Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 listopada 2016 , Komentarze (3)

Dziś trochę mnie przysypało papierami. Myślę, że tydzień minie mi pod znakiem pisaniny - muszę trochę potworzyć dokumentów, porzeźbić, powymyślać, pokombinować. Dziś nie biegałam, bo ... ehhh ... w ramach kolacji zjadłam michę kapusty kiszonej i czuję się ciężka jak bąk. Kapucha jest dla mnie zbyt ciężkostrawna. W brzuchu mi dudni jak w rurach starej kanalizacji  (nie wiem czy wystarczająco obrazowo to ujęłam), ale nie przesadzę jak powiem, że burczenie zagłusza zmywarkę. Pozostało mi jeszcze pokręcić hula hoop i poćwiczyć więc odmeldowuję się i życzę miłym Paniom spokojnych snów ... lub jeśli ktoś woli - życzę snów pełnych akcji ;):D(cwaniak)

ps. nie zważyłam się; postanowiłam dać sobie jeszcze tydzień  i zważyć się dopiero w następny poniedziałek.

27 listopada 2016 , Komentarze (8)

Minęło dziesięć dni odkąd rozpoczęłam walkę o figurę top modelki ;) Przez ten czas nie popełniłam ani jednego grzeszku. Trzymałam się planów żywieniowych, nic ponadto nie wpadło do mojego żołądka. Ruch też był taki jak chciałam. Dziś na kolację zaserwowałam sobie super napój - kubek maślanki z łyżeczką zmielonych pestek z ciemnych winogron. Dostałam to cudo od zaprzyjaźnionej ziołolubnej kobietki. Podobno te pestki są skarbnicą wartości odgrywających kluczową rolę w utrzymaniu zdrowia. Jem je! A co tam! ... dopóki nie mam po nich halucynacji, omamów słuchowo - wzrokowych, rozwolnienia tudzież zaparcia - mogę spożywać :PP  Ciekawe, może mają jeszcze działania odchudzające ? Ale byłoby fajnie!!!

25 listopada 2016 , Komentarze (2)

Kolejny dzień zaliczony na piąteczkę ;)Dieta utrzymana; jadłam zgodnie z planem i o ustalonych godzinach. Dziś też biegałam. Zmyliło mnie trochę wskazanie termometru i pod kurtkę sportową założyłam bluzę z cienkiego polaru. Jednak to było zbyt dużo. Dotychczas pod kurtką miałam zwykły t-shirt, a i tak byłam nieźle spocona. Nauczka na kolejne dni. 

Ile płynów wypijacie w trakcie dnia? Ja:dwie butelki 1,5 l plus 2 herbaty plus 1 kawa. To podobno dużo, ale mam taką potrzebę. Bardzo często odczuwam pragnienie i uprzedzam pytanie -> nie, nie mam cukrzycy ;)

ps. odczuwam lęk przed stanięciem na wagę (serio! boję się!) :( Muszę to zwalczyć w sobie i się zważyć. Będę co tydzień sprawdzała wagę i zapisywała ją na vitalii. Tak. Postanowione - zważę się w poniedziałek rano (weekend ma być bez żadnych stresów) ;)

24 listopada 2016 , Komentarze (4)

Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Dieta jak ta lala. Ruch zgodny z planem. Jutro minie tydzień jak się wzięłam za siebie i mam wrażenie, że spodnie są zdecydowanie (no dobra, nie "zdecydowanie", a troszeczkę) luźniejsze. Huuuurrra!!! Jestem zadowolona, spokojna i pełna energii :) 

Pomimo, że cały czwartek spędzam w pracy to jednak lubię ten dzień. Spotykam fajnych ludzi, jest dynamicznie i przyjacielsko. Dzięki temu czas szybko płynie. Na weekend mam kilka fajnych planów: obejrzę film, pojeżdżę na rowerze, pójdę na zakupy ... generalnie -> pożyję beztrosko  (o Matko! ale fascynujące ;)(smiech)(smiech)(smiech))

23 listopada 2016 , Komentarze (8)

Kolejny udany dzień. Dieta - taka jak trzeba. Jadłam z zegarkiem w ręku, kalorie przeliczone, wartościowo i pysznie też. Ruch zrealizowany (hula hoop i uwaga: BIEGAŁAM). Dziś miałam robić trening cardio z Mel B. , ale normalnie przebierałam nogami na myśl, że mogłabym pobiegać zamiast skakać w domu - czyli zamkniętym pomieszczeniu, Szybko podjęłam słuszną decyzję:  strój sportowy na tyłek, buty na nogi, czapka na łepetynę, słuchawki w uszy i wiooooo!!! Poszłam jak burza (smiech)(smiech)]:>  (a na serio to potruchtałam w świńskim tempie).

Bardzo mnie to relaksuje. Powietrze tak fajne, że mogłabym jeść łyżkami: rześko, ciepło, świeżo. Jak mi dobrze! ...spokojnie, bezpiecznie. Oby na zawsze.

22 listopada 2016 , Komentarze (11)

... z tytułu to ja :D Zauważam u siebie cechy, które są bardziej odpowiednie dla niedojrzałej małolaty, a nie dojrzałej, doświadczonej, MĄDREJ (tak, tak - nie bójmy się użyć tego słowa (smiech)]:>) kobiety. Mianowicie -> występuje u mnie nadmierna ekscytacja własnymi pomysłami i ich realizacją oczywiście, a także absolutna wiara w sukcesy swoich projektów osobistych (smiech)

Czym się to objawia? Szafę mam wypełnioną przyciasnymi ciuchami, których nie chcę się pozbyć, bo głęboko wierzę, że za chwilę będą dobre. W sklepie jestem zdruzgotana gdy mam przymierzyć coś co nie jest w rozmiarze 36/38 lecz większe, bo wydaje mi się, że to zakup bezsensowny ... bo przecież zaraz ta rzecz będzie na mnie za duża ;)  Itd. Itp. Natomiast ciekawie podchodzę do odchudzania: codziennie sto razy oglądam się w lustrze, sprawdzam czy brzuch jest mniejszy, przyglądam się twarzy ... Mało tego! Widzę efekty niemal od pierwszych minut ;) :))))  I cieszę się! Dlaczego ja się nie ruszałam???  Przecież to takie fajne. Dziś znów biegałam, dotleniłam się, zmęczyłam masakrycznie, wróciłam do domu mokra. I co najlepsze - tylko się przebrałam i od razu chwyciłam hula hoop. Super! Jestem z siebie dumna.

Dzień na piątkę:  dieta na tip-top; ruch zgodny z planem.

21 listopada 2016 , Komentarze (15)

Po takim mega zrywie dietowo - sportowym jaki zaliczyłam wiosną i zniknięciu jakie zaserwowałam latem to teraz aż głupio mi pisać. Mniejszy obciach siedzieć w ukryciu i zza winkla czytać ulubione pamiętniki. Ale trudno! Ujawnię się - nie takie rzeczy w życiu brałam na klatę.:PP

W ostatnim swoim wpisie planowałam super turbo odchudzanie. Po prawdzie - nic nie schudłam, ale też nie przytyłam ;) Za to w trakcie urlopu przejechałam na rowerze 1000 km (puchar)  Potem po wakacjach klapnęłam na tyłku i do zeszłej środy siedziałam: w domu na kanapie, w pracy na fotelu, w samochodzie też. Zero ruchu. I dogadzałam sobie czekoladkami. W zeszłą środę nastąpił przełom (po prostu nie zapięłam suwaka w ulubionej kiecce). Natychmiast mnie to otrzeźwiło. Znów stanęłam na nogi, znów jestem dzielną dziewczynką i wszelkie moce mi świadkiem - tym razem schudnę. Na święta zaprezentuję swoją nową fit sylwetkę. SERIO!!!

Czwartek jeszcze minął spokojnie (planowałam, analizowałam, knułam), ale dietkę już trzymałam. Znów jem regularnie, sensownie, zdrowo i bez śmieci. W piątek - biegałam. Kondychę mam niezłą: bez rozgrzewek i przygotowań biegnę sobie ulubioną trasą, spokojnym truchcikiem około 4 km (wmawiam sobie, że to całkiem nieźle). W sobotę trening cardio z Mel B. W niedzielę znów bieg; dziś - trening cardio. Codziennie też kręcę hula hoop przez 20 minut. Cieszy mnie, że wieczorem odczuwam głód. 

I będę też regularnie pisała w pamiętniku. To też fajna mobilizacja :) A poza tym ja Was naprawdę lubię (kwiatek)

1 lipca 2016 , Komentarze (3)

Pierwszy lipca - znamienna data dla mnie. Mianowicie: najgorętszy okres w pracy już za mną. Teraz mogę spokojnie dobrnąć do 15 lipca, czyli momentu kiedy zaczynam urlop. Trochę znów musiałam klapnąć na tyłek (bo się czasowo nie wyrabiałam na zakrętach) i rower nieco mi się zakurzył. Ale wracam do działania! Jak postanowiłam tak zamierzam to zrealizować: do końca lipca będę top modelką(klaun) 

A póki co leżę i marzę o: (tort)(lody)(dimsum)

11 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Tak, tak był taki, ale nie wpadłam do niego ... Jedynie zaglądałam. Od wtorku do wczoraj ;) Jak to u mnie wyglądało? W telegraficznym skrócie: 

A) Wtorek - powrót do domu około godziny 21:00. Zaległam na kanapie oglądając "pamiętniki z wakacji" "trudne sprawy" "ukryta prawda" FASCYNUJĄCE! Zjadłam: pół litra lodów, czekoladę. Pół paczki czipsów. 

B) Środa - powrót do domu około 16:00. Reszta jak powyżej, tylko czas leżenia i gapienia się w tv dłuższy. 

C) Czwartek - wszystko jak powyżej, tylko historia zaczyna się o 18:00, bo wtedy wracam z pracy

D) Piątek - około 8:00odcięło mi dopływ krwi ze stresu, bo dostałam telefon ze strasznymi wieściami o podejrzeniach wznowy choroby. Zero jedzenia, ciśnienie milion/ na milion ( wiec liczę, że wtedy spaliłam śmieci zjadane w poprzednie dni). W południe informacja, że wszystko jest dobrze :)))) Więc od południa do 15:00 łzotok nie do opanowania (liczę, że kalorie też w ten sposób uciekały). Potem szybki wyjazd na Ursynów na Gandhi. W drodze zjedzona garść cukierków i 2 kawałki ciasta z bitą śmietaną. Potem powrót do domku. RAZEM. 

W domu szybki rachunek sumienia wraz z postanowieniami. Nie damy się stresom ani innym siłom wyższym. Plan jest jeden: Żyć długo i szcześliwie. Być razem w dalekiej przyszłości superową babcią i dziadkiem.

Wnioski: najbardziej tuczące w tym tygodniu były programy tv, które towarzyszyły mi przy leżeniu na kanapie. trzeba unikać tej mielonki ;))))

Plany na dziś : znów odżywiać się jak człowiek, a nie gnom; po południu obowiązkowa długa wycieczka rowerowa aby spalić kcal i uspokoić duszę. I hula hop pewnie do mnie tęskni. Mamusia Clarks przytuli je dziś do siebie ;) 

4 czerwca 2016 , Komentarze (8)

...telegram ....Żyję! Trochę zapracowana jestem. Trzymam dietę i jestem aktywna ruchowo. Dziś się nie ważę, bo mam dzień kobiet. To pewnie to jest przyczyną zeszłotygodniowego zastoju. Wejdę na wagę w środę. Ciekawe co zobaczę ;) ... Ale jestem dobrej myśli: widzę efekty i ... ( tylko się nie śmiejcie!) ... czuję się szczupło :)))

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.