Na początku życzę Wam z okazji ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA miłości, spokoju, wytrwałości, a przede wszystkim zdrowia. Moje plany przygotowania świat bez stresu i wysiłku spełzły na panewce. Bo mimo dokładnego planu wszystko się posypało: w poniedziałek czułam jakbym miała nie swoje ręce, jak kroiłam produkty na sałatki to zamiast raz-raz to kroiłam i kroiłam, ciasta jakoś dłużej się piekły, pierogi nie chciały się lepić, a uszka nie wychodziły jeden w jeden. Ale dałam radę. Przecież święta to nie wizyta sanepidu ani szefa kuchni z pięciogwiazdkowego hotelu, ale moi najbliżsi. Kilka dni temu rozmawialiśmy w pracy i świętach, całej tej bieganinie, magii świątecznej i koleżanka powiedziała, że nie lubi świat odkąd zmarła jej mama. I mimo, że przy stole wigilijnym są coraz to nowe osoby, a zupa rybna smakuje jak ta sporządzana przez jej mamę to ona dalej świat nie lubi. I coś w tym jest, za dwa tygodnie będzie pięć lat jak mojej Mamy już nie ma to święta nie są już takie same i nigdy nie będą. Staram się, aby moje dzieci zapamiętały , że święta to czas radości i wspólnego spędzania czasu, a nie tylko prezenty i niezadowolenie, że np. śledź jest za słony:) Teraz odpoczywam po świętowaniu zwłaszcza, że Wigilię i dzisiejszy dzień spędzałam w domu razem z dziećmi, mężem tatą i bratem czyli moja najbliższą rodziną i cieszę się, że ja mam choć czasem się kłóci, złości to jest moja. Na ten kolejny dzień świętowania życzę Wam wspólnie spędzonych radosnych chwil.... a o odchudzaniu pomyślimy później.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.