Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś byłam szczupła. To było przed ciągiem chorób, leków, kroplówek. Teraz patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to co w nim widzę. To nie ja. To ktoś inny, gruby potwór który wszedł w moje ciało. Potrzebuję wsparcia osób, które we mnie uwierzą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282876
Komentarzy: 10110
Założony: 29 stycznia 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
no.more1993

kobieta, 31 lat, Łódź

158 cm, 67.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2015 , Komentarze (11)

Takiego roku to ja w życiu nie miałam. Z jednej strony to cudowny rok, z drugiej okropny. Stało się tyle złych rzeczy, ale stało się też

tyle dobrych. Tyle znajomości zweryfikowanych, poznałam M., zakochałam się, zapomniałam o wszystkich złych doświadczeniach i tak już jest od 7 wspaniałych miesięcy. Zaczęłam o siebie walczyć. Serio, sama nie wiem jak mam zakwalifikować ten rok, ale ze względu na M. zakwalifikuję go do tych lepszych. :) a teraz fotkiiiiiii

rok temu:

i teraz:

na lepsze? :D

3 grudnia 2015 , Komentarze (13)

Cześć i czołem, kluski z rosołem!

Tak sobie myślę... Czy do spełnienia marzeń są potrzebne tylko chęci, czy jeszcze coś więcej? Coś - coś nieuchwytnego, talent, albo coś więcej niż talent. Coś. To COŚ, co sprawia, że idziesz do przodu i nie zamierzasz się zatrzymywać. To COŚ, co każe Ci zaciskać zęby i znosić porażki z podniesioną głową, nie rezygnować. COŚ, co w końcu pozwoli Ci zaznać smaku zwycięstwa. 

Czy każdy ma to COŚ? 

A taki zwykły przeciętniak jak ja? Taki przeciętniak, szaraczek, który chce osiągać wyżyny, ale zatrzymuje się na pierwszym schodku, bo uznaje, że się nie uda? 

Czy taki szaraczek - niepewniaczek może odkryć w sobie to COŚ?

Jako osoba wierząca, wierzę, że Bóg ma dla mnie jakiś plan. Tak samo wierzę, że dał mi wolną wolę i, że mogę wybrać drogę dojścia do mojego planu, do spełnienia go. Tylko. Właśnie, to tylko. Mam tysiące pomysłów, potrafię zmotywować największego oporniaka, a mam problem ze zmotywowaniem samej siebie. No cóż, najlepszym się zdarza. :D

Taki trochę wpis zamyślaka mi wyszedł, ale trudno, czasami trzeba. 

Dzisiaj wstałam na zajęcia. Po parunastu minutach zrobiło mi się tak słabo, że musiałam się położyć, zrobiłam się blada jak ściana, rozbolała mnie głowa, zaczęłam mieć zawroty, wszystko mi drżało, co chwila miałam takie skurcze mięśni, że nie mogłam nic zrobić. Od 4 dni mam @. Mama mnie zobaczyła i kazała się położyć, bo stwierdziła, że w takim stanie to nawet nie mam po co iść gdziekolwiek. 

Spałam do 12. Co chwilę się przebudzałam, bo drętwiały mi nogi i ręce, chciało mi się spać. W końcu musiałam wstać na zajęcia. Wstałam i z desperacji zrobiłam słodką kawę i zjadłam kawałek ciasta. Po 15 minutach byłam ożywiona. Po trzech - czterech godzinach sytuacja się powtórzyła, zjadłam czekoladkę i znowu się polepszyło. 

Nie chcę jeść słodyczy w trakcie okresu, ale takie coś mam dość często, dlatego raczej sobie pozwalam na trochę słodyczy w trakcie, ale wiem, że jeśli tak się dzieje, to czegoś mi brakuje... Pytanie czego, skoro morfologię mam idealną? TSH mam świetne, prolaktyna w normie, morfologia jak marzenie, a w trakcie okresu po prostu jak nie zjem słodkiego to prawie mdleję. :/

2 grudnia 2015 , Komentarze (9)

Hoł hoł hoł!

Przywitałam się jak św. Mikołaj, no nic. Witam i o zdrówko pytam!

Trochu lepiej. Dobra, do sedna.

Moim ukochanym, najukochańszym, najcudowniejszym i wszystkie pozytywne naj, filmem jest Burleska. Widzę Krystynę jak tam się rusza, jak śpiewa i dech mi zapiera. Po prostu siedzę jak zaczarowana, gapię się w telewizor i tak sobie wstawiam swój zacny ryjek w jej ciało i marzę. 

I marzę.

I marzę.

I marzę.

Marzę tak sobie, że jakby to cudownie było gdybym się tak ruszała jak ona, ale ja i szpiki to dwa różne światy, bo gibię się na nich niemiłosiernie, bo ogólnie to w trakcie chodu bardziej przypominam słonicę niż motyla, bo tańczyć to ja kompletnie nie umiem. Serio. Jakby mnie M. pierwszy raz w szpilkach i tańcu zobaczył jednocześnie to by umarł. Ze śmiechu. Co prawda z nas to takie pokraki życiowe i jak tańczymy oboje to cała sala ma z nas ubaw (błagam, niech nasze przyszłe, hipotetyczne dzieci nie będą tak pokraczne, bo będą mieć problem z chodzeniem po schodach jak im się geny pokraczności skumulują), ale... no wiecie, kobieta to by jednak chciała mieć w sobie chociaż odrobinę gracji, a nie tak jak ja. Jak czołg. :D

I tak dalej sobie marzę, że ja to bym chciała tak śpiewać jak ona, że to byłoby cudowne tak się obudzić któregoś dnia i stwierdzić, że śpiewam jak anioł. Aktualnie sądzę tak tylko po czterech drinkach. 

Ale kiedy śpię! Och, nawet sobie nie wyobrażacie! Wulkan energii, biegam w szpilkach, śpiewam jak Krystyna, Madonna i Adele razem wzięte, ruszam się jak pantera, taka jestem seksowna, piękna, powabna, cudowna! Włosy mam za ramiona, tak mi spływają pięknymi puklami loków, makijaż nienaganny, figura modelki, nogi dłuższe o metr, ubranie szyte na miarę. No ideał! 

A potem się budzę.

I nadal jestem ideałem. Tylko śpiewać nie potrafię i chodzenia w szpilkach nie opanowałam do perfekcji, włosy krótsze, figura do poprawki, ale w końcu... Ja, ta ze snu, to ja, tylko, że po pracy nad sobą, za jakiś czas, nie? Więc wstaję sobie jako ideał, tylko trochę mniej idealny. ;)

Dobranoc Wam, Ideałom! :)

15 listopada 2015 , Komentarze (18)

Hej, haj, heloł!

Z moich założeń do zrobienia na dzisiaj został mi jeszcze artykuł Junga do przeczytania, więc zrobiłam sobie krótką przerwę, naciacham co mam naciachać, poskrobię, poskrobię po klawiaturce do Was i wracam do czytania.

Wczoraj ja nieszczęsna wlazłam swym cielskiem na wagę, święcie przekonana, żem szczuplejsza o parę kilo. Jak szybko weszłam na szklaną wyrocznię, tak samo szybko z niej zeszłam. Zaklęłam kilka razy pod nosem, wyprułam z łazienki jak stado słoni i rozryczałam się w rękaw Tatce. Tatko, który jest jednym z najbardziej przejętych moją wagą w rodzinie, rzekł, że mi pomoże, tak samo zresztą jak cała reszta rodziny. Takim oto sposobem, wracam ja - Córa Marnotrawna, biję się mocno w swą pierś i obiecuję poprawę.

Jeśliniezrzucędwudziestokilogramowegobalastu (musiałam powiedzieć to jednym tchem, to może nie zauważycie ile mam nadwagi - naiwna ja) ze swego cielska, to przysięgam - obwiążę się kiełbachą i zrzucę z Pałacu Kultury, jak tylko pojadę do eM.

EM mój ostatnio ostro ciśnie na siłowni i oboje snujemy fantazje na temat tego jak to wspaniale i cudownie będziemy wyglądać za parę miesięcy. Oczywiście on snuje fantazje na temat swojego ciała, a ja na temat własnego, mojego - bo przecież ja dla niego ideał (no i jak to piersi przy odchudzaniu maleją?! - załkał bezgłośnie i po chwili dodał - ważne żebyś Ty czuła się dobrze), a on dla mnie też ideał (chociaż wczoraj wkurzałam go niemiłosiernie wzdychajac do  klaty Goslinga i wychwalając jego ciało pod niebiosa - dla eM oczywiście Gosling - laluś, a klata pewnie wysmarowana olejkiem - kocham go za to, he he he). Nie wiem jak nasza wspólna pasja - zżeranie słodyczy - pomoże nam w zrzucaniu wagi, ale jesteśmy optymistami. Tylko troszkę, tylko tycityci pozwolimy sobie na odstępstwa. 

Ugh. Napisałam, a teraz wracam do Junga. Dobrej nocy Kochane i Kochani! :)

15 października 2015 , Komentarze (26)

Heeeej Wam wszystkim! :)

Wiem, wiem, rzadko piszę, ale to dlatego, że wcześniej pracowałam, a teraz skupiam się na czytaniu na by TermCoach"> studia, poza tym zawsze jest coś do roboty, albo w domu, albo spotykam sie z M., albo idę na siłownię. :D

Wiecie co? Pozytywne myślenie jest suuuper. Jeśli zauważycie, jak myślenie wpływa na Wasze życie, nie odważycie się już myśleć źle. Serio. Teraz, co bym nie zrobiła - jest dobrze. Nawet jeśli nieciekawie się zaczyna - kończy się dobrze.

Prolaktynę mam idealną!

Tylko AntyTPO mam dziwne, bo mam 42,7, norma jest do 35, ale z drugiej strony... To nie jest to zły wynik. Przecież gdybym była na serio chora to musiałabym mieć nawet 500. Wiecie co to może oznaczać? Oczywiście, nie uważam Was za substytut lekarza, ale do wizyty jeszcze duuuuuuużo czasu i tak mnie to nurtuje, czy jestem zdrowa, czy jednak nie...

Nie miałam zrobionego TSH, więc to czy mam niedoczynność tarczycy, czy jej nie mam, jest nadal pod znakiem zapytania. 

Najważniejsze, że prolaktynę mam w normie. :D 

Wczoraj byłam na fitnessie. Mój zadek i uda błagają o litość, dzisiaj daję im odpocząć i jutro idę na wf, a potem kierunek Warszawa. 

M.  zabiera mnie do Muzeum Historii Żydów Polskich by TermCoach"> Polin), cieszę się, bo mnie słucha, mam po prostu wspaniałego chłopaka. :D 5 miesięcy za nami! Tak szybko to zleciało, że nawet nie wiem kiedy. 

A teraz naoczny dowód na to, że pozytywne myślenie się opłaca, nie wiem czy schudłam, ale zdecydowanie lepiej się ze sobą czuję i to widać :D

1 września 2015 , Komentarze (9)

Przybywam do Was z fragmentami książki "Możesz, jeśli myślisz, że możesz", mojej najukochańszej, najcudowniejszej książki, która sprawia, że z dnia na dzień staję się lepszym człowiekiem.

"Po pierwsze, trzeba mieć cel – nie mglisty, zamazany, lecz wyraźnie sprecyzowany cel. Musisz wiedzieć, co chcesz robić, dokąd chcesz iść i kim zostać, nie mając co do tego żadnych wątpliwości. Następny krok – a jest on naprawdę praktyczny – to modlitwa w intencji tego celu, by mieć pewność, iż jest on celem słusznym. (…)

Potem starannie przechowuj swój cel w świadomości do czasu aż na drodze intelektualnej osmozy wsiąknie do podświadomości. Kiedy już zostanie mocno utrwalony w podświadomości, masz go, gdyż opanował już ciebie całego – twoje nadzieje, myśli, wysiłki.

Następnie gromadź wokół swego celu nie negatywne, lecz pozytywne myśli. (…) pozytywne myślenie poprzez optymistyczne i pozytywne myśli pobudza pozytywnie otaczający go świat. Na podstawie tego samego prawa przyciągania ściąga do siebie pozytywne rezultaty. (…)

Wynik? Może, ponieważ myśli, że może. Jego marzenia spełniają się... Osiąga swoje cele... dzieją się cuda."

"Ten jednak, kto stale pomniejsza sobie, nigdy nie robi cudownych rzeczy i nie dokonuje cudów. Jak bowiem mógłby? Skoro ocenia siebie i swoje możliwości na niskim poziomie, ta podstawa osądu, mówiąc patetycznie, potępia go. Jeśli jednak taka osoba odmieni swoje myślenie – na temat swojej pracy, możliwości, zdolności, innych ludzi i siebie samego – wejdzie w psychologię cudu i cuda naprawdę zaczną się dziać"

Mam nadzieję, że trafią do Ciebie te słowa tak samo jak do mnie i zaczniesz wierzyć w kogoś, kto może wszystko. W kogoś, kto nie jest stworzony do porażek, a do rzeczy wielkich i cudownych. Mam nadzieję, że uwierzysz właśnie w siebie. :)

31 sierpnia 2015 , Komentarze (16)

Tadam psss! Wywaliłam/oddałam ubrania w których nie chodzę, które nie pasują, na które nie mogę już patrzeć. Została mi jedna setna szafy, ale może się nie zgubię. :D Stałam się fanką Style Digger i połykam wszystko co pisze w zwiazku ze slow fashion. Może slow fashion to też dobry patent dla mnie? 

W czwartek do Wawy i będę w niej aż do niedzieli, takie mini wakacje we wrześniu. Magdo, nadjeżdżam na swym rumaku zwanym Inter regio! :D

29 sierpnia 2015 , Komentarze (35)

Ostatnio zaczęłam czytać książkę Normana Peale'a Możesz jeśli myślisz że możesz i muszę Wam powiedzieć, że ta książka powoduje rewolucje w moim życiu. To, co już od jakiegoś czasu siedziało gdzieś głęboko we mnie, wychodzi coraz bardziej na wierzch, powodując, że zaczynam w końcu żyć tu i teraz, a nie w nieokreślonej przyszłości "kiedy schudnę". 

Też tak macie, że często oddalacie jakieś rzeczy, marzenia, na później? Bo jak schudniecie, to będzie lepiej, łatwiej, będzie bardziej cieszyć. Bo na zakupy pójdziecie, jak schudniecie, no bo teraz, to takie duże zady, że trzeba schudnąć, a po co kupować ładne ubrania skoro zaraz będą za duże. I tak mija rok w za małych, nijakich ciuchach, w zapuszczonej fryzurze, w ciele, które w ogóle nie cieszy, bo nawet nie chce się ładnie malować, no bo po co? Łapka w górę tych z was, które chociaż raz pomyślały, że odłożą dbanie o siebie na później (kupowanie ładnych ubrań też w to wliczam)!

I wiecie co? Stwierdziłam, że koniec z tym. Będę sobie dalej ćwiczyć, trzymać mniej  lub bardziej dietę, ale przede wszystkim będę cieszyć się życiem, tym ciałem, które mam teraz i będę je rozpieszczać do granic możliwości, bo na to zasługuje. Moje ciało zasługuje na ładne ubrania, na fajną fryzurę, na świetny makijaż, na balsamowanie i mówienie mu, że jest piękne takie jakie jest. 

Mój M. dodaje mi skrzydeł w każdej dziedzinie życia, dzięki niemu odnajduję siebie na nowo, patrzę inaczej na różne rzeczy i mam nadzieję, że on dzięki mnie może powiedzieć to samo. Jestem wspierana, akceptowana i kochana w 100%. Jestem szczęśliwa na 100%.

Ostatnio znowu przeżywałam chwile grozy, tata wylądował w szpitalu ze stanem przedzawałowym. Dwa lata temu miał zawał, teraz otarł się o drugi. Dotarło do mnie, że nie można odkładać życia i marzeń na później, bo później może nie być. 

Kochajcie, mówcie, że kochacie, kochajcie siebie! Kochajcie siebie bez względu na to jaki właśnie nosicie rozmiar, róbcie wszystko żeby osiągać marzenia, ćwiczcie, trzymajcie dietę, ale nie zostawiajcie życia na "po diecie", bo to życie "po diecie" może nie nadejść. 

Trzymam za Was kciuki i życzę Wam świetnego weekendu! Łapcie ode mnie tysiące buziaków! :D

P.S. zielona kawa czyni cuda. W końcu nie jestem ospała, szok! Dostałam takiego powera, że posprzątałam, poprasowałam, teraz będę się szykować, jadę z rodzinką na zakupy, a potem wracam i treningos czeka, po wczorajszym mam takie zakwasy, że ojojoj. :D

15 sierpnia 2015, Skomentuj
krokomierz,12969,111.10990142822,778,38572,8559,1439589909
Dodaj komentarz

13 sierpnia 2015, Skomentuj
krokomierz,17778,152,1067,5880,11733,1439496129
Dodaj komentarz

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.