- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
Grupy
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 117587 |
Komentarzy: | 1802 |
Założony: | 5 września 2009 |
Ostatni wpis: | 1 kwietnia 2016 |
kobieta, 40 lat, Karlsruhe
175 cm, 123.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Poświąteczne ogarnianie czas zacząć...
Stęskniłam się za Wami...
Jak już wspominałam zepsuł nam się laptop i nie mam możliwości bywać tu tak często jak dotychczas. Poza tym na święta pojechaliśmy do rodziców eMa i nie miałam za bardzo jak pisać do Was. No nic mam nadzieję, że mój stary poczciwy Pecet będzie chciał ze mną współpracować do czasu zakupu nowego laptopa. Nastąpi to kiedy eMuniowi przedłużą umowę w pracy (ma do końca maja) i wtedy zakupimy na raty nowego sprzęta. No dobra chyba się trochę wytłumaczyłam to teraz o rzeczach ważnych i ważmiejszych... Najpierw waga. Dłuo wahałam się czy wejść na wagę, czy może nie psuć sobie humoru. Odważyłam się dopiero dziś i... nie jest tak źle! Tylko 2 kg na plusie. Mówię tylko, bo wiem ile i co jadłam przez ostatnie dwa tygodnie. Od dziś wróciłam na dobre tory i ostro gonię paseczek. Nie będę go zmieniać:) A teraz rzecz ważniejsza:
Mój synek chodzi!!!
Na razie robi "bez trzymanki" po kilka kroczków ale z dnia na dzień robi genialne postępy. Jestem z niego taka dumna...
Buziaki Skarby niebawem znowu coś skrobnę
Pozdrawiam
Olunia
Cześć Dziewuszki.
Nie myślcie sobie, że o Was zapomniałam. O nie nie. Po prostu zepsuł mi się laptop. Niestety na razie nie mamy pieniędzy na naprawę, więc trochę potrwa zanim wrócę do normalnej aktywności. Teraz okupuję mój stary komputer stacjonarny ale nie oszukujmy się szlag mnie trafia jak mam na nim cokolwiek robić. Jest tak powolny, że idzie tu przy nim zakwitnąć. Co do mijej diety i wagi... Od sobotnich urodzin mojej koleżanki nie mogę się ogarnąć z żarciem. Ale to wszystko wina mojej przyjaciółki @ która zaszczyciła mnie wczoraj swoją bolesną wizytą. Teraz już będzie lepiej. Wracam do ćwiczeń. To tyle w telegraficznym skrócie. Lecę do Waszych pamiętniczków:*
Wczoraj odbyłam poważną rozmowę z eMem... Czuję się przez niego zaniedbywana. Chyba mam jakiś kryzys bo wszystko mnie bardzo irytuje. Zaczęło się od tego, że kiedy eM wrócił z pracy, podałam mu obiad, powiedział, że dobre po czym zostawił talerz z niedojedzonymi ziemniakami na stole i poszedł oglądać tv. I w tym momencie przeważyła się szala mojej złości. Poprosiłam go na rozmowę... Wygarnęłam wszystko... Począwszy od tego nieszczęsnego talerza a skończywszy na tym że zaczął mnie zaniedbywać... Od jakiegoś czasu nic innego nie robię tylko chodzę i sprzątam i zajmyję się Małym i znowu sprzątam bo eM w międzyczasie narobi syfu, albo Igorek rozrzuci zabawki i w kółko jedno i to samo... Nie mam czasu dla siebie. Nie mam czasu (ani siły) aby systematycznie ćwiczyć. Nie mam czasu pomalować paznokci u nóg... To czy eM jest w pracy, czy też ma wolne i tak nic nie zmienia bo ciągle nie mam czasu... A jeszcze to zaniedbywanie... Nie pamiętam kiedy eM tak bez okazji kupił mi kwiatka, nigdy nie zdażyło się żeby mi rano zrobił kawę czy śniadanie (za to ja codziennie śniadanie do pracy, obiad, kolacja)... Nie pamiętam kiedy powiedział mi, że mnie kocha...
Obiecał poprawę - się zobaczy... Kiedyś zarzucił mi, że się seriali naoglądam i wymagam od niego żeby był jak Bobek:)))) Strasznie mnie to rozśmieszyło ale swoją drogą czasem zdarza mi się pomarzyć o szlachetnym i romantycznym królu Arturze z "Prosto w serce"... w końcu marzenia nic nie kosztują...
Gdyby nie weekendy, już dawno byłabym szczupła. Ten był godzinę krótszy. I dobrze. Nie powiem, żeby obyło się bez drobnych grzeszków. Były ale w rozsądnych ilościach. No i waga dzisiejsza mówi sama za siebie: 92,8 czyli - 2,8 kg w ostatnim tygodniu. Jestem z siebie zadowolona.
Buziole:*
Zacznę może od diety. Od poniedziałku trzymam ją w 100%. Staram się codziennie ćwiczyć i łykam Bio CLA z zieloną herbatą. Wcześniej nie wierzyłam w suplementy ale chyba zacznę, bo po tych tabletkach wcale nie chce mi się jeść. Jem, bo wiem, że trzeba ale głodu nie czuję. Zatem polecam wszystkim...
Weekend postanowiliśmy spędzić w domu aby nacieszyć się sobą. I dobrze. Obejdzie się może w końcu od żarcia na mieście czy też u znajomych.
Dawno nie pisałam o moim największym Skarbie. Otóż Igorek od 2 dni chodzi i powtarza na zmianę "baba" i "mama". To naprawdę urocze. Zauważyłam, że moje dziecko z dnia na dzień robi ogromne postępy w rozwoju. Jeszcze trzy dni temu nie mówił nic. Martwiłam się, że może coś nie tak... A tu proszę. Chodzi i szczebiocze radośnie cały dzień. Jest bardzo ciekawy wszystkiego. Odkąd zaczął raczkować trzeba na niego bardzo uważać, gdyż najulubieńszą zabawką Igorka są wszelkiego rodzaju kable, ładowarki, sznurki i sznurówki. Domaga się bardzo chodzenia za rączki. Coraz częściej chodzi trzymany za jedną rączkę. Wstaje z podłogi przytrzymując się mebli. Ehhhh.... sama radość.
Załatwiłam Małemu żłobek. Od września będzie chodził. W zasadzie to od wczoraj o niczym innym nie potrafię myśleć. Już się stresuję jak to będzie z tym żłobkiem. Na nianię nie możemy sobie niestety pozwolić bo musielibyśmy jej oddać 70 % jednej z wypłat, co przy naszej sytuacji nie wchodzi w grę. Za żłobek zapłacę 140 zł miesięcznie + 90 zł za wyżywienie. jak widzicie powoli zaczyna się wszystko układać. Od października zaczynam staż zawodowy w Nadleśnictwie. W lipcu zrobię praktyki z fryzjerstwa. No to chyba tyle nowości. Lecę pozaglądać do Was:*
"Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd..."
Jak w tytule. Ciągle popełniam te same błędy. Od poniedziałku do piątku wzorowo trzymam dietę i ćwiczę (!! tak ja ćwiczę !!) a w weekend wstępuje we mnie diabeł - obżarciuch i żrę co popadnie. Tym sposobem stoję w miejscu. Bilans tego tygodnia 0 kg. Ważę tyle samo co tydzień temu... Kopnijcie mnie w d**ę!