74 kg :D No, to wróciłam do wagi wpisanej w moim licealnym bilansie. I tak żenującej, ale już postępowej :D
Oczywiście największy spadek wagi odnotowany po porzuceniu jakiejkolwiek aktywności fizycznej... ;p
Tak się zastanawiam - czy nie zważyć się dopiero za swój następny cykl, żeby to mi żadne zatrzymywanie wody nie zepsuło efektu wagowego.
(a za następny cykl powinno być ok 69-70kg.... a za jeszcze następny ok 65kg a za majowy ok 60kg... Idealnie, żeby wbić się w galowe wdzianko w wersji "slim" i zrobić wielkie comeback-owe wrażenie na gawiedzi z liceum podczas pisania matury :D ), mmmm ale się rozmarzyłam!)
Podziwiam każdego kto potrafi zmobilizować się do ćwiczeń w domu. Mnie to zadanie przerasta. Na aerobicznej 6 weidera jestem już po raz 18 na dniu zero :D A mój pan z płyty "ćwicz i chudnij" ma zdecydowany urlop - ani razu go nie włączyłam ;p
Poza tym, chciałam tylko przekazać, ze brzydzę się swoim bałaganiarstewm. Na rożnych meblach przegląd garderoby z całego tygodnia, lakierów do paznokci, książek, kremów, kredek do oczu, kurzu , kubków, gazet, kartek i karteluszek. Siedzę w absolutnym syfie, a zamiast sprzątać - prokrystynując piszę bzdury na vitalii ;p
BTW. Niestety, apetyt powrócił. Ale zwalczam go siłą woli ;p