Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Wasze wczorajsze wskazówki sprawiły, że dziś już jestem świadoma błędów. Niestety jeszcze nie wprowadziłam poprawek, ale z przyczyn absolutnie obiektywnych. Po prostu wczoraj wróciłam do domu dopiero około 20. Nie zaglądałam do lodówki. Byłam święcie przekonana, że mam wszystko ci potrzeba. Zapomniałam, że jestem szcześliwą posiadaczką dwóch nastoletnich synów, którzy zjedzą wszystko, w każdej ilości więc dziś rano doznałam małego szoku, bo nie bardzo miałam co wziąć do jedzenia, a z pracy wracam dopiero o 18. Wiec pierwsze i drugie śniadanie jest identyczne jak wczoraj. Obiad totalna porażka: kanapka plus sałatka jarzynowa z majonezem i surówka z marchwi. Podwieczorek - banan. Na kolację planuję rybę wędzoną z buraczkami. Co Wy na to? Lipa?? Czy lipa do potęgi n- tej? 

13 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Na dziś: 1) śniadanie: owsianka (szklanka mleka + 3 łyżki płatków); 2) drugie śniadanie: jabłko i kanapka (kromka chleba, plaster chudej szynki i plaster pomidora); 3) obiad: 2 łyżki kaszy jęczmiennej, fura surówka z marchwi i tuńczyk z wody (z puszki); 4) podwieczorek: kefir naturalny ( 400 gram 1,5 %); kolacja: mały jogurt naturalny + kiwi. Kto mu powie ile to jest kalorii?    ... Posiłki mam przygotowane, prawdopodobnie przed 18:00 z pracy nie wyjdę wiec na pewno nie wprowadzę żadnych zmian żywieniowych na dziś. 

12 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

... I jeszcze: ja pierdolę!!! Zważyłam się :(  Słów brak aby opisać co ta szklana małpa pokazała na wyswietlaczu :(((((  Po chwilowym szoku zaczęłam działać. Od dwóch tygodni kręcę hula hop ( codziennie 20 minut) oraz codziennie jeżdzę na rowerze - 10 km. Ustaliłam niedzielę jako dzień ważenia. Zobaczymy jakie będą efekty. Wiem jak to się stało, że przytyłam do wagi na pasku. Po prostu ostatni rok to był dla mnie dramat. Naprzemiennie z nerwów nie jadłam dwa dni lub mieszkałam w lodowce. Poza tym zero ruchu. Ja - człowiek mega aktywny, nie robiłam nic. Stres odebrał mi siły. Wszędzie dojeżdżałam autem, w domu siedziałam lub leżałam. Efekt jaki jest - każdy widzi poza mną. Gdyby nie waga byłabym przekonana, że wciąż ze mnie top modelka. Trudno! Odpracuję to. Zawsze byłam konsekwentna więc dam radę. 

27 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Jestem cała w skowronkach. Nie obżerałam się :D I wcale nie dlatego, że narzuciłam sobie reżim na ten czas. Po prostu nie miałam takiej potrzeby. Jadłam normalne posiłki, obiad składający się z 2 dań, a nie pięciu; bez deseru, bez majonezowych sałatek, śledzi itp. itd. Nie miałam ochoty, ani chęci. Pomimo nieustannego siedzenia przy stole wieczorem czułam się głodna. Super uczucie. Brawo ja (puchar)  Rok temu planowaliśmy, że te święta z uwagi na okrągłą rocznicę ślubu spędzimy w ciepłych krajach. Nasza osobista sytuacja sprawiła, że te plany zostały bardzo odroczone. Zrealizujemy je "kiedyś" ... Ale świąteczne obżarstwo mnie nie dotyczyć, pomimo, że przygotowałam furę smakołyków. 

13 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Halooo !!! Witam, witam Miłych Państwa :) Wracam bez żadnych postanowień ... bo po co? Nie ważyłam się przynajmniej rok. Ale też przynajmniej rok nie zmieniałam dżinsów ... tzn. zmieniałam dżinsy, ale nie zmieniałam rozmiaru (smiech) Poza tym widzę, że jest ok (przynajmniej w kwestii rozmiaru zadka). W związku z powyższym skupię się raczej na tym aby utrzymać to co mam (bo źle nie jest) niż na tym aby dążyć do nieosiągalnego.

Co poza tym? Napiszę: jest wspaniale - żyjemy ! Reszta jest niczym.

17 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Nie udaje mi się systematycznie pisać w pamiętniku. Planowałam kiedyś codzienne wpisy i na planach się skończyło. Przemyślałam więc wszystko od początku i postanowiłam pisać raz w tygodniu ... i też pupa z tego wyszła (smiech) Teraz mam zdroworozsądkowe podejście i chcę pisać przynajmniej raz w miesiącu (wydaje mi się, że to wypali) ]:>  Oczywiście to nie jest tak, że jestem leniem patentowanym, że nie mam weny, że nie potrafię. Skąd!!!  Umiem pisać, chcę i mam MEGA wenę ... tylko nie mam o czym :? Nuda w moim życiu trwa nadal. Nic się totalnie nie dzieje (impreza) Nie ma wzlotów, nie ma upadków, romansów jak nie było, tak nie ma, odchudzania też nie ma (pomimo zrywów). Ale dziś znów postanowiłam zawalczyć o upragnioną wagę. Skończyły się upały to sprzyja powrotowi do biegania. Obiecałam sobie również zacząć ćwiczyć z Chodakowską (przynajmniej z nią będę na czasie) ;) :D

Wczoraj wróciliśmy z poszukiwania skarbów. To od wielu lat nasz (czyli familijny) sposób na przyjemne zakończenie lata. Zawsze w sierpniu drukujemy nowe mapy i ruszamy szukać ukrytych skrzyneczek. Tym razem ukierunkowaliśmy się na Warmię i Mazury. Zaliczyliśmy Mrągowo, Kętrzyn, Gizycko, Sztynort i Węgorzewo. Odnieśliśmy siedem sukcesów i jedną porażkę :) Jak zawsze podczas tej zabawy zobaczyliśmy wiele ciekawych i wartościowych krajoznawczo obiektów i terenów; pooddychaliśmy świeżym powietrzem, poruszaliśmy się, pogłówkowaliśmy. Z rozrzewnieniem pomyślałam, że za chwilę chłopcy nie będą już chcieli z nami jeździć i wtedy skończy się nasze poszukiwanie skarbów :( ... e tam! nie martwię się! Czas szybko pędzi, teraz dzieci, kiedyś wnuki, prawnuki, praprawnuki itp, itd. Ciekawa jestem kto jeszcze na Vitalii bawi się w szukanie skrzynek :)

Właśnie uświadomiłam sobie, że Vitalia i Geocaching (strona ze skarbami) są najczęściej odwiedzanymi przeze mnie portalami. A! i jest jeszcze generator-ogloszen, na który także codziennie zaglądam. O proszę! I już mam tytuł dla tego wpisu: moje ulubione strony www :D

Mój ranking to:

1. Vitalia.pl (odchudzanko)

2. Geocaching.pl  (skarby)

3.Generator-ogloszen.pl  (zakup, sprzedaż, wynajem nieruchomości)

A Wasz?

23 lipca 2014 , Komentarze (2)

Zapragnęłam działki nad wodą. Nie ma dla mnie znaczenia czy to będzie rzeka, jezioro, morze czy ocean ... no dobra ... żartowałam!!! ... na morze i ocean mnie nie stać. :D Ale już zwykły stawik, tudzież sadzawka byłaby mile widziana. Wyobrażam sobie siebie siedzącą nad brzegiem tego czegoś (wodę mam na myśli), wsłuchaną w rechot żab, szum trzcin, ewentualnie inne odgłosy natury. Rzecz jasna nie wchodzi tu w rachubę ryk lwa, syk kobry, ani grzechotanie grzechotnika ;) :D :D :D Fajnie byłoby żeby ta natura nie była dzika (jak mój młodszy syn) (smiech);)

Oczywiście jak postanowiłam tak zaczęłam działać. Już rozsiałam wici wśród znajomych (przepraszam, czy ktoś nie ma małej działki na sprzedanie???), już przewertowałam internet i już oczywiście wrzuciłam ogłoszenie na www.generator-ogloszen.pl  Na nich liczę najbardziej. Teraz tylko czekam na wysyp propozycji zakupu (smiech)

19 lipca 2014 , Skomentuj

Nie będę pisała, że długo mnie nie było, bo wciąż mnie długo nie ma (smiech) Za każdym razem jak robię wpis do pamiętnika na Vitalii, to obiecuję sobie, że będę systematycznie robiła nowe wpisy. Niestety ... na planowaniu się kończy ;)

Wczoraj wróciłam z rewelacyjnej wycieczki: był to rejs po Nilu połączony z wycieczką do Kairu. Ach! Dlaczego ten czas tak popier... tzn. pędzi. Dopiero co pakowałam walizy, a już ponownie pracuję na płaskodupie na swojej kanapie (smiech) Ten wyjazd był dla mnie szczególny: pierwszy raz moje starsze dziecię nie pojechało z nami. Pozostał sam w domu aby cieszyć się wolnością, sprawdzić swoją odpowiedzialność i imprezować dniami i nocami bez nadzoru dorosłych. Nasza podróż rozpoczęła się od przylotu w czwartek do Hurghady, piątek spędziliśmy na leżingu i smażingu, a w sobotę bladym świtem pojechaliśmy autokarem do Luxoru. Tam po zwiedzeniu Doliny Królów zameldowaliśmy się na statku. Po południu obejrzeliśmy miasto jeżdżąc bryczką (to akurat było okropne). Kolejny dzień to zwiedzanie Karnaku (szacun dla technologii sprzed kilku tysięcy lat) i wieczorem wypłynęliśmy do Edfu. Nocny rejs miał zabawny incydent: panowie na statku zapragnęli obejrzeć finał Mundialu więc statek zacumował przy rosnącym na brzegu rzeki drzewie, bo inaczej tv traciła zasięg(smiech) Podczas meczu siedziałam sobie na tarasie, oglądałam gwiazdy i wsłuchiwałam się w okoliczne odgłosy. W oddali słychać było nawoływania muezina oraz późniejsze modlitwy. Ta sytuacja oraz trwający Ramadan sprawiły, że baaaardzo zainteresowałam się islamem. Trzeba przyznać, że wszystkie opracowania na ten temat przedstawiają niesamowicie mądrą, dobrą, przepełnioną szacunkiem religię. Wiecie coś na ten temat? Ja jestem religijną ignorantką, wiem bardzo mało na te tematy. 

W Edfu - Świątynia Horusa znów uświadomiła mi, że my - Słowianie - byliśmy bardzo "do tyłu" za tamtą kulturą. Kiedy nasi przodkowie skupiali się na tym jak upolować żarcie i przetrwać zimę, oni mogli zdobywać wiedzę, poszerzać horyzonty rozwijać myśl techniczną ;)

Potem kontynuacja rejsu. Widoki zapierające dech w piersiach. Ależ ten Nil szeroki!!! Tereny pustynne, gdzie po maleńkim pasie zieleni przy Nilu rozciągał się widok na piachy, góry, pasące się czasami wielbłądy. Chwilami widać było wioski i obowiązkowo kąpiące się w rzece dzieciaki, które na widok statku machały rękami i wołały helloo ;) :D

Następnie dopłynęliśmy do Kom Ombo. Tam podziwialiśmy Świątynię Sobka, zwiedzaliśmy muzeum mumifikacji krokodyli (po co je mumifikować???? ), zachwycaliśmy się okolicznościami przyrody. Cudnie wyglądają palmy na tle zachodzącego słońca. Tego dnia na statku był Galabija Party. Uczestnikom rejsu zaproponowano zabawę w przebraniach arabskich, przy egipskiej muzyce. Fajnie było!

Kolejnego dnia zawitaliśmy w Asuan. Boże co za upał!!!  50 stopni w cieniu, odczuwalna plus 10. Miejscowość leży całkiem blisko granicy z Sudanem, tam naprawdę panują piekielne upały. Tam zwiedzaliśmy Świątynię Izydy na wyspie File (ale historia miłosna!!!. co za widoki!!!). Późnym wieczorem, po 22 godzinie wymeldowaliśmy się ze statku i pojechaliśmy na lotnisko. Tam nocnym samolotem dotarliśmy do Kairu. Oczywiście pierwszym punktem programu były świątynie Koptyjskie, synagoga oraz ... uwaga ... [werble !!!!] MUZEUM NARODOWE :D :D :D  Jejku!!!  Oczy wyszły mi z orbit na widok skarbów, które tam zobaczyłam. Jak oni WTEDY robili te posągi??? JAK???? Kurczę! Pomijając to, że kształty absolutnie naturalne, że świetnie zachowana barwa, ale oczy, z wyraźnymi źrenicami, jak prawdziwe. Oczywiście największe szaleństwo to sale ze skarbami Tutanhamona. Taki gówniarz, a tyle tego posiadał! Do wyjazdu byłam przekonana, że był to najbardziej znany faraon, okazało się, że wcale nie. On znany jest tylko dlatego, że jego grobowiec nie był okradziony, natomiast jako faraon nie zaistniał (np. w przeciwieństwie do Merenptah, który pogonił z Egiptu Żydów). Tutanhamon posiadł mnóstwo złotych ozdób (pierścionki, bransoletki, naszyjniki - takie jak współczesne); oczywiście swoją złotą maskę, którą można obejrzeć w necie, trony, sarkofagi itp, itd; obłęd!.  Niesamowite były alabastrowe pojemniki na perfumy, które po otworzeniu przez archeologów nadal pachniały (mój syn obwąchiwał gablotę ;) ) Uświadomcie mnie jak oni kilka tysięcy lat temu robili taka biżuterię i przede wszystkim jak zrobili tą złotą maskę?????   Po muzeum pojechaliśmy do Gizy - wiadomo tym Kair stoi ;) Piramidy oraz sfinks ... tak to rzeczywiście jeden z cudów świata. I znów pytanie:  j-a-k ??? Ostatnim punktem programu była wizyta w wytwórni perfum. Tak, oczywiście nakupiłam pachnących olejków ;) ;) ;)

Wieczorem autokarem wracaliśmy do Hurghady. Powrót też zmusił mnie do rozmyślań. Jak to możliwe, że biedny Egipt jest w stanie zrobić przez pustynię prostą, dobrą drogę, dzięki której 460 km trasy pokonuje się bez problemu w 5 godzin wraz z postojem, a u nas czasami przejazd z 200 km zajmuje właśnie tyle. Po 23 jedliśmy już późną kolację. Kolejny dzień poświęciliśmy na leżingo - plażing, a o północy siedzieliśmy już w samolocie do PL.

Naładowałam akumulatory tak bardzo, że wystarczy mi na kolejny rok pracy. Było wspaniale.

24 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

(impreza)urodziny oczywiście dwudzieste ósme oczywiście plus minus dziesięć:D O moich urodzinach pamiętała: Vitalia, Takko, Makalu i Top secret ]:> (Kochają mnie). Pamiętało też starsze dziecko, ale to nie jest fajne, bo od rana mi wypomina, że strrrasznie posunęłam się w czasie od wczoraj (cwaniak) A! I jeszcze rano opierdziel dostał na okoliczność tych moich urodzin. Przyszedł zanim cokolwiek powiedział ja już strzeliłam gadkę, że kasy nie dostanie, bo chwilę temu zasililiśmy jego konto na okoliczność kieszonkowego (smiech) A ten - słodki mój chłopczyk - życzenia chciał złożyć. :( ... ale zważywszy na fakt, że dobry opierdziel nie jest zły .... nie sądzę aby po tej akcji zaczął się moczyć lub jąkać. Zawsze może to zrzucić na kobiecą huśtawkę hormonalną. (swinia)

Mąż przypomniał sobie jak dostałam sms z życzeniami od mamusi ... i od tamtej pory siedzi w sklepie i wybiera mi prezent (smiech)(smiech)

30 marca 2014 , Komentarze (2)

Jejku ale odpoczęłam!!! Cały weekend był po prostu bajeczny. Szczerze mówiąc nie pamiętam co się stało z popołudniowym piątkiem, ale za to sobota i niedziela ...mmmmmm .....(tecza) Wybrałam się na wycieczki rowerowe. Pierwszego dnia przejechałam 15 km, drugiego prawie 25. Byłam totalnie zmęczona i absolutnie zrelaksowana. Jechałam asfaltową drogą, która wiodła przez sosnowy las. Ptaki - jak zwariowane uskuteczniały TAAAAKIE trele, że dech zapierało. Zapach lasu - obłędny! Mokre drzewo, mieszało się z suchą już trawką i wilgotnymi liśćmi. Wróciłam do domu szczęśliwa, spokojna, z bananem na ustach.

... tylko siodełko mam beznadziejne (smiech)Jak zsiadłam z roweru, to mój tyłek (gdyby mógł) powiedziałby mi kilka ciepłych słów :x(smiech)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.