Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 112814
Komentarzy: 4799
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 38 lat, Piernikowo

172 cm, 79.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2023 , Komentarze (6)

Po nocy spędzonej w huizen i Gerarda i Renate, ruszyłyśmy dalej. jejku, robię ten wpis z domu i wydaje mi się już, że to było wieku temu. Mały Reel ze zdjęciami z trasy. Ogólnie było świetnie zobaczyć się, zwłaszcza z Gerardem. Ma on zawsze wiele tematów do powiedzenia i w ciekawe dyskursy można z nim wchodzić. Tym razem rozmawialiśmy o synchronizacji wewnętrznego „om” z brzmieniem wszechświata.

Wcześniej na śniadaniu byli inni lokatorzy. Niemcy. Kobieta nie mówiła wiele po angielsku, więc Renate rozmawiała z nimi po niemiecku a Gerard starał się używać to angielskiego to holenderskiego. Postanowiłam stanąć na rzęsach i przypomnieć sobie te trochę niemieckiego, który miałam w szkole, 20 la temu. Wydukałam więc jakoś „ich has deutch im schol„. Nie ten czas, nie ta forma, ale cośtam duknęłam. I gość siedzący naprzeciwko mnie zdębiał. Spojrzał na mnie super poważnie i powiedział po angielsku „nienawidzisz Niemców?” i mnie zatkało. W bardzo zażenowany sposób zaczęłam tłumaczyć, że w szkole miałam niemiecki, ale dawno temu i próbowałam to powiedzieć po niemiecku. Potem było nadal niekomfortowo. Wszędzie pytali nas na trasie, skąd jesteśmy. Zawsze odpowiadałam, że przyjechaliśmy z gminy Schagen, ale oryginalnie pochodzimy z Polski. I ogólnie to zawsze był powód, by o Polsce chwile pogadać albo by pogadać o naszej wycieczce. A ten facet jak usłyszał, skąd jesteśmy [bo Renate powiedziała, jakimi językami się posługujemy i padł polski] to jakby urwał z nami rozmowy. Zwracał się potem do Gerarda i Renate, ale już nie do mnie i Reni. Jego dziewczyna cośtam próbowała ratować, mówiąc, że jej rodzina była uchodźcami wojennymi i po wojnie uciekali ze Śląska. Ja wspomniałam, że moja rodzina wywodzi się z Niemiec, ale było nadal niezręcznie. Gerard na szczęście zaczął opowiadać o ich podróży do Iranu kilka lat wcześniej, kiedy ich córka jechała rowerem przez Azję i spotkali się z nią w Iranie, i jakoś śniadanie minęło. Kolejny raz, jak próbowałam przypomnieć sobie niemiecki i kolejny fail.

Wracaliśmy przez Naarden. Bardzo ładną miejscowość. W sumie od lipca zeszłego roku objechaliśmy ją 3 razy.

Trafiłyśmy na kolejny podjazd. Nie dało się wjechać rowerami, więc musiałyśmy prowadzić. Niby mam asystent prowadzenia roweru, ale znów nie wiem, jak go włączyć [naciśnięcie guzika na pilocie nie działa]. Caro mówiła, ze rower sam powinien zadziałać, jak wyczuje wzniesienie. Ale tak się nie stało. Prawie utknęliśmy przed mostkiem, bo nie mogłam rozbujać roweru na tyle, aby go wepchnąć na górę.

Przez większość trasy trafiamy na Barszcz. nie jest to Barszcz Sosnowskiego, ale Barszcz Mantegazziego. „Dotykanie uszkodzonych roślin może spowodować poważne uszkodzenia skóry i oczu ludzi i zwierząt. Sok rośliny zawiera furokumaryny, które są wysoce fototoksyczne. Ekspozycja na światło słoneczne po kontakcie z sokiem może powodować czerwone, gwałtownie swędzące plamy, a następnie obrzęk i powstawanie pęcherzy (fitofotodermit). Zmiana może wyglądać jak oparzenie, a jej zagojenie może zająć dwa tygodnie. Dostanie się soku roślinnego do oczu może prowadzić do ślepoty. U psów sok w jamie ustnej może prowadzić do uduszenia. W 2017 r. Belgijskie Centrum Antivenom odnotowało 28 urazów po kontakcie z barszczem olbrzymim[10].” Za wikipedią.

Zaparkowaliśmy namiot za domkami letniskowymi. Był cień, na tym najbardziej nam zależało. Było też sporo owadów, więc musieliśmy siedzieć głównie w namiocie, ale to nic. Prysznic i kolacja to spora ulga po jeździe przez cały dzień.

Jechałyśmy dość ciekawym terenem. Polder pocięty małymi rowami i kanałami. Ponadto kanał ten był granicą prowincji Utrecht.

W mieście rowery zaparkowaliśmy na widoku. Niby nie kradną, ale z drugiej strony te żółte i niebieskie sakwy ściąga się bez większej zabawy. Lepiej mieć na oku.

W tle widzieliśmy zamek. Rok temu też go widzieliśmy na tej trasie, bo pokrywa się waterlinie i zuiderzee route. Podjechaliśmy nawet by pozwiedzać, ale było już późno i uznałam, że możemy za późno zlądować na campingu.

W Huizen, gdzie nocowaliśmy, trwał vierdaagse. Czterodniowy marsz terenowy – pogadałyśmy z dwiema paniami w lesie na trasie i dowiedziałyśmy się, jak to jest zorganizowane. Otóż codziennie maszeruje się 20 [lub inny wybrany dystans] kilometrów. Zawsze z tego samego puntu do tego samego. Trasy są oznaczone, a po drodze stoją miejsca z wodą pitną i przekąskami. Można zawsze sobie zmniejszyć dystans, jeśli jest się zmęczonym i jedynie trzeba o tym informować organizatorów, aby wiedzieli, czy trzeba kogoś szukać na trasie. Koszt to chyba 8,50 euro za osobę. W mieście zaś przy okazji odbywała się impreza z wesołym miasteczkiem, bo w vierdaagse bierze udział sporo dzieci.

Czekałyśmy na zwodzonym moście też parę minut, bo spore nagromadzenie łódek zebrało się w kolejce do śluzy.

Były zwierzątka i ciekawie pomalowana szkoła. Reszta zdjęć z dnia w reels, bo kurioza było po drodze tym razem niewiele.


21 czerwca 2023 , Komentarze (3)

Wróciłyśmy do domu. Nie było nas 9 dni. Mam wrażenie, ze w ogrodzie minął miesiąc. Wszystko wybiło i to jakby w tempie ekspresowym. Nim wyjechałam oglądałam siewki fasoli w moim ogródku i zastanawiałam się, czemu w części, gdzie powinna być fasolka zielona, wygląda ona jakoś znacząco inaczej od fasolki żółtej w sekcji obok. Cóż… okazało się, że nie rozpoznałam słonecznika, którego nie wysiewałam. Musiał zostać jakiś z zeszłego roku. Wtedy to miałam sporo go w ogrodzie i najwidoczniej wysiał się sam. Mimo przekopania ogródka 3 razy od zeszłego lata, nasiona pozostały żywe, a rośliny wyrosły bardzo ładnie.

Wykarczowałam część słonecznika, bo będzie trudno chodzić. Cukinia nie kwitnie, ale może właśnie dlatego, że ma tyle konkurencji. Dostała za to ogromne liście. W szklarni zaś zakwitła mi pomarańczowa lilia, którą rok temu dostałam w gratisie z Lidla.

początek czerwca
połowa czerwca

Kukurydzy prawie nie widać, bo facelia się rozrosła. Wreszcie kwitnie i pojawiły się bączki i pszczółki.

początek czerwca
połowa czerwca
początek czerwca

Alstromerie w doniczkach pięknie kwitną. Wcześniej kwitła tylko różowa i te świeżo kupione. Obecnie do kwitnienia szykuje się pierwszy raz biała oraz jedna, której zapomniałam oznaczyć i nie wiem, jakim kolorem zakwitnie. Liczę na zółty.

początek czerwca
połowa czerwca
obecnie
obecnie
Indian Summer obecnie

Okazuje się, że moja dahlia hy trio może mieć różne spectrum mozaiki na kwiatach. No i moja postanowiła być biała…

Kalarepy niektóre są już fajne i krąglutkie, nie mogę się doczekać, kiedy zacznę je pałaszować. Truskawek w ostatnim tygodniu mąż najadł się sporo. Obecnie zostały puste krzaczki.

Pomidory w szklarni przerosły półki i musiałam je wymontować.

Przyjaciółka podwiązała mi je w szklarni i poza nią. Nalegała, że jeden worek muszę przenieść, bo nie wejdę do szklarni, jak się rośliny rozrosną. Fakt, te akurat pomidory [z nasion z owoców kupionych w sklepie] naprawdę mocniej się krzewiły niż reszta. Pousuwałyśmy pędy boczne i niektóre topy. Wygląda na to, że będzie i tak bardzo dużo pomidorów.

Pelargonia trzeci rok z rzędu nie zawodzi. robi się tak duża, że nie wiem, jak ją przechowam przez zimę kolejny rok. Mogę nie mieć tyle miejsca.

Generalnie czeka mnie dużo pracy w ogródku i nie bardzo wiem jak się za to zabrać. Piszę to we wtorek, kiedy przyjaciółka jest u mnie. Wieczorem wpadnie kolega na tort i ciasto. Koleżanka, która robi wspaniałe torty zrobiła mi malutki, właśnie na okazję przyjazdu. Może to nie urodziny, ale robi ona tak smaczne ciasta, że stwierdziłam, że będzie w sam raz na dziś. Więc wieczór mamy zajęty. Jutro jadę odwieźć przyjaciółkę do Amsterdamu. Potem resztę tygodnia spędzam z mężem, który wziął wolne, abyśmy nadrobili czas, kiedy nie widzieliśmy się. Jakoś praca w ogrodzie może zejść na dalszy plan.

20 czerwca 2023 , Komentarze (6)

Gdy pojawił się internet i filmy pobierane z sieci to przepadłam. Uwielbiam kino od zawsze, a nieograniczona ilość filmów mnie wciągnęła na maksa. Co było przedtem?

Ostry dyżur na Polsacie.

Zabawa w szukanego na czworakach w wysokiej trawie pod lasem.

Spanie w kocowym bunkrze na balkonie. Gdy było gorąco w domu, dostawaliśmy łóżko połowę z bratem i szliśmy spać na balkon.

Granie w gumę czy zima czy lato.

Bieganie z koleżanką do wsi obok, bez pomiaru tętna, tempa czy odległości. Po prostu biegałyśmy.

Lody gwiazdki za ostatnie 50gr.

Urodzinowy sernik na zimno, który robiła mi mama.

Smsy za 2zl za sztukę w Idei.

Znanie rozkładu PKS na pamięć i kilkunastu numerów telefonów do rodziny i przyjaciół.

Kiedy nie było internetu, nigdy nie myślałam, że jestem gruba….

19 czerwca 2023 , Komentarze (14)

No to lecimy dalej. Wyruszyliśmy spod Utrechtu. 

https://kolekcjonermarzen.word...

18 czerwca 2023 , Komentarze (1)

https://wp.me/paAUto-5p1


Zgadnijcie, ile można zmwrstrowac km, kiedy planuję się nie jeździć wcale rowerem? 

16 czerwca 2023 , Komentarze (10)

Dziś znów link. Za dużo zdjęć aby w telefonie to ogarnąć. https://wp.me/paAUto-5o6


Jak w ogóle podobało się wam wczoraj? Dokąd wy chciały byście jechać? 

15 czerwca 2023 , Komentarze (4)


Dziś trochę więcej zdjęć. Więc link do bloga. https://kolekcjonermarzen.word...

13 czerwca 2023 , Komentarze (8)

Długo się zastanawiała.m, w czym mogę być dobra. Wiele rzeczy zaczynałam. Costam może wychodziło. Jednak nie wydaje mi się bym w jakiejś konkretnej umiejętności była dobra.


Jest jednak jedna rzecz, która słyszałam o sobie od kilku znajomych mi osób. Ja robię różne rzeczy, kiedy nie każdy wierzy, że coś się da lub jest sens robić. Zachowuje pogodę ducha i po prostu robię coś, czego innym się nie chce. Kiedyś jak załamałam się kompletnie i wypłakałam koleżance, ona powiedziała mi że myślała, że mnie nic nie rusza. Ze ja jestem zawsze i jestem niepokonana. Ze jestem ostoją dla wszystkich dookoła i że to że mnie ludzie biorą przykład. Kiedy ja się posypałam, ona mówiła, że myślała że to niemożliwe. Bo ja zawsze jak się sypało to zmieniałam / rearanzowalam plan i jechałam dalej. Ze nic mnie nie zatrzymywało.


Teraz chyba mam więcej momentów, kiedy psychika mi siada. Jednak staram się nadal robić swoje. Podążać przed siebie. Nie zniechęcać się.


W tym jestem dobra. Entuzjazmie i realizacji.

12 czerwca 2023 , Komentarze (12)

Zrobiłam mały reel na insta z drogą. 

https://www.instagram.com/reel...


Ogólnie upał, skwar, przeladowane pociągi. Wstałyśmy po 4 godzinach snu i wyruszyłyśmy przed południem na stację kolejową. Koło 14tej byłyśmy na końcowej stacji i ruszyłyśmy do Bergen Op Zoom, gdzie zaczynała się nasza trasa. Z planowanych 54 km wyszło razem wszystkiego 72km.

Widziałyśmy ładne miasteczka i wsie oraz odwiedziłyśmy pierwszy fort. Z wieży widokowej było widać słynny most poniżej wody oraz nasze maciupkie rowery. Świetnie też widać zarys fortu. Niestety większość widujemy jako po prostu górki. W końcu miały one nie być widoczne dla wroga. A samolotów wtedy jeszcze nie było. 

Widziałam swojego pierwszego koziołka, pole białego maku, kanadyjski cmentarz wojenny, most poniżej poziomu wody. 

Schłodziłyśmy się jedząc zimne truskawki z truskawkomatu. 


Na miejsce dojechałyśmy o 21. Mogłyśmy jeszcze rozłożyć namiot za jasnego. Wzięłyśmy prysznic, obejrzałyśmy jeden odcinek The Killing i posłyszyśmy spać po kolacji. Koło północy. 

Dziś przed nami 58km. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.