No dobra. Wszystko jasne i pewne. Po pierwsz - na narty nie jadę. Po drugie całe odchudzanie poszło w pi..... I wiecie co? Cieszę się jak dziecko. Bo będę miała dziecko !!!!! Po tylu latach oczekiwania, niepowodzeniach, poronieniu, poddaniu się - będę mamą.
Wprawdzie lekarz kazał mi leżeć i pachnieć i ciągle jest to ciąża zagrożona ale czuję, że tym razem będzie dobrze. Pierwsze USG wykazało wszystko w normie. Usłyszałam bicie serduszka i się poryczałam. Pozostałe badania też w normie.
Pani dietetyk oszalała. Zmieniła mi dietę z 1300 kcl, których najczęściej nie dojadałam na 2000 - powodzenia. Mamlam te posiłki godzinę a i tak nie daję rady tego zjeść. Mimo, że części pozbywam się dość szybko niestety.
Ćwiczyć mi pozwolili ale nie tak intensywnie jak poprzednio. Ruszam się w te dni w które czuję się w miarę normalnie ale są i takie, kiedy leżę, bo nawet jak siedzę to mi się w głowie kręci.
W pracy trochę się bałam. W końcu 7 miesięcy zwolnienia lekarskiego nie jest fajne dla pracodawcy. Zwłaszcza jeśli dotyczy osoby, która dodatkowo zastępuje koleżankę na macierzyńskim. Obiecałam podomykać roczne sprawozdania, pomóc w nagłych wypadkach, ewentualnie pracę w domu a szefowa wyrzuciła mnie z gabinetu ze słowami, żebym się przez najbliższy rok nie pokazywała i jak ciąży nie dopilnuję to mnie dopiero z roboty wywali. A myślałam, że taka niezastąpiona jestem :)
Wpisów będzie pewnie mniej, bo to nie portal o przybieraniu na wadze:) Ale czytać Was będę - wciągnęło mnie Wasze życie.
No to trzymajcie za nas kciuki.