Wczoraj kolejna impreza. Do domu o 4:30. Jestem zombie. Ale takim szczęśliwym! Dawno nie byłam tak bardzo szczęśliwa, dawno nie byłam tak pewna siebie i dawno tak bardzo nie kochałam całego świata jak teraz!
Czas może się zatrzymać, pozwalam.
To nic, że obtarłam wczoraj palca i ledwo chodzę, to nic, że oparzyłam nadgarstek i mam teraz okropny, piekący ślad, to nic, że od rana chodziłam i rzucałam mięsem na wszystko i wszystkich. 22 sierpnia stał się dla mnie cudownym dniem. :D
Kokos, dziękuję, że mnie wyciągasz z domu na siłę. I love u so much! :D