Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś byłam szczupła. To było przed ciągiem chorób, leków, kroplówek. Teraz patrzę w lustro i nie mogę uwierzyć w to co w nim widzę. To nie ja. To ktoś inny, gruby potwór który wszedł w moje ciało. Potrzebuję wsparcia osób, które we mnie uwierzą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282876
Komentarzy: 10110
Założony: 29 stycznia 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
no.more1993

kobieta, 31 lat, Łódź

158 cm, 67.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2013 , Komentarze (20)

Matko, na zdjęciach zrobionych samowyzwalaczem zupełnie inaczej wyglądam o.O W ogóle... Jak to jest... waga wzrosła, wyglądam na grubszą (wg siebie) a centymetry zleciały chociaż mierzę się tak samo? o.O


Jestem załamana. Mój cellulitis osiągnął chyba apogeum, masuję się specjalnym czymś i żadnych efektów -.- W ogóle... wyglądam na grubszą chybą o.O i jakaś krzywa jestem, jak ze skoliozą... Kuźwa, DO ROBOTY! Nie ma, że kaszel, ze katar, że nie ma siły bo choroba. No nie ma, wyglądam strasznie :/ A mogę być wściekła tylko i wyłącznie na siebie!


9 stycznia 2013 , Komentarze (12)

Nie chce mi się.

Ciągle temperatura.

Ciągle kaszel.

Ciągle zapachany nos.

Nie chce mi się.


Bo tak bardzo potrzebuję teraz się do kogoś przytulić...
są takie dni, że przytuliłbyś się nawet do jeża...

8 stycznia 2013 , Komentarze (5)

   Macie mnie za silną. Podziwiacie. Twierdzicie, że jestem świetna, że może miałam trochę pod górkę, ale wyszłam zwycięsko. Wiecie co? To gówno prawda. Jestem wrakiem człowieka. Od kilku lat biję się z samą sobą. Ze swoją duszą, psychiką, ciałem. Jestem chora, ale nie szukam pomocy. Po co? To wstydliwe. Wstyd się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Wstyd przed znajomymi, rodziną. Wstyd pokazać, że jest się słabym. Wstyd, że się wszystkiego boję. Wstyd, że nie wiem z czego ten lęk powstaje. Wstyd, że nie umiem nad nim zapanować. Wstyd, że z tego powodu kłócę się z Lubym. Wstyd, że przez to niszczę ludzi. Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego co we mnie siedzi. Nienawidzę tego, że się boję. Nienawidzę tego, ze nie chcę sobie pomóc. Nienawidzę tego, że się wstydzę...


Od kilku lat mam napady lęku. Ogólne. Przychodzi czas, że zaczynam się bać życia. Po prostu. Przychodzi dzień w którym wstaję z lękiem w głowie. W duszy. W sercu. Boję się wstać, boję się wyjść. Mam wrażenie, że zginę, że wyjdę na ulicę i śmiertelnie potrąci mnie auto. Potem boję się, że spadnę ze schodów, skręcę kark. Boję się, że nie zaliczę, że zawiodę, że nie spełnię oczekiwań. Potem boję się, że coś się stanie komuś z mojej rodziny. Drżę na samą myśl o tym, że Luby idzie do pracy, że z niej wraca, że w niej jest, że COŚ może mu się stać. Drżę, bo siostra jest w szkole, bo ktoś ją może napaść, bo może nie zauważyć samochodu. Boję się, bo tata jedzie samochodem, bo mama autobusem, bo babcia jest sama w domu, bo dziadek w trasie... 

Boję się ranka, południa, wieczoru, nocy. Boję się każdej godziny, minuty i sekundy. Lęk bierze górę nad moim życiem. Jedynym lekiem jest moment kiedy wtulam się w Lubego. Ale i wtedy mam czarne wizje. Że nie jestem na tyle ładna, zgrabna, mądra, inteligentna, że jestem zła, kiepska, że nie zasługuję, że się posypie, że on myśli o byłej, że go zranię... Drżę wtedy na całym ciele, ryczę, nie mogę usnąć. Ciężko mi się wstaje, myśli, koncentruje, funkcjonuje, żyje... Nie, ja wtedy wegetuję... Jedynie wegetuję... Od wymyuślonego problemu do wymyślonego problemu. Najgorsze jest to, że nie umiem nad tym zapanować. 

A potem to mija. Tak po prostu. Odchodzi i mam wrażenie, że już nie wróci, że to już za mną, że będzie lepiej! Ostatnie napady lęku miałam we wrześniu. Jest styczeń. Napady wróciły w grudniu...

7 stycznia 2013 , Komentarze (22)

Wybaczcie, że ciągle Was nie odwiedzam, w najbliższym czasie się to zmieni, obiecuję! Nadal czuję się osłabiona, ale nie jest już tak źle jak było. Niestety temperatura została. Kaszel się pogorszył. Katar nie ma końca. W środę lekarz, szykuję się na antybiotyk i prorokuję niestety zapalenie oskrzeli (kaszel jak szczekanie zachrypniętego psa, kiedy kaszlę czuję dosłownie wodę w ustach, tak mi się jakieś coś odrywa -.-) brzuch już nie boli AŻ tak. 

Mam nadzieję, że za kilka dni (najpierw chcę wyzdrowieć, poczuć, że już nie mam zawrotów głowy itp) wezmę się za Skalpel. MUSZĘ! MUSZĘ! I mi się uda! bo...


...Luby napomknął coś o tym, że w 2014 staniemy się narzeczeństwem o.O (a przecież wtedy to już coraz mniej czasu do kobierca i co? stanę przed ołtarzem jako krówka? NO WAY! alem wyjechała do przodu xD nieważne, ważna motywacja xD)

4 stycznia 2013 , Komentarze (8)

Mam już dość. brzuch przestał boleć (za to piję hektolitrami, ale to dobrze), za to kaszel i katar trzymają. Osłabienie jak z Łodzi do Wa-wy również. Nie mam siły nogi ani ręki podnieść -.- Kaszel jak rasowy gruźlik. Na zajęcia się dowlokłam, z zajęć do domu było już trudniej, po wejściu do domu... Nie wiem jak siedzę. -.- 

3 stycznia 2013 , Komentarze (18)

Wczoraj doszła temperatura. Ból męczył mnie do późnej nocy. Dzisiaj wzięło dziadka i babcię ^^ (widocznie jakaś jednodniówka, a nie przejedzenie). Dzisiaj brzuch ciągle boli, ale temperatury nie ma, nie męczy mnie tak jak wczoraj. Nadal leżę pod kołderką, bo wtedy brzuch dokucza najmniej. Plus taki, że jem porcje jak wróbel. Niestety z ćwiczeń nici, na basenie wczoraj też nie byłam (nie byłabym w stanie iść, a co dopiero pływać^^), a dzisiaj... Nadal czuję, że niedługo moja egzystencja może zakończyć się wymiotami, więc wolę trochę poczekać.

2 stycznia 2013 , Komentarze (12)

...na samo słowo "jedzenie" mam odruch wymiotny. Niedobrze mi jak cholera, brzuch mam kilometr przed sobą. Źle mi. Wczoraj spieprzyłam i teraz cierpię. Kiedy kac minął, przegryzałam ciastka krakersami, a krakersy ciastem. Moja kolacja przypominała kolację wigilijną. Dzisiaj umieram na ból brzucha. Nie byłam w stanie iść na zajęcia (dobrze, że tylko 1), ale na basen muszę się już zwlec... Nie wiem jak to zrobię. Wyglądam jak zombie. Jestem... sino żółta. 

Przepraszam, dzisiaj Was nie odwiedzę...

1 stycznia 2013 , Komentarze (30)

Nowy Rok rozpoczety kubkiem mięty. Nienawidzę mięty. Dzisiaj mi smakuje. Chyba zrobię jeszcze kubeczek. Nic innego nie planuję, no... chyba, że apetyt wróci. Jakikolwiek. 


Zabawa IDEALNA! Po prostu CUDOWNA! Dawno się tak nie bawiłam. Coś wspaniałego! Zeby ten rok był taki jak Sylwester!




Coś mi się brew powykrzywiała wczoraj... no co zrobić, trzeba mieć nadzieję, że przez resztę roku będzie ładna xD A teraz pokażę Wam jeszcze jaki makijaż sobie wyczarowałam:


Zjadłam pierwszy posiłek dzisiaj! łyżkę bigosu i kawałek karkówki. Jestem głodna, ale wstręt do jedzenia silniejszy ^^

31 grudnia 2012 , Komentarze (9)

Dziewczyny! (I chłopaki :D)

Szampańskiej zabawy! Żeby rok 2013 był jeszcze lepszy niż 2012!

Żebyśmy dotarły do celu i zobaczyły swoje wymarzone figury nie na zdjęciach w necie, ale we własnych lustrach! :)



Powoli szykuję się do wyjścia :D Luby się kąpie ^^ Wczoraj grałam z nim na xboxie, wiecie jakie to fajne?! Tyle emocji... No nie popuszczę, muszę częściej z nim grać :D


A podsumowanie roku 2012?

Jeden z najlepszych, schudłam, zmieniłam się psychicznie i znalazłam miłość, a raczej ona znalazła mnie :)

30 grudnia 2012 , Komentarze (23)

Haha, jak to jest? Nie jesteś na głównej - dostajesz 79komentarzy, że wyglądasz cudownie, pojawiasz się na głównej - od razu dostajesz komentarze, że TO jest nie tak, TO jest brzydkie, TO nie pasuje. Cholera. Dziewczyny, uspokójcie się. Chill out! xD

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.