Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36419
Komentarzy: 320
Założony: 16 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pulherina

kobieta, 42 lat, Poznań

158 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60 kg do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 marca 2014 , Komentarze (3)

      Nie mogłam dzisiaj wstać. Budzik zadzwonił o morderczej porze - 5.15. O tej godzinie można mieć tylko mordercze myśli. Moje się jeszcze pogłębiły, kiesy stanęłam na wadze- 67,3. Wrrrrrrrr!!!! Głupia ja. Skusiłam się wczoraj na skibkę chleba. Tak pachniał.....

      Byłam nieziemsko wściekła. Wydawało mi się to niemożliwe, że po jednej skibce chleba tak mi waga skoczyła. Po południu się upewniłam, że jednak...

       Ze dwie godziny temu nagle zaczęły mi się takie skurcze jelit, że prawie płakałam z bólu. Ustąpiły po wizycie w toalecie. Zdarza mi się to niestety regularnie od dziecka. Tym razem jednak zrzucam to na chleb. Dlaczego? Bo odkąd zaczęłam Ducana, nie miałam takiego probolemu ani razu, a moja wysypka z ramion nagle zniknęła. Być może gluten mi jednak nie służy?

    Przed chwilką waga wskazała 66,3. Kilogram mniej niż rano. Dzisiaj bardzo się pilnuję. Moim jedynym grzechem jest znowu cappuccino z ksylitolem (nie umiem na niesłodko- bo gorzkim tego podobno i tak nazwać nie można). Na jutro piekę sobie ciasteczka otrębowe. Przetrzymam na proteinach do niedzieli i zobaczymy,

    Przyjaciółka mi wczoraj powiedziała, że gdzieś czytała, że to nieprawda, że człowiek potrzebuje zboża w diecie. Wystarczy mięso, warzywa i owoce,. Podobno to mit, że potrzebujemy mąki. Jej córeczka odżyła na diecie bezglutenowej. Hm, może coś w tym jest?

     Faktem jest, że od tygodnia czuję mniejsze zmęczenie, więcej energii i ogólnie jakoś lepiej się czuję. Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy to wpływ diety. Zostanę na niej jeszcze jakiś czas to się przekonam. I więcej grzeszyć nie zamierzam. Nie warto!

17 marca 2014 , Komentarze (3)

   Niestety, niedziela mi nie wyszła. Brak zorganizowania i nie zdążyłam zrobić dwóch obiadów, więc zjadłam odrobinę spaghetti. Naprawdę troszkę. Nie zdążyłam też upiec sobie ciasteczek otrębowych, więc zjadłam u kuzynki kawałek ciasta. Na szczęście sernik na cieniutkim cieście. I 1 placuszek z kurczaka (niestety, w środku też mąka i majonez).

   Ale postanowiłam się nie łamać tym małym niepowodzeniem i dzisiaj jadę dalej. Właśnie kończę jeść genialną obiado-kolację :) Pulpety z kurczaka z koperkiem, w sosie z jogurtu naturalnego i przecieru pomidorowego, z czosnkiem. Mniam! Tylko bazylii świeżej mi tu brakuje, ale moja dopiero kiełkuje. Będzie na następny raz. Bo nie zamierzam się poddawać. Zbieram sobie przepisy na to, co mi smakuje i będę się trzymać tej diety, bo widzę efekty.

    W  sobotę zjadłam równie genialny chudy stek wołowy, upieczony w piekarniku w 10 minut :) Dzieciaki mi wyjadały, taki był pyszny. Tak to dieta może wyglądać :) Mąż się tylko burzy, że zjadam na jeden obiad tyle mięsa, co reszta rodziny razem. A kto im się każe zapychać ryżem i makaronem? Na moje obiadki się nie chce skusić. Zero wsparcia normalnie, Nie dosyć, że gotuję codziennie dwa obiady, to jeszcze narzeka. :<

   Dobrze, że na Wasze wsparcie zawsze można liczyć <3

15 marca 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj waga pokazała ciut więcej niż wczoraj- 65,8. Mimo to jestem zadowolona, bo dawno nie ważyłam 65. Mam nadzieję, że do końca przyszłego tygodnia uda mi się stracić znowu chociaż kilogram.

Ducan jest dla mnie katorgą, ale szybki efekt bardzo mnie motywuje. Obiecałam sobie, że tym razem wytrzymam do końca, aż dobiję do 55 kg. Potem zmieniam dietę na 1000 kalorii, żeby dobić jeszcze do 50 i zaczynam powoli wracać do normalnego jedzenia, ale tak, żeby już nie przytyć.Nigdy więcej nie chcę się już tak zapuścić!

Oczywiście, poza wagą jest też efekt w centymetrach. Nieduży, bo 1 cm tu, 2 tam, ale jest i to się liczy :D

14 marca 2014 , Komentarze (2)

Jutro dzień ważenia, a waga dzisiaj pokazała 65,3 :) Trzeci dzień męczę się z Ducanem. Jest mi coraz ciężej, ale dam radę. Tydzień same proteinki a potem 5 na 5 dni. Ale warto dla tego spadku.

Mam nadzieję, że do kwietnia uda mi się jeszcze trochę zjechać.

Poza tym dzisiaj w pracy usłyszałam, że widać, że schudłam, bo mam szczuplejsza twarz i...mniejsze cycki. Nie wiem czy się śmiać czy płakać....

Ale faktem jest, że stanik się dziwnie rozciągnął ostatnio...

10 marca 2014 , Komentarze (8)

I znowu dzisiaj waga pokazała ciut mniej- 66,7. Super. Czyli nie jest tak źle. Dzisiaj bardzo się pilnuję. Planuję nie przekroczyć 1000 kalorii. Wczoraj było mniej niż 1200. A od środy powalczę z Ducanem. Nie za dużo. Tyle, żeby zobaczyć trochę efektów i się zmotywować. A potem znowu dieta 1200 kalorii. 

Zaczęłam też więcej ćwiczyć. W zeszłym tygodniu było kiepsko przez okres. Ale wczoraj aż mnie nosiło, więc poćwiczyłam 30 minut, chociaż tego nie lubię. Brzuch i pośladki z Mel B, zaczęłam uda, ale wymiękłam w połowie, a zamiast tego zrobiłam nogi z serii "* min". Wszystko do znalezienia na youtubie.

A dzisiaj kupiłam sobie piłkę do ćwiczeń w Netto i zamierzam spróbować. Może to mi się bardziej spodoba. Plus biegam wieczorem, bo nagle mi się spodobało :) I to tak bardzo, że aż mi nogi same biegną na myśl o tym :D To u mnie coś dziwnego i niespotykanego, ale cieszę się. Dawno nie miałam tyle ruchu, co przez ostatnie 3-4 tygodnie. Walczę. I tym razem się nie poddam, póki nie osiągnę zamierzonego celu. W kwietniu ślub siostry (jestem świadkiem), we wrześniu 10. rocznica ślubu. Muszę być zgrabna i pociągająca dla męża w końcu :D

Poza tym wiosna też mi dodaje skrzydeł. A Wam?

Niestety, mimo wiosny niektórych skrzydełek muszę się pozbyć....

Jednak było mi tak wstyd, że usunęłam zdjęcia. Może wrzucę jednak lepiej takie w ubraniu....

9 marca 2014 , Komentarze (2)

Niedużo, bo waga dzisiaj pokazała 67,3, ale niestety jest to więcej niż tydzień temu. A miało być mniej. Trudno. Nie ma co płakać, tylko trzeba się wziąć za siebie. Miałam okres i pewnie dlatego tak wyszło. Rzuciłam się na słodkie. Ale to już za mną. Dzisiaj znowu się będę pilnowała. Może nawet pójdę pobiegać wieczorem. A może wreszcie poćwiczę znowu w domu. Chociaż bardzo tego nie lubię.
Mimo wyższej wagi zjechałam znowu ciut w udach i talii. I to jest pozytyw. Teraz muszę walczyć dalej. A od wtorku planuję ducana. Ciekawe, ile wytrzymam. Chciałabym tak długo, aż zrzucę 10 kg, a potem wracam do liczenia kalorii.

Miłego weekendu!

1 marca 2014 , Komentarze (3)

Malutkimi kroczkami, ale przesuwam się w dół wagi. Dzisiaj była łaskawa i pokazała 66,1. Cały tydzień wahała się pomiędzy 66,6 a 66,9.
Myślę, że to wpływ dwóch moich decyzji:
- liczenia kalorii ( program wyliczył mi je na 1700, ale staram się zjadać ok.1500)
- zaczęłam biegać- na razie dwa razy, bo niestety bardziej niż mięśnie bolą mnie kości bioder, ale nie poddam się i będę próbowała dalej. Muszę sobie kupić wreszcie podpiętek do lewego buta, bo mam nierówne nogi. Może dlatego tak mnie boli. Bo ból jest potworny. Zdecydowanie wolę zakwasy.

Oprócz wagi zjechałam też kolejne 2 cm w talii. To mnie cieszy jeszcze bardziej. Teraz czekam cierpliwie aż ruszą się znowu bioderka. I brzuch, bo to mój najsłabszy punkt. Czas wrócić do brzuszków, które sobie odpuściłam w czasie jajeczkowania.

A dzisiaj w nagrodę jadę sobie do fryzjera. Czas zadbać o siebie na wiosnę :D

Miłego weekendu Wam życzę!

23 lutego 2014 , Skomentuj

Z wagą nie jest źle, bo pokazała dzisiaj równe 67, ale dobrze też nie, skoro celem było 58 do końca kwietnia. Nadal w zasięgu ręki, ale zbyt wolno dreptam w tym kierunku.
Miałam pisać codzienne menu, ale nie dam rady. Zbyt wiele obowiązków. Za to przyszły szwagier (ten, na którego ślub się odchudzam i który również jest z tej okazji na diecie), ściągnął mi fajną aplikację na spamrtfona- FatSecret. I od wczoraj obliczam sobie łatwo i szybko kalorię. Od jutro planuję dietę 1000 kalorii. Od jutra, bo dzisiaj zjadam resztki z wczorajszej imprezy i pewnie wyjdzie ciut więcej. Chociaż wczoraj wyszło mi 1500 i uwzględniając mój tryb życia, wzrost, wagę i aktywność wyszło mi, że powinnam spożyć 1700, więc i tak nieźle. Ale plan jest na 1000 aż nie dojdę do wagi 59. Potem troszkę odpuszczę. Ale nie dużo. Tyle, żeby do końca roku dobić do 50 kg.
Najgorzej z tą aktywnością, bo przy dwóje małych dzieci i mężu, który jest ciągle nieobecny trudno sobie cokolwiek zaplanować. Ale biorę się za ćwiczenia w domu. Nie lubię tej formy bardzo, ale na wojnie się nie wybiera :)

16 lutego 2014 , Komentarze (2)

I to nie tylko kolejny medal :) Waga dziś pokazała 66,9. Wiem, że to nadal za dużo przy moim wzroście, ale cieszy mnie każdy skok w dół. Obym teraz już nie skakała w górę. Kolejny cel- 66 do końca tego tygodnia.
A dzisiaj trzymam się całkiem nieźle. Wczoraj zresztą też.
Menu z dzisiaj (bo już je zakończyłam)
śniadanie (9.00)- 2 skibki chleba razowego- jedna z serem i pietruszką, druga z kiełbaską. Do tego kilka paseczków papryki i kilka orzechów włoskich. I obowiązkowa już woda z cytryną.

12- kawa cappuccino

15- obiad- ziemniaczki , kotlet i groszek z marchewką- nieduża porcja, ber dokładek

16.30- domowe lody - mrożone truskawki, cukier i śmietana. Miał być jogurt naturalny, ale do sklepu wysłałam córcię, a opakowania prawie takie same :)

Teraz znowu popijam wodę z cytryną. I do wieczora jeszcze muszę wypić 3 szklanki wody.

Przeczytałam ostatnio, że w zrzuceniu tłuszczyku z brzucha pomagają tłuszcze jednonienasycone, czyli między innymi awokado, orzechy włoskie i oliwa z oliwek. Dlatego staram się codziennie włączać te produkty do mojego menu. W piątek na kolację zjadłam sałatkę z awokado. Rewelacyjna nie była, ale dało się zjeść, więc pewnie jeszcze to powtórzę. Chyba, że macie jakiś dobry przepis na danie z awokado.


15 lutego 2014 , Komentarze (1)

Nie jestem z siebie zadowolona  w tym tygodniu. I tym bardziej z efektów mojego odchudzania. Trochę sobie znowu odpuściłam i bardzo żałuję, bo nie widzę, żeby coś szło ku lepszemu. Niby jest ciut lepiej, bo mam 3 cm mniej w biodrach i 2 w brzuchu. Waga pokazała dzisiaj 67,4, więc też troszkę w dół, ale to za mało jak na trzy tygodnie diety.

I najgorsze jest to, że dokładnie wiem, gdzie nawaliłam:
- zżarłam pierogi z mięsem, zamiast zjeść ich tylko trochę
- zjadłam kilka kostek czekolady
- za mało ćwiczę, choć byłam aktywna w tym tygodniu (brzuszki, basen, łyżwy)
-jem  po 18
- za mało piję wody

I teraz zadania na przyszły tydzień:
- pić minimum 1,5 l wody (oprócz picia herbaty i kawy)
- ćwiczyć w pon, wt, czw, pt, sb
- nie jeść po 18
- słodycze tylko w niedzielę lub w sobotę

Oby waga pokazała za tydzień wyraźnie mniej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.