Jem co się nawinie. Dzisiaj wyciskaniu jogurt-banan, orzeszki z żurawiną, tost, pdsuszaną kiełbasę loda mango, makaron z domowym sosem pomidorowym...Staram się to usystematyzować, nie idzie dziś, wczoraj. Dziś znów się czuję gorzej.
oto garść supli....
kotlety z czerwonej soczewicy
i rower... była jazda wczoraj
Królinia ma się dobrze, szwy zdjęte już. Dzisiaj atakowała moje nowe buty😁.
No tak, jeszcze się nie wygrzebałam z zabiegu królika. Trzeba było jej ten kaftan ściągnąć, raz że się jej zsuwał z tylnych łap przez co nie mogła się poruszać, drapała się zawzięcie i kaftan obsikała. Zdjęłam uparłam. I mówiąc brzydko dupa, już się nie dało założyć. To przekochany królik, ale jak coś jej się nie podoba, to nie da sobie w kaszę dmuchać. Mąż trzymał, ja miałam zakładać, jasne...Warczała, biła łapkami, szamotała się, skakała. To królik wielkości kota. Baliśmy się, że z tą raną od tej szarpaniny coś się stanie. I tak siedzi bez kubraka, a ja ją pilnuje cały czas. W nocy wstaje jak do niemowlaka. Ale od razu poprawiły jej się bobki, zaczęła jeść te bobki jadalne, bo wcześniej kaftan przeszkadzał. Tu jeszcze z kubraczkiem, czyż nie słodka?
Jeszcze do piątku, w piątek weterynarz.
Tu obiad z wczoraj. Frytki z selera i batatów z sosem czosnkowym.Te kulki z tofu wyjątkowo dobre wyszły. Nigdy nie miałam pomysłu na to tofu, a to wszystkim smakuje. Tym razem dałam dużo carry i kmin rzymski.
Królinia w kubraczku, jest po zabiegu kastracji. Dwa dni nie wiem co jadłam, co się nawinęło. Przez pierwszy dzień bardzo się martwiłam, bo uszak nie jadł. Teraz ma się lepiej, nawet robi rolsa, czyli rzuca się na plecki, co oznacza relaks. Tylko ten kubrak ją wkurza, próbowałam jej to poprawić, to pierwszy raz w życiu słyszałam jak na mnie warczy, dodatkowo biła łapkami przednimi. Jeszcze tydzień z tym kubrakiem, weterynarz kazał, ponieważ ponoć królik w większości to brudaski, a mój wyjątkowy i często się myje, więc musi to mieć.
Oczko królini z wyrzutem patrzy...😑
Co się je w taki upał? W ogóle nie mam siły stać nad kuchenką i gotować...
To mój drugi wpis dzisiaj. Ponieważ wszystkie moje pomysły względem odchudzania biorą w łeb, postanowiłam przez tydzień, może dwa zapisywać co jem, a właściwie robić zdjęcia. Taka dokumentacja, ale bez żadnej diety. Jedno mnie ujęło z filmu z YouTubea z Healtyomniomniom- kiedy ja właściwie czuję głód, a kiedy jestem syta. No niby taka podstawa, a nie wiem. Nie wiem bo....i tu mogę wpisać litanię
Tych kanapek było dwie. Po suplach mam zgagę. Nawet nie wiem czy działają, ale jem: kwasy omega 3, żelazo, aśwagnada, palma sabałowa, berberyna, skrzypowita. Po tej kaffe tak mnie pogoniło...
Pora obiadowa, suszi domowe połowa z tego.
Potem przegryzki w różnych odstępach czasowych, botwinka.z dwoma jajkami. Chlebki naan z masłem. Kawa z mlekiem.
adoptowaliśmy jednego króliczka, Bunia. Nie sądziłam, że króliki to takie cudne stworzonka, jest kochany, przychodzi na kolana tak jak kot nie chce i lubi głaskanie. Załatwia się do kuwety, siusiu a bobki robi w korytarzu w jednym miejscu tak, że ładnie da się posprzątać. Nie ma klatki. Kupiliśmy ale bez sensu stała, królik i tak biega po całym domu. Na noc śpi w kuchni, lub jak zostają sami w domu. Bunio kocha kota, a kot toleruje go, ale trzeba mieć na nich oko, bo zdarza się, że się gonią. Jeszcze urośnie, to srokacz olbrzymi jak się okazuje.
Napiszę tylko, że nie ogarniam tego co się wydarzyło i wydarza i nie chcę o tym pisać tutaj...
Schudnięcie 30 kg wydaje się z tego wszystkiego najprostszą rzeczą. Wracam do pracy nad "poprawą "mojego życia. Ogarnianie budżetu i posiłków tutaj to była jakaś namiastka stabilności. To taki uchwytny i racjonalny cel, który może coś zmienić. W końcu jak będzie mi dane, to jeszcze z 30/40 lat trza się jakoś samemu ogarniać w miarę sprawnie.
śniadanie, obiad, kolacja bez podjadania i 10 tys kroków to taka baza.
śniadanie + capuczino
To zdobyczne warzywa darmowe, z tego zapiekanka, barszcz ukraiński i surówka z pekinki.
Na razie są u nas, małe królicze słoneczka bez mamy.