Mam stesa i to wielkiego....
Nie dałam się wczorajszej pizzy.Wytrwałam!!! i efekty już są,choć w dużej mierze to zasługa też skończonej @@@.Waga 71,50 kg.Dziś poćwiczyłam 40 min. na stepperku (2600kroków).
Od wczoraj mam stresa,a co jest jego powodem???Dłuższa historia:
mając 16 lat poznałam chłopaka S.,spodobaliśmy się sobie,zakochaliśmy i tak spędziliśmy ze sobą 4,5 roku.Przez ten okres zbliżyliśmy się nie tylko do siebie,ale zdążyliśmy poznać nasze rodzinki bliższe i dalsze.Polubiłam strasznie jego rodziców i braci.Z jego ojcem miałam lepszy kontakt niż z własnym.Wszystko wskazywało na to,że będziemy już na zawsze razem.Zaplanowaliśmy zaręczyny a 2 miesiące przed zaręczynami on przyszedł i powiedział,że chyba nie jest jeszcze gotowy na małżeństwo,boi się odpowiedzialności i chce żebyśmy odpoczęli od siebie.Początkowo uwierzyłam,ale jak się chwilę później okazało to tak naprawdę chodziło o dziewczynę.Żeby było zabawniej to była siostra dziewczyny jego brata Ł.Rozstanie bardzo bolało,nie tylko z nim ale i z jego rodziną.Nie mogłam sobie dać rady sama ze sobą,wyprowadziłam się od rodziców i postanowiłam ułożyć sobie życie na nowo,ale bez niego wszystko było inne i już nie takie wspaniałe.Jakieś pół roku później poznałam męża,ale to nie była miłość od pierwszego wejrzenia,on był taką odskocznią od tego co się stało,był wręcz moją zabawką.Z nim były imprezy,szaleństwa.Po 4 latach postanowiliśmy się pobrać,ale czasami zadaję sobie pytanie czy wpływ na to miała miłość,czy moja chęć posiadania dziecka.Przez te wszystkie lata dużo myślałam o S.,a z jego bratem Ł. kilka razy zupełnie przypadkowo się spotkałam.Potem kontakt się urwał.Wszystko wróciło ponad rok temu kiedy to odnowiłam znajomość z Ł. poprzez naszą klasę.Wiele razy z nim rozmawiałam na gg.Oboje z S. ochajtali się właśnie z tamtymi siostrami.Ja w naszych rozmowach byłam bardzo szczera,zresztą potrzebowałam tego,dzieli nas jakieś 70-80 km i tak jakoś myślałam,że nasze drogi się już nigdy nie zejdą i się nie spotkamy,mimo iż oboje przebąkiwaliśmy,że musimy się spotkać.Ostatnio z nim gadałam w lutym tamtego roku i potem on wyjechał na misje i cisza,aż tu nagle wczoraj odezwał się na gg i pyta czy dziś będę w domu,bo jego żona ma rozmowę o pracę właśnie tu i wpadli by na kawkę,na bezczela powiedziałam,że mam wizytę u lekarza,a on na to czy dam mu nr tel. w razie gdyby była inna okazja i co miałam zrobić???dałam.A on po chwili pyta co robię w czwrtek,bo niby też ma rozmowę,przez chwilę intensywnie myślałam i nie potrafiłam wymyślić innego kłamstwa.Niewiem czy mówił serio,czy chciał sprawdzić moją reakcję,ale mam ogromną nadzieję,że to drugie!!!Owszem chciałabym się z nim spotkać,ale nie w towarzystwie jego żony i mojego męża.Na samą myśl o tym,że oni faktycznie mogą jutro przyjechać pocą mi się ręce i cała w środku się trzęsę.Jak ja mam powiedzieć mojemu mężowi,że odwiedzi nas brat mojego byłego???do którego mam wiele żalu i wogóle.Nie wyobrażam sobie naszej wspólnej rozmowy na żywo.Boję się i mam nadzieję,że to wszystko okaże się żartem.
Aromat pizzy.................
Jak by się ktoś zastanawiał - jak mi idzie?oświadczam,że całkiem nieźle.Dziś zamiast stepperka był półtoragodzinny spacer,dietkę wczoraj i dziś bynajmniej do tej pory udało mi się utrzymać.W tej właśnie chwili wystawiam swoją wolę na ciężką próbę,bo na obiad zrobiłam pizzę,a sama zjadłam o 14 farsz z pizzy składający się z pieczarek,cebulki i papryki czerwonej z kaszą gryczaną i dorzuciłam 50 g gotowanej piersi kurczaka,a teraz już gotową i pachnącą pizzę nakładałam teściowi i cholerka taki aromat się roznosi po mieszkaniu,że mam niezły ślinotok,a kolejny mój posiłek przewidziany jest na 17 i na pewno nie jest to pizza.
Niech już wróci mąż i pochłonie resztę,bo nie wiem czy wytrzymam - ALE MUSZĘ!!!bo już za wiele prób przeszłam,aby dotrzeć do tej upragnionej :"6",teraz już muszę dotrzeć!!!Chcę ujrzeć na wadze to cudo z przodu!!!body {
background: #FFF;
}
Nowa motywacja......
Wstępuję znów na drogę cnoty i rozsądku.Nie wiem co z tego wyjdzie ale
zawsze warto próbować.Wiele razy miałam ochotę usunąć pamiętnik i
schować głowę w piasek ale nie zrobię tego!!!Korzyść tego jest taka,że
nawet jeśli nie chudnę to bynajmniej waga tak drastycznie nie idzie w
górę.Z 76 kg spadła do 72 kg i teraz tak sobie skacze 71-73,a pewnie
gdybym stąd znikła nie miałabym już żadnych ograniczeń,żeby żreć,żreć i
żreć.
Wczoraj zaopatrzyłam się w motywator,mianowicie kupiłam sobie spodnie i
to o rozmiar za małe.Mąż stwierdził,że oszalałam,a ja na przekór pokażę
mu,że będą leżały jak ulał!!!Teraz w nie wchodzę i nawet się
dopinam,ale to co z nich się wylewa jest okropne.....i siedzieć troszkę
trudno ;-(
Dziś już poćwiczyłam na stepperku 40 min (2600 kroków-rekord
mój).Pogoda też coraz ładniejsza,więc większe szanse na dłuższe
spacerki :-)
NUUUDA......
Mój parowóz (bo jak inaczej mogę się nazwać???) jakoś się wykoleił i
coś trudno mu wstąpić na właściwe tory.Waga waha się między
72-73.Patrząc na ilości jedzenia to nie jest źle.Wczoraj wszyscy
składali jakieś postanowienia na post,a ja mam dwa na myśli,ale
zostawię je dla siebie,żeby nie rzucać słów na wiatr.
Mam ochotę na jakiś dłuższy spacer,ale przy tej pogodzie marne szanse z dzieckiem:sankami źle się już jeździ,wózkiem też nie za specjalnie,a na nogach mała dużo nie przejdzie :-( Denerwuje mnie już ta zima.Siedzę tylko w tym domu i zaglądam do lodówki.Dziś dla utuczenia własnego d.... będę robić sałatkę gyros.Jak tak dalej będzie to dojdę do celu.......ale tego wstecznego ;-(
Na bezmyślności się traci.....
Hurra!!!Moja @@@ się pojawiła i mimo okropnego bólu cieszę się bardzo,bardzo.
Pochwalę się moją bezmyślnością,a za bezmyślność się
płaci.Wczoraj oczywiście jak córcia spała to ja buszowałam po
internecie.Najczęściej czytam pamiętniki i forum Vitalii,ale ostatnio unikam,bo tam ciągłe kłótnie i wielkie mi SEKCJE PORZĄDKOWE.Wiem,że wiele tematów jest beznadziejnych,ale wtedy w nie nie wchodzę,a zresztą nie ważne!!!Bałagan wielki się robi i chamstwo się szerzy.Tak więc buszowałam po stronkach i natknęłam się na test IQ i zaczęłam rozwiązywać.Pytań multum,więc troszkę czasu mi to zajęło a na koniec: jeśli chcesz poznać wyniki to wyślij smsa o takiej treści na taki numer.Myślę sobie tyle czasu mi to zajęło,więc chciałabym wiedzieć (koszt smsa nie był podany,ale myślę sobie nawet jeśli to będzie 5 zł to nie zbiednieje) - no więc wysłałam,a w odpowiedzi dostałam,że jeszcze raz muszę potwierdzić tego smsa i co? oczywiście wysłałam idiotka.Odpowiedź otrzymałam nawet bardzo satysfakcjonującą,ale jak zobaczyłam potem ile mi kasy zeżarło to prawie się przeżegnałam.UWAGA!!!Piszę - 46 zł!!! O Matko przecież ja za tą kasę książkę bym kupiła,mężowi się nawet nie przyznałam.
Wieczorem mąż zrobił drineczka i tak sobie drinkowałam z nim na ostatki,że wypiłam 4 i nic nie poczułam,ale to wszystko przez ten stres z @@@ i tą kasę,którą mi wcięło - o ja głupia!!!
Jutro mam nadzieję,że wreszcie dojdę do stanu normalności i już będę podąrzać właściwym torem...
Jestem do niczego........
Na nic moje postanowienia,na
nic moje obietnice - jestem słaba i nie potrafię doprowadzić się do
porządku,wszystko kończy się na ....postanawiam :-(
Owszem jest mi wstyd,ale sam wstyd
w niczym mi nie pomoże.Wszystko ładnie szło do czwartku i nie chodzi o
to,że najadłam się pączków,bo zjadłam tylko 2 ale za to w piątek
ujrzałam 1,5 kg więcej na wadze.No Ludzie po dwóch pączkach???Wiecie
jak się to ważenie zakończyło???był dzień odkurzacza,wymiotłam wszystko
co było w lodówce i przez chwilę byłam szczęśliwa.W sobotę napiekłam
faworków i też dojadłam i nadal nie mogę odnaleźć mobilizacji,myślę
sobie - MAM W NOSIE TO ODCHUDZANIE!!! czytam pamiętniki,podziwiam jak z
uporem dążycie do celu,a sama zaszywam się w kuchni i jem,jem,jem.
Mój beznadziejny stan pogłębia
jeszcze brak @@@,a wczoraj niby miał być ten ostatni dzień :-( Dziś dla
pewności powtórzyłam test i w ciąży na 1000 % nie jestem,więc co jest
do jasnej cholery???Tego dowiem się dopiero w czwartek,pójdę od razu na
usg.Szukałam w internecie i nie znalazłam wielu przypadków,które po
Luteinie nie dostały miesiączki,powodem była zwykle ciąża a w niej nie
jestem,drugie co znalazłam to PCO i to mnie w jakimś stopniu
martwi,dziecko już mam więc zmartwienie troszkę mniejsze (bo podobno
często występują problemy z zajściem,a właściwie jak teraz sobie myślę
to właśnie w ciążę zaszłam po Luteinie).
Idę się dziś troszkę odstresować do koleżanki...... a Wy trzymajcie się dzielnie i nie bierzcie ze mnie przykładu.
Powoli wraca normalność....
Życie powoli wraca do normalności.W poniedziałek mała już dochodziła do siebie,ale wieczorem męża zebrało i całą noc miał biegunkę i wymiotował,a we wtorek rano mała znów zaczęła wymiotować i robić wodniste kupki,nie obyło się bez wizyty u lekarza i na szczęście po zmianie leków jest zdecydowanie lepiej.Myślałam,że teraz będzie moja kolej,ale na szczęście jeszcze nic mnie nie bierze,a wręcz mam trudności z Kupalizardą ;-)
Dwa dni w domu z chorym mężem to koszmar!!! Kilka razy musiałam postawić go do pionu przypominając jak dzielnie chorobę znosiła córcia,a jak on stęka i jęczy.Dziś na szczęście poszedł do pracy - ufff......jaki spokój :-)
Jedyny pożytek z jego pobytu w domu był taki,że wreszcie mogłam iść spokojnie do fryzjera,ale z efektów nie jestem zadowolona.W zasadzie nie widać,że coś się zmieniło-jedynie tyle,że mam ciut podcięte i wycieniowane i nie miałam problemu,żeby je ufarbować.Muszę poszukać innego fryzjera i może całkiem zmienić fryzurkę,tylko póki co nie umiem znaleźć odpowiedniej dla siebie.To co mi się podoba wymagałoby prostowania włosów,bo po umyciu troszkę mi się podkręcają,a ja do stania przed lustrem się nie nadaję.
A dietka???Jakoś leci,wczoraj podliczyłam ilość zjadanych kalorii i wyszło,że w poniedziałek i środę zmieściłam się w 1300,a we wtorek 1400,więc super i codziennie ćwiczyłam po 40 min. na stepperze,niby miałam co drugi dzień ćwiczyć coś innego,ale nie miałam głowy do wymyślania ćwiczeń-może dziś coś wymyślę.Ha to mam 30 zł ;-)
A dziś muszę jakiegoś pączusia przemycić do dietki,tylko nie bardzo wiem ile ma kalorii,bo wszędzie inaczej podają.Miałam robić faworki,ale zrobię je może w sobotę,bo ma przyjść znajoma więc pomoże zjeść ;-) bo ja niestety za wiele nie mogę jak chcę przełamać tą magiczną barierę 70 kg.
Do pracy nad sobą czas się zebrać.....
Weekend minął niezbyt przyjemnie,bo jednak moje dziecię załapało jelitówkę i Walentynki spędziliśmy w domu.Wczoraj też niestety siedzieliśmy w domu,więc nuuuda.Na domiar złego strasznie pokłóciłam się z mężem,niby o bzdurę,ale prawie doszło do rękoczynów między nami :-( Nie wiem z kąd we mnie ostatnio tyle złości,ale nie będę rozwijać tego tematu.Atmosfera napięta i jeszcze teściu zaraził się od córy i ciągle biegał do kibelka,a wiadomo chłop chory to postękać se musi.Wrrrr.....
Dziś mała jeszcze miała biegunkę,ale na szczęście nie wymiotuje i już coś niecoś je.Zabrałam ją dziś na sanki i chyba dobrze zrobiłam,bo jak wróciła to miała w sobie więcej energii,a ja troszkę pobiegałam,ha nawet stepper rano zaliczyłam.
Wymyśliłam sobie system nagród i kar.W
związku z tym,że od dłuższego czasu nie potrafię nic na siebie kupić,bo
to co mi się podoba w moim rozmiarze jest beee....,dlatego za każdym
razem rezygnuję z zakupu i obiecuję sobie schudnąć i na obiecankach się
kończy.Od dziś będę się nagradzać 10 zł za każdy wykonany plan
dietki:czyli muszę się zmieścić w 1500 kalorii i co drugi dzień ćwiczyć
40 min. na stepperze,a następnie co drugi 40 min.jakiś innych ćwiczeń
(jeszcze nie wymyśliłam jakich).Jeżeli w danym dniu przesadzę z
kaloriami lub braknie ćwiczeń,oddaję 10 zł.Taką metodę chciałabym
stosować przynajmniej do połowy kwietnia,więc mogę zebrać ok. 600
zł(ni to mało,ni to dużo)myślę jednak,że to rozsądna kwota (przynajmniej mąż zawału nie dostanie) i już odchudzona mogłabym poczynić pierwsze zakupy.Ciekawe co mi z tego wyjdzie,mam nadzieję,że nie DEBET!!!
Trzynastego w piątek....
Jak nigdy nie wierzyłam w
trzynastkę,tak chyba zacznę od dziś wierzyć.Dokładnie 20 minut po
północy córcia zaczęła wymiotować,prawie do 3
przebierałam,sprzątałam,przebierałam i sprzątałam itd. Potem udało jej
się zasnąć i od nowa,do tego mała nie pije herbaty tylko soki,a
wiadomo,że przy zatruciu lepiej soków nie podawać,więc zakraplaczem co
chwilę wlewałam jej do ust herbatę i smectę,od 4 nie wymiotuje,tylko 2
razy miała biegunkę,więc mam nadzieję,że mój nocny wysiłek aplikacji
leku na coś się zdał,wprawdzie nic jeszcze nie jadła,ale mam
nadzieję,że będzie dobrze,bo jutro chcielibyśmy wyjść.
Snu
przez całą noc miałam 2 godziny i myślałam,że się teraz zdrzemnę z małą
a tu buch ktoś sobie o mnie przypomniał i zadzwonił w odpowiednim
momencie - wrrrr.... pozagryzam!!!
Przez
2 dni nic nie pisałam,ale się bardzo dobrze bawiłam.W środę wizyta u
jednej koleżanki,a wczoraj u drugiej i o dziwo,waga po szaleństwach
pokazuje 71 kg.
Dobra uciekam coś ugotować póki mała śpi,a przy chorobie to nie wiadomo jak długo będzie spać.
Udanego weekendu i KOCHLIWYCH WALENTYNEK!!!!
Opuchnięta....
Wczoraj udało mi się powalczyć na stepperku 40 minut,ale niestety dopadła mnie potem lodówka i nie chciała puścić. Nie chciałybyście wiedzieć co i w jakich ilościach zjadłam - ostatnio takie napady miałam w ciąży,kiedy to słodkie przegryzałam ogórkami kiszonymi. To wszystko za sprawą hormonów,które biorę teraz na wywołanie @@@ na szczęście jutro ostatnia porcja i mam nadzieję,że wszystko wróci do normalności.Dziś wstałam strasznie opuchnięta,paluszki mam takie okrąglutkie,że ho ho - pewnie woda zatrzymała się w organizmie - oj byle do czwartku!!!