Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawieszona między pomaturalną pustką, a wyrzucaniem sobie codziennej tłustości. Nałogów to mam cały bagaż. Hobbystycznie marnuję swój czas na epizodycznym odchudzaniu. edit: moja pomaturalna pustka powoli dobiega końca! nałogi nie. Chudnięcie coraz bardziej przypomina rzeczywistość ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38082
Komentarzy: 306
Założony: 31 maja 2011
Ostatni wpis: 8 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mloszka

kobieta, 32 lat, Milton Keynes

166 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2012 , Komentarze (1)



   Z kolejnego weekendu, który miał stanowić rodzaj naładowania baterii mózgowych, aby powoli wzbijać się na majowo-maturalne wyżyny intelektualne, znowu nic nie wyszło. 

W przeprzyjemny sposób rozpuściłam się po centrum handlowym w poszukiwaniu nowych bluzek i smarowideł do ciała. Pospotykałam się ze znajomymi. No i wbrew wcześniejszym obietnicom - zdrowo sobie pochlałam. Z przykrością stwierdzam, że się cofam: doprawdy, popiłam tak, jak jakiś gimnazjalny szczyl (wszystko przez tą dietę!). Nieomal to ja straciłam portfel ( o ironio  - w związku z przypadkiem siostry) no i ładnie mówiąc, nie udało mi się oszukać fizjologii picia alkoholu (=nie pij na pusty żołądek, w przeciwnym razie efekt będzie bardzo dietetyczny... a Ty na długo zapamiętasz zapach kostki w kiblu). Ja Wam powiem, że na imprezie kostka toaletowa miała dość intrygujący, świeży zapach morskiej bryzy!  Dzięki Ci Panie, że mam tak wyrozumiałych i dobrych przyjaciół... 

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... przez to nieszczęsne, nierozsądne i rozpustne zachowanie - dzięki tejże samej fizjologii alkoholowej, na wadze ujrzałam przekroczenie bariery s i ó d e m k i. Tak, tak moi Państwo - teraz jestem mloszką, której BMI jest w NORMIE :D ( chyba pierwszy raz od 1,5 roku :) ) 


14 kwietnia 2012 , Komentarze (1)



    Dobra, git majonez na wadze zgodnie z planem 70! 

Ale się dziś wkurzyłam na moją siostrzyczkę... 

Wyobrażacie sobie - gubi portmonetkę, wszystkie dokumenty, kupę kasy. Gwiazda dnia oczywiście wpada w teatralną histerię, płacz (co ja tez mówię - jeden wielki wyk!).Pocieszam ją, uspokajam, uruchamiamy akcje poszukiwawczą, oferuję pomoc. Później siedzę w tej swojej pracy, która wymaga skupienia - a skupić się nie mogę bo się martwię co to teraz z nią będzie. Wydarza się jednak cud - Pan Żul zadaje sobie trud, by naszej Gwieździe dnia, zwrócić potrfel z całą jego zawartością (200zł w gotówce). Gwiazdeczka w tym momencie, przeszczęśliwa, niepotrzebująca już rady i  pocieszenia uznała że co tam, po co mi mówić o happy endzie - niech się sobie martwią o nią dalej. Nie wysłała nawet głupiego smsa. Chamsko, co? Mam wrażenie, że przez to swoje roztargnienie w pracy  domniemaną kradzieżą portfela wywołane, wiele rzeczy dziś spieprzyłam.

Poza tym życie jest piękne i uczę się nienarzekania. No może po raz ostatni napiszę (zgodnie z prawdą), ze wszystko mnie wkurwia.

10 kwietnia 2012 , Komentarze (2)



  wzorowe były te święta!

     Obeżreć się obżarłam, i to całe dwa dni. 

Ale - spotkania rodzinne zaliczone miło a nawet i z charyzmą, aspekt kościelny też dobrze a i dziedzinę z gatunku rozrywki młodych ludzi zaliczam na jeszcze lepiej :D 

Dzień wypłaty! Koniec @...czynniki hormonalne i finansowe jak zawsze sprzyjają w okolicach 10 tego, aby mieć dobry humor :D  (choć to się jeszcze okaże, bo może mnie zwolnią z pracy ;P) 


8 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

 

Święta bez obżarstwa byłyby NICZYM! Dlatego nie wiem jak Wy, ale ja w związku z tym naprawdę poczułam magię tych świąt... Było prze-smacz-nie.

A na wadze rano jeszcze  przywitało mnie 71 kg  Mam wrażenie, że jutro będzie wielki come back 74 ;p 

Ostatnio dysponuję ogromną ilością wolnego czasu. Czas ten uświadamia mi kilka przerażających faktów:
a) jestem bliska utraty pracy (to nie moja wina)
b) w ogóle jestem trochę aspołeczna (moja wina) 
d) kompletnie nie chce mi się uczyć do tej matury, to będzie wielka kompromitacja (moja wina oczywiście) 
e) mam nowe dwie kurnikowe pasje: grę w chińczyka i kulki (nie można upaść niżej pod względem intelektualnym)

Na dodatek trochę podkurzam. Nie mogę! nie palę przecież od paździenika 2011! 

Skoro Jezus już na dobre zmartwychwstał, myślę że można już spokojnie skończyć jeść. Przywitajmy II dzień świąt bez obżarstwa. 
_____________
Ach no i dziewczyny, że tak powiem: Alleluja i do przodu! Życiowo,  a nawet i dietetycznie - niech Wam Bóg sprzyja :) (czy w co tam sobie wierzycie).

30 marca 2012 , Komentarze (2)



 Wczoraj i przed wczoraj były złe. A jakie będzie dziś?

Moje odchudzanie polega na ambitnej  mobilizacji i hardzie ducha trwającym 3,5 tygodnia i pieprzeniu efektu przez 1 tydzień. Dlaczego? Co by tu obwinić? Zwalam na ciotę, albo właściwie na  słynne PMS. A przede wszystkim na  przeciwności losu, które własnie w tym czasie się kumulują!! 

Może i nie tylko. Bo debilizm osób układających grafik w mojej pracy napawa mnie nie tylko grozą, ale i po prostu wkurwieniem.  Zatrudniane są nowe osoby, aby pracownicy z dłuższym stażem mieli mniej godzin do wyrobienia. Efekt wyszedł im przez przypadek, "głupio wyszło", ale "od kwietnia naprawią sytuację"....  Super, tylko że praca 4h godziny dziennie nie opłaca mi się nawet ze względu na dojazdy, krótką ilość przerw a przede wszystkim -  na wypłatę! 

W dodatku Duśka,  towarzysząca mi odchudzająca się biegaczka dzień w dzień odpuszcza treningi z tak zabawnych powodów, że powoli, nawet pomimo zażyłości trudno mi się nie śmiać jej w twarz. Mało znam tak bardzo cackających się ze sobą ludzi! 

Ja z uwagi na to, że pewnie jestem hipokrytką, też się ze sobą cackam (w innym wypadku nie prowadziłabym pamietnika wyłącznie o swoim w i e l k i m, tłustym ja). 

Frustruje mnie to, ze w ogóle nie uczyłam się angielskiego i maty a teraz w miesiąc chce zdziałać magię naukowo - maturalnych cudów. Nie chcę krakać, ale chyba się skompromituję. 

Dobra, idę coś ze sobą wreszcie zrobić, postaram się przy tym nie wpierdolić paczki czipsów. 


25 marca 2012 , Komentarze (4)

http://www.youtube.com/watch?v=ITE4ca6sLAY&feature=related

Mam zły humor.

 Dzieci w rodzinie głośno się ze mnie nabijały, żem tłusta. Ach, kochane dzieciaczki. 
Ciotka w prezencie kupiła mi bluzkę w rozmiarze i kroju niemalże ciążowym. W dodatku znów wczoraj uległam i umówiłam się z znajomymi na wiosenne chlanie. Nigdy więcej - alkoholowe gastro, późniejszy kac i zawalenie obowiązków. Następnie faza rezygnacji, wpierdalańsko i poczucie ogólnej beznadziei i rozczarowania. Tym samym, z miłego i udanego A doszłam do smutnego i zrezygnowanego Z. Wniosek jest jeden:  abstynencja najlepszym sposobem na dietę.

* w przytoczonym linku tłusta Beata

24 marca 2012 , Komentarze (2)



   Wiedziałam, wiedziałam -  raz się pochwaliłam jednym na vitalii, ot na drugi dzień nie mam się już absolutnie czym chwalić.  

 Poszłam po pracy na piwo z koleżanką (2 piwa) a po powrocie wprost jednym otwarciem gęby pochłonęłam obiad (kalafior+ziemniaki) a także 3 kanapki z mega tłustą żółta mazią zwaną "pasta jajeczną". 

Zawalone wieczorne bieganie, zawalona kaloryczność... i ten alkohol  Zostanę abstynentem na potrzeby zdrowego stylu życia bo nie potrafię nie jeść po alkoholu... Zjadłam wczoraj ok. 1950 kal. Bez tragedii, ale zdecydowanie bez sukcesu! 

Och dieto, wybacz mi - proszę. Jak myślicie, nie pójdzie w boki, co? :P :P Tylko pójdzie na podkręcenie metabolizmu :P :D 

23 marca 2012 , Komentarze (2)



  Hohoho, miesiąc czasu mnie nie było na vitalii.  Miesiąc ten wybornie mi się przysłużył :D 

- zdałam prawo jazdy (wreszcie, po 1,5 roku! normalny by się już dawno zniechęcił ;p) ,

- załatwiłam sprawy złe i szkolne, już nic oprócz matury nie wisi mi na karku,

- założyłam się z koleżanką z pracy o schudnięcie 10kg do 07.05.2012 Bardzo motywująca sprawa. Na razie schudłam od początku zakładu  5,3 kg. Od stycznia - 7cm w talii ;) 

- Jestem na 3cim z 11 etapów biegania w planie "fom zero to hero" ( a zawsze wymiękałam przy pierwszym ;p)

 
Nieźle sobie posłodziłam, co? No ale po raz pierwszy mogę zarzucić takim deszczem dobrych wiadomości. Pozostaje tylko wytrwać. Bo wyłącznie cierpliwość i ciężka praca przynoszą efekty! Trzeba stawiać opór gorszącemu otoczeniu ;) 

26 lutego 2012 , Komentarze (1)



27 luty... oznacza dla mnie baaaardzo dużo. Dobrze, ze wypada w poniedziałek. Niegdyś (kurde, 5 lat temu!!)  ta data była początkiem mojego wielkiego (trochę anorektycznego) sukcesu dietetycznego. To co, tym razem powracam do świetności.

BTW. Ostatnio zajebałam, Dieta leży w gruzach. Te  74 kg to dawno nieprawda.  Będzie jakoś 78kg. Staram się nie wchodzić na kompa, nie być taką aspołeczniarą i uczyć sie maty i  angola. Może  pójdę na dietetykę? Nawet lubię swoją pracę.... 

Seee you, oby dopiero w maju! 

19 lutego 2012 , Komentarze (5)


Z ostatniej chwili:

Zawalam e l e m e n t a r n e rzeczy. (dzisiejszy "egzamin"...). 
Jem ponad miarę (czipsy, babeczki, coca cola, pizza) i wydaję mnóstwo pieniędzy an ubrania, niekoniecznie niezbędne. Dziś już osiągnęłam apogeum przesady względem odkladactwa na później.

Postanawiam się poprawić. Wszystkich złych czynów żałuję. Poprawiam plan życiowy. 

1.Rano (już jest wcześnie jasno!) pobudka o 6.00 i spacer z psem. Swoja droga pies bardzo utył po zimie. 
2. Wieczorem znów realizujemy plan biegania. Start bez względu na chlapę - ciapę. Przed nami intensywne X tygodni do sportowego absolutu. Koniec 29 kwietnia. Spodziewam się spadku ok. 15 kilogramów. 
3. Te X tygodni to także  X tygodni do matury. Do dzieła mloszka. Nie skompromituj się w maju. english i funkcje i ciągi i geometria analityczna! napisze was jeszcze lepiej niż  ostatnio.
4. Mój komputer śmierdzi. Nie ma co przy nim siadać ;) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.