Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 35644
Komentarzy: 320
Założony: 16 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pulherina

kobieta, 42 lat, Poznań

158 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60 kg do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 czerwca 2015 , Skomentuj

Waga stanęła (ufff, że nie rośnie). Niestetym w tym tygodniu nie miałam czasu na ćwiczenie. Siły zresztą też nie. Za to starałam się jeść rozsądnie. Idealnie nie było, ale nie obżerałam się. Niestety, nadal mam problem z podjadaniem wieczornym. Muszę nad tym popracować w najbliższym tygodniu, No i wrócić do ćwiczenia. 

Objętościowo wróciło mi po 1 cm tu i tam. Buuuu. Przecież miałam być piękna i szczupła na wakacje. A ostatnio nawet na twarzy widać moją nadwagę. Czas się kopnąć w tyłek i wziąć do roboty. Dzieci mają już wakacje, to będę miała więcej czasu.

20 czerwca 2015 , Skomentuj

Zrobiłam większy krok niż zakładałam w tym miesiącu :) Planowałam do końca czerwca mieć 67 kg. Został jeszcze ponad tydzień, a waga dziś pokazała 66,9 :) Hurrrrraaaaa!!!!

Od paru dni uparcie wałkuję Chodakowską wieczorami i bardzo pilnuję, co jem. Bo niestety, mam tendencje do przejadania się. Z ćwiczeniami nie daję rady zrobić na razie całego programu. Ale nie poddaję się. Ćwiczę tyle, ile daję radę plus jeszcze dwa- trzy ćwiczenia i sobie odpuszczam. Za to ćwiczę codziennie. Wczoraj byłam już mega wypompowana, więc zamiast Ch. zrobiłam po prostu 20 przysiadów, brzuszków, podnoszenia nóg, skłonów, pomachałam nogami i takie opuszczania w pozycji klęczącej. Nie wiem jak to się nazywa, ale zrobiłam trochę opuszczania na tyłu i trochę na boki (to podobno dobre ćwiczenia na boczki). Widzę, że mam ostatnio więcej energii. Mam straszną ochotę wyjśc pobiegać, ale niestety nie mam jak z trójką dzieci. Ale już się zaczynam uzależniać znowu od ruchu :) 

Zaczynam też myśleć o odstawieniu cukru. To nie jest proste w mojje rodzinie. Niestety, mój mąż nie wspiera. Do kawy sypie 5 łyżeczek cukru!!!!! 

Na razie bez cukru mi nic nie smakuje, więc zmniejszam po prostu systematycznie ilość. Niestety, bardzo mi brakuje słodyczy. Nie zamierzam ich zupełnie usuwać z diety, bo wszystko dla ludzi. Chcę zmienić swoej nawyki, ale nie bardzo restrykcyjnie, bo wiem, że nie da rady a nie chcę znowu jo-jo. Wolę skupić się na zmniejszeniu porcji. I zamiania, gdzie się da, na zdrowsze składniki. Słodyczy sklepowe jemy bardzo rzadko. Raczej piekę. I chyba dzisiaj się skuszę na ciasteczka owsiane. Zdrowe i pyszne :) I zjem je przy stole z rodziną. Nie przy komputerze, bo wtedy nawet nie wiedzieć kiedy wsunę całą blachę, nie zauważając tego nawet. Będę się powoli delektować ich smakiem.

A od wczoraj po głowie ciągle chodzi mi ten tekst :)

                                    

No zdecydowanie coś w tym jest :D

Miłego weekendu!!!!

17 czerwca 2015 , Skomentuj

Waga dziś pokazała równiutkie 67 kg :) Cieszy, choć tempo mnie nieco irytuje. Ale grunt, że do przodu!

W poniedziałek udało mi się poćwiczyć. Całe 7,5 min z Chodakowską. Potem już tylko kilka ćwiczeń z marudnym ciężarkiem. Ale przysiady z 7 dodakowymi kg to też wyzwanie :) 

13 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Waga od zeszłego tygodnia nie drgnęła. Ale w sumie to moja wina. W międzyczasie był grill, dwie imprezy rodzinne i malutka dostała zapelenia oskrzeli. Mnie też coś bierze, więc jadłam w sumie co popadnie. Cieszę się, że mimo wszystko waga nie podskoczyła.

Na ćwiczenia póki co nadal nie mam szans. Mała nadal kaszle a do tego zaczęła ząbkować. Cały czas na rękach. A kiedy śpi, muszę ogarnąć siebie i dom.

Życie matki to nie bajka :)

6 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Jakis mini postęp jest. Waga w tym tygodniu dwa razy pokazała 67,5. Dzisiaj też, więc tak wpisałam do pomiaru. Oby teraz już szło w dół. 

Nadal staram się więcej chodzić a mniej jeździć (i mi to wychodzi :)- w łydkach 0,5 cm mniej dzięki temu :)), pić więcej wody i ograniczyć podjadanie. Z podjadaniem jest chyba najsłabiej.Wczoraj zaczęłam dzień od szklanki wody z cytyną. Tak będę teraz robić codziennie. Poza tym cały czas szukam produktów i sposobów na poprawienie metebolizmu. Wiem, że głównie powinnam ćwiczyć, albo biegać czy coś, ale obecnie to u mnie naprawdę trudne do zorganizowania. Staram się ćwiczyć z malutką, ale obecnie ma katar i chyba idą jej zęby, więc nie chce współpracować. Mąż też nie za bardzo.

W nocy zaczęłam oglądać (resztę nagrałam i obejrzę dzisiaj) Goka o tym, jak to był gruby jako dziecko i jak do tego doszło. Jednym z czynników jest niska samoocena- to na pewno u mnie jeden z powodów nadwagi. Po każdej nieprzyjemnej sytuacji, kłótni z mężem (a tych ostatnio dziwnie dużo) idę się najeść. Nie potrafię też mówić o sobie dobrze. Kiedy koleżanka poprosiła mnie, żebym powiedziała coś o swoich zaletach....nie umiałam. Wiem, że je mam, ale nie potrafię się przemóc o i tym mówić. Skutek uczenia w dzieciństwie, że trzeba być skromnym i  nie wypada się chwalić? Nie wiem, ale postanowiłam iśc po pomoc do psychologa. Zobaczymy co z tego wyniknie.  

30 maja 2015 , Skomentuj

Dziś mam zdecydowanie gorszy dzień. Waga trochę spadła, ale niewiele. Moja objętość bez zmian. Czasu na ćwiczenia- zero. Kasy na zdrowsze jedzenie- brak. Czasu na przygotowanie posiłków-zero. Kiepski tydzeń to był. Liczę na to, że kolejny będzie lepszy.

Nastrój mam dziś z serii- bez kija nie podchodź.  Zbliża mi się okres, mąż mnie wkurza dziecinnym zachowaniem, dzieciaki nie słuchają, w domu bałagan nie do ogarnięcia. Wrrrrrrrrrr!!!

Za to przeczytałam znowu  artykuł na temat podkręcania metabolizmu (czytam przy karmieniu- żeby nie było, że marnuję czas na ćwiczenia- teraz też karmię) i wiem, że muszę wprowadzić więcej zmian. Chciałabym wrócić do biegania, ale nie wiem czy mi się uda. Buty są, teran fajny, ale czas i ból biodra. Czas spróbuję zorganizować, ale poprzednio jak biegałam ponad rok temu strasznie bolało mnie biodro. Czasami aż nie mogłam chodzić. Bardzo się boję, że to wróci. Ale chyba zaryzykuję, bo wtedy ładnie zleciałam z wagi.

To teraz czas ogarnąć dom, dzieci i znaleźć chwilkę dla siebie.

23 maja 2015 , Skomentuj

Nareszcie weekend. W tygodniu cięzko mi wygospodarować czas na ćwiczenia. W ogóle czas dla siebie. Udało mi się raz- w poniedziałek ćwiczyłam ponad 30 minut. Bez żadnego programu, bo nie chciałam tracić czasu na szukanie. Wzięłam skakankę, ciężarki i robiłam po 15-20 powtórzeń ćwiczeń, które przychodziły mi do głowy. Zaczęłam i skończyłam skakanką. Spociłam się, zmęczyłam, więc chyba było ok :)

Cały tydzień starałam się więcej ruszać- długie spacery z dzieciakami, prace w ogrodzie i w domu (nawet okno umyłam). Dzisiaj mam nadzieję znaleźć wieczorem chwilkę na ćwiczenia. Co prawda jedziemy na urodzinki, ale dziecięce i z dziećmi, więc nie będziemy siedzieć do bardzo późna. 

Poza tym- waga znowu ok.69, ale znowu trochę cm mniej w brzuchu i biodrach. Pomalutku będę dążyć do celu. Nikt mnie nie popędza. Chociaż ta wizja ładnego brzucha na plaży pod koniec lipca.....

Zmieniłam tez swoje postanowienie noworoczne. Cel ostateczny jest podobny- ok.50-55 kg, ale rozpisałam to sobie na kroki. Małymi kroczkami łatwiej. 

Liczę też znowu kalorię przez FatSecret. Na jakiś czas to odrzuciłam z braku czasu, ale teraz się znowu staram pilnować. Co nie znaczy, że zawsze jestem twarda i nie podjadam....niestety :) Ale co tam. NIe będę się już samobiczować. Idę dalej i nie oglądam się.

MIłego weekendu!!!!!

16 maja 2015 , Skomentuj

Waga znowu ciut w górę- 68,7 ale ubyło kilku cm w talii, więc nie jest źle. Choć po cichu liczyłam na jakiś spadek.

Po przedwczorajszych ćwiczeniach z maludą na rękach mam mega zakwasy, więc na razie nie ćwiczyłam ponownie. Ledwo chodzę, tak mnie nogi bolą :) Mimo to wczoraj troszkę pospacerowałam a nawet pobiegałam, bo dziecko miało jazdę konną w terenie i chciałam zdjęcia porobić :) Syczałam z bólu, ale walczyłam. Dzisiaj jest jeszcze gorzej, więc ćwiczenia na razie odpuszczam, ale na pewno pospaceruję z dzieckiem i popracuję w ogródku. Poza tym spalę na pewno kalorie przy pracach domowych.

Miłego weekendu!

14 maja 2015 , Skomentuj

Waga mnie dziś zawiodła- pokazała znowu 70 kg. A obiecałam sobie, że do tej wagi już nigdy w życiu nie wrócę. Nie wiem co się dzieje, bo bardzo się pilnuję. No, ale trudno. Nie poddam się z powodu takiej głupoty. Walczę dalej. 

Dzisiaj zaliczyłam już ćwiczenia. Chodakowska jednak nie dla mnie, bo dziecko jest zbyt zaborcze :) Ale znalazłam na youtube ćwiczenia z niemowlęciem i zaliczyłam 1,5 treningu. Przedszkolaczek wziął lalkę i ćwiczył ze mną :) Od dziś codziennie ten trening. Jeśli nie będzie żadnych efektów za 2 tygodnie to pomyślę o zmianie. Ale te ćwiczenia mi pasują- nieskomplikowane, dziecko zadowolone, nie zajmują dużo czasu. Jak mi się znudzą to poszukam innego zestawu. Poza tym nadal robię brzuszki jak się kładę spać. Liczę, że to coś da. Brzuch mam najokropniejszy. Grube uda mogę przeżyć, ale brzuch musi odejść :)

Z jedzeniem idzie mi ciężko, ale się nie poddam. W końcu czas zawalczyć o siebie!

12 maja 2015 , Komentarze (2)

Na wadze na razie nic, ale w mojej głowie się zaczęło dziać :) Od lat niby wiedziałam, że mam problem z jedzeniem, ale wolałam tego nie mówić głośno. Nie umiałam się do tego przyznać. Ale kiedy napisałam to tutaj, zmobilizowało mnie to. Teraz, zanim coś zjem, pytam sama siebie, czy jestem głodna, czy to tylko ochota na coś. Jeśli ochota- zapijam wodą :)

Zaczęłam też ograniczać posiłki- w sensie objętości. Nadal nie jestem z siebie dumna, ale zrobiłam krok naprzód. To mi było potrzebne. Teraz muszę się tylko piąć dalej tą drogą. Wstyd mi za to, ile jem. Wstyd mi za to, jak wyglądam. Strasznie się zapuściłam.

Na ćwiczenia ciężko mi znaleźć czas. Miałam ćwiczyć wieczorami, ale wieczory mi jakoś uciekają bez kontroli. Wczoraj o 1 w nocy, jak szłam spać, zrobiłam 50 brzuszków. Ale wiem, że to nie tak powinno wyglądać. Jutro spróbuję poćwiczyć, kiedy mała pójdzie na drzemkę. Nie wiem czy się uda, bo w tym czasie średniaczek (chory w domu siedzi) walczy o moja uwagę. Eh, życie mamy nie jest proste.

Ale cały czas sobie myślę, że moje siostry i kuzynka też mają dzieci, ale żadna z nich nie jest taka gruba jak ja. Więc można, tylko ja się zapuściłam. Strasznie, strasznie mi wstyd :( Koniecznie muszę coś z tym zrobić, bo inaczej kolejne wakacje przesiedzę skulona za parawanem. A wolę bawić się z dziećmi w piasku.

Dzisiejszy rachunek sumienia:

10- herbata z cukrem, kawałek domowej pizzy z wczoraj- z pomidorami, kukrydzą i brokułami

15- reszta obiadu po dzieciakach- kasza kuskus z kurczakiem w sosie curry z ananasem- mała miseczka by się pewnie uzbierała

16- winogrona, pomarańcza i pepsi z lodami waniliowymi (wiem, wiem, linczujcie!)

17- cappuccino

20- pół bułki z ramą i kiełbasą, herbata

w międzyczasie piłam wodę, ale nie wiem ile. Nie mierzyłam

W sumie myślałam, że było gorzej :) Niestety, to była walka z samą sobą. Oby jutro było ciut łatwiej. Bo się nie poddam. Tym razem muszę wygrać. W końcu walczę o siebie! 

Poza tym odkurzyłam cały dom i zrobiłam zakupy w hipermarkecie, więc był i marsz (nie cierpię robić zakupów!!!!) i skłony i przysiady. Mam nadzieję, że waga choć odrobinkę jutro drgnie. Chyba zasłużyłam, prawda?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.