Ta, głupie pytanie.
No bo pewnie, że to ja.
Hm.. A może nie takie głupie?
Bo czy rzeczywiście jestem tą samą osobą co wtedy?
W każdym razie - przyszłam się zmotywować.
Aktualny tryb życia chudnięciu nie sprzyja. Przeciwnie.
I stresy. I to stresy jedzące a nie głodzące. Głupio no, co zrobię.
Popatrzmy na zmianę po dwóch latach.
Wtedy i teraz.
Nawet dokładnie teraz.
W gruncie rzeczy również dokładnie wtedy.
Jakby mnie ktoś pytał, czy to schudnięcie robi różnicę powiem bez cienia wątpliwości, że robi.
Nie wiedziałam jak wielką tylko i wyłącznie dlatego, że nie wiedziałam, że to możliwe.
Teraz mam taki głupi etap. Pół roku zastoju. No, nie typowego zastoju, który się zdarza w diecie. Po prostu brak konkretnych wysiłków, żeby dalej chudnąć.Takie tylko pseudowysiłki. A jak większe wysiłki dietowe to zaburzenia wracają. To co muszę to się ruszać. Szczerze mówiąc ja sama upatruję problem w zimie, bo dużo łatwiej zwlec się z wyra na siłkę, kiedy nie mam takiego skoku temperaturowego, ale czy moje dywagacje są słuszne okaże się wiosną.
Ćwiczę w domu, ale bardzo nieambitnie.
Ale jak patrzę na tego typu zdjęcia to chce mi się bardziej.
Chyba muszę na nie częściej patrzyć.
Powiesić na lodówce?
Hm!
Nie myślałam o tym wcześniej, ale.. Może to jest opcja?