... Bo to jest tak.. Kiedy trzymam się diety, czuję sie bezpiecznie i dobrze, bo wiem, że stopniowo chudnę.. Może przejdę do konkretów- wszystko jest pięknie, ładnie od poniedzialku do piątku. Potrafię stanowczo odmówix kiedy ktoś chce mnie poczęstowac czymś, hm.. niedozwolonym.. ale podczas weekendu? Silna wola robi sobie wolne.. zostaje sama i rzucam się na jedzenie. Tak znow popelniłam błąd z przed tygodnia i dwóch... Znow zrobilam sobie dwa chEAT day'e.. Nie, nie mam do siebie wyrzutow, tylko po prostu powinnam w koncu z tych lekcji wyciagnac jakis wniosek.. Na dobrej diecie nie ma prawa zaistniec nawet jeden taki dzien, bo to nie potrzebne- moja jest dobra, ale cos musze w niej zmienic, dzieki czemu nie bede potrzebowala tego obżarstwa...
Może pobawmy sie we wlasnego dietetyka... Otoz: zalecam sobie codzienna dawke 1300 kcal z tym, ze wylaczam z menu tluste potrawy...Hm.. jak zwykle, ale moze trzeba cos dodac.. tylko co.. no nie wiem.. wlasnie tutaj pomozcie- CO ZROBIC ZEBY NIE OBZERAC SIE W WEEKENDY co zmienic w dieciem zeby psychika i organizm sie nie buntowały
Na prawde, kazda rada mile widziana, bo juz dluzej nie moge patrzec na to jak w ciagu dwoch dni marnuje to wszystko na co pracowalam, baaaa same widzicie harowałam przez caly tydzien..
Ps. Sory za chaos w notce, mam nadzieje ze zrozumialyscie choc troche o co mi chodzi... xd