Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36413
Komentarzy: 320
Założony: 16 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pulherina

kobieta, 42 lat, Poznań

158 cm, 81.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60 kg do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2010 , Komentarze (3)

Nareszcie waga ruszyła w dół. Niewiele, bo tylko 0,5 kg, ale zawsze coś Zaliczyłam już dzisiaj hula hop, skakankę, przysiady , wymachy ramion i brzuszki. Oby teraz tego nie zaprzepaścić. Brzuch wygląda już prawie OK. Niestety, skóra jest bardzo rozciągnięta po ciążach i to mnie najbardziej martwi. Ale pracuję nad tym- masaże szczoteczką do paznokci + krem ujędrniający.
Od miesiąca bolał mnie strasznie brzuch i kręgosłup. I już wiem od czego- w czwartek dostałam @ Ale na szczęście teraz mnie już raczej nie boli i nawet nie przybrałam na wadze. To dobrze. Zobaczymy, co będzie dalej. No i czuję się na tyle dobrze, że nie przerwałam ćwiczeń nawet na dzień. Oby mi tak zostało, bo jak sobie przypomnę moje @ przed pierwszą ciążą... tydzień wycięty z życiorysu.

Trzymam kciuki, żeby i wam kilogramy uciekały!!!

8 lipca 2010 , Komentarze (2)

Tak powiedziała moja waga i tak jest- zatrzymała się na 64,0 i nie chce ruszyć w dół. Chociaż dobrze, że nie skacze do góry. A le żeby nie było, ja nie stoję w miejscu i codziennie rano od paru dni robię dzieciom przedstawienie, które bardzo im się podoba. Córeczka lat.3,5 zapowiada mnie rano bratu leżącemu na macie edukacyjnej brzdąc 5 m-cy)            
"Przed wami ćwicząca mamusia"   I się zaczyna cyrk- chwilka na rowerku, potem hula hop, potem skakanka, a na koniec brzuszki i parę innych ćwiczeń. Wszystko razem zajmuje mi ok. 30 min, bo więcej nie udaje mi się na razie wykroić. Tyle dzieciaki mają cierpliwości. Ale dobre i to, bo efekty widzę.
We wtorek kupiłam sobie pierwszą w życiu małą czarną,. Przymierzyłam ją bardziej dla dowcipu, a  okazało się, że bardzo dobrze na mnie leży. Zapłaciłam za nią całe 35 zł. Myślicie, że przepłaciłam?
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

3 lipca 2010 , Komentarze (2)

Dwa dni nie byłam na spacerze i waga podskoczyła znowu do 64 kg  Ale jak tu wychodzić na długo w takie upały? Przed południem siedzimy na balkonie, bo tam cień, a świeże powietrze maja maluchy. Hulałam sobie wczoraj na hulahopie, ale jak widać t nie wystarczy. Trudno, jem dużo mniej niż do tej pory, więc efekty i tak wkrótce powinny być. Czuję, że pojemność mojego żołądka jest już znacznie mniejsza. Szybciej niż kiedyś czuję się najedzona.  I już nie wciskam w siebie na siłę resztek, tylko bezczelnie zostawiam resztki na talerzu. Po dziecku tez już nie jem. Wolę wyrzucić. Trudno, nie jestem śmietnikiem. O!

Zauważyłam też, że na smutki reaguję inaczej niż zawsze. Teraz nie mam apetytu, więc jest OK. A że od dłuższego czasu nie dogaduję się z mężem i waham się co zrobić z tym fantem, to smutku jest sporo. Więc może  będzie to miało chociaż jakiś plus- utratę wagi. Choć łudzę się jeszcze, że się facet ogarnie i coś z sobą zrobi, żeby ratować nasze małżeństwo. E, szkoda gadać.

W każdym razie ja się nie poddaję mimo tylu nieudanych prób. Moja waga i wygląd mnie nie satysfakcjonują i to się zmieni.   

30 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Jupi!!! Dzisiaj rano waga pokazała 63 kg :) Teraz to już tylko jedziemy w dół. Ostateczne ważenie i mierzenie dopiero w sobotę, ale mieszczę się już w część starych ciuchów, więc różnica odczuwalna :)  Super!!! Motywacja wraca. Chociaż ja teraz schudłam jakoś tak nieświadomie. Ćwiczę rzadko, bo czasu i siły brak przy tych upałach. Ale chodzimy na długaśne spacerki i zdecydowanie mniej jem, a więcej piję. Jest fajnie :)   

22 czerwca 2010 , Komentarze (1)

65- tyle waga pokazała mi w niedzielę rano. Smutno mi. Taka fajna dziewczyna ze mnie, a taka zapuszczona. Chciałabym się fajnie ubrać ale to, co mi się podoba jest za małe, albo kosztuje fortunę. A drogich rzeczy się przecież nie opłaca kupować, skoro lada moment schudnę, nie?   Skóra też w nie najlepszej formie. Eh, bez pracy nie ma kołaczy...        

19 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Waga pokazała 64,5 i to jest ostatnio jakiś punkt krytyczny. Nie mogę zejść niżej. Dwa dni z rzędu nie ćwiczyłam, ale za to byłam na 3 godzinnych spacerach, gdzie część drogi była pod górkę. Szłam marszem, bo się spieszyłam. I miałam nadzieję, że to wystarczy, ale widocznie nie.
Trochę łapie doła, bo do wesel we wrześniu coraz bliżej. Nie chcę, żeby się okazało, że pójdę w tym, w czym byłam na weselu w sierpniu. Wtedy byłam w ciąży i mogłam to trochę zrzucić na ten stan, ale teraz?   Wstyd mi za siebie. Za to jak wyglądam i za to, jak nie mogę się pozbierać do kupy.

Doliniarska sobota rozpoczęta.....

17 czerwca 2010 , Komentarze (2)

Jutro będzie na pewno mniej  na wadze, bo od dwóch godzin męczy mnie potworna biegunka. Umieram z bólu żołądka, a nie mogę pomoc sobie lekami, bo karmię. Na szczęście małemu nic nie jest, wiec na razie nadal karmię go piersią.
Za to ja umieram. Fatalnie się czuję. Nie cierpię tego!!!!!!! Jedynie niższa waga jutro może mi osłodzić tą resztę dnia,...

15 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Wcielam plany w życie. Właśnie jem śniadanko (Chainsaw- śniadanie zawsze dość obfite :) )...  Za mną dzisiaj już rowerek i hula hop. Wreszcie umiem nim kręcić. Po jakimś miesiącu ćwiczeń, ale się opłacało. Cały brzuch mnie boli, a kręciłam może z 5 minut. Więcej na raz nie dałam rady. Ale cały dzień przede mną :) Zaraz idę ze szkrabem na spacerek, potem do domku do kurzych obowiązków, potem drugi spacerek już z dwójką, a  wieczorem znowu jakieś ćwiczenia. Na bank brzuszki, bo z brzucha muszę zrzucić najwięcej. A że tam najłatwiej chyba zrzucić zbędny tłuszczyk, to motywacja potem powinna być większa.       

Uciekam, bo pogoda znowu śliczna. Miłego dnia!!!!     

14 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Każdy dzień ostatnio wygląda tak samo. Rano jem przykładnie śniadanie, z gorzką herbatka i owocem. Potem jest już coraz gorzej. Im późniejsza godzina, tym trudniej jest mi się opanować z jedzeniem i zmotywować do ćwiczeń. A potem idę spać z poczuciem, że nigdy nie uda mi się schudnąć. Że jestem do niczego i już zawsze będę tęsknym wzrokiem patrzeć na sukienki w rozmiarze 38. Dolina. A powinnam się kopnąć w dupę i wziąć do roboty. Powinnam. Tylko jakoś mi to nie wychodzi.
Jeśli we wrześniu nie wcisnę się w żadną sensowną kieckę i na kolejnym weselu będę się chowała z tyłu na zdjęciach to będzie to tylko i wyłącznie moja wina.
A teraz kończę użalanie się i spadam na rowerek, do wanny i spać. Podobno kobiety, które nie dosypiają maja większe problemy z nadwagą. Ja nie dosypiam odkąd mam dzieci, czyli od 3,5 roku      

10 czerwca 2010 , Skomentuj

Jak pisałam tak zrobiłam i wzięłam się za siebie. Wczoraj były ćwiczenia,a jak. I po 18 nic nie zjadłam, chociaż mnie skręcało, bo znajomi byli i jedli ciastka. Ale dałam radę i dzisiaj też dam :)

Tigunia-nie mogę dołączyć do grona Ducana, bo karmię piersią. I tak jeszcze ponad rok planuję :) Ale trzymam kciuki za ciebie!!!!

Za pozostałe Vitalijki oczywiście też :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.