Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 123404
Komentarzy: 4907
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 17 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 39 lat, Piernikowo

172 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2023 , Komentarze (16)

Chciałabym nauczyć się języka migowego. Mieszkając w Polsce myślałam, że jest jeden uniwersalny język migowy. Okazuje się, że każdy kraj ma swój specyficzny język migowy. Myślę, że najbardziej przydatny mógłby być język migowy holenderski – gebare taal. Jednak najpowszechniejszym jest prawdopodobnie ASL – america sign language. Według strony holenderskiego języka migowego jest 6 tysięcy języków na świecie i 140 języków migowych.


Chodzi mi też po głowie, aby zrobić tutaj jakiś dyplom i zmienić pracę. Patrzyłam w zakresie „natura i zdrowie” mogę zrobić w 2,5 roku VWO i z tym dyplomem iść tutaj na studia. Nie wiem, czy dobrze rozumiem tutejszy system szkolnictwa, więc muszę w piątek poruszyć ten temat z Kayem – moim prowadzącym z poradni zdrowia psychicznego. Chodzi o to, że są duże braki w wielu sektorach w Holandii i na przykład na stanowisko kontrolera żywności i napojów potrzeba obecnie 117 ludzi na każdego jednego kandydata, który zostaje przyjęty. Żeby jednak zostać takim kontrolerem to trzeba robić w oficjalnej szkole 6 lat VWO i chyba 3 lata WO. Ale mogę się mylić. Zaś szkoły online oferują VWO już od 2,5 roku z egzaminem państwowym w DUO – tam gdzie zdawałam swoje egzaminy. Jednak czy jest sens cofać się w rozwoju do studium, jeśli mam studia skończone? Nie wiem. Mam w tym momencie luźną kasę, która mogę mądrze, lub głupio wydać. No bo chyba nie wspominałam – firma rozdała premie roczne i dostaliśmy z mężem po 6,6 tys euro brutto – niecałe 4 tys euro na rękę na osobę. Chciałabym zmienić pracę i te pieniądze mogą być dobrą dźwignią…

13 grudnia 2023 , Komentarze (2)


Wyszlam już kilka razy w tym miesiącu na siłownię. Za tydzień jadę do Polski to będzie przerwa, ale póki co chodzę średnio co dwa dni. Ostatnio maszyny zrobiły mi test siły, więc mam dopasowane obciążenia do swoich możliwości. Praktycznie w większości ćwiczeń mam postęp, a w push press ach mam regres. Nie wiem, czy to był gorszy dzień czy co? 


 Dziś też planuje iść na siłownię. 

 Ostatnio odkryłam, że maszyny cardio Mają opcje podazania szlakami turystycznym na całym świecie. Pierwszego dnia więc wybrałam program że szlakami w Maine, USA i niagara falls w Kanadzie. Kolejny trening szlam przy i po lodowcach w argentynskich Andach. Wydłużyłam więc cardio z 8 min rozgrzewki do 30 min oglądania widoczków. 

11 grudnia 2023 , Komentarze (8)

Jest to dość trudne pytanie. Nie napędza mnie szczególnie nic konkretnego. Żyję, bo jeszcze nie umarłam. A co sprawia, że jakoś jeszcze żyję? W zasadzie nic. Nie mam celu w życiu. Nie mam miejsc, które bym chciała koniecznie zobaczyć przed śmiercią. Są takie, które chcę zobaczyć, ale by na tym opierać mój cel w życiu? Muaaah. Nie.

Mam tych kilka rzeczy, które lubię robić i to tyle. W zakładce Fotografuję napisałam parę słów i dodałam nowe zdjęcia. Poza tym cudów nie ma. Staram się znaleźć ekscytację w małych rzeczach i jak zdarzają się one codziennie i codziennie coś malutkiego daje mi powód, by żyć, to czemu nie?

A wy macie jakieś konkretne rzeczy, które was napędzają?

10 grudnia 2023 , Komentarze (4)


Listopad minął chyba szybciej niż październik. Po marszach w górach Hiszpanii zostały mi marsze w płaskiej Holandii. łącznie przeszłam 43 km i niewiele biegałam. Takim fajnym celem jest 100 km biegania w miesiąc, a wychodzi koło 20…

Było więcej roweru, ale nadal spaliłam mniej kalorii niż wcześniej.

Zaczęłam chodzić na siłownię, ale tam spalam mało kalorii, bo robię treningi siłowe. Spałam mniej, za to częściej śniłam. Wydaje mi się, że jest to efekt, że przez dwa tygodnie nie miałam dreadów. Kiedy mam założony czepek do spania w dreadach to nie mogę położyć się na plecach, a najczęściej na plecach śnię. Także wtedy budzę się więcej w ciągu nocy. mam wrażenie, że cały listopad chodziłam niewyspana. Obecnie jest jeszcze gorzej.


Podsumowanie garmina mówi mi, że regeneracja przebiega nieprawidłowo, źle i za krótko śpię oraz moje serce pracuje niemiarowo, bo mam za dużo stresu. Martwi mnie zbliżający się wyjazd do Polski. Wszystko wygląda bardzo źle. Nie odpocznę. Nawkurwiam się. Matka znów zrobi mi emocjonalny rollercoaster i guilt trip. oglądanie teściowej w jej szybko pogarszającym się zdrowiu też nie pomoże. Teść to buc, który wszystkim drenuje siły emocjonalne wieczną krytyką. Nie wiem, czy znajdę czas, aby odwiedzić babcię…. Wrócę do Holandii i wtedy trochę odpocznę. Za 3 tygodnie trochę odpocznę…


Obecna waga jest wyższa niż gdy zaczynałam chodzić na siłownię. I nie są to mięśnie, bo ich procent się nie zmienił. Tłuszcz nie spada, waga przestała spadać i wzrosła. Jestem niezadowolona.

Spacery są ostatnio bardziej mroczne niż wcześniej, bo do tego wiecznie pada…


Plan na grudzień przewiduje więcej chill outu z moim kotem, tydzień w Polsce, wyjście do znajomych na sylwestra [choć to jest bardzo luźny plan] i byczenie się kilka dni w domu przed nowym rokiem.


9 grudnia 2023 , Komentarze (7)

Pod koniec listopada spotkaliśmy się z fotoclubem w muzeum regionu zwanego Zijpe. Moja wieś leży na granicy Zijpe i była kiedyś ważnym węzłem transportowym. Wycieczka była zorganizowana w ramach kontrybucji rocznej i prócz zwiedzanie i poczęstunku, czekała na nas także czasowa wystawa fotografii Zijpe. Były zabytkowe aparaty jak i prawdziwe odbitki zdjęć słynnych osób – w tym królowej Wilhelminy oraz Abrahama Lincolna.

Muzeum znajduje się we wsi niedaleko mojej, więc poszłam pieszo z kijami. Było zimno, ale sucho, a droga zajęła mi nieco ponad godzinę. Po drodze zatrzymałam się kilkukrotnie, by zrobić zdjęcia. Telefon ustawiam na kijach dla stabilizacji i ustawiam długi czas otwarcia przesłony. Dzięki temu efekt jest bardzo zbliżony do tego, co widzi ludzkie oko. Nadal nie jest na zdjęciach tak magicznie, jak na żywo, ale jakąś cząstkę atmosfery chyba udało się uchwycić.

Najpierw czekała na nas kawa i ciasto oraz krótka przedmowa od kustoszy, a później podzieliliśmy się na grupy i chodziliśmy po muzeum z przewodnikiem. Mnie i moich kolegów i koleżanki oprowadzał bardzo miły pan imieniem Gonno. Jak wspomniałam już, widzieliśmy zdjęcia i aparaty, ale także lokalne obrazy, rzeźby oraz zabytkowe narzędzia rolnicze oraz szczątki zwierząt odkryte w ziemi. Eksponatów było mniej niż w Huis van Hilde, ale to muzeum skupia się na trochę innej historii.

Szczególnie podobała mi się sala multimedialna, gdzie była projekcja przedstawiająca losy Zijpe na przestrzeni kilku tysięcy lat. Gonno wyjaśnił mi później, że Morze Północne przez to, że było kiedyś lądem, nie jest wcale głębokie. Na głębokości 25m nadal można znaleźć szkielety zwierząt takich jak bydło czy mamuty, które spacerowały tamtędy przed zlodowaceniem. Podnoszący się poziom wód sprawił, że te łąki zostały zalane. Holendrzy osuszali teren budując system zapór i wypompowując wiatrakami wodę około 900 lat temu. Moja wieś istnieje od około 1200 roku. Leżała nad brzegiem Morza Południowego [które obecnie nie istnieje, bo Holendrzy je zamknęli, osuszyli i obecnie jest słodkowodnym jeziorem IJsselmeer] i znajdowała się tutaj śluza, którą statki z wypraw do Indii Wschodnich [dzisiejsza Indonezja] przywoziły po przeładowaniu na mniejsze jednostki, towary do Amsterdamu. Moja wieś była bramą do Amsterdamu, choć leży jakieś 50km od niego.

Zbudowano najpierw dijki [wały powodziowe/groble] powyżej Omringdijk, który chroni Schagen [wówczas miasto nazywało się Scagen lub Skagen] przed morzem. Omringdijk ma około 200 km i można zrobić sobie nim ciekawą trasę rowerową. biegałam tamtędy, jeździłam rowerem i naprawdę ma ładne odcinki. Zbudowano Slikkerdijk, który idzie przez moją wieś oraz dijk na północy odcinający dopływ wody morskiej. Wykopano kanał Grote Slot, wzdłuż którego biegam i robiłam powyższe zdjęcia. Wg tego, co usłyszeliśmy, do 1920 roku woda w ziemi, na której chciano wypasać krowy była nadal słona i nie można było skarmiać roślinnością zwierząt. Stopniowe jednak przepuszczanie kanałami wód z IJsselmeer spowodowało wypłukanie soli do morza i rozwinięcie się nowej flory naleciałej z kontynentu. W mojej okolicy prawie nie ma drzew. A już na pewno nie ma dużych, starych, zabytkowych drzew. Jest płasko, bo cała okolica była dnem morza. Albo moczarami. Był nawet taki okres w historii, kiedy Holandia [a raczej lokalne ludy] prowadziła wojnę z Cesarstwem Rzymskim i aby zniechęcić Rzymian od podbijania północy – Holendrzy zalali całe połacie ziemi wodą morską. Rzymianie grzęźli w błocie i trzcinie i porzucili dalsze ekspansje. Poniżej Amsterdamu faktycznie są ślady fortyfikacji rzymskich, ale u nas już nie zdążyli osiąść. tak więc Holendrzy od zawsze władali wodą, budowali i niszczyli groble i używali wody jako broni przeciwko wrogowi.

Na starej mapie widać dokładnie w jak równe geometryczne wzory pocięte jest Zijpe. Dzięki tej metodzie budowania kanałów i dijków można było efektywniej osuszać i odzyskiwać z morza kolejne hektary. Miejscowości takie jak moja słynęły z handlu morskiego oraz były osadami, gdzie zamieszkiwali wielorybnicy. Do dziś w herbie mojej wsi jest wieloryb. Slikkerdijk stał się też podstawą wybudowania kolejnych dijków i osuszenia polderu, na którym obecnie znajduje się miasteczko Anna Paulowna. Zdziwiłam się, że Anna Paulowna jest młodszym miastem niż moja wieś. Zawsze to jednak było tak, że miejscowości handlowe rozwijały się w miasta, a wokół nich tworzyły się mniejsze miejscowości. Tutaj było odwrotnie. Wszystko co na północ od mojej wsi, jest młodsze.

Wieczór minął bardzo ciekawie. Dowiedziałam się sporo i rozmawiałam z przewodnikami, czy można by dostać takie oprowadzanie w marcu, ale po angielsku. Gdy przyjedzie moja przyjaciółka to wybierzemy się z nią i moim mężem na zwiedzanie. Może spróbuję zaciągnąć jakiś Polaków, ale jak znam moich współpracowników to muzea widzieli oni ostatni raz na wycieczkach ze szkoły i raczej wtedy bardziej interesowało ich palenie papierosów za autokarem niż sama wycieczka. Ciężko znaleźć tutaj kogoś, kto podziela moje zainteresowania i przejawia jakąś chęć rozwoju i poszerzenia wiedzy. Pod tym względem życie tutaj potrafi być bardzo smutne.

Posty ostatnio pojawiają się rzadziej. Spróbuję to trochę ogarnąć, ale przyznam, że po ponad 200 dniach codziennego pisania i nieprzyjemnym komentarzu od Zu, straciłam poczucie sensu pisania. Myślałam, że tutaj jestem wolna i na własnych zasadach, a jednak spotkałam się z krytyką i brakiem zrozumienia. Dziękuję jeszcze raz Tatulowi za wstawiennictwo. Spróbuję jakoś przejść to rozgoryczenie i zawód osobą Zu i pisać częściej.

2 grudnia 2023 , Komentarze (1)

Wczoraj wieczorem odwiedziliśmy koleżankę. Pech chciał, że wnuczka jej sąsiadki pomyliła gaz z hamulcem i wjechała nam w stojące przed domem rowery.

Ale po kolei.

Byliśmy umówieni na 17-tądo koleżanki. Jej mama, która odwiedza ją w Holandii zapowiedziała, że będą drinki, więc wzięliśmy rowery. To tyko 15 km, a na dworze było -2 stopnie i miał padać w nocy śnieg. Idealnie. Ważne, że nie zapowiadali deszczu czy sztormu.

Zdążyliśmy już zjeść zupkę i trochę się ogrzać, kiedy usłyszeliśmy rumor, jakby ktoś ze schodów spadał. Wyszłam na korytarz a tam światła samochodu i cień rowerów na szybie drzwi. Po otwarciu rowery wpadły do domu. Dziewczyna wycofała, jej babcia zaś przybiegła zobaczyć, co się stało. Wzięłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia, aby mieć ewentualnie dla ubezpieczalni. Oba rowery są ubezpieczone.

Kierującej nic się nie stało. Bardzo się przestraszyła, ja zaś nie pomogłam bo postanowiłam trochę wyeskalować sytuację, aby mieć pole negocjacji w przypadku potwierdzonej szkody. Najgorsze co może być, to jeśli jedna ze stron weźmie na siebie winę, lub stwierdzi, że się nic nie stało, nim ubezpieczalnia się tym zajmie. Tego uczono mnie na kursie. Spisać protokół dla ubezpieczalni, zebrać dane i zrobić to bez orzekania o winie – ubezpieczalnia sama osądzi. Dziewczyna widać nie miała takiego instruktażu, bo pierwsze co powiedziała to „moja głowa była gdzieś indziej pomyliłam gaz z hamulcem”. Powiedziałam więc, że nas czeka jeszcze w nocy powrót do domu i potrzebuję sprawnych rowerów. Baterie i komputer miałam w domu koleżanki, ponieważ mróz mógłby uszkodzić ogniwo. jednak silnik oraz koła, gdyby doszło do uszkodzenia, uniemożliwiły by jazdę. Wówczas musiałabym wezwać pomoc drogową, aby zabrano nas do domu. Na tym etapie wszyscy piliśmy już alkohol. Poza tym warto zrobić to zgodnie z zasadami, bez skrótów, aby mieć dla ubezpieczalni jaśniejszy obraz.

Zamontowaliśmy baterie – okazało się, że osłona baterii w rowerze męża jest pęknięta. Ja musiałam zamontować osłonę przycisków pilota sterującego silnikiem – ponieważ odpadła i wpadła do korytarza. Zrobiliśmy kilka rundek po osiedlu, zmieniając biegi i przyłożenie silnika oraz testowaliśmy oba hamulce. Rowery wydają się sprawne i są tylko podrapane. Zwłaszcza rower męża. Rozluźniła się też mu stopka do stawiania i trzeba ją mocniej dokręcić. Większych uszkodzeń wczoraj nie stwierdziliśmy.

Zrobiłam zdjęcia dokumentów kierującej samochód oraz dogadaliśmy się, że rano napiszę jak minęła droga do domu i czy wyniknęło coś więcej. Tak też zrobiłam. Osłonę baterii znalazłam w internecie i nie będzie to drogi zakup. Gdy mąż zamówi, wyślemy Tikkie [w Polsce chyba tak działa Blik – nie wiem dokładnie] i będzie po sprawie. Muszę jeszcze w dziennym świetle przyjrzeć się ponownie rowerom, ale raczej nie powinno być dalszych uszkodzeń.

Nie ma co, mieliśmy niezapomniany wieczór.

30 listopada 2023 , Komentarze (7)

Korzystając z obniżki na czarny piątek, zamówiłam sobie pęczek dreadów ze sklepu, gdzie robili mi dready. Tym razem kupiłam kolor, który nazywa się Violet by Di. Diane, która zaplatała mi dready, mówiła mi, że sama stworzyła ten kolor, aby pasował do jej naturalnych - orzechowych - dreadów. Mocuje syntetyki na swoich dreadach i nosi jako ozdobę. Kupiłam wtedy dwa dready koleżance, a teraz cały pęczek dla siebie.

Ponadto zrobiłam zakupy na Temu. Wciągnęła mnie ta strona i muszę ją sobie zbanować wreszcie i odinstalować aplikację. Za dużo pieniędzy tam zostawiam. Postanowiłam kupić m.in. butelkę do torebki. Może latać po torbie na siłownię, nie zajmuje dużo miejsca, i jak zapomnę mojej butelki lub dam ją na zmywarkę, to nie będę musiała znów kupować wody za 1,5euro za 500ml. Butelka ma 600ml pojemności i można myć ją w zmywarce. Jest silikonowa i składa się do poręcznego kwadracika.

Zamówiłam tez kije [a raczej kij, bo nie doczytałam, że to tylko jedna sztuka]. Moje kije były drogie i już je uszkodziłam kilka razy. Zostawię je na urlopy. Tymczasem kupiłam sobie tanie kije, z którymi mogę chodzić tutaj i nie musieć obchodzić się z nimi jak z jajkiem. Domówiłam drugi i czekam teraz.

Zamówiłam też wełniane ocieplacze na nogi. Przydadzą się na spacery i wyjazd do Polski. Ponoć macie już śnieg! Jak ja zazdroszczę teraz ludziom, którzy mogą wyjść przed dom i trzeszczy im pod butami biały puch! Tutaj pojawił się topniejący śnieg, który zaraz zniknął.

W tym tygodniu siłowni mniej. Byłam na rowerkach i był wycisk, jednak na samą siłownię nie mam siły i czasu. W poniedziałek klub foto wybrał się do muzeum, a ja z nimi. We wtorek byłam padnięta i postawiłam na sen. W środę rowerki. W czwartek - dziś - zakupy do późna i po kolacji to już tylko kawka i spanie. Jutro mąż umówił nam spotkanie z koleżanką i jej mamą. W sobotę pójdę z rana, aby popołudniu pojechać do miasta i zobaczyć, czy dostanę prezent dla taty na emeryturę, który myślę, że mu się spodoba. W niedzielę - zobaczy się. Jeśli nie pójdę jeszcze dwa razy na siłownię - będę wkurzona na sobie...

25 listopada 2023 , Komentarze (5)


Mialam lenia by iść na siłownię w sobotę, a za to kusiło mnie bieganie. Poszłam więc na zewnątrz i pożałowałam. Dostałam po twarzy lodowaty deszczem i po 3 km zadzwoniłam po męża, by mnie odebrał. Zamiast spokojnych 9km wyszły mi niespełna 4 kiedy zmoczyło mnie pomimo kurtki przeciwdeszczowe. Nogi, buty, gacie, wszystko mokre. 


 Przebrałam się w suche dresy i poszłam na siłownię. Dzień nie był więc stracony. Trzeba było spalić śniadanie do łóżka, które mąż mi przyniósł. 

23 listopada 2023 , Komentarze (3)

Byłam wczoraj na rowerkach. Pomimo bólu w szyi i ramionach (źle spałam) ćwiczyłam całym ciałem. W nocy obudził mnie skurcz w ręku. Od szyi po łokieć. Rano rozciągałam i przez cały dzień. Masowałam. Ale nie przechodzi. Nie wiem jak się tego pozbyć. 


Na udzie robił mi się taki od biegania. Chyba z braku dobrego rozciągania. A tutaj nie wiem która cześć rozciągnąć, aby pomogło. Na razie jest dupa. 


Dzis dzień wolny od siłowni. Siedzę w kinie. Za chwilę seans Ballady ptaków i węży 

22 listopada 2023 , Komentarze (2)


W poniedziałek nie miałam ochoty na siłowni, a za to ciągnęło mnie na bieganie. Tak też zrobiłam. Wczoraj zaś odwołałam spotkanie, aby iść na siłownię. I cieszę się, że to zrobiłam. Czułam popołudniu zmęczone nogi, ale ttm razem nie po pracy, a po bieganiu. Dawno nie czułam, aby bieganie dało mi zakwasy czy coś. A teraz piekło wchodzenie po schodach. Mimo to dałam radę na siłowni. 


Wklepałam też do Garmina plan treningu. Tak orientacyjnie, bo tych maszyn z eGym tam nie ma, ale te kablowe można uznać, że działają tak samo. Zakres ruchu podobny. Ustawiłam pauzy między ćwiczeniami i seriami i muszę jeszcze wypróbować to w praktyce. Nie będę musiała już wklepywac ręcznie ciężarów i ilości powtórzeń. No, powtórzenia wkurat tak, bo ciężko aby zegarek na ręku w uchwycił ile ruchów nogami się wykonało. 


Dziś rowerki. Choć mam ochotę się wypisać i iść biegać.... 


 Na sowno jest też grafik, kiedy jest najwięcej ludzi. Niestety po pracy mam godziny szczytu. Musiałabym przychodzić godzinę wcześniej, aby był luz. Na razie jednak nie jest tak źle. Poniedziałków za ro lepiej unikać i faktycznie widziałam już taki dziwn, gdzie czekałam długo na zwolnienie maszyn.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.