Ale to był bardzo ciężko czas. W sobotę tydzień temu miałam tatę (nie wiem czy pamiętacie, że tata jest u mnie w co drugą sobotę), pojechaliśmy na działkę. Było bardzo gorąco, ale mamy obok altanki zrobione zadaszenie obrośnięte winogronami i różami więc tam jest chłodno. Ja coś tak robiłam, a tata sobie siedział i ciął na małe kawałeczki łodygi. W pewnym momencie zaczął już chciał iść do domu. Kiedy szliśmy do samochodu, stawiał już malutkie kroczki, był bardzo słaby... W domu jakby było lepiej, ale kiedy go odwiozłem, brat wieczorem powiedział mi, że jest słaby. Niedziela wyglądała podobnie, wyjątkowo słaby, z coraz mniejsza ilością slów... Momentami nie wiedzący do czego służą łyżka, jak ubrać buty, nie widzący co znaczy chodź, jedz😭😭😭 . W poniedziałek z samochodu prowadziłam tatę razem z bratem bo kompletnie nie miał siły iść... Od soboty tylko płacz, brak snu, brak jedzenia, brak treningów itp...wyobraźnia działała niestety negatywnie. Jak jest teraz? Zakres słów coraz mniejszy, tata jest słaby, ale chodzi samodzielnie i to jest super. Nie wiem co będzie jutro, ale cieszę się każdą chwilą spędzona z tatą nawet jak kompletnie mnie nie rozumie. Tata ma swój świat, a ja Go kocham bez względu na wszystko. Także moje plany poszły na bok... A teraz ... Mieszkam na Dolnym Śląsku, w miejscowości, w której jest tylko jeden funkcjonujący most (reszta zamknięta), w którym niestety wały zostały przerwane przez wodę, a poziom wody w niektórych miejscach jest wyższy niż w powodzi tysiąclecia. Brat jutro bierze urlop, aby być z tatą bo ja niestety do niego nie dojadę. Ale będzie dobrze! Musi być!!!
pozdrawiam