Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawieszona między pomaturalną pustką, a wyrzucaniem sobie codziennej tłustości. Nałogów to mam cały bagaż. Hobbystycznie marnuję swój czas na epizodycznym odchudzaniu. edit: moja pomaturalna pustka powoli dobiega końca! nałogi nie. Chudnięcie coraz bardziej przypomina rzeczywistość ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38536
Komentarzy: 306
Założony: 31 maja 2011
Ostatni wpis: 8 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mloszka

kobieta, 32 lat, Milton Keynes

166 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2012 , Komentarze (3)



  Prowadzę aktywną, życiowa akcję (zaraz po rzuceniu palenia i odchudzaniu) - koniec z marnowaniem czasu przed monitorem. O marności efektów świadczy wpis :)  Ale jutro ruszam z kopyta i kompa włączam tyko w niedziele. 
Zaraz po tym, gdy mniej - więcej ta akcja zacznie być prowadzona z powodzeniem, przechodzę do punktu następnego, czyli "Mloszka poliglotką" . Pozbędę się jakiejś głupiej fobii  przed pójściem na zajęcia z angielskiego. I na serio potraktuje francuski.

Mam kolejny powód, dla którego dobrze mi się biega. Wizję moich smukłych, zgrabnych nóg w  króciutkich szortach na wycieczce do Florencji. Już w maju będę panoszyć się swoim chudym tyłkiem na wycieczce do Włoch! (choć i tak powodów pozostałych jest niestety całe mnóstwo...). 

Odpukać: biegam dzielnie, jem niewiele i spożywam "cudowny" suplement diety. I waże dziś ok. 78 kg, czyli 2 kg mniej niż 1szego stycznia! jest dobrze. 

Zapomniałabym. Już 19 stycznia zdam prawo jazdy. Ja-to-wiem! :X To dzień w którym ten plasticzek jest mi pisany! 

6 stycznia 2012 , Komentarze (2)

   

       Nie wiem jak Was, ale mnie już opuściła atmosfera noworocznych postanowień.

Już nie czuję, że mogę wszystko a droga do realizacji wydłużyła się o 1000000000 km. 
6 stycznia. 

Praca poawansowa jest obrzydliwa. Zupełnie mi się nie podoba. Stres, pośpiech i... masa błędów.

Choć sylwester był zdecydowanie udany. 

Pogodę skomentuję wierszykiem:
Dobrze, ze istnieje takie jedno  słowo....
dzięki niemu, mogę w takie dni jak ten, powiedzieć że....
jest c h u j o w o! 

30 grudnia 2011 , Komentarze (2)



 Postanowienia to lek na duszę, która ugrzęzła w bagnie złych przyzwyczajeń. Właściwie to swojej codzienności. Oto, co ja uczynię w roku 2012 żeby moja ocdzienność nie była bagnem złych przyzwyczajeń. 

1 Miejsce pierwsze, pewnie Was zaskoczę nieprzewidywalnością: schudnąć.;p 
2. Biegać, zrobić z siebie czynną sportsmenkę :) 
3. Mam zakaz wchodzenia na strony internetowe a'la zjadacze czasu, koniec z: mistrzami, demotami, roztkliwianiem się nad swoją pocztą, przeglądem prasy elektronicznej (którą zaczynam ambitnym artykułem o nowym odkryciu w neuropsychologii, żeby skończyć na oglądaniu plotek na pudelku) i oczywiście fejsbuka, który tylko mnie denerwuje swoją  próżnością. 
4. Robić wszystko od razu
5. Odkryć swoje powołanie w życiu. 
6. Odłożyć jakaś kasę. Skończyć z trwonieniem na bzdury. 
7. Angielski i francuski na tapecie. Pełne zaangażowanie w naukę.
8. Pójść na studia. 
9. Spać 8 godzin dziennie. 

Dobra, więcej nie wymyślam. Mogłabym tych postanowień stworzyć z milion. Fuu 


26 grudnia 2011 , Skomentuj



 Mój układ pokarmowy musi pracować na pełnych  obrotach. Każdy poszczególny narząd  ma mnie już pewnie dość. Jak co roku, dokonałam prawdziwego rekordu w ilości pochłoniętego pożywienia.(i alkoholu). Ciekawe co by mi na to odburknęła waga. 
(Ojciec dał mi prezent w postaci pasa odchudzającego :D, serio!)

Rodzinę najbliższą poprosiłam o lapidarne życzenia opłatkowe bez wyszczególniania na zdane prawo jazdy, odnalezienie chłopaka czy pójścia "wreszcie" na studia. I bez tego nie obyło się bez roztrząsania tej problematyki przy stole....

przysięgam jutro się tak nie obeżreć. 

Życzę sobie, żeby za rok mój wpis tutaj należał do tych z kategorii "złote rady, jak pięknie i szczupło  wyglądać, czyli  tak jak ja". 

20 grudnia 2011 , Komentarze (3)



    Mam już wszystkich z głowy! Mowa o prezentach. (brzydko mówiąc... choć szczerze powiedziawszy o ile przyjemność sprawiło mi kupno 3 pierwszych prezentów o tyle główkowanie co do następnych 6ciu wcale nie było już frajdą. Te dylematy, czy to się spodoba czy nie...aż w końcu po etapie zawahania, etap "mamtowdupie, siedzę w centrum  handlowym juz drugi raz trzecią godzinę, kupuję jak leci..."). I jak co roku, wyjdzie, że sugeruję, że nikt się z rodziny nie myje ;p
Wreszcie dosłali mi termoaktywne getry do biegania. Teraz mój zadek  będzie mógł przynajmniej trząść się na alejce w parku  w stylowym wdzianku. (po której biegają, oprócz mojego, same chude kobiece tyłki lub męskie wysportowane ciacha w zawrotnym tempie). 

 Dowiedziałam się o sobie wiele interesujących rzeczy po awansie, od jakże mi drogich współpracownic, "serdecznych koleżanek". Każdą z nich z osobna pozdrawiam, myślę, że jak już skończą szukać problemów w całym otaczających ich świecie(a zaczną od po prostu od siebie), to szanse na ich awans wzrosną..
 tak na poważnie, wiem, life is brutal ale to dosyć nieprzyjemne. Po prostu, ciężko pracowałam w ostatnim czasie, dawałam z siebie 100%, powiem szczerze że nawet należało mi się za to jakieś wypremiowanie.... No i jest, z tymże nagle czuję się jak w akwarium z piraniamii. A jeszcze tydzień temu koleżanki miałam naprawdę serdeczne. 

18 grudnia 2011 , Skomentuj



 Już z ponad  pół roku mam ten pamiętnik i doprawdy, nie uczyniłam żadnego postępu.  Czas się chyba zbierać z vitalii Na vitalii, to w sumie luzik - pół roku, to jeszcze nic. Ja z tymi tłustymi myślami żyję na co dzień od czterech lat.
 Gdybym wiedziała, ze niegdysiejsze anorektyczne schudnięcie tak wpłynie na moje późniejsze myśli, życiową perspektywę, to nigdy bym się na to nie zdecydowała. Trzeba było sobie istnieć, jako spokojny grubasek, doceniający to, co ma, potrafiący się skupić na innych rzeczach i odnosić tam sukcesy. 
Wcale nie mam tyle czasu, by siedzieć, i użalać się nad sobą z tak (nie oszukujmy się) idiotycznych powodów.. A jednak w kółko to robię. Przez to czuję się mnej-więcej tak ważna jak mokra paczka zapałek. Zawalam ważne rzeczy. Oczywiście nie możesz dopuścić się do takich wynurzeń  publicznie, bo usłyszysz pewną przejęcia odpowiedź "przestań, wcale tak nie jest" "masz niskie poczucie własnej wartości, myśl pozytywnie", w najlepszym wypadku" "pierdolisz mloszka, inni mają prawdziwe problemy", "widzisz tylko swój czubek nosa". 
Problem w tym jednak, ze ta oto błahostka - odchudzanie, mnie zupełnie przerosła. Mam zdolność spoglądania na sprawy z bardzo wielu kątów widzenia, jestem dość elastyczna, potrafię myśleć nieszablonowo, w zależności od potrzeb zmieniać "filtr" żeby radzić sobie z rzeczami które mi do końca nie pasują. Na odchudzanie żadnego  filtra nie znalazłam.


z resztą, w sumie,po co to pisać, to tylko takie pieprzenie. Gdybym przeczytała takiego posta u którejś z vitalijek odpisałabym tylko "to weź się do roboty, a nie mów że nadprzyrodzone siły ci w  przeszkadzają w odchudzaniu" .  Ale co z tego, skoro sobie i tak mówię, a to nie działa. 


17 grudnia 2011 , Skomentuj

Mycie podłogi

250 kcal

 

Odkurzanie

150 kcal

Prasowanie

144 kca

Robienie zakupów

300 kcal

Sprzątanie pokoju

180 kcal

Szorowanie podłóg

426 kcal

Ścieranie kurzy

240 kca

Układanie dokumentów

200 kcal

Zamiatanie podłogi

100 kcal

Zmywanie

75 kcal

Zmywanie naczyń

144 kca



Bo mnie z całą pewnością... Ojj jak mi się nie chce... Oprócz motywacji czysto estetycznych, skłaniam się do motywacji dietetycznych! (informacje powyżej to ilość spalanych kalorii na 1h godzinę)/
 Jak się już ze wszystkim uporam, powinno mnie ubyć o jakieś  2 kg. ;p

Zmieniłam sobie nawet avatar na bardziej zimowy, to ja, przerażający bałwanek w wersji xxxxl :) 

17 grudnia 2011 , Komentarze (2)



Jako niekwestionowany mistrz w gównorobieniu, czuje się przeszczęśliwa. Leżę w łóżku, piję herbatki, czytam albo śpię, i to nikt nie ma do mnie o to wielkich pretensji. 
I tak też, ten cudowny stan w którym moje lenistwo  jest usprawiedliwione trwa już 2 dni. Jest cudownie, ciepełko, spokój i  s e n.  No ewentualnie zlikwidowałabym jakoś ten katar, żeby móc bardziej delektować się smakiem żarcia. 
Jednak dziś, z uwagi na to ze czuję się już naprawdę lepiej, sama wyjdę z inicjatywą i posprzątam całe mieszkanie już w charakterze użytkowo przedświątecznym. Tylko włączę sobie te very-mery-xmass songs  , przy tym na prawdę dobrze się sprząta.

O diecie lepiej nie rozmawiajmy, znajduję się na poziomie 3. (czyli: Wiem, że powinnam schudnąć, jednak jedzenie jest takie dobre...  w lustro spojrzę później). Mój iCoach papierosowy, z uwagi na to, że wpisałam mu ze znajduje się w fazie, że nie palę od dłuższego czasu (2 miesiące^^ - zaoszczędziłam 300zł) to wysyła mi na newsletter codziennie wyrzuty sumienia że mam tyle nie żreć i więcej się ruszać. Brrrr. Niech zrobią iCoach'a  bezposrednio dietetycznego, może pójdzie mi jak z paleniem. 

Z wiadomości na gorąco: dostałam bardzo poważny awans w pracy!  Doceniono mnie :)) *choć teraz z kolei martwię się czy dam sobie radę 

Lekarz dermatolog powiedział mi ze jestem bardzo nerwowym człowiekiem, aporpos rumieńców. Przepisał mi oprócz cudownych kremów, tabletki na uspokojenie. Dziwi mnie to, bo całe życie słyszę od innych, ze co najwyżej jestem entuzjastyczna, a nie nerwowa. 

Potęga podświadomości to piekielnie nudna książka, ale działa. 

Pozdrawiam, wesołych świąt, i wielkich metamorfoz dziewczyny! 

2 grudnia 2011 , Skomentuj


 Postępuję w cyklu dwu tygodniowym. 
Dwa tygodnie życia jak bym sobie tego życzyła, w harmonii, sportem, dietą i porządnością przeplatane z dwoma tygodniami obżarstwa, nieróbstwa i odkładactwo. Własnie spóźniam się do pracy, trenuję u psa  rozciągłość pęcherza i nie załatwiam jeszcze jednej, terminowej sprawy. 

26 listopada 2011 , Komentarze (3)



            Siedzę i próbuję narysować perspektywę. Za parę godzin egzamin z tego zasranego rysunku, m.in. prace do oddania a perspektywicznie nic się nie układa. 
(stwierdzam z politowaniem do samej siebie, że na każdym etapie mojej edukacji będzie występował ten sam błąd: odkładanie wszystkiego na ostatni moment  Jest już 3:50). 
Przez to właśnie, żeby odłożyć ten rysunek na ostatnią chwilę wysprzątałam zwały kurzu w moim pokoju, zjadłam dwie nadprogramowe  kolacje (O Boże, i na co były te 2 tygodnie wyrzeczeń...) i przekopałam pół internetu w celach rozrywkowych. 
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, znalazłam nowy autorytet dietetyczny, stronę http://www.odchudzamsie.pl . Podstawy, o których tak łatwo zapomnieć i tak łatwo wpaść przez to  w psychiczne tarapaty dietetyczne i wszystko spieprzyć. Dlatego, dziewcyzny, trzeba pamiętać ze wszystko zaczyna się w naszej głowie. Psyche, rządzi somą :D (dzięki tej stronie wiem, że jednorazową wpadkę należy olać, zapomnieć o niej. Trzeba za to dużo spać :)).

P.S. Ze smutkiem informuję, że jednak oblałam prawo jazdy. :( Ty na czarno ubrana kobieto która wryłaś się na nieoświetlone pasy o równie ciemnej godzinie o17:50 zza samochodu, wyłóż na mój nowy egzamin... ;p) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.