Znowu kg mniej :)
Nie było łatwo, bo niejedzenie pieczywa to dla mnie koszmar, ale efekt jest- znowu kg mniej. Powolutku to idzie, ale to nieważne. Najważniejsze, że jest efekt. Wczoraj waga pokazała 63,8; a dzisiaj 63,3 :) Jestem z siebie dumna na 102.
Jem pieczywo tylko raz, góra dwa razy w tygodniu. Ale tylko raz z obkładem. Jeśli się skuszę na drugi raz, to jem na sucho. Brzuszki robię już teraz mniej regularnie, bo często po całym dniu pracy po prostu nie mam na to siły. Codziennie wstaję o 6, a kładę się ok.23, więc zasypiam zanim położę głowę na poduszce :)
Za to trzy razy w tygodniu mam z moja klasa w-f i wtedy uczciwie robię rozgrzewkę razem z nimi. I gram z moimi brzdącami w piłkę. Muszę jeszcze ze dwa razy w tygodniu zacząć wsiadać na rowerek, skoro i tak stoi w domu. Ale to jak się skończy wrześniowa papierologia. Czyli już wkrótce.
Ale póki co jestem dumna jak paw. Mam tylko jeden problem- kończą mi się pomysły na bezchlebowe śniadania i kolacje. Na razie było tak:
śniadania:
- jajko gotowane
- jajecznica
- pomidor
- płatki z jogurtem
- twarożek z rzodkiewką
drugie śniadanie:
- pomidor
- marchewka
- kalarepka
- brzoskwinia
- winogrona
- jabłko
- gruszka
Kolacje:
- jajko gotowane
- jajecznica
- twaróg
- jogurt z płatkami
- pomidor
Więc jak widzicie, menu mam dość ograniczone. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł na urozmaicenie, piszcie. Chętnie skorzystam z podpowiedzi. :)
Kilo mniej :)
Postanowiłam na jakiś czas odstawić zupełnie pieczywo. Waga od dawna stoi i w sumie to jestem na siebie zła, że nie odpuściłam tego pieczywa wcześniej. Chciałam zrzucić 10 kg przez wakacje, a nie zrzuciłam nic. No prawie nic,bo dzisiaj jest kg mniej na wadze. Wczoraj pierwszy dzień nie jadłam pieczywa. Dzisiaj też mam taki plan, choć szczerze powiem, że mam mało pomysłów na śniadania i kolacje bez niego. No ale nic, poszukam w necie i na pewno coś znajdę :) Na razie mam w planie, że chlebek lub bułeczkę zjem sobie raz w tygodniu- w niedzielę. Ale dzisiaj nie, skoro dopiero zaczynam :) Jak się schudnąć, trzeba być twardym
Widzę zmiany
Niestety, na razie nie są to zmiany w wadze, ale wszystko przede mną. na razie widzę zmiany w moim nastawieniu. zaczęłam jeść mniej, a więcej się ruszać. I nawet nie kusi mnie podjadanie. Jestem trochę w szoku. Dzisiaj mąż kupił mi loda i...myślałam, że go wyrzucę tak mi nie smakował. Kompletnie nie miałam an niego ochoty. I od jakiegoś czasu tak mam, że odrzuca mnie słodkie. Placuszek chętnie, czekolada, lody czy cukierek niekoniecznie. I bardzo mnie to cieszy.
Jem tez dużo mniejsze porcje i wcale nie czuję się głodna. Zaczynam odzyskiwać panowanie nad swoim ciałem :) Nie zależy mi na szybkich efektach, ale na zmianach na zawsze. Chcę być szczupła i z przyjemnością patrzeć w lustro. I tak będzie.
A teraz wybaczcie, uciekam na rowerek :)
dobranoc!
Jestem załamana
Ja już nie wiem, co robię nie tak. Od dwóch tygodni bardzo ograniczam jedzenie, nie podjadam między posiłkami, więcej się ruszam- ćwiczenia i dłuższe spacery z dzieciakami. A waga uparcie stoi w miejscu, co mnie strasznie dołuje.
Do tej pory byłam przeciwnikiem radykalnych diet, a zwolennikiem raczej rozważniejszego sposoby odżywiania się, ale zaczynam wątpić.
Przybyło mi po kilka cm w talii, brzuchu i biodrach.
Chyba wpadam w depresję, bo przestałam lubić siebie :( Kompletnie się sobie nie podobam. Unikam patrzenia w lustro na swoje ciało, tak bardzo mi się ono nie podoba. Nie chcę, żeby mąż na mnie patrzył. I generalnie czuję się strasznie brzydka i nieatrakcyjna.
Nie mam pomysłu co dalej. Rozważam Ducana, bo efekt jest dosyć szybki i podobno raczej trwały. Sama nie wiem... Boję się jednak problemów z nerkami. A z drugiej strony mam serdecznie dosyć mojej nadwagi. I muszę się tego nadbagażu pozbyć!!!!!
Idę sobie pofarbować włosy na poprawę humoru.
waga zaczęła spadać :)
Nareszcie dzisiaj zobaczyłam na wadze ciut mniej- 64,1. Oby do soboty jeszcze spadło, a nie urosło, bo bym się załamała.
Staram się jeść mniej i więcej ruszać. Na liczenie kalorii brakuje czasu. Zresztą, w poniedziałek jedziemy na wakacje i liczenie tam i tak jest nierealne. Ale postaram się ograniczać, żeby przynajmniej nie przytyć do powrotu :) I potem walczę dalej.
I wszytsko jasne
Zrobiłam sobie dzisiaj test- jadłam jak zwykle i liczyłam kalorie. Jestem przerażona. Wyszło mi, że zjadłam ok 1600 kalorii!
Jestem przerażona!!!!!
I tu moja nadzieja- dieta 1200 kalorii. Albo nawet 1000, ale zacznę od 1200.
Nigdy dotąd nie chciało mi się liczyć, ale dzisiaj postawiłam wagę kuchenną na wierzchu i jazda. Przede mną dwa tygodnie wakacji bez dostępu do komputera i bez wagi, ale postaram się wyczuć, co powinnam, a czego nie. Ale teraz przez tydzień będę się bardzo pilnować. Mam nadzieję, że uda mi się zrzucić ze 2-3 kg do następnej soboty.
A teraz uciekam jeszcze poćwiczyć. Bo na razie wyszło mi, że dzięki ćwiczeniom straciłam dzisiaj dopiero jakieś 500 kalorii. Czas na rowerek i jeszcze jedną porcję brzuszków.
Do tej pory dzisiaj było:
-180 brzuszków
- ok.15 minut skakanki
-ok. 15 minut hulahop
Trzymajcie kciuki :)
waga w górę
Ja się zastrzelę.Waga znowu poszła w górę. Wczoraj przesadziłam z jedzeniem, ale dobija mnie to. Przez tydzień się mega pilnuję, jem dużo mniej, ćwiczę, chodzę wszędzie pieszo, zamiast autem, dużo piję, nie jem po 18 i waga stoi. Jeden dzień zjem więcej i od razu waga w górę.
Wkurza mnie to!!!!
Za to moja córcia jest kochana. Właśnie powiedziała mi, że ona nie jest aż taka głodna i poczeka ze śniadaniem aż ja poćwiczę. Będzie mi liczyła powtórzenia :)
No więc spadam rozpocząć kolejny tydzień zmagań z sama sobą. Plan- ŻM+ skakanka, rowerek, hulahop i brzuszki.
Kto wie, może tym razem się wreszcie uda?
Wrrrrrrrrrrrrrr
Mam dosyć. Nie widzę efektów moich wyrzeczeń. Wiem, że mogłabym robić jeszcze więcej, ale ostatnio czuję się ciągle tak przeraźliwie zmęczona, że mnie to przerasta. I złapałam doła, bo waga cały czas stoi w miejscu. A w planie było -10 kg do końca wakacji. I już nie jestem pewna czy dam radę.
W przebłyskach siły woli mam w planie odkopać rowerek i zacząć go używać w innym celu niż do wieszania niepotrzebnych rzeczy. Tylko czy zapału mi wystarczy do wieczora? Bo przy dzieciach w ciągu dnia nie mam szans niestety. Są zbyt absorbujące.
Ale spróbuję się dzisiaj spiąć w sobie i popedałować z godzinkę. I obowiązkowo dłuższa seria brzuszków. Muszę zrzucić ten tłuszcz z siebie!!!!!!!!!!!!!!!
jeny, jakie to trudne
Najgorszą rzeczą na świecie jest nabycie złych nawyków żywieniowych. Raz się nauczysz jeść tłusto i opychać, i koniec, jesteś zgubiony. Jak ja... Niestety. Nie pamiętam już, kiedy byłam zadowolona ze swojej figury.
Nie chce mi się odchudzać. Nie chce mi się rezygnować z ulubionych potraw, ograniczać, ani ćwiczyć. Wiem, to okropne i sama jestem sobie winna, że wyglądam jak wyglądam.
Ale ja dam radę. Bo na prawdę źle się czuję w swojej skórze. Chcę być szczupła i lekka. Chcę iść do sklepu i kupić coś w rozmiarze 38, a może nawet 36, a nie 40-42. To mój cel. Nienawidzę ostatnio zakupów, bo nic na mnie nie leży. I doprowadza mnie to do łez. I znowu wiem, że sama jestem sobie winna.
Generalnie, to wybaczcie, ale mam okres i dzisiaj przyszedł dzień samobiczowania się Trzymajcie kciuki, żeby do końca tygodnia mi przeszło i żeby brzuch trochę zaczął zanikać, bo w sobotę wesele przyjaciółki, a za dwa tygodnie wakacje i trzeba będzie wbić się w strój kąpielowy. To mój koszmar na razie.
Ale muszę powiedzieć, że te tabletki działają na mnie. mam więcej energii,a mniejszy apetyt. Oby to wreszcie odniosło skutek
I wszytsko jasne
Dostałam okres i na bank dlatego waga tak wolno spada i wyskoczył mi znowu brzuch. Nienawidzę mieć okresu Choćbym stanęła na rzęsach to i tak brzuch mi wtedy wywala na wierzch.
Dobrze, że chociaż ciut na wadze zjechałam. Ciut tylko niestety. Ale ważne, że waga jednak zjeżdża w dół, a nie rośnie. Oby tak dalej, bo wstyd mi, że tak się zapuściłam.