Wczorajszy dzień był taki przygnębiający, jak ma być taki cały dzień to ja dziękuję. Nie lubię tego okresu przed Wszystkimi Świętymi, nawet jako dziecko go nie lubiłam, choć go nie rozumiałam. Podobało mi się tylko to, że przy grobie spotykała się prawie cała rodzina... A teraz.... Wiadomo, że ich już w większości nie ma. W pracy młyn, jadąc na zumbę trochę się mężowi pożalilam, aż mi łzy płynęły i wtedy mąż się zatrzymał i powiedział, że jak che popłakać to wracamy do domu tam będę miała lepsze warunki. Jakoś się ogrnęłam, ale zanim zaczęliśmy zajęcia, koleżanka na mnie popatrzyła i powiedziała ,,aż tak źle''?. Wczoraj z rzeczy nieprzewidzianych wpadł pasek czekolady, ale bez wyrzutów sumienia. było za mało wody, ale jakoś świat się nie zawalił. Dzisiaj idę do fryzjera, troszkę podetne włosy i może się poczuje lepiej, w czwartek na paznokcie... Trzeba gdzieś dzisiaj pomiędzy zakupami, fryzjerem i odwiezieniem dziecka na angielski zrobić trening. No dobra Ewa koniec tego narzekania bierz się do działania😁😁😁
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.