Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2012 , Komentarze (13)

Wiecie co wymyśliłam??? ... od jutra zamierzam stosować dietę dziesięciodniową Uważam, że to doskonały pomysł. Zważywszy na to, że w ciągu tygodnia mam bardzo ograniczony dostęp do lodówki - może być całkiem fajnie. Poczytałam sobie to i owo na temat tej diety i doszłam do wniosku, że dziesięć dni to bardzo krótko, poza tym efekty mogą być niezłe więc może warto spróbować i się zabawić w stosowanie tej dietki?
Hmmm ... boję się tylko jojo, które potem może nastąpić. Z drugiej strony : klamka w pewnym sensie już zapadła, bo zakupiłam 10 kefirów i 10 naturalnych jogurtów. Kto to zje, jeśli nie ja na diecie Normalnie - nie jadam naturalnych, bo nie lubię, zdecydowanie wolę owocowe jogurciki i kefiry. Dieta dziesięciodniowa przebiega następująco : 2 dni kefirowe (tylko); 2 dni jogurtowe (tylko); 2 dni serowe; 2 dni jajeczne; 2 dni chude, gotowane mięsko. Myślę, że dam radę i wytrwam. Tym bardziej, że długo pracuję, nie mam możliwości kupowania jedzenia w czasie pracy więc pokus nie będzie...
... tylko te jojo mnie stresuje ...

24 stycznia 2012 , Komentarze (6)

Przejrzałam swój pamiętnik i uświadomiłam sobie, że od maja konsekwentnie dążę do 57 kg. Jejku - podziwiam siebie samą - osiem miesięcy minęło, ja odchudzam się aż furczy i ważę wciąż tyle samo. Jaka ja stała jestem : w uczuciach, w postanowieniach, w zasadach ... nawet wagowo : STAŁOŚĆ koniec kropka PL.

24 stycznia 2012 , Komentarze (3)

Postanowienia noworoczne realizuję z dzikim zapałem. Młodzieniec poddany obróbce pedagogicznej już staje się lepszy, fajniejszy ... coraz bardziej go lubię ... bo wcześniej to obowiązek rodzicielski nakazywał mi kochać, natomiast czynnik ludzki sprawiał, że były momenty, iż wywoływał we mnie krwiożercze instynkty i sprawiał, że błąkała mi się pod czachą myśl aby nagotować na nim pysznego bigosu i pożreć bez najmniejszych skrupułów ... a teraz ... o jaki słodki dziubdziuś z niego ... pokorniutki ... milutki ... słodkość sama. Muszę jeszcze utrwalić to co wypracowuję od 1 stycznia i będzie naprawdę ok .
A co z odchudzaniem? Wspaniale się trzymam ... ok ... żeby było szczerze ... dietowo to  od wczoraj dopiero (ale to już drugi dzień więc pełen sukces, zważywszy na to jakim łasuchem jestem). Dwa razy w tygodniu biegam na aerobik. Zmieniłam tylko miejsce ćwiczeń i patrząc na intensywność - mam wrażenie, że wcześniej chodziłam do klubu geriatrycznego Teraz wychodzę z zajęć na ugiętych nogach, rozdygotana, mokra, wypompowana. Jednym słowem - jest super! Ponadto konsekwentnie kręcę hula hop - codziennie 20 minut i wierzę, że właśnie kółeczko zapewnia mi fajną talię. Aby dorzucić jeszcze do pieca - wyciągnęłam z pralni rower stacjonarny i ossstro pedałuję. Chciałam codziennie 20 minut, ale nie daję rady. Równo po dziesięciu minutach spadam z rowerku. Może zbyt szybko jadę? A może zbyt duże obciążenie zrobiłam???  Nie wiem ... wolę nie wnikać , bo jeszcze się okaże, że ani jedno, ani drugie, a po prostu starcze sflaczenie

15 stycznia 2012 , Komentarze (9)

Błąkając się tu i ówdzie po necie. Czytając to i owo i kontemplując treści, które we mnie wnikały (hahaha - jak to brzmi  ) ... a przekładając z polskiego na nasze : oglądałam demotywatory, wiochę i yafuda  doszłam do wniosku, że fantastycznie jest być kobietą. To znaczy miałam tą świadomość również wcześniej. Zawsze patrzyłam z góry na wszystkich facetów i wyrażałam współczucie dla męskich członków mojej rodziny, że nie mieli tego farta co ja i urodzili się z penisem i testosteronem  Cóż ... nie każdy jest takim farciarzem. Skąd moje uwielbienie do bycia KOBIETĄ ? To proste - mamy lepiej, łatwiej, prościej. Więcej się nam wybacza, więcej możemy. Poza tym ... jesteśmy po prostu efektowniejsze  ładniejsze, zgrabniejsze, fajniejsze. W ogóle "-ejsze" niż faceci. Chłopaki mają pecha - nie moga nosić obcasów (czy zycie bez nich ma sens???), nie mogą robić makijażu (bardzo smutne), nie mogą nosić sukienek i spódnic (to największa rozpacz), nie mogą malować paznokci (nie zniosłabym tego) i nie mogą nosić pończoch (to tak jakby nie oddychać). Na podstawie wymienionych czynników widać, że ich zycie to jedno wielkie wyrzeczenie. Muszą się zadowalać jakimiś durnymi gadżetami typu tablet, ipod itd.Obserwuję kobiety wokół mnie i widzę, że otaczają mnie same superlaski (nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim mentalne). Bliskie mi kobiety imponują mi swoją psychą - są silne, mądre, odważne, a jednocześnie delikatne, kruche, czułe. Mają prawidłowo ustawione priorytety, nie boją się dokonywać wyborów. Świat stoi przed nimi otworem.

9 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Dieta trwa. Ważę się tylko w niedzielę. Ta niestety z przyczyn obiektywnych nie była dniem do ważenia (okres). Po co miałam sie denerwować wskazem o 20 kg wiekszym? Nieee ... poczekam i za tydzień oniemieję z wrażenia, że tak cudownie, dużo schudłam. Chodzę na aerobik (2 razy w tygodniu), chciałabym jeszcze codziennie maszerować, ale nie starcza mi na to czasu :( Serio! Mam teraz taką czarną serię póxnego kończenia (wiadomo - koniec semestru). Zebrania, posiedzenia, narady i inne nuuudy. Wracam do domu około 19. Nie starcza mi sił by jeszcze galopować po bezdrożach. Trudno, poczekam na lepsze czasy. Mam nadzieję, że nastąpią pod koniec obecnego tygodnia.

Ech! Doła mam dzisiaj, jakieś rozedrganie mnie chwyciło. Czy to przypadkiem nie jest ten dzień kiedy wszystkich dopada poświąteczna depresja związana z wywaleniem kupy forsy na prezenty, żarcie i inne pieroły? .... yyyy .... zaraz, zaraz -  to chyba już było. Może więc to dół związany z brakiem prezentów, żarcia i innych pierdół na święto 3 Króli?  hmmm ... to może być to. Kiedy wakacje?

1 stycznia 2012 , Komentarze (9)

Szczęsliwego Nowego Rokuuuuuu !!!!

Moje noworoczne postanowienia to :

1. Schudnąć do 57 kg (maksymalnie do końca lutego)

2.Przytemperować rozbrykanego młodszego syna (najwyższy czas chociaż spróbować go wychować - małpiszona jednego)

3.Czynić przynajmniej jeden wpis tygodniowo na Vitalii do czasu uzyskania wymarzonej wagi.

4. Być szczęśliwą, kochać i być kochaną (to wydaje mi się najlatwiejsze)

27 października 2011 , Komentarze (8)

W wakacje nie pisałam - bo miałam lenia, teraz nie piszę, bo nie mam czasu na lenia. Od nastu lat pracuję w szkole - uściślając : specjalnej . Jestem nauczycielem dyplomowanym, więc awanse już mam za sobą. właściwie to wiodłam ustabilizowane życie zawodowe, które wiodło od 14 października, do 14 października. Rokrocznie zbierałam nagrody dyrektorskie i zamieniałam się w bigbuforna   Żarcik mały taki ;)  Natomiast w tym roku nastąpił mega super hiper boomerowy przełom w moim życiu : dostałam propozycję pracy w placówce diagnostycznej. Rzecz jasna z wypiekami na twarzy na ową robotę przystałam i zaczęło się! Sajgon! Masakra! Zapierdziel nieziemski! Generalnie rzecz ujmując nie mam czasu podrapać się po tyłu.  Ale ... zachwycam się : wiedzą jaką już nabyłam, umiejętnościami, które są duuuużo większe i osobami, które mnie otaczają. W ogóle : zakochałam się W swojej dyrektorce. Pomijam fakt, że jest śliczną, delikatną, kobiecą blondyneczką - na kolana powala mnie jej intelekt. Czuję się przy niej jak głuptasek malutki. I ona - ta chodzącą skarbnica mądrości - mnie - głuptoka małego - motywuje, wspiera, zachęca i sprawia, że jestem gotowa góry przenosić...
...  nie zdziwcie się  więc jak któregoś pięknego dnia, wyjrzycie przez okno i zobaczycie Giewont na Kaszubach. Mam takiego powera, że i jego chyba przeniosę

ps. Waga wciąż ta sama, znajomi twierdzą, że zmizerniałam, że zapadły mi się policzki. Nie wiem, nie wiem .... ja natomiast czuję się jak balon (wiadro kiszonej kapusty trawi się dosyć długo)

21 września 2011 , Komentarze (1)

Dieta - elegancka. Odżywiam się bossssko. 1000 kcal i ani troszkę więcej. Praca bardzo mi to ułatwia. Nie mam dostępu do lodówki Pilnuję godzin posiłków. Wypijam ze 3 litry wody dziennie i przede wszystkim : ćwiczę! Od poniedziałku biegam na aerobik. Kupiłam karnet i daję ognia ;) Mięśnie bolą mnie jak sto pięćdziesiąt, ale wiem, że za chwilę wszystko minie. Aerobik to moja ulubiona forma ruchu. W tym roku rozpoczęłam już 3 sezon absolutnie regularnego ćwiczenia. Nie odpuszczam NIGDY - świątęk, piątek, okres, katar ... nic z tego! Zawsze jestem na zajęciach. Robotą jestem zakopana na maksa. Ale nie oszukujmy się - lubię to co robię, więc jest ok.

8 września 2011 , Komentarze (1)

Jestem szczęśliwa. Waga - ta sama. W wakacje nie dietowałam i nie ćwiczyłam, bo leżałam do góry wentylem i zajmowałam się "nicnierobieniem". Wakacje się skończyły, dietkę trzymam, piję slim activ, od poniedziałku zaczynam aerobik. Poza tym - nie mam czasu podrapać się po tyłku. co poniedziałek będę kontrolowała wagę. Liczę na to, że za chwilę będę ważyła 57 kg :D  ... ale zaznaczam - matematyk ze mnie kiepski.

15 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

"Tak więc do wszystkiego - do mądrości, także do szczęścia, trzeba
dorosnąć...

Kiedy mówimy o szczęściu, to trzeba sobie uświadomić, że jest ono
ucieleśnieniem dojrzałości emocjonalnej. Jeśli jej brak, to do
szczęścia strasznie daleka droga. Bywają ludzie obrażeni na życie -
skarżą się, że ich szczęście ominęło, owszem, dostrzegają je
czasem u innych, ale nigdy u siebie. A szczęście to postawa ku życiu.
Albo człowiek do tego dorasta, albo nie dorasta. To jednak zależy już od
nas samych. Szczęście rodzi się z pracy nad sobą. To jest trening taki
sam, jak trening mięśni - jeżeli będziemy je odpowiednio ćwiczyć, to
one będą nam służyć, w przeciwnym razie ulegają atrofii. Uczenie się
szczęścia - raz jeszcze powtórzę - polega na rozwoju emocjonalnym i
duchowym. A taki rozwój dostępny jest nie tylko nielicznym osobom
wtajemniczonym, ale każdemu z nas."

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.