Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 grudnia 2019 , Komentarze (7)

Na początku życzę Wam z okazji ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA miłości, spokoju, wytrwałości, a przede wszystkim zdrowia. Moje plany przygotowania świat bez stresu i wysiłku spełzły na panewce. Bo mimo dokładnego planu wszystko się posypało: w poniedziałek czułam jakbym miała nie swoje ręce, jak kroiłam produkty na sałatki to zamiast raz-raz to kroiłam i kroiłam, ciasta jakoś dłużej się piekły, pierogi nie chciały się lepić, a uszka nie wychodziły jeden w jeden. Ale dałam radę. Przecież święta to nie wizyta sanepidu ani szefa kuchni z pięciogwiazdkowego hotelu, ale moi najbliżsi. Kilka dni temu rozmawialiśmy w pracy i świętach, całej tej bieganinie, magii świątecznej i koleżanka powiedziała, że nie lubi świat odkąd zmarła jej mama. I mimo, że przy stole wigilijnym są coraz to nowe osoby, a zupa rybna smakuje jak ta sporządzana przez jej mamę to ona dalej świat nie lubi. I coś w tym jest, za dwa tygodnie będzie pięć lat jak mojej Mamy już nie ma to święta nie są już takie same i nigdy nie będą. Staram się, aby moje dzieci zapamiętały , że święta to czas radości i wspólnego spędzania czasu, a nie tylko prezenty i niezadowolenie, że np. śledź jest za słony:) Teraz odpoczywam po świętowaniu zwłaszcza, że Wigilię i dzisiejszy dzień spędzałam w domu razem z dziećmi, mężem tatą i bratem czyli moja najbliższą rodziną i cieszę się, że ja mam choć czasem się kłóci, złości to jest moja. Na ten kolejny dzień świętowania życzę Wam wspólnie spędzonych radosnych chwil.... a o odchudzaniu pomyślimy później. 

22 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Jeszcze dzień, jeszcze dwa... I już się zw sklepach szał, wózki wypchane po brzegi, a jakby można byłoby jeździć pomiędzy półkami na dwa wózki to dlaczegoby nie? A potem połowę ląduje w śmietniku... Jest taki mem ..nie wiem czy kojarzycie jak pani domu mówi do domowników przed świętami: nie jedzcie tego bo to na święta! A po świętach: no, jedzcie bo się zmarnuje!! Ja teraz siedzę przed kubkiem herbaty i zastanawiam się jak nie dać się zwariować? Czy Wy tez tak macie z ilością przygotowywanych potraw? A prezenty? Za wszelką cenę i każda ilość? To nic, że chłopiec ma 10 zestawów klocków, którymi się nie bawi i zazwyczaj są porozrzucane po całym pokoju? A dziewczynka ma 10 lalek i kupujemy kolejną bo jest taka śliczna? Myślimy o dzieciach, wnukach, mężach, żonach, rodzicach, teściach, dziadkach, siostrach, braciach, ciociach, wujkach itp a myślimy o sobie? Czy sami kupiliśmy sobie prezent świąteczny? A może kupiłysmy nową sukienkę czy perfumy, które tak bardzo nam się podobają, ale zawsze jest jakieś ale? Kiedyś moja znajoma powiedziała mi, wiesz w święta mogłabym mieć górę pomarańczy lub mandarynek, choinkę, która delikatnie by świeciła, włączone radio i książkę, abym mogła poczytać i odpocząć. A ja? Czy kupiłam nowa sukienkę? Nie bo wierzę, że kupię, ale 3 rozmiary mniejszą, w perfumy zaopatruje mnie mąż, ale mam pomarańcze i mnóstwo książek do przeczytania. Tylko, że jak już upiekę ciasta i przygotuje potrawy, które mam w głowie to nie wiem czy będzie mi się chciało poczytać hihihi. Dziś przyprawiam mięsko do pieczenia i robię śledziki, a potem ,,sie" zobaczy. Miłego dnia. Pozdrawiam 

21 grudnia 2019 , Komentarze (10)

dawno mnie tu nie było i nawet nie bardzo miałam czasu tu zaglądać, właśnie zobaczyłam, że ostatni wpis był we wrześniu i ten czas aż do teraz był bardzo intensywny. Tata dalej ma złamany krąg i nic się z tym nie zrobi, ale ten stan i tak pozwala mu na sprawne funkcjonowanie. Ja w grudniu wylądowałam w szpitalu, dwa tygodnie nerwów i oczekiwania na wyniki badań, potem płacz z radości, że wszystko jest w porządku. Waga poszybowała w górę i to znacznie i wiecie co? Chyba tego nie zauważyłam, a może nie chciałam widzieć? Nie będę ściemniać, że zaczynam dzisiaj, abym na wigilijnej kolacji zmieściła sie w sukienkę o 3 rozmiary mniejszą... Niemniej jednak zaczynam po świętach - nie po nowym roku, ale właśnie po świętach. Nie mam jeszcze jakiegoś konkretnego planu, ale nie będę głodować, stosować jakichś postów, zmniejszania żołądka. Teraz zastanawiam się, jak ogarnąć święta, abym w pierwszy czy drugi dzień świąt nie leżała w łóżku bo nie będę mogła się ruszać, będzie bolał mnie kręgosłup lub ręce. A Wy jak same wszystko robicie, czy dzielicie się obowiązkami?

23 września 2019 , Komentarze (8)

Że obiecałam sobie, że mam wziąć się za siebie... Że mam więcej się ruszać, zdrowiej jeść i odłożyć słodyczą na wysoką półkę.... Minął kolejny miesiąc, a jestem w głębokiej dziurze... Nie jestem osobą, która narzeka, załamuje się i jest ogólnie nieszczęśliwa... Ale... Od wczoraj to jakaś załamka, waga to dramat!!!! Nie pamiętam kiedy taka osiągnęłam.,czuje się jak Teletubiś, Olinek Okrąglinek i Kubuś Puchatek razem wzięci i wiecie go jest najgorsze? Że nie widzę widoków na lepsze, a dlaczego? Bo w pracy dym (pracuje w korporacji handlowej) więc zawsze za malo. Dzieci wróciły do szkoły i starszy siedemnastolatek ma na wszystko czas i jest najmądrzejszy, a ja to prehistoria. Młodsze dziecię patrzy na brata i zaczyna mnie testować. Wychodzę z domu po 7 rano i wracam około 19, a gdzie zakupy, obiady, jakieś codzienne sprawy? Mąż bardzo dużo mi pomaga, ale i tak nie możemy się ogarnąć... Na początku września mój tata upadł na kręgosłup i złamał krąg więc doszły wizyty lekarskie, od jednego lekarza do drugiego, a to załatwianie pielęgniarki, a to uruchomienie sąsiadki... Chyba za dużo jak na mnie. Człowiek chyba nie jest jednak niezniszczalny. Ponarzekałam troche, ale chyba tego potrzebowałam. 

13 sierpnia 2019 , Komentarze (12)

Witajcie 

Nie było mnie prawie dwa miesiące  (trochę się wydarzyło prywatnie i zawodowo) i tak powiem Wam, że zatęskniłam za Waszymi wpisami bo nawet nie miałam ich jak czytać. W lipcu miałam urlop i postanowiłam, że tu wrócę bo przecież urlop to dobry czas na zmiany. W tym czasie zawsze zwalniam psychicznie, a jednocześnie włącza mi się tryb AKTYWNOŚĆ. I tak było: jadłam regularnie i że śniadaniem!!! ( nie jestem ich fanką), dużo się ruszałam w trakcie dwóch tygodnie zrobiłam 177 km zarejestrowanych w aplikacji (ale nie zawsze ją włączałam) przełożyło się to na 10188 kcal i 2 kg spadku wagi więc jestem z siebie mega dumna. I mam oczywiście mocne postanowienie, taka passę trzeba podtrzymywać i co? I nikt czyli jak zawsze, dużo planów, a realizacji zero. Pierwszy tydzień po urlopie przeszedł tak, że nawet nie wiem kiedy więc kolejna decyzja, od poniedziałku znowu zaczynam czyli ogarniete posiłki i ruch... I co wyszło? Wczoraj rano śniadanko było, a jakże owsianka na mleku z jabłkiem i cynamonem... Pyszna; zjadłam nawet nie wiem kiedy, potem do pracy i kawka. Potem zjadłam na raty bułkę z zieloną sałatą i szynką, ale czuje, że jest coś nie tak.  Jest mi niedobrze, coś mnie boli brzuch/ żołądek...napije się herbaty. Dzwoni mąż i pada pytanie: co dziś po południu robimy? Więc ja mówię, że albo kije, slbo siłownia, albo rower. Przed 16 dzwonię do męża i mówię poproszę o gorącą herbatę, łóżeczko i termofor. Dziewczyny, wyglądałam jakbym była w ciąży w 9 miesiącu, wielki balon czy Teletubiś. Mąż pyta po co piłaś to mleko już tak miałaś... A ja no przecież od dzisiaj dieta i ruch... A mąż: twoja dzisiejsza aktywność to przejście do sypialni na górę po schodach i do łóżka. Ja naprawdę chciałam coś zmienić i jak zawsze wszystko pod górę. Ale się nie poddaję. Dzisiaj rano zjadłam śniadanie, a jakże, że co że ja nieznosząca sniadań nie nauczę się ich jeść??? Zjadłam więc pół grahamki z masłem i szynką.w pracy wypiłam lekką kawę, potem herbatkę, zjadłam bułkę i kilka paluszków, na obiad 2 naleśniki i jak na razie to wszystko. Wiem, że nudnie i mało, ale się trochę boję, mimo, że dzisiaj wyglądam lepiej...

Tak sobie założyłam, że spróbuję ograniczyć słodycze, które uwielbiam, 3-4 razy w tygodniu będę się uaktywniać fizycznie i ogarniać posiłki. Reszta wyjdzie w praniu hihihi. 

Zaczynam..

Pozdrawiam 

4 czerwca 2019 , Komentarze (1)

Witajcie,  po luźnej niedzieli plan na poniedziałek był taki: rano w domku śniadanko, pilnowanie diety, jakaś aktywność i woda.  O 6:45 rano dzwoni do mnie tata, że musi jechać na działkę (ja codziennie przed pracą do niego jeżdżę) bo dzwonił sąsiad, że woda na działce się leje i działka zalana. On zdenerwowany, ja też więc krzyczę do chłopaków że muszą się szybko zbierać bo podjedziemy zobaczyć co tam się dzieje. Wpadamy na działkę a tam tata w kaloszach chodzi i tylko słyszę chlup, chlup, chlup... Okazało się, że ktoś odkręcił kran i woda musiała się lać całą noc do w tej części gdzie rośnie trawa woda stała o było jej tak z 10-15 cm. Tata panikuje, że jakieś udrożnienie zrobi (ma 78 lat, jest schorowany, nie ma siły) a ja tata spokojnie do  południa nie będzie śladu upał jest to wszystko wyparuje. Kiedy przyjechaliśmy wieczorem było już sucho i po powodzi ani śladu. Ale powiem Wam, że ten rok na działce to jakiś pechowy: wsadziłam ogórki do szklarni - ktoś prawie wszystkie wykopał około 25 szt, posiałam pietruszkę- nie wzeszła i teraz ta woda... A po południu plewie sobie i widzę jak jedzie samochód i chce z działek wyjechać a tam zamknięta brama i gość wrzeszczy do siebie, że nie ma jak wyjechać a zgodnie z regulaminem wjechać można tylko w sobotę. Klucz do bramy ma mój tata, prezes i jeszcze jakiś gość z zarządu (który zresztą ma na pieńku z moim tatą, albo tata z nim bo już nie ogarniam, ale to gość który chciał zabrać mojemu tacie działkę bo na jednego roku zaniedbana i dlatego ja z mężem przepisaliśmy ja na siebie i na niej pracujemy). I gość wydzwania do kogoś nagle patrzę, a tu jedzie jakiś działkowiec na rowerze i mu te bramę otwiera, a my akurat wychodziliśmy z działki, a ten z samochodu się wydziera. Jakieś 10 minut silnik włączony, śmierdzi bo to jakiś ropniak więc się odzywam, że mógłby wyłączyć ten silnik bo od tego smrodu to boli głowa, a gość od bramy, żebym mu nie kazała wyłączać silnika bo on jak zgaśnie to już nie odpali i pyta mnie czy będę go pchała... A ja odpowiedziałam, że ja to najwyżej mogę zadzwonić na policję, że takim struclem jeździ i środowisko zanieczyszcza i stwarza zagrożenie. Gość od samochodu odjechał, a ja pytam tego od bramy o co ta awantura, a on mi na to, że ,,garbaty" nie chciał go wpuścić na działkę samochodem (chodziło o mojego tatę) ale się wscieklam, nawrzucalam temu od bramy o szacunku do innych ludzi i odeszłam. Brak słów, a potem ci starsi się dziwią, że młodzi nie szanują starszych. Chyba ten ktoś jest na mojej czarnej liście!!!. Poza tym dieta i woda była, a aktywność no cóż pracę na działce odchaczę jako aktywność.

Pozdrawiam i walczę dalej 

3 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj była piękna pogoda, upał i ani kszty wiatru, nie było czym oddychać... Ból głowy masakryczny... Ale wieczorem kiedy ból  już trochę zelżał pojechaliśmy na rowery. Nie była jakaś porażająca ilość kilonwtrow, ale 20 pękło :). Ale niestety był też kawałek ciasta leśny mech bo chłopcy mieli/mają urodziny, mrożoną kawka z lodami i kilka chipsów. Ale dzisiaj już grzecznie wróciłam na dobre tory. I tak będę trzymać!!! Pozdrawiam 

2 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Witajcie dalej nie mam aktualizacji Vitalis więc widzę pamiętniki sprzed 3 czy 4 dni. Napisałam Wam, że moje młodsze dziecię na Dzień Dziecka zażyczyło sobie dzień z nami. Pomysłów miał wiele, ale nie wiedziałam co wybierze. Więc kiedy w sobotę parę minut po 5 się obudziłam (męża nie było bo poszedł pobiegać) zastanawiam się czy iść na kije... Stwierdziłam, że nie wiem co mały wybierze więc nie mogę być zmęczona i kije odpuściłam. Przed 8 rano jechaliśmy już rowerami do centrum miasta ponieważ były zapisy na udział w Paradzie Rowerów. To taka wspólna jazda ulicami miasta jakieś 22-25 km. Przy zapisach otrzymujesz okolicznościową koszulkę i o 11.30 rozpoczęcie parady. Mąż już brak udział w takich paradach, ja z małym po raz pierwszy i wiecie co? Było super!!! Fakt było bardzo gorąco, ale jak się widziało 1000 osób w takich samych koszulkach... kiedy jedziesz w czołówce peletonu odwacasz się i widzisz, że cała ulica to uczestnicy parady.. W sumie jechało ponad półtora tysiąca osób. Zakończenie parady było zaplanowane w parku, w którym odbywały się zawody kolarskie więc były doodatkowe atrakcje. Mój syn był już zmęczony, ale dzielnie udzielał wywiadu dla naszego radia i robił sobie zdjęcia z Mają Włoszczowską. Ponadto zaliczyliśmy jeszcze festyn z okazji Dnia Dziecka, który zorganizowała Jego szkoła więc w wyniku loterii wzbogaciliśmy się o kosz na drewno :):) Po przyjeździe do domu szybki obiad, bardzo szybkie zakupy i rozkładanie basenu na tarasie i napełnianie go wodą. Czekam teraz na rachunek za wodę bo 22 tys. litrow będzie kosztowało :(  Upiekłam ciasto bo mały ma 4 czerwca urodziny. Były oczywiście lody... Wieczorem dziecko powiedziało, że to był bardzo udany dzień i podziękował nam. Ale miło! Nie było żadnych prezentów i jestem przekonana, że bardziej zapamięta ten dzień niż np. kolejne klocki.

P.s.W sumie zrobiliśmy 46 km

Miłej niedzieli życzę i przepraszam, że Was nie czytam i nie komentuje, ale nie widzę wogole kto dodał wpis...

1 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Wczrajszy dzień zaliczam do udanych, raczej spokojnych i leniwych. W pracy koniec miesiąca to huśtawka nastrojów; jak masz zrobiony plan to masz spokojną głowę, a jak nie masz to cóż albo walczysz do końca, albo odpuszczasz zbierając siły na nowy miesiąc. Jedzenie przez czy dzień przykładne tzn. ciemne pieczywo, sporo warzyw, dalej szukam smaków smoothie - wczoraj był z pietruszki, kiwi, selera i mnóstwa wody bo nie mogłam tego wypić taki był gęsty. Oczywiście była kawka i 1,5 litra wody. Po pracy pojechaliśmy na działkę i dlubalam w ziemi bo jak inaczej nazwać wyrywanie centymetrowych chwastów? Posadzilam sałatę, którą dostałam od sasiada, dosiałam pietruszkę i wróciliśmy do domu ponieważ jesteśmy fanami siatkówki, a wczoraj grała nasza reprezentacja. Przepraszam, że nie komentuje Waszych pamiętników, ale coś mi się stało z aplikacją (i w telefonie i na kompie), nie pojawiają mi się wogole Wasze pamiętniki po belką Pamiętniki popularne dziś ani nie mam nowych pod belka Nowe dziś. Tak jaby się  coś zablokowało, bo ostatnie dane mam ze środy...Może umiecie mi jakoś pomóc??? Życzę udanej soboty.

31 maja 2019 , Komentarze (4)

Witajcie czwartek za mną choć miałam wrażenie to to był piątek: panu na portierni życzyłam miłego weekendu, a jak przyszłam do pracy to powiedział jeszcze 8 godzin i weekend więc wszyscy myśleli, że w piątek mam wolne :) Wczoraj na śniadanie jak zwykle kanapka zcuemnego pieczywa z zieloną sałatą i wędliną. Potem kawka z mlekiem, potem smoothie jedno z selera, kiwi, jabłka, imbiru, a drugie z pomarańczy i grejpfruta. To drugie smakowo bo lepsze choć każde muszę mieszać z wodą ponieważ jest dla mnie za gęste. Po południu zupa i kilka leniwych klusek, na kolację kanapka. Po południu pojechałam na działkę trochę poplewić i zrobiłam jedną grządkę marchewki (ja mam takie dluuuze grządki). I mówię do męża wiesz zrobię jeszcze pietruszkę i wiecie co? Na połowie pietruszka wyszła, a na drugiej nic, null, zero, nothing...nie wiem czy jestem zła z tego powodu, smutna czy wręcz wściekła, ale cóż muszę iść kupić i posiac znowu. A miało być tak pięknie..... Kupowałam już ponownie ogórki bo ktoś przyszedł i wyrwał mi że szklarni ponad 25 sadzonek, teraz ta pietruszka, i coś mi się nie widzą buraki. 

Jutro jest dzień dziecka i wiecie co zażyczyło sobie moje dziecko??? Cały dzień z mamą i tatą, w tym wycieczka rowerowa... Powiedział, że jego brat na pewno gdzieś pójdzie więc mu może odpuścić wspólny dzień ... A Wy co obstawialiscie? Pozdrawiam

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.