalezionym gdzieś w necie.

Po prostu pycha. Na początku myślałam - co to za jakaś podróba z tego wyjdzie, ale jednak (na szczeście zresztą) okazało się, że byłam w błędzie

Składniki słodkiej jak cholerka nutelli:

3 czubate łyżki mleka w proszku

3 czubate łyzki mleka

kilka kropel aromatu

pół łyżki kakao

słodzik - wg waszego uznania, ja rozkruszyłam kilka tabletek

Myrdamy i wcinamy, aż się uszy trzęsą

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.