Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Clarks

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2012 , Komentarze (6)

Aż dziw bierze, że można być tak konsekwentnym jak ja Oczywiście mam na myśli systematyczne popełnianie wpisów w moim pamiętniku. Tłumaczę sobie, że absolutnie nie mam czasu, po czym wertuję 50 cudzych pamiętników, zaczytując się radościami i problemami innych.
Co u mnie? Jestem zakochana po uszy w moim własnym, osobistym mężu. Z serduszkami w oczach patrzę na niego i zastanawiam się jak to się stało, że to akurat mi trafił się ten mega super wypasiony egzemplarz i kandydat na męża wszech czasów? Jestem farciarą.
W pracy - świetnie. Sezon urlopowy zbliża się wielkim krokami. Zamierzam czynić stosowne przygotowania w najbliższy weekend. Wciąż wymyślam nowe trasy wycieczkowe. Rozrzut mam naprawdę duży - od Włoch poprzez Francję, aż do Egiptu Się zobaczy co z tego wyniknie.
Obecnie mam ubytki personale w domu. Starsza latorośl wyjechała na  "Zieloną Szkołę". Cały tydzień nie będzie go w domu. Nie żebym tęskniła, ale wkurza mnie Bździągwa, bo nie odbiera ode mnie telefonu (taki twardziel !) i na dodatek zadzwonił do swojego rodzica (czyli mojego męża) aby powiedzieć, że MAM NIE DZWONIĆ ... ok ... mściwa nie jestem ... ale pojadę mu po kieszonkowym za niechęć do kontaktów z mamusią

17 maja 2012 , Komentarze (11)

Inaczej mnie nazwać nie można   Oczadziałam czy co? Wczoraj frytki. Dziś fura ziemniaków gotowanych. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, nie wiem dlaczego wciągnęłam pół gara Po prostu gotowałam obiad dla moich chłopaków i tak mi te ziemniaczki pachniały, tak się do mnie uśmiechnęły, że uległam.  A wszystko się tak świetnie zapowiadało.
Rano - owsianeczka
drugie śniadanie - jogurcik musli
obiad - kanapka (grahamka z wędliną, ogórasem, pomidorem, sałatą - wieeeelka)
podwieczorek - miała być sałatka (zielona sałata, papryka, kiełki sos vinegret), a było powyższe plus wspomniane wcześniej ziemniaki
kolacja - 3 gruchy (czemu ja nie umiem skończyć na jednej???)
... a potem jeszcze miska popcornu (słowa nie powiem ) i dwie lampki wina (wytrawnego, jeżeli to chociaż minimalnie usprawiedliwi moje wybryki).

:( :( :( :( :( :(


O co chodzi z tymi ziemniakami? Może ktoś na mnie urok rzucił? Nie wiem ... laleczka Voo - Doo, którą ktoś faszeruje ziemniakami??? Hmmm ...

16 maja 2012 , Komentarze (3)

Mojej bytności tutaj na Vitalii nastąpi. W ciągu tego roku schudłam .... yyyy .... to znaczy nie schudłam ani grama Zachwycające postępy Kurczę!!! Nie mam motywacji ani dudu. Wiem, że moja waga jest ok i pomimo, że mam zrywy i wstępuje we mnie duch odchudzacza,  to jednak szybko mi mija i olewam temat. Teraz (od poniedziałku 14. V) jestem w fazie ekstra dietowo - sportowej i mam nadzieję, że mi nie przejdzie dopóty dopóki nie zobaczę 57 kg na wadze. Szlag mnie trafia na to moje podejście. Postanowiłam, że będę zapisywać swoje codzienne menu. To trochę usystematyzuje codzienne żarcie i MOŻE trochę zmotywuje do działania.
Co poza tym? Nuda totalna. W pracy nic się nie dzieje (pomijając stres, kontrolę organu nadzorującego, a potem dyrektora, nadmiar obowiązków itp, itd). W domu też marazm (jeśli nie uwzględniać planów remontowych na nadchodzący weekend). Dzieci spoko, mąż też całkiem, całkiem. Nie ma o czym pisać.
Aaaa!!!!  Zapomniałam!!! Dzieje się!!! Wczoraj zakupiliśmy altanę do ogrodu. Oczami wyobraźni już ją widzę : drewniany podest, surfinie wiszące wokół , 3 białe lampiony w środku, ratanowe mebelki, lodóweczka ogrodowa, a w niej ...  (jejku diabeł mnie kusi) ... zimny gingers, carlsber, nooo dobra ... i woda niegazowana


Dzisiejsze menu:
śniadanie - owsianka
II śniadanie - wielkie jabłko plus łyżka miodu (wiem, super zestaw)
obiad - kanapka: grahamka, wędlina, ogóras, masło (w pracy)
podwieczorek (albo obiad właściwy) - zaczęłam od kolby kukurydzy, potem (o zgrozo!) fura frytek - po co??? po co???
kolacja - jogurt naturalny
przekąska poaerobikowa - wielkie jabłko i micha rzodkiewek.
Ale poracha! Dopiero teraz to widzę

6 maja 2012 , Komentarze (5)

... dawno się tak nie namarzłam Niebo bezchmurne, słońce ostro grzejące i ... i ... i na termometrze 10 stopni C.  Oczywiście sugerując się prognozami pogody DLA POLSKI CENTRALNEJ wzięłam ze sobą sukieneczki plażowe, dwa kostiumy kąpielowe, klapeczki, sandałki  itp, itd. Właścicielka pensjonatu, do którego zjechaliśmy przeżegnała się lewą ręką na nasz widok. My rozebrani, w strojach absolutnie letnich, ona w kurtce, szaliku i rękawiczkach.
Mimo to, było cudownie. Spacerowaliśmy, zwiedzaliśmy, siedzieliśmy na plaży, randkowaliśmy i urlopowaliśmy. Najbardziej dziwił mnie widok rozebranych ludzi na plażach. Ja w bluzie polarowej, zasunięta po szyję, a obok nagie dzieciaczki, ludzie, którzy osłonięci parawanem opalają się jak podczas wakacji. Jak??? Jaaaak??? Czy ja jestem takim zmarźlakiem, czy oni mieli ze sobą przenośne promienniki ciepła plus maści rozgrzewające rozsmarowane na ciele? Hmmm ...

22 kwietnia 2012 , Komentarze (5)

Dziś mój mąż powiedział, że mam ciało dziewiętnastolatki Ucałowałam go namiętnie, bo wniosek jest tylko jeden : dawno nie widział jak wygląda ciało 19-latki. Mało tego! Nie ma również odniesienia do 25-latki ponieważ zauważyłby miażdżącą mnie różnicę Ech! Kocham Go. Oby jak najdłużej patrzył na mnie przez różowe okulary 

... a wracając do "ciał" swego czasu moim ulubionym dowcipem było : "Mam ciało osiemnastolatki ... trzymam je w tapczanie"

Dietowo ok, sportowo również. Za tydzień wyjeżdżam na 8 dni nad morze. Przedłużam sobie nieco długi weekend. W jednej pracy wzięłam wolne z tytułu opieki nad dzieckiem, w drugiej w tym tygodniu zamierzam nadpracować trochę godzin. Tak więc do czasu wyjazdu trochę się wyeksploatuję, ale myślę, że cel jest zacny
Poproszę wszystkich o jedną Zdrowaśkę dziennie by dopisała wtedy pogoda
.


3 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

... będą Święta  !!!! Ależ ja to lubię! Jestem stworzona do świętowania w polskim tego słowa znaczeniu Biesiadowanie, wielogodzinne maratony jedzeniowo- rozmowne. Och! Jestem w tym świetna. Gdyby ktoś stworzył etat "świątecznego biesiadnika" nie miałabym sobie równych. Szczeble kariery pokonałabym z szybkością błyskawicy i w bardzo krótkim czasie byłaby prawą ręką prezesa.
Póki co czynię przygotowania - furę jaj już kupiłam. Dom wysprzątany na błysk (łącznie z oknami); świąteczne stroiczki gotowe; część zakupów poczyniona. Jednym słowem - luz. Muszę tylko jeszcze wytrwać 2 dni w pracy. W piątek zaczynam urlopowanie. Dlatego też umówiłam się już na wizytę u fryzjera. Po raz drugi w życiu będę malowała włosy

ps. malujecie pisanki?

28 marca 2012 , Komentarze (6)

Ech! Sama nie wiem : jestem grzeczną dziewczynką czy Magdalena ma na mnie tak duży wpływ Wystarczyło jedno maleńkie słówko dotyczące braku cotygodniowych wpisów i mam natychmiastową ochotę popełnić wszystkie zaległe posty, plus oczywiście w ramach zadośćuczynienia dokonać kilka nowych na kolejne tygodnie
Tylko spójrzmy prawdzie w oczy : kto to będzie czytał oprócz mnie? Skończyłoby się tak, że jakiś "życzliwy" poprosiłby mnie o zrelacjonowanie w trzech punktach (albo w dwóch jeśli byłoby to możliwe) treści zawartych w moich nowych wpisach.  Oczywiście nie chodzi o to, że nie potrafiłabym tego zrobić (bo w końcu co to za problem napisać : 1. nuda; 2. nic się nie dzieje), ale o poczucie obciachu temu towarzyszące. Jako zarozumiała trąba marzę o tym by rzesze ludzi, codziennie z napięciem, ogryzając paznokcie u stóp zaglądały na Vitalię z nadzieją na MÓJ nowy wpis. Niestety życie weryfikuje marzenia :D
Po pierwsze nie mam o czym pisać. Moje życie jest absolutnie zwyczajne : praca-dom-praca-dom-praca-dom. W pracy, owszem,  fajnie, ale mrożących krew w żyłach historii nie doświadczam. Gdybym zaczęła pisać czym się zajmuję, po pięciu minutach czytania każdy chrapałby bardzo donośnie. Codzienność domowa? Jest naprawdę sympatyczna, ale totalnie zwyczajna : zdrowe, kochane (tak, tak, diablątko też) dzieci, mąż najlepszy na świecie (oczywiście są chwile kiedy twierdzę zupełnie inaczej), a ponadto wiele, wiele sytuacji, w których główkuję jak z nich wybrnąć i jednocześnie nie popełnić fopaszyska wielkości Kasprowego. Ostatnimi czasy jestem bombardowana pytaniami typu : "Mamooo, a co to orgazm?" "Mamooo, a jak się łączy plemniczek z jajeczkiem" ; "Mamooo, a proszę Cię - pokaż mi - obiecuję, że nie będę się śmiał, TO czym się rodzi dziecko"  ....
..... aaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!! RATUNKU!!!!  Niech nikt mi nie mówi, że wystarczy tylko rozmawiać z dzieckiem, wystarczy szczerość i żadne pytanie nie będzie trudne
A dietowo? Jest ok. Na aerobik biegam, niemal codziennie kurcgalopem osiedle okrążam. Na szczęście w wadze padła bateria, więc mogę się łudzić, że jest cudownie. Przyznam się bez bicia, że boję się kupić nową baterię by nie przeżyć mega rozczarowania.
A poza tym powiem po cichutku, na uszko, tak żeby nikt nie słyszał : dopadło mnie przesilenie wiosenne (czy zimowe?). Jestem senna, zmęczona, bez wigoru. Po prostu flaki z olejem.

14 marca 2012 , Komentarze (10)

Albo zupełnie za darmo. I zaznaczam : proszę o przemyślane decyzje, bo zwrotów nie przyjmuję O czym/kim mowa? O moim małolacie niedobrocie.
Byłam dziś na wywiadówce. Teoretycznie wszystko super. Na ogół ma 5 i 6, robi też za klasowego zdolniachę. Natomiast zachowanie ... ech ... spuszczę na to zasłonę milczenia. Na wszystkie pytania dotyczące jego rozbrykania odpowiada w szkole , że : [uwaga!!!] - ODREAGOWUJE STRESY DOMOWE!!! Ale gadzina z niego Na szczęście nauczycielka jest super świetna i wie, że owe stresy są związane z np. koniecznością bycia w łóżku o 21 lub zakazem korzystania z komputera w trakcie tygodnia pracy. Generalnie rzecz ujmując wg nauczycielki - mały koleżka jest przeuroczy, przefajny, przepomysłowy i arcywiercipiętkowy. Chętnie wypowiada się na lekcji - niestety jeszcze chętniej wypowiada się  nie na temat
Ze "stresów domowych" obśmiałyśmy się obydwie. Uświadomiłam nauczycielkę, że to jeszcze mały kaliber w porównaniu z tym, że moje dziecię ukochane, w sklepach, gdy nie chcę spełnić jego kaprysu argumentując, że coś jest za drogie lub nie mam pieniędzy, zawsze komentuje głośno : "A NA WÓDKĘ STARCZY!"  
Przyznaję bez bicia : śmieję się z tego i zupełnie nie wiążę z warunkami życia domowego

10 marca 2012 , Komentarze (5)

Kolejne moje noworoczne postanowienie poszło się czesać. Pierwszego stycznia zakładałam, że : a) schudnę (konsekwentnie nie realizuję), b) wychowam młodszego (hmmm ... popadam ze skrajności w skrajność : raz wydaje mi się najsłodszym i najgrzeczniejszym dziecięciem na świecie, innym razem mam ochotę sprawdzić jego dna, bo NIEMOŻLIWE żebym ja wydała na świat takiego potwora ) - w temacie wychowania niby działam, ale czy skutecznie? Może to wychowanie zrzucę na jego przyszłą żonę? Pomyślę jeszcze nad tym. c) będę robiła przynajmniej raz w tygodniu wpis na Vitali (dopuściłam się grzechu zaniedbania z przyczyn absolutnie obiektywnych. Po pierwsze w zeszłym tygodniu odwiedziła mnie mama, zabawiła 5 dni, w trakcie których karmiła nas, tuczyła, dbała by obwód naszych brzuchów powiększył się z metra do dwóch. Natomiast w tym tygodniu - dopadła mnie angina. Walczę dzielnie, łykam antybiotyki, witaminy, tudzież inne wspomagacze, ale jestem totalnie pozbawiona sił).
Oczywiście jako super stała i poukładana osoba - na kolejny tydzień planuję to samo co zawsze od niemal roku (patrz: założenia styczniowe)

26 lutego 2012 , Komentarze (3)

W głowie mi się przepaliły wszystkie bezpieczniki ... la .. la .. la ... jestem spokojna ... w mojej głowie wojna
Każdy przynajmniej raz w życiu widział tzw. "Film drogi" lub "książkę drogi" itd.  A mnie od kilku dni dręczą sny drogi W sumie nie wiem czemu się śmieję, bo to raczej koszmary, wręcz thrillery - masakra! Próbowałam sprawdzić w senniku co oznaczają, ale fabuła jest tak rozbudowana, że nie wiem, który szczegół jest istotny. Jednego dnia śniło mi się, że po wyjściu z pracy nie zastałam na parkingu swojego auta. Zdenerwowałam się, że został skradziony, a potem nagle okazuje się, że to kolega w ramach dowcipu odpalił dwoma kabelkami (jak złodziej) i przestawił go "gdzieś"  - i co wtedy? - ja na maksa zestresowana biegam po mieście i szukam samochodu WSZĘDZIE - a w głowie tłucze mi się myśl, że za 15 minut muszę być już w drugiej pracy. Jejku!!! Budzę się zlana potem i zmęczona po tym ganianiu. A najbardziej przykre jest to, że od tego biegania nie chudnę   Kolejnego dnia śnię, że się ukulturalniam z młodszym synem. Chodzimy po wielkim muzeum i nagle ktoś do nas zaczyna strzelać. Ja oczywiście nie w ciemię bita, przygotowana na każdą ewentualność, również wyciągam z kopertówki rozkładanego kałacha i też strzelam osłaniając dziecko.  Wypadamy szybko z budynku, biegniemy przez parking chyłkiem do mężowego samochodu. Tam  chowamy się za kołami i ja drżącymi rękami próbuję włożyć kluczyć do zamka i otworzyć drzwi, a klucz okazuje się być z gumy i nie mogę nim manipulować w zamku (a teraz właśnie uświadomiłam sobie, że mogłam otworzyć pilotem - ale byłam durna w tym śnie). W każdym razie - też stres maksymalny, mimo mrozu ja zlana potem i zestresowana, że bandyci w budynku zobaczą gdzie się schowaliśmy i ustrzelą mi dziecko. W końcu udaje mi się otworzyć autko, konspiracyjnie wczołgujemy się do środka, wkładam klucz do stacyjki i ... on się łamie. Budzę się totalnie zestresowana - ale wcale nie chudsza Nie wiem jak to zinterpretować. Przepraszam, czy jest na sali lekarz???

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.