Cieszę się jak głupi bateryjka. Od 3 tygodni utrzymuje mi się 71kg na wadze. W 71 zamiast 77kg. Dobrze jest. A tu jeszcze 11kg przede mną. No luz. Będzie git.
Wczoraj biegłam przy polu z piwoniami.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (83)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 127944 |
Komentarzy: | 4932 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 30 stycznia 2025 |
kobieta, 39 lat, Piernikowo
172 cm, 77.90 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jeszcze 1 kilo, a nie... Jednak 11kg
Cieszę się jak głupi bateryjka. Od 3 tygodni utrzymuje mi się 71kg na wadze. W 71 zamiast 77kg. Dobrze jest. A tu jeszcze 11kg przede mną. No luz. Będzie git.
Wczoraj biegłam przy polu z piwoniami.
Gdy kupowałam nowa mate do jogi, wahałam się czy Wyrzucić starą. Okazało się, że słusznie czekała w rogu pralni dwa lata. Zabrałam ją do pracy, gdzie na przerwie kawowej do tej pory robiłam jogę na kartonach to teraz robię i na kartonach i na macie. Nie ślizgam się już. Jest też wygodniej kolanom.
Po pracy pracowałam w ogrodzie. A wieczorem byłam biegać wokół wsi. Fajnie wyszło. Kolację jadłam na siłę, bo brakowało mi kalorii. Następnego dnia byłabym bardzo głodna. W łóżku Do jadłam jeszcze rządek czekolady, by dobić do 1800kcal.
Wczorajszy dzień uwalił mnie w łóżku. Nie wiem czy to miesiączka, biegunka, migrena, spuchnięte nogi czy ogmy obniżony nastrój. Tak czy inaczej wciągnęłam sporo comfort food i niemal wszystko że mnie wypadło. Bilans na +800 kcal a w praktyce pewnie na minusie. Na pewno waga spadła o pół kilo.
Dziś jest lepiej, choć po obiedzie zobaczę, czy mi się jedzenie utrzyma. Trzeba odrobić bieganie, trening...
Do zakończenia spodenek potrzebuję tylko wymienić igłę w maszynie. Czyli zajmie mi to kolejne pół roku.
Zastanawiam się, czy nie poddać kupowanie ubrań i sobie tylko je szyć. Z moim tempem i zapałem, to oszczędzę kupę kasy i może w końcu zacznę szyć równo i z sensem. Tymczasem chyba znalazłam styl ubierania się, który pasuje do mojej osobowości. Tylko nie wiem, jak się to nazywa - wie ktoś?
Co to za styl ubierania się?
Od mojego życiowego maksimum schudłam już 6 kilo. Kolejnym celem jest dla mnie osiągnięcie 68 kg. Będzie to trudne, bo wchodzę w rejony wagi, gdzie nie było mnie kupę czasu. Więc z rej radości zjadłam wczoraj 3,5tys kcal. Do obiadu jakoś szło. Potem smakowało mi wszystko.
Drugi tydzień uciekania przed zombie
Dojadłam zawijas rano i trzymała mnie sytość do 17, kiedy to usiedliśmy do obiadu. W międzyczasie złamałam igłę w maszynie i nie dokończyłam szortów. Uciekałam znów przed zombie, a potem jeszcze 2.5 godziny chodziliśmy z mężem po lesie.
Gdyby nie to, że ktoś drzwiami stuknął nam lakier w samochodzie to byłoby okej. Pan zostawil nam na szczęście dane kontaktowe a wieczorem sam zgłosił szkodę do ubezpieczalni. Dla pewności jeszcze wjedziemy w tygodniu do swojej potwierdzić zgłoszenie. Niby mieszkam w Holandii 7 lat, a uczciwość czasem nadal mnie zaskakuje....
Zastanawiam się, czemu moje wpisy w ogóle nie trafiają na listę ostatnio dodanych wpisów. Wciąż widzę tam te same osoby nawet 12h później, a moje wpisy są pomijane... Czemu? Co to za algorytm? Czy może wybór moderatorów?
Byliśmy wczoraj w kinie. Film rewelacyjniy.
Zaplanowałam jedzenie. Rano post. Grapefruit na drugiej pauzie w pracy. Potem zakupy I kino. Podczas seansu zjadłam kanapkę z chleba, który sami pieczemy. 550 kcal. Później pudełko borówek. 130kcal. Pod koniec pierwszej połowy filmu zjadłam owsianke z orzechami i owocami z puszki. 500 kcal.
Po przerwie (w Holandii w kinie są przerwy, aby móc kupić więcej piwka czy popcornu) otworzyłam przygotowane wcześniej M&m's i sok pomarańczowy. Ograniczałam się z pochłonięciem całości. W domu zważyłam co zostało i okazało się że mam jeszcze zapas kalorii, by wypić inkę z mlekiem.
Miałam też siły na bieganie. Więc wybyłam. O 20tej jest jeszcze jasno i nawet jak się kładłam spać o 22 to było nadal jasno. Cud życia w Holandii.
Zrobilam kolejny trening uciekania przed zombie i zdobyłam dla grupy broń.
Później jeszcze trochtalam z marszem do domu. Byle utrzymać tętno tlenowe i nie przeciążyć się. Udało się. Wyszło fajne 6.3km
Pada deszcz, ale to nie problem, bo chciało mi się biegać. Dobiegłam do równego 1000 km w moich butach biegowych. Oficjalnie wycofuję je z użytkowania. Awaryjnie mogę w nich jeszcze biegać, jak pogoda będzie zła i nowych będzie mi żal. Ale bądźmy szczerzy - mam jeszcze 3 inne pary butów do biegania. Te pościerane i wyklepane zostaną więc do pracy, do chodzenia, na rower...
Pomału bujam się z bieganiem. Bylo trochę roweru i jogi na przerwie śniadaniowej w pracy.
Waga stabilna, zeszła do 70,9 kg. Dobrze jest. Dziś trochę na plusie, ale obiad był obfity [gołąbki pełne warzyw] i straszne nadal zmęczenie po piątkowej imprezie.
Festiwal latawców super.
Dziś nie wiem, co zrobię. Jestem myślami gdzieś między uszyciem spodenek do końca, leżakowaniem w ogrodzie, a bujaniem się na kanapie...