- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (56)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 29837 |
Komentarzy: | 1145 |
Założony: | 17 września 2009 |
Ostatni wpis: | 14 lutego 2022 |
kobieta, 50 lat, Częstochowa
172 cm, 99.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Już czwarty dzień jak staram się utrzymać dietę, ale codziennie wpada mi coś nieprzewidzianego. Dzisiaj już zakończyłam jedzenie podsumawałam wszystko dokładnie wyszło 1750 kcal trochę dużo ale i tak całkiem nie jest źle.
Gorsze, że bieganie znowu mi odpadło, bo czwartek jest pod znakiem dodatkowych zajęć moich dzieci. Brak czasu!!! Przydałaby się dodatkowa doba, tylko oby nie trzeba było nic jeść.
A w telewizji dzieciaki z masterszefa gotują gruszkę z kremem maskarbone ciasteczkiem i syropem pychota. lepiej najeść się wzrokiem.
Zapakowane dwa duże plecaki, dla 4 osobowej rodziny, na trzy dni w Beskidach. W planach noclegi w schroniskach. Co prawda mamy tylko dwa śpiwory ale chyba damy sobie radę w razie czego wezmę tez koc i karimatę.
Cały czas zastanawiam się. Czy jest jeszcze coś co może nam przeszkodzić w tym wyjeździe??? Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ruszamy dziś wieczorem i czeka nas nocne podejście na Stożek. Nie jest to dla nas nic nowego bo już kilka razy szliśmy w nocy tą trasą podejście jest dość strome ale krótkie. najwyżej godzinka i jesteśmy na szczycie.
Problemy rodzinne chwilowo uspokojone ale nie rozwiązane. Nie umiem dogadać się z synem nie chce ze mną rozmawiać. Może ten wspólny wyjazd jakoś uspokoi atmosferę.
Waga 72,5 kg nie jest za dobrze po woli idzie w górę.
Z bieganiem bardzo słabo, ostatnio ciągle coś mi przeszkadza.
miało być o sprawach rodzinnych
Miałam wam napisać o moich problemach wychowawczych z dorastającą młodzieżą ale nie jestem w stanie obiektywnie ocenić sytuacji i nie będę nic pisać. Powiem tylko, że problem mam i muszę go rozwiązać z tego też powodu legły w gruzach ostatnie moje plany treningowe i dietowe. Po prostu zamartwiam się.
Diety ostatnio nie ma. Jest może małe MŻ. Wróciłam do zupek teściowej w nie dużych ilościach. Kontroluję wagę, która na razie ustabilizowała się na poziomie 72 kg. Nie jestem z tego powodu zadowolona ale nie robię też żadnej tragedii. Chwilowo tak musi być. Z powodów zdrowotnych odpuściłam ostatnio kilka zaplanowanych biegów z powodów rodzinnych odpuściłam kilka następnych treningów i zrobiło się już z tego cały tydzień nie biegania. Jeśli dziś nie znajdę sposobu na wyjście na bieganie, to emocje którymi naładowany jest mój organizm wyleją się ze mnie w postaci nie kontrolowanej burzy wściekłości.
Zakończyłaby się rozwodem
W małżeństwie wiadomo kłótnia to normalka My rzadko się kłócimy ale jak już dochodzi do sprzeczki to na całego. Zacznę od początku.
12 października obchodziliśmy 15 rocznicę naszego ślubu. Tak w zasadzie nigdy nie świętowaliśmy tego faktu no ale 15-ta rocznica to już nie byle co. Niestety ostatnio mój mąż często wyjeżdża i akurat w tym dniu nie było go w domu. Delikatnie przypomniałam mu o tym fakcie podczas rozmowy telefonicznej. Skomentował to tak: - ?oj to już tak długo męczę się z tobą. Jak ten czas leci, to musisz mi kupić jakiś prezent bo zasłużyłem sobie na to".
Ok kupiłam mu prezent w duchu oczywiście liczyłam na jakiś drobiazg od niego.
Gdy przyjechał we czwartek dałam mu prezent, było miło. On oczywiście nie miał czasu nic kupić, ok, rozumiem no może jutro coś kupi, nie będzie taki. Gdy w piątek nic nie dostałam. byłam lekko rozgoryczona i skomentowałam ten fakt następującymi słowami - " no cóż widzę, że 15-rocznica przejdzie jednak bez echa"
Te słowa były moim gwoździem do trumny. Awantura którą wywołałam była krótka ale szokująca w skutkach gdyż mój kochany mąż zabrał zabawki i poszedł spać do swojej mamusi (doskonale wie, że to jest z jego strony przegięcie bagiety) Poszłam powiedzieć mu żeby przestał się wygłupiać i wracał do domu a jak nie wróci to niech od razu wystąpi o rozwód. Usłyszałam, że oczywiście jak najbardziej wystąpi o rozwód i już nie będzie musiał świętować żadnych rocznic.
Strasznie przeżyłam całą tą awanturę i pół nocy nie mogłam zasnąć. W końcu wzięłam neospazminę w syropie bo tylko to miałam w domu na uspokojenie. Nocne potwory zaczęły szaleć w mojej głowie. Do całej sprawy dośpiewały sobie okropną historyjkę.
Rano postanowiłam przeprowadzić z nim rozmowę a raczej monolog bo zawsze to tak wygląda ja gadam a on słucha i nic nie mówi.
Moj argument był jeden, że jeśli uważa, że z tego powodu można przekreślić 15 lat wspólnego szczęśliwego życia. Rozpieprzyć naszą rodzinę. Zdemolować wszystko co razem wypracowaliśmy to proszę bardzo. Nie będę tu już wspominać o fakcie, że jeśli kogoś ma to powinien mi to od razu powiedzieć i niech mnie nie okłamuje.
Tak na serio to nie umiem przyzwyczaić się to tego, że on tak często wyjeżdża. Wiem do czego to może prowadzić nie chciałabym aby któregoś dnia okazało się, że ja tak jak miliony kobiet zostałam zdradzona a wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy, że mnie to nie spotka.
Pewnie powiecie, że nie ufam mojemu mężowi. Nie? ja mu ufam, tylko nie do końca bo tak do końca to nawet sobie nie ufam ?TYLE O SOBIE WIEMY ILE NAS SPRAWDZONO? Wisława Szymborska
Koniec końców pogodziliśmy się. On mnie przeprosił powiedział że wściekł się na mnie. Bo on tyle pracuje a ja mam jeszcze jakieś dziwne zachcianki. Jemu też jest trudno przyzwyczaić się do nowej sytuacji jest zmęczony i nerwowy. Gdybym ja miała inny charakter to pewnie byłoby już dawno po naszym małżeństwie. Ja nie wyobrażam sobie życia bez mojego męża.
Kłótnie umacniają związek ale czasem też mogą w krótkim czasie wszystko zniszczyć.
W sobotę od rana zagoniłam moje dzieci do sprzątania w domu. W nagrodę obiecałam wypad na basen. I udało się!!! Dzieci zostały zmobilizowane do 16,00 dom był posprzątany no... prawie na cacy, a my gotowi do wyjścia jeszcze tylko kilka kłutni przed wyjściem i pojechaliśmy.
Ja jak wlazłam do dużego basenu to przez godzinę nie wychodziłam. Postanowiłam przepłynąć basen jak najwięcej razy i udało mi się zrobić 32 baseny. Potem 15 minut jacuzzi i byłam jak nowo narodzona. Dzieciaki uszczęśliwiona i sobota bez taty i z paskudną pogodą wykorzystana w 100 %
Niedziela była troszkę gorsza bo seriio pogoda nas ostatnio nie rozpieszcza ale wieczorem udało mi się wcisnąć pomiędzy mżawkę a deszcz i przebiegłam 11 km. Już dawno moje bieganie nie budziło emocnj, tym bardziej, że biegam po tym samym terenia i wszyscy zdążyli sie już przyzwyczaić. Wczoraj spotkałam trzy osoby znowu zadziwine. Dwie panie pytały mnie czy sił mi nie szkoda i jeden Pan z lekkim oburzeniem stwierdził kto to widział, żeby tak po nocy latać.
Ja na to, że trzeba coś robić i każda pora jest dobra.
Oj ta wieś ta wieś eeehhhhhhhh.
Znowu teściowa upiekła placek ze śliwkami i dałam się skusić na dwa kawałki.
Jeszcze jedna ciekawa sprawa. Mąż przywiózł w sobotę nalewkę malinową od szwagierki. Serio nie wiem z czego ona to robi ale ewidętnie chciała mnie zabić, bo napiłam sie tylko jeden kieliszek tego specyfiku i myślałam, że umrę na zawał tak mnie ścisnęło w piersiach, że nie umiałam tchu złapać i trzymało mnie to przez dobre 15 minut. Nie napiję sie już tego bo mam takie wrażenie że już kiedyś po tym miałam podobną reakcję tylko trochę słabszą.
Wasze komentarze jak to fajnie mieć taką mamę co biega i inne wcześniejsze mówiące, że chciałybyście żeby wasi rodzice też biegali przypomniały mi o ciekawym zdjęciu jakie posiadam w moich zasobach a pochodzi ono z biegu Częstochowskiego na 10 km, w którym brałam udział.
W dzisiejszych czasach kiedy kobiety w biegach stanowią mały odsetek takie zdjęcie może budzić zdziwienie a nie raz nawet głupie komentarze, typu: że babcie to powinny bawić wnuki a nie biegać no i tego typu... Mam nadzieję, że jak ja będę babcią to nikogo już to nie będzie dziwić.
Biegać każdy może nawet babcie
a oto autentyczne zdjęcie z 3 biegu Częstochowskiego na 10 km
A teraz jeszcze tak sobie myślę a może to jest dziadek???
Zaczęłam biegać najpierw po 12 minut wieczorami pod osłoną nocy żeby schudnąć.
Gdy okazało się, że mój syn ma talent do biegania zaczęłam biegać więcej, żeby mobilizować syna do trenowania.
W efekcie stwierdziłam, że i ja mogę startować w zawodach.
Teraz moja 10 letnia córka (ma już kilka pucharów na koncie ale zawsze mówiliśmy z mężem, że ona ma po prostu szczęście) W tym roku zaczęła chodzić na SKS-y i wczoraj zakwalifikowała się do reprezentacji szkoły kl. 4-6 ona jest dopiero w 4 klasie. Na SKS-ach biegają nawet 6 km. Wczoraj pierwszy raz poszła razem ze mną biegać i przebiegłyśmy 7 km - Jestem z niej dumna.
Zostało nam zarazić bieganiem tatę i będziemy mieli komplet.