Dzień 40...
Dziś waga zrobiła mi niespodziankę i pokazała 70,50 kg a spodziewałam się 72 lub nawet więcej,bo mimo porannych obietnic,że muszę się trzymać diety i ćwiczeń to tak nie zrobiłam.Wyruszyłam na poszukiwanie prezentu urodzinowego dla córci,bo na Mikołaja już mam i tak jakoś mnie ogarnął nastrój leniwego świętowania,że odechciało mi się odchudzania i ćwiczeń.Prezent już wybrałam i czeka na zakup,teraz jeszcze mi pozostał synek koleżanki i prezent dla niego.Tu nie bardzo mam wenę,bo to roczny chłopczyk i nie wiem w czym wybierać.Wiele z Was ma synków,więc może Wy mi podpowiecie czym lubili lub lubią się bawić roczni chłopcy - będę bardzo wdzięczna za podpowiedzi.
Jutro Mikołaj :-) zasłużyłam na prezent??? chyba na rózgę - hihihi.
Życzę Wam udanego weekendu i super prezentów!!!
Dzień 39...
Pomalutku wracam do wagi z paseczka,a jutro dzień ważenia i chyba po raz pierwszy nie będzie zmiany-przykro :-( Wczoraj wykonałam ten sam zestaw ćwiczeń co dzień wcześniej,czyli praktycznie godzinka ruchu była,dziś też musi być.Dziś dorzucę dłuższy spacer,bo muszę kupić jeszcze jakieś prezenty na Mikołaja.W niedzielę będę mieć gości i myślałam o pieczeniu jakiegoś ciasta,ale boję się,że może go zbyt dużo zostać i znów moja dietka będzie zagrożona,a nie chcę już skoków w górę,bo jak tak dalej będzie to do końca roku nie ujrzę 6 z przodu,więc muszę się bardziej zmobilizować!!!
Dzień 38...
No to mamy już grudzień :-) Listopad był dla mnie dobrym okresem do odchudzania,a w grudniu już mam pierwsze potknięcia. W niedzielę dojadłam na wsi,a w poniedziałek była przyjaciółka i dopiero zaszalałam.Ogólnie nie żałuję,bo każdemu coś się od życia należy,ale waga była innego zdania i podsumowała moje grzeszki na 72 kg - buuuuuuu..... Wczoraj byłam bardzo grzeczna i zmieściłam się w normie a nawet celowo obniżyłam spożyte kalorie,wieczorem poćwiczyłam 40 min. na stepperku,10 min. na twisterku i moje półbrzuszki i niestety dzisiaj żadnych zmian na wadze-jak łatwo przychodzą te kilogramy a odejść za cholerę nie chcą ;-) Boję się,że braknie mi sił w tym miesiącu,aby dążyć gorliwie do celu,zbyt dużo imprez: mikołaj,urodziny córci,święta....ach nieważne będę się starać!!!
Dzień 33...
Dziś dzień ważenia - waga 71 kg.Byłoby z pewnością mniej gdyby nie wczorajsze odreagowywanie stresu.Od jakiegoś czasu spóźniał mi się okres i jeśli chodzi o mnie to żadna nowość,póki co zdecydowałam się nie brać żadnych hormonów bo źle na mnie wpływają.Przez tydzień pobolewał mnie brzuch i już myślałam,że lada chwila nadejdzie @ a tu nic.No więc pomyślałam - może ciąża?! Hmm... nie mówię,że nie chciałabym drugiego dziecka,ale teraz???trochę nie bardzo.Kupiłam więc test ciążowy i zanim go zrobiłam to odwiedziłam parę razy kuchnię.Test wyszedł negatywnie,a mnie powiedzmy - kamień spadł z serca (bo jednak czasami myślę,że najlepsza byłaby wpadka,bo tak to zawsze będzie coś stało na przeszkodzie i pewnie nigdy świadomie nie zdecydujemy się na drugie maleństwo).Ok ulgę poczułam i jakaś szufladka z ochotą na wszystko się otworzyła i efekt był taki,że pochłonęłam kilka zbędnych rzeczy a najgorsze były 2 podpłomyki wysmarowane gęsto czekoladą.Zjadłam i sumienie mnie ruszyło:wyciągnęłam stepper i 40 min. podreptałam na nim,potem twisterek 10 min. i 50 moich brzuszków (czyt. półbrzuszków).Z kolacji zrezygnowałam tzn. wypiłam tylko pół szklanki kefiru z paroma plasterkami ogórka i chili.A dziś mogę się tylko cieszyć,że na plusie mam tylko 0,5 kg.Boję się tego weekendu i przyszłego tygodnia.Jutro jedziemy na wieś,a tam zawsze apetyt mi służył :-( potem w poniedziałek przyjeżdża przyjaciółka. Żeby pokus było mało to jeszcze mnie katar dopadł i coś gardło pobolewa,a nie lubię być głodna,gdy się źle czuję.
Dzień 31...
Jestem w ogromnym szoku i muszę się nim z Wami podzielić:dzisiaj waga pokazała:70,5 kg - wchodziłam na wagę chyba 8 razy i nadal nie moge uwierzyć.Czyżbym od poniedziałku schudła kilogram???a od piątku 1,5 kg???Szok tym większy,że nawet bardzo się nie staram,stosuję się tylko do zaleceń dietki i co najważniejsze głodna nie chodzę.Fakt chodzą mi po głowie jakieś słodkości,ale w tym tygodniu jeszcze nie uległam pokusie.Och jak ja dawno nie widziałam tyle na wadze,będzie już prawie 3 lata.Nawet nie wiecie jak się cieszę!!!Oby tak dalej a niebawem ujrzę cyferkę 67 kg to waga z przed ciąży i wtedy dopiero będzie radości :-)
Dzień 29 - podsumowanie miesiąca.
Waga waha się pomiędzy 71,50 kg a 72 kg.Tak więc w ciągu miesiąca schudłam najmniej te 4 kg,tak więc prawidłowo i zdrowo,bo 1 kg na tydzień :-)
Moje pomiary:
Szyja było 39,00 jest 39,00 - zmian żadnych.
Biceps było 30,00 jest 30,00 - zmian żadnych.
Piersi było 106,00 jest 103,00 - minus 3 cm.
Talia mierzona na wysokości pępka było 100,00 jest 92,00 - minus 8 cm.
Biodra było 107,00 jest 104,00 - minus 3 cm.
Udo było 60,00 jest 57,00 - minus 3 cm.
Łydka było 37,00 jest 37,00 - zmian żadnych.
Zawartość tłuszczu w organizmie było 40% jest 36% - minus 4%.
Sukces odniosłam i to jest ważne - mam nadzieję,że szybko nie wrócę do tych wyższych cyferek ;-) teraz jak coś mnie będzie kusić będę zadawać sobie pytanie:czy warto zniszczyć wysiłek jaki musiałam włożyć przez cały miesiąc aby pozbyć się tych wstrętnych 4 kg.
Obok wstawiam jeszcze fotkę porównawczą w tych samych spodniach.Miesiąc temu nie dopinałam ich,a teraz są zapięte ale usiąść jeszcze nie dam w nich rady,bo mogłoby cosik szczelić,ale może za miesiąc ;-)
Dzień 26...
Dzień ważenia:motylek sobie pofrunął na 72 - HURRA!!! to już -4kg.W poniedziałek się jeszcze raz zważę i pomierzę i podsumuję pełny miesiąc odchudzania :-) W ostatnich dniach coś mi odwala i wystawiam swoją silną wolę na ciężkie próby robiąc dla pozostałych domowników pyszności typu:placki ziemniaczane (zjadłam tylko 1 szt.) a wczoraj piekłam racuszki z jabłkami i też zjadłam tylko jednego,a krążyłam wokół nich jak sęp i powtarzałam:będziesz żałować,będziesz żałować...no i przekonałam sama siebie.Dziś jeszcze pachną ładnie w lodówce,ale już tak nie kuszą jak te świeżutkie :-) więc wytrwam i dojdę do celu!!!
Dzień 25...
Ha ha ha dziś postanowiłam wrócić na tory dietki Vitalii i co?tak skrupulatnie szykowałam śniadanko,że teraz po godzinie zorientowałam się,że połowy śniadania nie zjadłam,głodna nie jestem więc sobie daruję :-) a zaoszczędziłam w ten sposób ok.200 kcal i potem się dziwię,że przy ustawieniach chudnięcia 0,7 kg tygodniowo chudnę 1 kg :-)
Wreszcie wstąpiła we mnie jakaś siła,nie wiem co ją do mnie przygnało,ale naprawdę trzymam się dzielnie i niech już tak zostanie!!! Wczoraj robiłam dla rodzinki placki ziemniaczane i aż trudno uwierzyć ale zjadłam tylko 1 malutkiego placuszka,a potem zrezygnowałam z kolacji na rzecz grejpfruta i połowy kubka kefiru,bo miały zdecydowanie mniej kalorii niż zaplanowana kolacja.W poniedziałek będzie miesiąc mojej diety Vitalii,ale trudno powiedzieć,że stosowałam się do jej zasad:może tak pół na pół i efekty są - to jest najważniejsze!!! Muszę się jeszcze zmobilizować do częstszych ćwiczeń,bo póki co ćwiczę co drugi dzień 30 minut na stepperku.Waga spada ale wymiary coś nie chcą się zmniejszać,więc trzeba trochę popracować!!!Wy dziewczynki też się bierzcie do pracy,bo koniec roku tuż tuż!!!a fajnie by było wkroczyć w Nowy Roczek takim odmienionym i z mniejszym bagażem!!!
Dzień 24....
Jak tam Kobietki chudniecie???Chudniemy prawda???!!!Ja małymi kroczkami zbliżam się do 72 kg,czyli do najniższej wagi jaką osiągnęłam po ciąży,a przepraszam raz ujrzałam 71kg.Teraz każdy spadek poniżej tej wagi będzie bardziej satysfakcjonujący,bo tak dawno nie widziałam tych cyferek na wadze :-)
Nie powiem,że jest łatwo i,że nie mam żadnych zachcianek - często muszę walczyć sama ze sobą,żeby się nie rzucić na jedzenie i to nie z głodu,bo jem co 3 godziny więc nie mam kiedy być głodna,ale poprostu z ochoty na pewne smakołyki.Czasami się poddaję i zjem coś słodkiego,albo zakazanego,ale jest to kosztem kolejnego posiłku lub zwiększonego wysiłku fizycznego.Wreszcie nie daję się zwariować diecie i niech ten stan trwa jak najdłużej,wcześniej wyznaczałam sobie restrykcyjne cele i kiedy na jakimś poziomie zawaliłam to odpuszczałam całą dietę i rzucałam się na jedzenie,potem czekałam na nadejście kolejnej motywacji.Teraz jeśli nawalę mówię trudno i nadrabiam zaległości w dniu następnym,ale nie głodzę się,bo to nic dobrego - staram się jeść dużo warzyw i białek.Tak więc Kobietki Wy też nie dajcie się zwariować i powolutku dążmy do celu!!!
Dzień 19...
Dziś dzień ważenia i......-3 kg mamy tzn.od początku odchudzania.HURRA!!! Waga 73kg.Tak więc nie obijamy się dziewczynki i pracujemy dalej,aż dobijemy do celu!!!Co do diety Vitali to trudno to nazwać stosowaniem się do jej zasad,bo od tygodnia jem różnie,a to przez to,że mąż nadal w domu i przy nim jakoś trudno mi jeść to co w dietce,ale jem z pewnością mniej i jak widać też można chudnąć.Nie jem słodyczy i żadnych słonych przekąsek (no wyjątki są-jak np.wtorek)nie jem smażonego mięsa tylko gotowane i dużo owoców i warzyw z przewagą tych drugich.Mam oczywiście chwile słabości,ale wtedy powtarzam sobie pytanie:"czy warto?" bo przecież schudnąć chce już od 2 lat,a póki co były same porażki,więc mam nadzieję,że to jest właśnie mój czas na schudnięcie.Kilka razy udało mi się dojść do wagi 72 i za chwilę było już 76,tym razem tego nie chcę i staram się!!!
Mocno się staram i chcę wytrwać!!!