Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 lipca 2018 , Komentarze (4)

Wczoraj od rana słońce :):):) rano nie poszłam na kije bo po dniu wcześniejszym po prostu mu się nie chciało. Wstaje około 8 a tam ludzie z pełnym oprzyrządowaniem :) na plażę: koce, materace leżaki, parawany, namioty, dumachane cuda - słyszałam, że hit tego sezonu to motyle, a nie jakieś pelikany, łabędzie i inne kółka. Koncepcja była taka, że plaża do 15, a potem? Zobaczymy, ale nie przegap,tjevhala kolezanka z synem o 14 i sie zaczęło: a to posiedzimy, pogramy w karty, to może chłopcy pójda się wykąpać,zagrają w piłkę. Z plaży zeszliśmy o 20!!!!!!! My w swoją stronę, a kumpela w swoja. Przyszłyśmy do pokoju się wykąpać, przebrać i idziemy coś zjeść. Siedzimy w knajpie dzwoni telefon i kto to? To oni, pytają czy juz zjedliśmy bo poszlibyśmy na spacer. I w domu byliśmy przed północą. Wczorajsza końcówka dnia była męcząca i to strasznie. Nawet moje starsze dziecko zapytało czy oni to tak już codziennie bo już ich chyba za dużo:(  . Dzisiaj jest piękna pogoda i idę zaraz na plażę  pobyc trochę z moja rodzinką. A tak na marginesie czy wiecie, że nie przeszkadza mi, że nie wyglądam jak Lewandowska czy Chodakowska ( z całym szacunkiem dla tych pań)? Wakacje są piękne. Pozdrawiam serdecznie.

p.s. wczoraj zrobiłam 8 km i około 23 tys. kroków. Buziaki 

19 lipca 2018 , Komentarze (2)

Niestety w środę znowu padało, niby nie cały czas, ale momentami dosyć mocno. Tak pokazywała ,,pogodynka" w moim telefonie więc byłam przygotowana na taką sytuację, ale człowiek zawsze myśli, że będzie inaczej. W środę jeszcze przed śniadaniem poszłam na kije bo nie padało jednak wróciłam jako miss mokrego podkoszulka. No i było przymusowe siedzenie w domu bo nie dość, że deszcz to jeszcze i wiatr. Około 13 mój syn nie wytrzymał i zaczął marudzić, że on chce juz wyjść mimo deszczu,więc jak padało tak lekko wyszliśmy na spacer i tak sobie szliśmy i szliśmy aż zrobiliśmy ponad 12 km. Potem przyjechała koleżanką z synem i poszliśmy na kolejny spacer brzegiem morza- było cudownie. W domu byliśmy przed północą i za cały dzień było 25 km i 35 434 kroków. Wynik piękny. Ale ja położyłam się spać to usnęłam prawie momentalnie. Dzisiaj rano też były kije, nie padało!!!! hura więc wybraliśmy się rowerami do Niechorza i Pogorzelicy i zrobilam 35 km na rowerki i w sumie dzisiaj 17 783 kroków. Po południu zrobiła się piękna pogoda i mam nadzieję, że jutro też tak będzie. Ja chcę słońca!! Pozdrawiam wszystkich i do poczytania.

18 lipca 2018 , Skomentuj

Witajcie

Jak Wam pisałam rozpoczęłam urlop, z czego bardzo się cieszę i jak pisałam zamierzam spędzić go aktywnie i nie myśleć o diecie, kaloriach, cm itp. W poniedziałek po przyjeździe, rozpakowaniu się poszliśmy na plażę, troszkę się opalałam a mały oczywiście do wody. Nie ukrywam byłam zmęczona podróżą, ale i tam potem poszliśmy na spacer i tak zrobiłam 15 725 kroków. Wynik ładny!! Niestety wczoraj padał deszcz, ale rano rundka z kijami była. Pojechaliśmy do Pogorzelicy spotkać na się z koleżanką i jej synem i się zaczęło: najpierw spacer taki długii, potem basen (są w hotelu z basenem więc nie było problemu) potem poszliśmy na kręgle i 1,5 godziny ćwiczyłam prawą rękę. Poszliśmy na obiad i była pizza wiem, że to mało kaloryczne danie, ale co mi tam. Nie jem jej przecież codziennie! Spotkaliśmy jeszcze znajomych i zmieniliśmy lokal na...salon gier, zabawa była przednia, ubawilam się jak dziecko, wypiłam piwko i wieczorem przyjechaliśmy do domu. Jeszcze szybki spacer i w sumie zrobiłam 21 742 kroki. Brawo ja. A że smutnych wiadomości to wypada mi telefon z temu i zbił się wyświetlacz no cóż życie, w telefon miał 5 dni i mówię do męża, że mi wypadł i szybka się zbiła, a on patrzy i pyta a działa? A ja w płacz i mówię, że tak, ale wiesz, i znowu swoje, a on jeny myślałem, że coś się poważnego stalo, a ty taka pierdołą się przejmujesz? Misiu jesteś wielki! Dziękuję. A teraz zmykam Was poczytac i do juterka.

16 lipca 2018 , Komentarze (22)

Hura!!!! Zasłużyłam na odpoczynek, za mną ciężki tydzień, ale i także pozytywnych wydarzeń:  w pracy udało się wszystko zrobić (brawo ja), choć mam świadomość, że jak wrócę będzie roboty co nie miara. Starsze dziecko dostało się do liceum do wybranej klasy więc jest super, a na dodatek poszedł do wakacyjnej pracy - wprawdzie ma urlop po tygodniu, ale powiedział, że po powrocie w poniedzialek stawia się przed 9.00. Niech się uczy, że pieniądze nie leżą na ulicy i trzeba na nie ciężko zapracować. Ja niestety nie schudłam, choć sobie to solennie obiecywałam (bububu) i nie będę ukrywała, że teraz mam zamiar dietować. Nastawiam się na ruch: kąpiele w morzu, ranne kijkowanie i wieczorne spacery i zastanawiam się na ile kroków ustawić dzienny cel - może 25 tys. ? Pozdrawiam Was serdecznie znad polskiego morza. Wpadnę tylko zobaczyć co u Was słychać i wychodzę na spacer. 

1 lipca 2018 , Komentarze (5)

To był dobrze spędzony weekend, zarówno pod względem aktywności, jak i wykonanych zadań - gorzej było tylko z wodą. Ale po kolei. W piątek wieczorem mąż pyta czy w sobotę rano idę na kije na to ja, że tak. Więc w sobotę o 5:55 RANO (nie ma pomyłki) budzi mnie i mówi wstawaj chciałaś iść na kije, a ja człowieku daj pospać przecież jest sobota!!! A on a co ty myślisz, że chcesz spać trzy minuty dłużej to ja mam czekać? Mój mąż wstaje codziennie o 5 rano i już się przyzwyczaił bez budzika... Więc wstałam i poszłam. Zrobiłam niecałe 7 km, potem szybkie zakupy w miejscowym sklepie, potem śniadanie, pojechaliśmy jeszcze na ryneczek po warzywka i na działkę. Na śniadanie były kanapki z chleba razowego z zieloną sałatą, wędlina i pomidorem. Przez 3 godziny przerywałam pietruszkę i marchewkę, pieliłam grządki. Zebrałam kilka ogórków, narwałam koperku i zielonej pietruszki. Byłam już zmęczona więc przyjechaliśmy do domu i zrobiłam obiad: wątróbkę z indyka i frytki. Wątróbki nie jadłam chyba ze 4 lata i bardzo mi smakowała, taka mięciutka z cebulką... Pycha. Po południu posprzątałam łazienkę, wstawiłam dwa prania, poprasowałam i już nie miałam na nic siły. Zjadłam jeszcze pojemniczek malin i trochę czereśni. Zrobiłam sobie hennę, nałożyłam maseczkę na włosy oraz twarz, coś obejrzałam w telewizji i ani się nie spostrzegłam, a było przed północą. Więc jak się kładłam mąż mnie znowu zapytał czy idę rano na kije więc ja na to, ze zobaczę jak będę się czuła. Dzisiaj mąż był wyrozumiały i obudził mnie po 6:00 i pół godziny później już maszerowałam. Zrobiłam niecałe 6,5 km, a potem to już była codzienność: śniadanie, potem obiad... Po obiadku wypiłam kawkę, zrobiłam paznokcie i szybka decyzja idziemy pojeździć na rowerze - zaliczyłam niecałe 20 km.

W ciągu weekendu nie jadłam słodyczy, żadnych słonych przekąsek i pustych kalorii. Oby tak dalej. A jak Wam minął weekend? pozdrawiam i miłego wieczoru życzę.

29 czerwca 2018 , Komentarze (16)

i nic się nie zmieniło. Zaczynam znowu moją przyjaźń z wodą - jak na razie nie wypijam jej dużo, ale fakt, że jest zimno i pada - dopiero dzisiaj zrobiło się ciepło i nie było deszczu, Dieta? Tak, coś takiego istnieje, ale niekoniecznie u mnie. Śniadania na tak, 4-5 posiłków każdego dnia słodyczy w tym tygodniu brak, aktywności fizycznej brak, Obiecuję sobie, że wrócę na właściwe tory i w tym celu zapisałam się na wyzwanie " Rywalizacja pkt reaktywacja wakacyjna" oraz do akcji "T-mobil pomoc mierzona kilometrami". Potrzebuję solidnego kopa!!! I  mam nadzieję, że go od Was otrzymam! 

Aha no i jeszcze ważna rzecz z działki zerwałam już kilka ogórków i jednego pomidorka :):):). Taka mała rzecz, a jak cieszy. Zmykam teraz Was poczytać i pozdrawiam wieczorową porą.

24 czerwca 2018 , Komentarze (9)

witaj Was serdecznie

mój pierwszy od dwóch tygodni wpis i ten czas mogę zaliczyć do ... straconych. Jak zawsze coś sobie obiecuję, mam nawet jakiś plan, a wychodzi jak zwykle. Czyli doopa!!! Od tygodnia nie pije wody bo zimno, bo po niej mam brzuch jak balon, bo nie odczuwam pragnienia. Jeżeli chodzi o posiłki to oczywiście były: ale nieregularne, z dużymi przerwami, wieczornym podjadaniem i oczywiście: słodyczami, orzeszkami, czekoladkami itp... Porażka na całej linii. Fakt kilka razy byłam na kijach czy na rowerze, ale to i tak ujemny bilans. Przecież nie tak ma wyglądać walka z kilogramami, ładniejszą i zdrowszą JA. Przecież obiecałam sobie, że czerwiec to już napewno ten czas na walkę, że go dobrze wykorzystam, że ten cza będzie moim czasem. I myślę że chyba oszukałam samą siebie... 

Życzę Wam mi milej niedzieli, spędzenia czasu, w sposób dla Was jak najbardziej optymalny. Lecę Was czytać.

11 czerwca 2018 , Komentarze (7)

witajcie moje Drogie i Drodzy:)

Pierwszy tydzień czerwca minął niepostrzeżenie, a ja nie miałam czasu się ogarnąć. Troszkę Was podczytywalam, ale na wpisy niestety nie bo czasu. To tygodniu mogę stwierdzić, że pilnowałam dietę lepiej lub gorzej- moja słabością są lody i zdarzyło mi się je przytulić. Wodę piłam i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że akurat z nią nie mam problemu. Przez ten tydzień zrobiłam ponad 35 tys. krokow, przeszłam 27 km wiem, że nie dużo, ale zawsze coś, raz byłam na rowerku .... Od dzisiaj nowy tydzień i też będę się starała. Życzę dobrego tygodnia, efektywnego pod względem spadku wagi i trzymam kciuki, aby Wam się udało. 

ps. Czy wspomniałam, że byłam kilka razy na działce i pracowalam dzielnie? 

31 maja 2018 , Komentarze (2)

Nie było tak źle, ale za dobrze też nie było. Brak regularności w posiłkach i ćwiczeniach to moje największe grzechy; zdarzyło się podjadanie lodów, czekolady czy ciasteczka. Dietę trzymałam tak na 90% i to zaliczam na plus, dodatkowo też picie wody i zaczęłam ponownie swoją przygodę z aktywnością fizyczną.Jutro pierwszy dzień czerwca i moje plany nie będą jakieś specjalne: chcę ćwiczyć - ruszać się, trzymać dietę, pić wodę, nie jeść słodyczy. To zaczynam odnowa .A jak Wam poszła realizacja majowy planów? Macie już czerwcowe postanowienia? Pozdrawiam Ewa

26 maja 2018 , Komentarze (9)

wczorajszy dzień minął szybko, bez biegania, spaceru i kijkowania. Za to była działka i jej plewienie. Nie wiem jak to się dzieje ale wystarczy, że nie pojadę dwa- trzy dni i chwasty takie, że porażka. Więc wczoraj pojechaliśmy na 2 godziny: ja dokładnie wyrywałam każdego nawet najmniejszego chwasta, a mój mąż tylko te większe, ale wolałam się nie odzywać bo lepiej, że robi coś niż nic:) Dzisiaj o 6:45 budzi mnie i mówi: masz 15 minut żeby się zebrać i idziemy na kije. Jeny przecież jest sobota a ja chcę spać!!!! On chyba jest nienormalny!!!! O 7:10 już byliśmy już na trasie i w sumie prawie 7 km zrobiliśmy. Potem zakupy i ..... na działkę tylko do 14.00 (takie były plany) o wyjechaliśmy o 16.20 Był upał, a ja wyrywałam chwascik po chwasciku i tak wyplewiłam grządkę pietruszki, marchewki, fasoli i posadziłam mnóstwo astrów. Po południu pojechaliśmy na cmentarz i wtedy okazało się, ze jestem zmęczona i obolała. Nie mogłam wysiąść bo bolały mnie biodra, stopy, kolana... Masakra. Wczorajszy dzień dietowo ok, natomiast za dzisiaj już dostałam od jednej z Vitalii klapsa :) rano zjadłam owsiankę i potem długo, długo nic. Dopiero jak przyjechałam do domu zjadłam zupę i kluski leniwe. Zaraz zrobię kolację więc też coś przytulę. Ale taka mała ilość kalorii to nie jest rozsądne. I nie usprawiedliwia mnie nawet ilość wypitych  litrów wody. 

Pozdrawiam bardzo i miłego wieczoru

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.