Dziś będzie trochę więcej szczegółów o mnie. Najpierw jednak rozliczmy wtorek – był trening siłowy i deficyt 900 kcal. Tego dnia nie robiłam jeszcze postu przerywanego.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Na obiad zjadłam super niezdrowe i super ultra przetworzone gotowe uszka z Lidla. Nadzienie jakieś serowe, nie pamiętam, jaki to był ser. Czasem lubię zjeść gotowca – ten był smaczny i miał całe 600 kcal.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Poznaliśmy się z mężem na studiach. Byliśmy na tym samym kierunku, ale na różnych latach. Nasza uczelnia wysyłała studentów na praktyki podczas letniego semestru na 3 roku. Oboje wybraliśmy Holandię jako kraj docelowy, ponieważ zostając w kraju, pracowało się za darmo. Mąż lubi mieć pieniądze, więc razem z 3 kolegami pojechali na przygodę życia za granicę, a ja nie bardzo miałam wybór, bo zwyczajnie nie było mnie stać, by pracować gdzieś za darmo. Taniej było zapłacić za busa i jechać w nieznane, niż przez pół roku gdzieś codziennie jeździć i nie mieć z tego nawet zwrotu kosztów biletu miesięcznego. W pewnym sensie polskie realia zrobiły z nas emigrantów.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Obojgu nam spodobała się Holandia i mąż wrócił jeszcze rok później na 6 tygodniowy kontrakt we wakacje, aby dorobić sobie trochę pieniędzy. Przywiózł tyle, że pożyczył tacie na salonowy samochód, zrobił sam prawo jazdy i jeszcze pojechaliśmy balować na Lazurowe Wybrzeże i do Paryża. Muszę przyznać – mój mąż wie jak zarobić i utrzymać pieniądze – tata spłacał go potem jeszcze kilka lat w formie „kieszonkowego”, a mąż to zaoszczędził.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Po studiach nie mogliśmy znaleźć pracy. Ja nie miałam prawa jazdy, a tam, gdzie robiłam staż, trzeba było wozić kierownika po kontrolach u rolników, gdzie nierzadko pił on alkohol. Bez prawka byłam zbędna. Mimo kwalifikacji nie dostałam oferty pracy. Po pół roku moja przyjaciółka zaproponowała, że w firmie, gdzie jej siostra jest kierowniczką, szukają pracowników. Wilczyca – nazwijmy ją tak pieszczotliwie – pokazała mi miejsce pracy i chyba 10 razy zaznaczyła, ze nie jest to praca dla ambitnych i pieniądze są złe. No ale wiadomo… lepsza zła pensja niż brak pensji. Spędziłam w tej firmie 4 lata i to były chyba najgorsze [nie licząc liceum] lata mojego życia. Przeszłam tam przez samobójstwo kolegi w miejscu pracy, znęcanie się psychiczne, mobbing ze strony współpracowników i cała masę patologii, które chyba są typowo dla nisko zarobkowych zakładów pracy. Człowiek człowiekowi wilkiem.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Mąż również nie mógł znaleźć pracy. Odrzucały go nawet supermarkety, bo „ma za wysokie kwalifikacje”. W końcu jego brat, który pracował na wyższym stanowisku w biedronce, skontaktował się z koleżanką, która była również wyżej w strukturze, by wzięła go do siebie na region. Ukochany zaczął więc pracę w żółto-czerwonym polo. Głównie popołudniówki i weekendy – zawsze obecny przy dostawach, bo w końcu mężczyźni mogą dźwigać więcej. Co roku miał wysokie notowania w papierach ocen pracowników, a wciąż stał w miejscu rozwojowo.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Po samobójstwie u mnie w pracy, przeniosłam się do innej placówki. Do innego miasta. Pracowałam nadal na 3 zmiany, tym razem w szpitalu będąc podwykonawcą z ramienia tej samej firmy. w 2013 wprowadził się do mnie mój Ukochany i zaczął pracę w filii biedronki w tym samym mieście. Tego samego roku wzięliśmy ślub i zaczeliśmy szukać kredytu i mieszkania.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
W mojej firmie wprowadzono nowy sposób rozliczania godzin i przestano płacić za pracę w weekendy. Pensja spadła mi z 2100 na rękę na 1400. Mąż próbował się dowiedzieć, dlaczego pomimo zapewnień kierowniczki, nie jest szkolony na zastępcę kierownika. Kierowniczka mówiła mu, że go regionalna blokuje, a regionalna powiedziała, że kierowniczka cofa jego papiery. Brat, który nadal kolegował się z regionalną dokopał się i powiedział, że faktycznie, ma rekomendację od regionalnej za wyniki, za brak absencji, chorobowego, za przyjmowanie gorzej punktowanych zmian i ogólne zachowanie w pracy i pomoc koleżeńską, a kierowniczka go blokowała. Dlaczego? Bo to był ostatni facet na sklepie. Bez niego rozładunek i latanie z paletami byłoby dłuższe i trudniejsze, bo kobiety mają inne limity przenoszenia ciężarów.
Więc ja straciłam teraźniejszość, on stracił wiarę w uczciwość i nadzieję na przyszłość. Do tego doszły sprawy kredytowe. W tamtym czasie banki chętnie dawały kredyty, bo stopy procentowe były wysokie. mieszkania w sypialni miejskiej kosztowały 200-240 tys zł za około 60-65 metrów kwadratowych. Na mieszkanie dla mlodych się nie łapaliśmy, bo działało to wtedy tylko na rynek pierwotny, a my nie mieliśmy tyle pieniędzy. Skontaktowaliśmy się z kilkoma bankami i doradcą hipotecznym. Obejrzeliśmy kilka mieszkań i wciąż zachęcano nas do kupna. W Polsce niestety jest ten posrany czynsz administracyjny. W Holandii jak masz mieszkanie to nie płacisz już nikomu żadnego czynszu – jakby co. Więc jak podliczyliśmy nasze wypłaty minus rata kredytu – a dawali nam chętnie nawet 300k – minus czynsz administracyjny i średnie opłaty za prąd, wodę czy internet – wyszło nam, że płacilibyśmy więcej niż jedna nasza pensja. Zdrowe branie kredytów jest wtedy, jak nie przekraczają koszta życiowe 20proc dochodu. Powyżej tego jest możliwość wpędzenia się w długi. U nas było to prawie 60 procent. Uznaliśmy, że nie stać nas i nie ma nadziei na przyszłość. biorąc pod uwagę, jak kredytobiorcy teraz płaczą o wzroście cen za kredyty… nie żałujemy wyprowadzki z Polski.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
W 2015 złożyliśmy wypowiedzenia z pracy – mąż postanowił dać jeszcze jeden rok Biedronce na posunięcie – albo szkolenie na kierownika albo sayonara. Do końca kwietnia pracowaliśmy w Polsce. Od maja pracowaliśmy już w firmie, w której mąż robił praktyki studenckie. Wystarczył email i zdjęcie z czasu praktyk – „pamiętasz mnie? mogę wpaść i pracować? mogę zabrać żonę?” Ja na swoich praktykach pracowałam również z alstromeriami – to te kwiaty ze zdjęć – więc szybko wdrożyliśmy się w pracę.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Przestaliśmy mijać się w drzwiach [ja szłam na nockę a on wracał z popołudniówki] i pracujemy od niemal 8 lat na rano. Nie pracujemy w weekendy. Nie robimy nocek. Za pracę w święta mamy zapłacone, nawet jak nie jesteśmy wtedy w pracy. Co roku dostajemy ponad 8% naszej pensji rocznej w ramach wczasów pod gruszą. Pod koniec roku firma dzieli się zyskami i pracując na pełen etat w tym roku dostaliśmy po 5,6 tysiąca euro brutto. Po 4 latach kupiliśmy 3 piętrowy dom w zabudowie szeregowej. Zrobiłam tutaj prawo jazdy, zdałam egzaminy państwowe ze znajomości języka holenderskiego oraz zawnioskowałam o obywatelstwo holenderskie. Od ponad roku jestem Holenderką.
![](/img/lazyLoaderPixel.png)
Bank w Polsce powiedział, ze nie mamy historii kredytowej i powinniśmy wziąć coś na raty, żeby pokazać, że spłacamy w terminie. Jak masz udowodnić wypłacalność, zaciągając długi? Mieliśmy niskie pensje, ale nie kupiliśmy niczego, na co nie było nas stać. Do pracy chodziliśmy pieszo bądź jeździliśmy rowerami, bo nie było nas stać na utrzymanie samochodu. Jak słyszę, że ludzie mówią, że olaboga, bo zaraz przegląd albo że zaraz ubezpieczenie trzeba zapłacić to nie mogę zrozumieć. Polska ma naprawdę świetny transport publiczny – samochód to luksus a nie konieczność. Łatwo z tego drenażu finansowego zrezygnować. Żeby mieć zdolność kredytową, wzięłam na raty aparat za 600 zł – aparat, którego nie potrzebowałam. Mąż próbował wziąć lodówkę dla teściów. 2 tys zł kosztowała – odmówili mu. Wiemy, że gdyby zaczął oszczędzać na ten cel to by kupił za gotówkę w kilkanaście tygodni. Ale na 10 rat nie dali. To pomogło trochę starszym członkom rodziny zrozumieć, że nasze życie nie jest tak wesołe, jak u nich za komuny bywało. Dom za pożyczkę wysokości dwóch pensji w 1980 roku…
Nie mieliśmy nic do stracenia, ani nadziei, że jest sens coś w Polsce zbudować. Większość ludzi wyjeżdża z długami za granicę pracować. My zrobiliśmy to, zanim pojawiły się długi. Perspektywa mieszkania na pokoju jako małżeństwo nam nie odpowiadało. Na nic więcej nie było widoków.
Zmiana kraju uratowała moje zdrowie psychiczne i zapewne też i życie. Ale o tym kiedy indziej.
Kwiaty na zdjęciach to eksperymentalne odmiany alstromerii, które nasza firma hoduje w Kenii.