Na początek oczywiście mój motywatorek :)
Bardzo ok było, choć niewiele zabrakło abym zbłądziła, ale to było niesamowite uczucie.
Zjadłam obiadek na małym talerzyku i nic sobie nie pojadłam , więc odruchem poszłam do kuchni i nałożyłam sobie jeszcze odrobinkę....
w tym momencie stało się coś niesamowitego...
Poczułam tak ogromną złość na siebie...w głowie aż krążyły mi mocne myśli;
-Co ci da ten mały talerzyk ? Co ty robisz? Koniec objadania się! Żeby mną jedzenie rządziło???!!! - Poczułam taką złość że miałam to jedzonko wyrzucić, ale ... -spokojnie... -pyszne jedzonko, dietetyczne jedzonko, zostawię i zjem za dwie godziny... -I zjadłam ze smakiem za trzy:)))
Poczułam wczoraj taką siłę że nie umiem tego wytłumaczyć...
Wniosek- wiem że porcja którą sobie nakładam jest wystarczająca, więc jeśli mam na coś dużą ochotę to zjem jako następny posiłek...
z przyjemnością i sobie nie odmówię:)
Niby taki drobiazg a czuję się mocniejsza:)
A wczoraj - środa -dzień rozliczeniowy:))
- Waga -74,7kg
Wykorzystałam tylko dzień bez ćwiczeń.
1-obiadek; podgotowałam ryż, kapustę, mięsko i cebulkę poddusiłam. Potem z tego zrobiłam pulpeciki z dodatkiem jajka i serka żółtego+przyprawy. I ugotowałam na parze.
Polane 5 łyżkami sosu pieczarkowego.
2-ćwiczenia ; 6 setów siatkówki:)))...
3-zaliczone
4-zaliczone:)
A to mój kolejny motywator
Wygląda jak dziewczynka:)
Miłego dnia:)