Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36285
Komentarzy: 320
Założony: 16 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pulherina

kobieta, 42 lat, Poznań

158 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60 kg do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2017 , Komentarze (4)

Od dzisiaj kolejna próba bezwzględnego trzymania się diety. Z tą bezwzględnością u nie najtrudniej. Przez cały wrzesień dieta u mnie totalnie leżała. Mimo to, waga minimalnie spadła. Mam świadomość, że gdybym się trzymała zasad, byłabym dzisiaj lżejsza o kolejne 5 kg, ale trudno. Wrzesień był w tym roku dla mnie masakrą. Liczę, że październik będzie chociaż ciut lżejszy i że ja zakończę go zdecydowanie lżejsza. Zobaczymy.

Niczego na ten miesiąc nie zakładam i nie planuję, bo życie ciągle weryfikuje moje plany. Po prostu postaram się przestrzegać diety i zjechać znowu z wagą więcej niż kilogram w miesiąc :) Nawet 2 kg w dół uznam za sukces. W końcu nie od razu Rzym zbudowano :) 

23 września 2017 , Komentarze (2)

Niestety, przez ostatnie trzy tygodnie nie byłam w stanie trzymać się diety. Było bardzo dużo grzechów (pizza, Mac, bułeczki pszenne itd.). Powrót do pracy sprawił mi dużo radości, ale ilość wolnego czasu spadła do 0. Pierwsze trzy tygodnie były w ciągłym biegu (pewnie dlatego w udach mimo wszystko trochę mniej :)). Niestety, zabrakło też czasu na sen. Spałam maksymalnie po 6 godzin. To na pewno nie pomogło.

Mimo wszystko, waga minimanie spadła. Wreszcie jest upragniona 6 z przodu. I to mi właśnie dalej kopa do powrotu do diety. Zaraz się biorę za gotowanie zupek na dzisiaj. Zresztą tak całkowicie nie nawaliłam, bo przynajmniej dwie zupy w ciągu dnia były cały czas. Śniadania też zgodnie z zasadami były. Tylko potem dzień mi rzucał niespodzianki.

Miałam w planie od września zapisać się na siłownię, ale już wiem, że nie da rady, bo nie mam kiedy. Jako prywatny szofer moich dzieci, spędzam 4 popołudnia w tygodniu pod szkołą muzyczną, a oprócz tego dwa dni na treningu syna. Czyli każdy dzień tygodnia mam zabiegany. Nasz rekord w tym tygodniu to całe 8 minut w domu między 7.30 a 18.30... W takim czasie nie da rady zrobić ani zjeść obiadu. Wieczory za to spędzam przygotowując zajęcia dla moich uczniów i nadrabiając zaległości w sprzątaniu. W domu krajobraz po bitwie.... Bo dodatkowo wszystkie 3 wrześniowe weekendy miałam maksymalnie zajęte. Dopiero dzisiaj miałam czas się zmierzyć. 

I tym sposobem moje wrześniowe cele upadły. To nic. Nie poddaje się. Najwyżej cel końcowy osiągnę trochę później niż zakładałam. Do wakacji daleko, więc jeszcze zdążę zjechać do bikini :)

Teraz cele będą tygodniowe. W tym tygodniu chcę:

- wrócić w 100% do diety

- spać 8 godzin- przynajmniej 5 dni w tygodniu

2 września 2017 , Komentarze (5)

Jest! Przez moment waga pokazała nawet 69,9, ale ostatecznie 70 kg. Cieszę się jak głupia, bo nie tylko osiągnęłam swój cel na sierpień (-3 kg, a zjechałam 5 kg), ale też jest szansa na 6 z przodu na poniedziałek, a bardzo mi na tym zależało. Chudnę w takim tempie, że chyba osiągnę swój cel przed Boży Narodzeniem. I to wcale nie za daleko dla mnie. Mam cel i będę do niego dążyć, bez względu na daty. 

Przez miesiąc diety udało mi się:

- zrzucić 5 kg 

- zrzucić kilka centymetrów z brzucha (to był cel nadrzędny!) i z innych miejsc

- nauczyć się zaskakująco dla mnie dobrze organizować swoje posiłki (zawsze mam zupę przy sobie, a jak muszę zjeść poza domem, to też zawsze jest to zupa :)

- wejść w koszulę, w którą się nie dopinałam

Zadania na wrzesień:

- kolejne min.4 kg

- zacząć regularnie ćwiczyć

- znaleźć przepisy na 5 nowych zup i je wypróbować

- więcej chodzić, mniej jeździć- sklep, kościół

Muszę, ćwiczyć, bo mój brzuch zrobił się mniejszy, ale sflaczały. Jego wygląd to nie tylko kwestia tłuszczu, ale też totalnego braku mięśni. Czas to naprawić :)

Cel osiągnięty, czas na nagrodę. Idę sobie kupić jaką sukienkę do pracy :)

26 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Liczyłam, że skoro przez pierwsze trzy tygodnie diety pożegnałam 3 kg, to dzisiaj waga pokaże kolejny kilogram mniej. Jeszcze nie ma dramatu, bo cztery tygodnie diety miną w poniedziałek, ale tak ładnie szło, że dzisiaj zasmuciłam nieco. No, ale okres mi się zbliża, to może dlatego. Centymetry znowu poleciały :) Moja talia wreszcie znowu zobaczyła 7 z przodu :) Teraz czekam z utęsknieniem na 6 z przodu na wadze. Myślę, że dam radę powitać ją przed 4.września. Bardzo bym chciała. 

Na razie cieszę się, że nadal daję radę na zupkach i nie jest mi szczególnie źle. W tym tygodniu raz nie wytrzymałam i zjadłam z dziećmi na obiad gulasz. Wszystko przez córę :) Zaczęła mi opowiadać, że takiego dobrego gulaszu to ja jeszcze nigdy nie zrobiłam. No i pękałam. Ale gulasz był w malutkiej miseczce i już nic więcej tego dnia nie zjadłam. Waga nie wzrosła, więc chyba jest OK. Co nie znaczy, że zamierzam to powtarzać :) Nie, nie. Zamierzam dalej grzecznie trzymać się diety. Liczę, że po okresie znowu ruszę porządnie z kopyta i waga spadnie ciut szybciej. Jak czytam wpisy kobiet, które przez 3 tygodnie zrzuciły 8 kg, to mi trochę przykro, że u mnie idzie to tak wolno. Z drugiej strony, wolę powoli niż wcale. I tego się zamierzam trzymać. Efekty są, więc trzeba kontynuować.

19 sierpnia 2017 , Skomentuj

    Minął prawie (w sumie minie w poniedziałek) trzeci tydzień mojej diety i dzisiaj waga pokazała trzy kilogramy mniej niż na początku. Po cichu liczyłam, że schudnę trochę więcej, ale myślę,że trzy kg w trzy tygodnie to całkiem przyzwoity wynik. Tym samym osiągnęłam też mój cel na sierpień. ca roku

     Nadal się sobie nie podobam, ale widzę zmianę. Mam dużo więcej energii i ogólnie lepiej się czuję. Nie wiem czy uda mi się schudnąć do końca roku tyle, ile bym chciała, ale myślę, że od września waga powinna spadać ciut szybciej. Wracam do pracy i będę miała zdecydowanie więcej ruchu. Przez rok siedzenia w domu przybyło mi ok.8 kg. Straszne! 

    Czasem jeszcze włącza mi się maruda i zaczynam się samobiczować, że nie zaczęłam tej diety wcześniej. Bo już bym może teraz miała 10 kg mniej. Jak dobrze, że dzięki terapii nauczyłam się kontrolować takie myśli. To ogromna ulga nie obwiniać się ciągle o wszystko :) 

    W nagrodę za te 3 kg kupiłam sobie wczoraj dwa nowe t-shirty. Kilka starych już dawno powinnam wyrzucić. Poza tym zrobiłam sobie paznokcie u kosmetyczki. Od teraz zamierzam więcej o siebie dbać. To mi wreszcie sprawia przyjemność, zamiast wyrzutów sumienia. W końcu matka to też człowiek :) Pod koniec sierpnia jadę kupić sobie jakąś wygodną sukienkę do pracy. Mam nadzieję, że do tego czasu zgubię jeszcze ze 2 kg :)

  Miłego weekendu Wam życzę :) idę gotować dzisiejsze zupki :D

12 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Dzisiaj są równo 2 kg mniej niż 2 tygodnie temu. Nigdzie mi się nie spieszy. Jestem zadowolona, że waga spada. Centymetrów w tym tygodniu ubyło mi malutko, ale się nie załamuję. Ważne, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Czuję się świetnie. Łatwiej mi się rano wstaje, mam więcej energii. Jeśli to nie wpływ diety, to nie wiem czego, bo od dawna nie czułam się tak dobrze.

Najbardziej kocham to, że zasady są takie proste i że wreszcie udaje mi się ich przestrzegać :) nie mogę się doczekać kolejnego ważenia za tydzień. Jeśli znowu będzie mnie kilogram mniej, osiągnę swój cel na sierpień chwilę po połowie miesiąca :D I w planie jest nagroda- sukienka. Tak oto postanowiłam się motywować- ładnymi ubraniami w nagrodę za kolejne spadające kilogramy. Dokładnie co 5 kg, ale w sierpniu zrobię wyjątek i pod koniec miesiąca kupię sobie nową sukienkę, nawet jeśli nie dobiję do tych -5 kg. Chociaż wygląda na to, że jednak mi się to uda :) Grunt, że początek jest dobry. Oby teraz szło tak dalej.

Przyzwyczaiłam się już do gotowania zupek i doceniam to, jakie to szybkie do przygotowania. Raz na dwa, trzy dni gotuję trzy zupki, a jeśli mam ochotę na inną, to ją dogotowuję, a część tego co mam w lodówce mrożę, na jakąś czarną godzinę. Za miesiąc wracam do pracy i nie wiem jak będzie z czasem, ale przecież pomidorową z ryżem zrobię w godzinkę. Mogę gotować codziennie wieczorem jedną zupkę i wtedy w lodówce zawsze powinny te 3 się znaleźć. Albo w soboty gotować trochę więcej, na zapas. Zobaczymy. Na razie nie mam problemu z ich przygotowaniem. Gorzej z zabieraniem ich na drogę (np. nad jezioro). Mam termos na zupy niby, ale przecieka, więc wożę je w słoiku i jem letnie. Wolałabym gorące, więc muszę poszukać lepszego termosu. Po pierwszych 5 kg mam też jeszcze jeden plan na nagrodę- kupię sobie ładny kubek na zupki do pracy :) Zawsze przyjemniej się je w ładnym kubku :)

10 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Dzisiaj waga pokazała już ponad 2 kg mniej. Wiem, że ważenie się codziennie nie jest miarodajne, ale mnie to bardzo mobilizuje do pilnowania się :) 

Z innych plusów tej diety:

- świetnie się czuję

- mam więcej energii 

-szybko się przygotowuje dania

-zazwyczaj moja rodzina je jedną z moich zup, więc nie muszę gotować dla nich osobno 

- szybko widać różnicę, co baaaaardzo mobilizuje

Ja czuję już różnicę. Jeszcze nie wielką, ale boczki zrobiły się mniejsze, stanik luźniejszy i znika mój biust na plecach. Ufff, byle do przodu. Walczę dalej. Czuję, że tym razem się wreszcie uda. To dodaje skrzydeł :)

5 sierpnia 2017 , Skomentuj

Udało się ruszyć z miejsca. Niby na wadze niewielka różnica, bo niecały kilogram, ale....

5 cm mniej w talii i aż 7 mniej w brzuchu!!!!!! Tak mi się wydawało, bo ubrania zrobiły się nieco luźniejsze :) A ćwiczyłam w tym czasie zaledwie dwa razy, bo ciągle nie było czasu. Było też kilka grzeszków, niezgodnych z dietą (np. arbuz po południu, bu upał był niemiłosierny), ale ogólnie się jej trzymałam. Nie było ciężko, a to dla mnie ważne. Coś, co mnie zawsze odrzucało od diet to trudne do zapamiętania zasady i za dużo zakazów. Tu nie jest trudno zapamiętać ( z Natur House co chwilę biegałam do segregatora sprawdzać czy coś mogę zjeść), nie trzeba niczego liczyć (ani kalorii, a nie liczby posiłków). Poza tym muszę przyznać, że dieta jest całkiem smaczna i wymyślanie kolejnych zup mi się podoba. Poza tym, moja rodzina je ze mną, więc nie muszę gotować dwóch obiadów :) W tym tygodniu tylko raz gotowałam dla nich coś innego :) Cieszę się, bo dzięki temu dzieciaki jedzą wreszcie więcej warzyw. Wolałabym, żeby jedli też świeże, ale od czegoś trzeba zacząć :)

Ja natomiast czuję, że mam więcej energii. I bardzo mi to pasuje :) Czekam z niecierpliwością na kolejny pomiar i ważenie za tydzień :)

30 lipca 2017 , Komentarze (14)

Ważę 10 kg więcej niż rok temu. Przybyło mi wszędzie cm. Jestem załamana. Do tej pory nic nie zadziałało. Liczenie kalorii, dieta Ducana, dieta jajeczna, ćwiczenia, dieta Natur House. Na jakiś czas się poddałam. Teraz zebrałam siły i zaczynam od nowa. Za miesiąc zaczynam nową pracę i chcę do tego czasu zrzucić 4 kg. Myślę, że to realne. Potem zamierzam walczyć dalej. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. 

Dużo daje mi pomoc pani psycholog. Trochę mi się rozjaśniło w głowie, dlaczego tyle jem, dlaczego tak nie lubię samej siebie. Dobrze mieć taką pomoc z zewnątrz. Teraz czas na moją własną pracę. od jutra zaczynam przemianę z Moniką Honory. Od tygodnia piję rano wodę z cytrynką, jem zupy, ale od jutra zaczynam w 100% zgodnie z zasadami, bo już wiem, że dam radę. Wybór zup jest ogromny, zakazów niewiele i w sumie do przeżycia (nie dla wędzonego, smażonego i przetworzonego). Jemy 4-6 porcji zupy dziennie. Ja już widzę, że mam mniejszy apetyt i najadam się mniejszą porcją zupy niż jeszcze kilka dni temu.

Oby tym razem się udało, bo nie wiem co ze mną będzie, jeśli nie. Nie cierpię swojego ciała, a komentarze rodziny i znajomych niestety to tylko pogłębiają :( Poza tym coraz częściej boli mnie kręgosłup i kolana. Czas uporać się z tym raz na zawsze. Jestem gotowa do walki.

3 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Stoję w miejscu i powoli tracę nadzieję. Zaczynam mysleć, że już zawsze będę grubą babą. Bo nie daję rady ograniczyć ilości jedzenie, ćwiczyć codziennie ani liczyć kalorii. Nie mam silnej woli. Tyle rzeczy nie przytłacza, a waga jest jedną z nich. Wszystkie smutki razem koję przy lodówce. Myślę, że jestem do niczego. Oby kolejny tydzień był lepszy. Coraz bliżej wakacje, a dzisiaj znowu kilogram w górę, a nie w dół. Wiem, że zbliża mi się okres, ale to mnie nie usprawiedliwia.

I z jednej strony jestem zła na siebie, że zjadłam lody i ciastko i że była raz pizza na obiad, ale z drugiej strony ciągle kołacze mi się po głowie pytanie- i już nigdy w życiu nie mam jeść kalorycznych rzeczy? Do końca życia się pilnować z każdym posiłkiem?

A najgorsze jest to, że moja siostra je absolutnie wszystko (był czas, że 3-4 razy w  tygodniu jedli ze szwagrem obiady w macu) i jest chuda jak przecinek. To jest cholernie niesprawiedliwe :( Jest mi dzisiaj potwornie źle.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.