Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218421
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2011 , Komentarze (1)

 na dobre tory i od razu waga w dół - dziś 63,8 pasek zmienię dopiero w piątek....
wczoraj zgodnie z planem zrobiłam porządek w mojej bieliźnie, o i się okazało ile ja mam majtek!!! nawet nie wiedziałam, że aż tyle, w tym bałąganie wyglądało, że to towar deficytowy i ostatnio zaopatrzyłam się w nowe 3 pary (i dobrze, bo inaczej bym nie kupiła). więc moja przepastna szuflada wygląda ładnie i schludnie..... pora by się zająć garderobą..... ale to innym razem, może po imprezie.... dziś wieczorem może umyję okna u góry, bo wieki nie dotykała ich gąbka....

oj dobra moje Drogie, pora chyba iść do roboty, bo mój pamiętnik wygląda ostatnio, jak "poradnik perfekcyjnej pani domu" z listą koniecznych porządków, a nie pamiętnik "dietowiczki"...... a'propos, nie wiem, jak to wszystko sobie poukładam po powrocie do pracy, a to już za niecałe 1,5 miesiąca.......
miłego dnia

18 lipca 2011 , Komentarze (1)

skok wagi jest: 64,2 wrrrr a było już 63,8 w piątek, ale cóż takie są konsekwencje jedzenia słodyczy... po kiego je w ogóle ruszałam, jak naprawdę mnie nie ciągną? no ale torta z okazji urodzin mamy trzeba było zjeść - ale może 1 kawałek a nie 3 !!!!!

wracam na dobre tory, postaram się więcej ćwiczyć, przez cały miniony tydzień w ogóle nie ćwiczyłam - ostatni raz tydzień temu w sobotę z rana na szybki marsz ok. 3,5 km i dopiero wczoraj 30 min (16 min rowerek i 15 min hantle, przysiady i brzuszki) - chociaż tyle robić co drugi dzień to będzie dobrze, zobaczymy tylko jak z czasem bo w tym tygodniu mam full roboty, bo urządzamy w sobotę grilla dla kolegów z pracy małża.... trzeba chałupę konkretniej ogarnąć, bo pewni będą chcieli ją obejrzeć (nie byli tu jeszcze), opracować menu i zrobić zakupy (może jak Młoda się obudzi, to pojadę z nią do Lidla, bo dziś fajne promocje hehe) no i tradycyjnie góóóra prasowania - z praniem za to jestem wyprowadzona na bieżąco
ale dziś i jutro wieczory będą wolne, bo synowiec u babci na 2 noce, a córcia chodzi wcześnie spać, więc będzie można nadrobić (dziś chcę zrobić porządek w mojej bieliźnie w końcu...... bo szafa pełna, a nie ma w czym chodzić i spać.... - a do spania kupiłam sobie ostatnio koszulkę na ramiączkach Hello Kitty małż był w 7 niebie hihi).

miłego dzionka Kobitki Kochane, choć u mnie średnio wesoło, bo z małżem się pokłóciliśmy z samego rana a jeszcze łepetyna mnie rypie niemiłosiernie papa

17 lipca 2011 , Skomentuj

skasowałąm sobie nieopatrznie wpis... to go nie napiszę z powrotem , bom padnięta i ledwo na oczy widzę... weekend niedietowy, jutro pewnie skok wagi, uzupełniam tylko suwaczki i jutro nadrobię, pa pa!!!








15 lipca 2011 , Skomentuj

waga jednak spada ale pasek zmienię  za kilka dni, jak się spadek "umocni", bo nie będę go codziennie zmieniać (niestety ważę się codziennie, choć codziennie obiecuję sobie, że teraz to się zważę za kilka dni...). wprawdzie moje liczenie kalorii przynosi rezultaty, to postanowiłam (kolejny raz z resztą) zaprzestać tego procederu.... śniadania ma mniej więcej podobne, więc po co, obiady mniej więcej 400-450 kcal też raczej wiem ile powinnam zjeść....więc zobaczymy, jak mi wyjdzie, czy i tak w myślach będę wszystko przeliczać... Wiecie, nie chcę być niewolnikiem wagi (kuchennej), za niecałe 2,5 tygodnia wyjeżdżamy i chcę się trochę wyluzować, bo już od długiego czasu jestem za bardzo spięta tą chęcią zrzucenia zbędnego balastu. chcę jak za dawnych lat po prostu "mało" jeść i chudnąć... jak mi się nie uda, wrócę do matematyki bo żeby była jasność, ja nic nie zamierzam zmieniać, czyli dalej się odchudzam, ale nie po "aptecznemu", bo już mnie to zliczanie, przeliczanie itp baaardzo męczy

miłego dzionka, bo pogoda chyba się piękna robi na weekend, oby w przyszłą sobotę była śliczna, bo małż kolegów z pracy zaprosił na grilla, oj będzie się działo
pa pa

14 lipca 2011 , Skomentuj

waga się ustabilizowała na 64 - obym nie miała kolejnego zastoju, bo się zastrzelę!!!! ja chcę już63!!!!
zmykam, bo jakaś "gąsienica" dobiera mi się do kapcia, a drugi szkodni puszcza disco muzę z auta zabawki i zaraz mi łepetynę rozsadzi (przez pogodę został w domu zamiast iść do przedszkola hehe i mam za swoje )

13 lipca 2011 , Skomentuj

teraz patrzę a tu brak bilansu z wtorku, ale oczywiście, tzw. bilans poniedziałkowy jest wtorkowym, w poniedziałek się żarcia nie doliczyłam hehe
jeszcze raz słodkich snów

13 lipca 2011 , Skomentuj

pożarte - 1350 kcal
ruchu - brak (znowu) - mam nadzieję, że jutro mi się uda
 i to tyle, jestem zmęczona, nie mam weny, idę pod prysznic i potem do łóżka
dobranoc

12 lipca 2011 , Skomentuj

pożarte - 1313 kcal
ruch - "tylko" odkurzanie całej chałupy i zakupy w hipermarkecie ok. 2godz.... tym razem spożywka
kupiłam sobie dzisiaj jeszcze hennę i zrobiłam przed chwileczką pierwszy raz w życiu brwi i jestem zadowolona i to bardzo. mam jasną oprawę oczu i jednak malowanie brwi jest uciążliwe, zwłaszcza latem, a dodatkowo od słońca wiadomo włoski jaśnieją. wcześniej robiłam u kosmetyczki i dzięki Bogu, że ją obserwowałam, bo ona mi prawie od razu po nałożeniu zmywała i ja też tak zrobiłam, a w instrukcji było czekać 5-8 minut - strach pomyśleć, jakbym wyglądała, gdybym tyle czekała pewnie bym teraz stała nad umywalką i szorowała brwi mydłem hehe

no dobra, idę spać, bo jutro znów o 5 pobudka......
dobranoc

11 lipca 2011 , Komentarze (1)

cóż, weekend do dietkowych nie należał, ale nie przytyłam - dziś na wadze 100 g mniej niż w czwartek, więc nie najgorzej, ale mogę powiedzieć, że 3 dni zmarnowałam, no a moze 4, ale jutro nie będę się ważyć. dziś też tak sobie wyszło, bom padnięta strasznie i wieczorem 2 kawy wypiłam i kawałek drożdżówki z nutelą zjadłam. do lekarza z dzieciakami pojechałam aż do gdańska na osłuchanie, więc ponad 3 godziny mnie nie było w domu, a wcześniej jakaś awaria była i jeszcze prądu nie było, więc nici z obiadu przed wyjazdem. Nawet Młoda bidula go nie dostała, więc my ze starszym na kanapkach, a ona na deserku i jogurcie.... w przychodni poprosiłam o trochę gorącej wody, dolałam do butli i dostała ciepłe mleczko... ale taka wyprawa z dwójką maluchów (oj wypraszam sobie - z dużym chłopakiem - jak by to rzekł mój syn i z dzidzią) to jednak masakra.... ona jeszcze nie spała, więc możecie sobie wyobrazić, co się działo... a dodatkowo mojemu synowi nie zamykają się usta (nie jest to jakiś defekt fizjologiczny, po prostu kłapie cały czas jęzorem i w zasadzie jemu obojętne, co gada, byle gadać..... a córa zapowiada się taka sama ) więc w pewnym momencie drogi powrotnej wyszłam z siebie i stanęłam obok....
po powrocie nadrabiałąm kawki - wypiłam aż 2. ale kurczę coś nam ekspres szwankuje, bo mleko źle spienia albo nie spienia wcale... obawiam się, że czeka nas reklamacja.... mam nadzieje, że tylko coś się zapchało....
teraz się porelaksowałam i zrobiłam manicure, małż żeby zabić wyrzuty sumienia, że ja ciągle sama z tymi dziećmi jeżdżę ogarnia kuchnię i nawet chleb teraz nastawił, fiu fiu!!! a ja się obijam dziś na pewno ćwiczeń nie będzie!!!!!
ale postaram się iść wcześniej spać bo muszę się w końcu wyspać taaaaa  ło matko spojrzałam na zegarek, to już 21!!!!! zmywam się dziewczynki, słodkich snów!!!!


8 lipca 2011 , Skomentuj

pożarte - 1490 kcal
ruch - 2,5 h zakupów (udanych) - 250kcal (zaniżyłam)
bilans - 1240 kcal - ok

wczoraj małż wrócił z "pracowej" wyprawy wcześniej niż z pracy, to pojechałam sobie kupić coś na grzbiet bo za bardzo nie mam w czym chodzić - a dodatkowo moje ulubione spódniczki letnie w zeszłym roku rozciągnęłam ciążowym brzuchem i są zdecydowanie za luźne (z tyłka spadają czyli) - z drugiej strony możecie sobie wyobrazić, że spódniczki te wiekowe i tak były - ale ja jestem typ, który przywiązuje się do rzeczy, ja nie z tych, co 2 razy rzecz ubiorą i ona już się nie nadaje, bo ile można w jednej rzeczy chodzić? (ja odpowiem - 10 lat ). Nie wspomnę już o braku staników, po ciąży.... - teraz mam "już" 3 (w zeszłym miesiącu 2 i wczoraj 1). kupiłam sobie też 2 pary spodenek 3/4 i 3/5 (te takie tuż nad kostką ale można je zawinąć na rybaczki takie sportowe) i śliczną turkusową bluzeczkę

dziś dzień ciężki bo Młoda ząbkuje na całego, teraz dostała nurofen, butlę i poszła spać, zobaczymy, na jak długo.... a ja na chwilę przysiadłam, bo jeszcze mam syna w domu, bo stwierdziłem,żeby nie szedł dziś do przedszkola, bo nie wiem, czy bym była w stanie po niego pojechać, przez młodsze dziecię, które dodatkowo przy wychodzeniu zębów dostaje kataru, więc jest jeszcze zasmarkana po pachy.....

no dobra idę zrobić sobie obiad i może młodemu i mam nadzieję, ze będę miałą jeszcze troszkę spokoju.... trzymajcie kciuki, żeby jutro się to skończyło oby!!!!papa

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.