Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 111448
Komentarzy: 4799
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 38 lat, Piernikowo

172 cm, 79.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 maja 2024 , Komentarze (6)

Zanim przygotuje wpis pozytywny o Pradze I reszcie mojego urlopu, napisze coś innego.


 Czy macie szanse balansować swoje życie zawodowe z osobistym? Zaczęłam się zastanawiać nad specyfiką mojej pracy oraz pracodawcą, kiedy chciałam tą pracę zmienić. I doszłam do wniosku, że tak wygodnie jak teraz, to mi jeszcze nie było i raczej nie będzie. Do tego trafiłam podcast dziś, nagrany kilka tygodni temu, gdzie specjaliści rozmawiają o tym temacie. O młodych kobietach z dziećmi w Polsce, o tym co dla nich znaczy balans, a czym balans naprawdę jest. Polecam słuchowisko. 

 Ja zaś mając wolne dwa dni w tym tygodniu, uciekam dziś na camping. Jutro mam więc też wolne. Zgłosiłam też, że za tydzień w sobotę nie przyjdę do pracy (nadal boli mnie ręka i jestem umówiona do lekarza) więc będę miała teraz już soboty dla siebie. 5 sobót pracujących  w roku to dość dużo moim zdaniem. 


 Najbliższe 4 dni spędzę na campingu z prysznicami, toaletami, kantyną I pokojami socjalnym, w towarzystwie koleżanki i emerytów. Będziemy chodzić po okolicy, jeść suchy prowiant i pić wino z plastikowych kieliszków. Plus czeka nas burza, a jutro ma padać. Ale nic to. Przygoda to przygoda. Spakowałam dobre buty, kurtkę na deszcz, parasol i będzie git.

28 maja 2024 , Komentarze (8)

Pod linkiem poniżej znajduje się wpis podsumowujący cały mój pobyt w Polsce. Niektóre rzeczy z nich tutaj już czytałyście, inne mogą być nowe.

https://kolekcjonermarzen.word...

26 maja 2024 , Komentarze (4)


Jedziemy do domu. Jesteśmy już w kraju i zostały ostatnie dwie godzinki drogi. 


 Wciągnęliśmy ostatnie twarożki, kołacze a alkohol spakowaliśmy do domu. Droga mija jakby lepiej niż zwykle. Mniej wariatów, ale też i jechaliśmy prosto w Niemcy. 

 Gdy nas nie było, przez Holandię przeszlo kilka niebezpiecznych ulew. Od kolegi wiem, że mój dom stoi. Sąsiedzi też nie dzwonili. Jutro odbieramy kicię z hotelu. A do pracy we wtorek. Nie jesteśmy fanami powrotu do pracy w poniedziałek. Musi być jeden dzień buforu. Z resztą i tak nie moglibyśmy odebrać kota w niedzielę. Tak to nie działa. 

25 maja 2024 , Komentarze (5)


Takim mianem siebie określamy. Lubimy jechać tam, gdzie je się dobrze. Praga wypełniła oczekiwania. 


 Jeszcze dziś mamy szansę na lokalne jadło. 

24 maja 2024 , Komentarze (15)


Testujemy w Pradze wszystkie nieznane nam piwa. Kupujemy czeskie wina, aby zabrać do domu. Jemy nieznane nam wędliny, twarogi, pieczywo, placki. Wszystko wyborne. Znaleźliśmy miejsca do obiadowania, gdzie turyści nie chodzą, a lokali żywią się regularnie. W tym ukryty bufet w klubie technika, gdzie za całe 6 euro od osoby zjedliśmy czeski obiad rodem z baru mlecznego. Plus kompocik. 


 Znalazłam krecika w rozsądnej cenie oraz czeska fabrykę kosmetyków, też ukryta na starówce. Prawie dałam się nabrać na kosmetyki z piwa, ale to haczyk na turystów, nic tradycyjnego. Podobnie jak zawijane słodkie bułki z palonym cukrem, które wcale czeskie nie są, a robi się je na całej starówce. Kołacze za to są boskie. Znaleźliśmy kawiarnie, gdzie czas się zatrzymał i nie wiedzieli co to ice coffee, za to mii domowy placek z wiśniami I sernik z porzeczkami. 

 Sprawdza się porada, że Czechs like it rough. Jeśli lokal jest śliczny i nowoczesny, to jest to pułapka na turystów. Czesi stoluja się w lokalach żywcem z lat 90tych. Póki co udaje nam się znaleźć takie miejsca, a do jednego musieliśmy iść przez tyły czyjegoś ogrodu, aby znaleźć. 


 Dziś temperatura spadła o jakieś 8 stopni i mogę wreszcie ubrać dżinsy, które przywiozłam specjalnie na tą okazję. Wczoraj czułam, jakby było 26 stopni, a bez wiatru to i więcej. Nasmarowani na słońce, chodzimy po obu brzegach przez cały dzień. Samego chodzenia było 5 godzin. 

Cheers! 


23 maja 2024 , Komentarze (1)


Jak to mówią: dwa to wybór, trzy to problem. 


Wyjechalam na krótki wyjazd, podczas którego nie mam czasu na relaks. A moim stylem relaksu jest obserwacja ludzi w ich naturalnych rytuałach, szukanie linii, geometrii i złamania schematu w obrazach dookoła. Dopóki nie odkryłam, że sprawia mi przyjemność robienie zdjęć, zwykłam po prostu się gapić na zwierzęta, trawniki, słońce... Teraz wiem, że najlepiej mi się spogląda przez wizjer aparatu. 


 Jadąc na urlop musiałam podjąć decyzję, który aparat biorę. Robiący świetne zdjęcia kompakt z ekranem czy duży, ale gorszy aparat z teleobiektywem? Uznałam, że na krótki wyjazd wezmę ten pierwszy. Mieści się do kieszeni, jest trochę ciężki i nieporęczny, ale nie zajmie dużo miejsca a to tylko kilka dni i mało okazji do robienia zdjęć. Nl i trochę żałuję. Lepiej patrzy mi się przez wizjer a nie na ekran. Niestety ten kompakt nie ma wizjer i w chwilach, kiedy muszę znaleźć dobry kadr, często nic nie widzę na wyświetlaczu, bo odbija on wszystko co znajduje się wokół mnie. Do tego, ja w pełnym słońcu jestem ślepa. Wszystko mnie oślepia. Robię więc mało zdjęć i nie są one zbyt ciekawe. Ale postawiłam sobie za punkt używania aparatu, a nie telefonu, bo chce skupić się na fotografowania, a nie pstrykaniu. Póki co jednak, jak zwykle w miastach, nie umiem znaleźć tematu i kadru. Zwłaszcza, że jestem tu, aby zwiedzać.... 


 Mam fomo. Fear of missing out. Strach, lęk, że mogłabym robić ciekawsze zdjęcia, jakbym miała aparat, z którym lepiej mi się pracuje. Ze uciekają mi ciekawe spostrzeżenia, bo chodzę z mężem w jego tempie, a sama bym chciała siedzieć cały dzień na mieście i gapić się na ludzi.


Mam na razie to jedno zdjęcie. No i kilka zdjęć krecika, którego chce sobie kupić. 

22 maja 2024 , Komentarze (20)

Wstaliśmy o 5.30 i ruszyliśmy na Czechy. Jesteśmy już w Lubuskiem i coraz bardziej doskwiera nam słoneczna pogoda w aucie. Niby człowiek przyzwyczajony do pracy pod szkłem i niby jest klima,a jednak słońce przez szybę pali. 


Wczoraj odwiedziliśmy browar w Koronowie. Kupiliśmy 8 gatunków piw wyrabianych tam oraz kilka dla znajomych w Holandii. W tym dla miłego Słowaka, który kupił nam winietę na Czechy, kiedy nasze formy płatności nie były honorowane. (Pierwszy raz, kiedy pomyślałam poważnie, aby uruchomić Google Pay.) Smakowaliśmy też z teściami lagera i stouta. 


Komunia się udała. Zostaliśmy na noc, aby jak zwykle siedzieć jak piąte koło u wozu rano. Szwagier był zbyt zajęty telefonem, kanałem sportowym w tv oraz siedzeniem osobno, abyśmy mogli tak bliżej pogadać. Padł pomysł ja wyjazd razem do Egiptu na snurkowanie kiedyś. Podchwyciliśmy. Znajoma szwagrów mówiła, że rafa koralowa robi wrażenie, a ja lubię miejsca, gdzie mogę podziwiać przyrodę. 


 W ogóle jadąc na komunię, jechałam przez okolice, w której. Wychowali się moi rodzice. Nie mam jednego regionu w Polsce, który mogę nazwać domem. Mieszkałam 15 lat mojego życia na Pałukach, ale rodzice są z Krajny i to kraj a wygląda dla mnie najpiękniej. Kilkukrotnie zatrzymywałam się, aby zrobić zdjęcia i filmiki dla koleżanki w Holandii. Uważam, że Polska w maju jest najpiękniejsza. 

Pobyt w domu rodzinnym męża i moim jakoś przeżyliśmy. Moi rodzice byli pijani, brat upił się w nocy. Wyjechaliśmy z rana, aby tego dalej nie oglądać. Teściowa trzyma się lepiej niż zakładałam. Wiszą na niej ubrania, które nosiłam ważąc 57kg. Z resztą moja mamę rak też już suszy z bodyfatu. Teść był czepliwy, ale nie osiągnął swojego maksimum. Mąż też go coraz bardziej prostuje, tłumacząc że wchodząc w 4 dekadę życia, umiemy w żyćko. 

Pogadaliśmy z mężem i uzgodniliśmy, że kiedyś przyjedziemy do Polski i nie powiemy rodzinie. Spotkamy się że znajomymi tak długo i tak wiele razy, jak chcemy. Bez marudzenia rodziny, że nie siedzimy na dupie. Teściowi przeszkadzało, jak poszliśmy do wujków z kwiatami. A gdy pojechałam odwiedzić kuzyna w szpitalu, to też na partyzanta. Bo pewnie gdybyśmy najpierw byli u teściów a potem. Wyszłabym do szpitala, to by marudził. A to mój fajny kuzyn jest i wpadałam do niego kiedy babcia jeszcze żyła. Wymieniliśmy się numerami i na pewno przyjadę, jak będę kiedyś w Polsce, na kawę. 


Codziennie siedzieliśmy do północy. Rano zmienialiśmy miejsce odwiedzin. Zaliczyliśmy 7 domów i rodzin w 5 dni. Z każdym żeby się nagadać jechaliśmy do 100km. Polskimi drogami. Właśnie na nas trąbiono, bo nie wjechaliśmy z podporządkowanej drogi pod TIRa tylko mąż się zatrzymał i czekał na możliwość włączenia się do ruchu. Uwierzcie mi, to zdarza nam się TYLKO w Polsce, a robimy codziennie sporo km do pracy czy sklepów. 

Na szczęście jeszcze jakieś 100km i wjedziemy do Niemiec i stamtąd do Czech. Zobaczymy czy Pepiki lubią jeździć jak Polacy czy faktycznie to już Europa centralna. 😉

20 maja 2024 , Komentarze (11)


Finalny outfit. Buty za 39zl,sukienka z greenpoint, sweterek zalanro i torebka korkowa z Azorów. 


Kościół pominęłam, wpadłam do babci na kawę, a do drugiej na grób. Imprezka w restauracji, dzieciaki miały watę cukrową, huśtawki, rower wodny, a rodzice klimę, altanki, ogród, leżaki. Wieczorem impreza przeniosła się do znajomych, gdzie rodzice mieli swoją imprezę, a dzieciaki bawiły się w jacuzzi. Szkoda ze moja komunia tak nie wyglądała. Do łóżek poszliśmy po północy. 


Mam pomysł na nowy koc. Szwagier bywa dla mnie okrutny w żartach, ale mogę zrobić mu koc z pixeli. Symbol wielkiego joł, skoro jest fanem. 6 kolorów, 100x100 pixeli. Myślę, że da się zrobić haftem tunezyjskim. 

19 maja 2024 , Komentarze (31)


Moze to uciszy głosy mówiące że gardzę dzieckiem, jego rodzina i jego komunią. Boże, takiej nadinterpretacji mojego wyboru garderobianego się nie spodziewałam. Zawsze lubiłam koszule i ubrałam jedyne spodnie, które nie są dresami ani podarty mi dzinsami do roboty. Krytyka ludzi jednak zmusiła mnie do komformizmu, z którego wyrosłam (a przynajmniej tak mi się wydawało) mieszkając na zachodzie, gdzie własny styl i wolność osobista jest daleka od "powinnaś zrobić coś, aby ludzie nie uznali, że jesteś dziwna". Zamiast wygodnego stroju, czeka mnie cały dzień na wdechu i gniecenia sukienki, która wczoraj prasowałam. 



15 maja 2024 , Komentarze (34)


Do tego białe buty deskorolkowe. 


Nie mam ochoty na sukienki ani zakupy. Spodnie trekkingowe czarne, wyglądające jak kanty, plus biały t-shirt I koszula na wierzch. 


Nie wiem co się teraz nosi, ale czy to ujdzie? Pewnie i tak się ktoś przypieprzy, ale jak to wygląda teraz z ubraniami gości? Nie jestem rodzicem chrzestnym, ani mój mąż. Do kościoła też nie pójdę. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.